wtorek, 19 maja 2015

Spraw by ci zaufali. Masz być dla nich jak matka.


Charlotte Vane
26.11.1980 rok ♠ Dziesięć lat w szeregach francuskiego wywiadu ♠ Dwa lata w szeregu wywiadu rosyjskiego ♠ Cztery lata w Bertone ♠ Prawa ręka naczelnika ♠ Formalnie pani Zastępca, nieformalnie kontroluje każdego członka mafii na polecenie samego Bossa ♠ Optymistka ♠ Kameleon, potrafi wmieszać się w każdy tłum ♠ Nie lubi krzywdzić swoich, ale robi to kiedy musi ♠ Porwani modlą się by nie trafić na nią ♠ Nikt nigdy nie wie, co dzieje się podczas jej przesłuchań, ale zawsze dostaje to czego chce ♠ Raz dobra dusza, a raz diabeł wcielony ♠ Na co dzień dyrektor domu starców ♠ Uzależniona od wiśniowych czekoladek i herbaty miętowej ♠ Niektórzy mówią, że zwariowała ♠ Panicznie boi się małych dzieci ♠ Kartoteka ♠ Powiązania 

Włosy upięte w kok, luźna miodowa sukienka i biały kitel. W dłoniach karta pacjenta, a na ustach miły uśmiech. Niebieskie oczy wpatrzone w starszą panią. W głosie słychać troskę i ciepło. Charlotte jest lubiana wśród pacjentów i personelu. Wybija godzina siódma wieczór. Stukot czarnych obcasów, szybki bieg w kierunku własnego gabinetu. Sukienka zamieniona na jeansy i sweter, szpilki na wojskowe buty, a karta pacjenta na naładowany pistolet. Wychodzi z ładnego budynku, wsiada na swój motor i pędzi na przedmieścia do willi Bertone. Bez chwili zawahania wkracza do piwnicy, gdzie już czeka na nią pojmany. Cały czas się uśmiecha. Gdy wychodzi z pomieszczenia po dwóch godzinach, ten grymas również nie znika. Daje znak Katowi, by zrobił coś z osobą w środku, a sama idzie zdać raport by przez kolejne godziny uważnie obserwować pracę swoich współpracowników. Cała Charlotte Vane.


_________________________________
Witam się z drugą postacią.
Jak to może być by mamusia Bertone nie miała w tych szeregach postaci!?
Słowem wyjaśnienia, to fucha od sprawdzania swoich jest tylko i wyłącznie moim widzi misie by w wątkach ewentualnie korygować wszelkie niedociągnięcia autorów. Odnośnie kultury i takich tam, no wiadomo! xD W The Cross jest naczelnik, wy macie taką panią!
So, zapraszam na wątki!

13 komentarzy:

  1. Piękna! *.* I w Bertone! Wreszcie :D
    Chciałabym z nią wątek, ktoś, kto będzie pilnował, żeby Ace nie eksperymentował na swoich kolegach z gangu na pewno się przyda :D


    Cecil

    OdpowiedzUsuń
  2. [To może ona troche pomatkuje dla Mattiego xD może mlody bedzie chodził wieczorem bardzo przygnębiony po willi i ona się tym troche zainteresuje. I wtedy chłopak zacznie jej się zwierzać z problemów? Taki troche luzny wątek chyba jeszcze nikomu nie zaszkodził.]

    OdpowiedzUsuń
  3. Od kilku dni udzielał mi się melancholijny nastrój. Próbowałem nawet odkryć tego przyczynę, która sprowadzała się tylko do jednego. Do tego cholernego niepowodzenia w trakcie akcji. Niby już dostałem solidny opieprz, ale ciągle coś było nie tak. Niby, każdy już o tym "zapomniał", ale za każdym razem, kiedy na mnie patrzeli widziałem w ich oczach zawód. Nie, to nie było dobre. Czasami zastanawiałem się dlaczego mój ojciec musiał tak wcześnie odejść. Gdyby żył... To pewnie wszystko byłoby inaczej.
    Do tego dochodziły też inne czynniki. A no na przykład sprawy sercowe. To było chyba dużo cięższe niż wszystko inne. Ciągle jakieś niepowodzenia. Chłopak mnie rzucił, dziewczyna odtrąciła, ojciec umarł... Nawet pies spieprzył jak najdalej stąd.
    I tak od kilku dni robiłem jedynie jeden kurs: pokój- kuchnia. Nawet Ephraim powoli zaczynał się o mnie martwić, bo jak to stwierdził "w pół dnia opierdzieliłem pół lodówki". No cóż, każdy z nas miał swój sposób na smutki.
    - Huh? - Spojrzałem na Charlottę. - Tak. Nie. Chyba. Znaczy się... Nie wiem. - Trochę to było pomotane. - Po prostu źle mi z tym ciociu... - Tak, dla mnie nadal wszyscy tutaj, tak jak za dawnych lat, byli wujkami, ciociami, babciami i dziadkami. - Źle mi z tym, że wtedy zawaliłem sprawę. - Usiadłem. - Wszyscy myślą, że skoro jestem synem Michaela to na pewno osiągnę więcej niż on. To wysoko postawiona poprzeczka. I... I chyba jeszcze sobie z tym nie radzę. - Wyjawiłem dla niej.

    OdpowiedzUsuń
  4. - Wiem, ale ode mnie wymaga się dwa razy więcej niż od innych. Staram się temu sprostać... Ale jestem tylko człowiekiem. Mi też zdarza się popełnić błąd. Szkoda tylko, że inni wtedy patrzą się na mnie tak jakbym im co najmniej starych zabił. - Stwierdzilem, zerkając na nią uważnie. - Lubię to co robię, ale nie chcę być taki jak mój ojciec. Chcę iść własną drogą. Szukać własnych sposobów na to jak mam coś zrobić. - Usmiechnalem się lekko w jej kierunku. - A wiesz, że ostatnio Zaczalem spotykać się z pewną dziewczyną? - Zapytalem się jej. - Z tą, która mnie tak bardzo olewala. Zaprosilem ja nawet na koncert Aerosmith. - Wypialem dumnie pierś. - Bilety mi wujo Peter załatwił. I chyba wolę nie wiedziec w jaki sposób to zrobił, skoro udało mu się na dwa dni przed koncertem wstrząsnąć bilety, ktore zostaly wyprzedane na kilka miesięcy przed tym wydarzeniem. - Zasmialem się cicho pod nosem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha, chciałabym mu znaleźć kogoś, o kogo Eva mogłaby być zazdrosna :D
    Charlotte mogłaby być takim przewodnikiem Cecila po tym, jak oficjalnie mu zaufali i przyjęli do rodziny. Przyjmując koncepcję mojej postaci przypominam, że Ace jest geniuszem i Cherry mogłaby kiedyś nieopatrznie nauczyć go strzelać, z tym, że Cecil tę umiejętność opanował aż nazbyt dobrze i wtedy kazała mu przysiąc, że nie będzie się więcej szkolił w kierunku zabijania, z wykorzystaniem innych narzędzi, ani sztuk walki, żeby przypadkiem nie nauczył się zbyt wiele i nie zaczął zagrażać Rodzinie.
    I nieoficjalnie, to Charlotte, jako zastępca ma go trzymać w rydzach i stopować, gdyby za bardzo próbował się wychylać, może na przykład wymyślać mu milion absurdalnych zajęć, byleby nie miał zbyt wiele czasu na myślenie itp.
    Co do wątku, myślałam, że ktoś mógłby zabić jednego z członków Bertone, dość ważnego, więc Cherry zabrałaby go do prosektorium po drugiej stronie miasta, żeby mniej więcej określił jak to się stało, bo kuli brak, śladów walki brak, a gość leży trupem.
    Wątek pozornie krótki i łatwy, ale mam dla Ciebie fajne i niespodziewane zakończenie. Później wyślemy ich do jakiejś knajpy na rozluźnienie, jak nasze postacie się rzeczywiście polubią, to nie powinno być problemów z dalszym przebiegiem akcji ;)
    Co o tym sądzisz?


    Cecil

    OdpowiedzUsuń
  6. Głównie chodzi o to, że dużo czasu ze sobą na co dzień spędzają., wnioskuję, że Cherry tak jak Cecil najwięcej czasu spędza w willi, więc już chcąc nie chcąc się widują. Poza tym Ace lubi takie silne babki :D
    Cecil nie miał zbyt wiele czasu dla siebie. Ludzie trudniący się legalnym zajęciem narzekają, że muszą osiem godzin przesiedzieć w biurze. Jego nie raz budzono w środku nocy i kazano przygotować się do operacji, albo sekcji, bo jest potrzebna na wczoraj. I kto tu był poszkodowany?
    Właśnie skończył się babrać z dzisiejszymi szczątkami. Na co dzień uwielbiał babrać się w ludzkich zwłokach, ale gdy przywozili mu spasionego grubasa i kazali wygrzebać z niego organy… no na mózg im już padło? Wątroba i serce do niczego, żołądek z wrzodami, płuca z domieszką początkowego stadium raka. Wyciął rogówkę i płat skóry, a cholerni sprzedawcy mieli jeszcze pretensje. Rzucił cholernemu ważniakowi, Edowi Warrenowi w twarz otłuszczoną wątrobą i powiedział, że jeśli sprzeda to dziadostwo, to dostanie medal. Żaden cholerny sprzedawczyna nie będzie mu wytykał błędów, których nie popełnił, co to, to nie! Chyba, że robiła to Eva. Eva mogła go ochrzanić za wszystko, a i tak byłby szczęśliwy.
    Tak więc siedział sobie spokojnie, po całym dniu męczenia się z oprawianiem grubasa i odpoczywał, tak zwyczajnie i błogo, z nogami wspartymi na podnóżku fotela, zastanawiając się co powinien przyrządzić na kolację. Willis pewnie będzie głodna, kiedy wróci, a i on zjadłby dziś coś porządnego.
    Niechętnie uchylił powieki, gdy usłyszał nad sobą znajomy głos. Zerknął na kartkę papieru, ale początkowo nie wziął jej do ręki, jakby liczył na to, że Charlotte odpuści i pójdzie do innego chirurga. Ta jednak uparcie nad nim górowała i ani przez myśl jej nie przeszło, aby dać biednemu, umęczonemu Cecilowi chwilę spokoju.
    Niechętnie więc zerknął na podsunięty przez nią raport jakiegoś konowała, bo przecież każdy, kto nie był nim był konowałem, i ze znużeniem go przestudiował.
    - Nuda. W dodatku Norman to kolejny grubas, a już dziś pływałem w zwałach tłuszczu. – mruknął niechętnie, jednak nie mógł ot tak zignorować polecenia przełożonej. Podniósł się, czując na sobie ciężkie spojrzenie brunetki i posłusznie założył fartuch, maskę i rękawice. Taki sam zestaw otrzymała Charlotte, na wypadek, gdyby zechciała go odwiedzić w trakcie sekcji.
    Kiedy jednak kobieta zaszczyciła go swoją obecnością w ambulatorium spostrzec mogła, że Cecil nie zrobił nic. Siedział sobie spokojnie na krześle i wpatrywał w denata, który nie był ani rozkrojony, co najwyżej pobieżnie obejrzany przez Ace’a, który na domiar wszystkiego w ogóle nie zareagował na przybycie swojej zwierzchniczki i nie miał zamiaru się tłumaczyć. Po prostu siedział sobie i wpatrywał się tęsknym spojrzeniem w wygolone miejsce na brzuchu, które miało trafić pod nóż.
    - Biedak. Obcięli mu jedno jądro. Nie teraz rzecz jasna, w przeszłości, ale to i tak przykre. Ciekawe dlaczego… - mruknął z nostalgią w głosie.

    Cecil

    Dzięki za zaczęcie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. [Ej, super Ci wyszła ta pani dyrektor. I agentka Hill dobrze pasuje wizerunkiem.
    PS. W karcie pojawił się zwrot "w straszną panią". Na moje oko to literówka (więc się czepiam, w końcu mogę), chyba, że po prostu czegoś nie oganiam.]

    Harvey.

    OdpowiedzUsuń
  8. - Czyli muszę poczekać trochę na rozwój sytuacji. I wtedy dopiero zobaczymy jak to będzie wszystko wyglądało. Wiesz ciociu... To ma jakiś sens. - Stwierdziłem, po czym uśmiechnąłem się szeroko. Po prostu trzeba było trochę poczekać aż tamci zrozumieją zmiany. Bo przecież nie ma ludzi niezastąpionych. Jakkolwiek to brzmiało. - Tak, to chyba coś naprawdę poważnego. - Powiedziałem z zadumą wymalowaną na twarzy. - Wiem o tym. Ale staram się jak tylko mogę, aby jak najpóźniej poznała ten "mój świat". Czasami im mniej wiesz tym lepiej śpisz. I czasami lepiej jest pozostać w błogiej nieświadomości. - Powiedziałem, zerkając uważnie na nią. - Jest cudowna! Nawet już ją przedstawiłem mamie. Wiesz, że się do niej nie czepiała, jak to ma w zwyczaju? To naprawdę dosyć spory sukces. Będzie moją żoną, matką moich dzieci i babką moich wnuków, o. - Powiedziałem dość rozmarzonym głosem. - W razie czego to już masz zaproszenie na ślub. I oczywiście zaklepaną rolę matki chrzestnej. - Zażartowałem, śmiejąc się serdecznie z tego. - Wiesz... Kocham ją i świata poza Claire nie widzę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cecil za to w nosie miał tą ich całą infiltrację. Oczywistym było, że w każdej dziupli była przynajmniej jedna zaufana osoba, która kontrolowała i pilnowała reszty, dbała o to, żeby do ich kryjówki nie przedostał się kret i biła po mordzie każdego, kto się stawiał. Takie były zasady, to oczywiste. Ale Ace nie miał zwyczaju się tym przejmować. Był dobrym uczniem, zawsze odrabiał pracę domową i nigdy nie uciekał z lekcji. Słuchał się nauczycieli i potrafił przyznać się do błędu. O ile dalej będą dostarczać mu ciała na których on będzie mógł się wyżywać do woli, tak długo Cecil będzie grzeczny. Jeśli faktycznie ktoś, na przykład Charlotte, go pilnował, to był to daremny wysiłek, przynajmniej w odczuciu mężczyzny.
    Wysłuchał jej tyrady w posłusznym milczeniu, smętnie wpatrując się w leżące obok niego ciało. Już kilka minut po tym, jak zobaczył denata miał pewne podejrzenia i nawet chciał się nimi podzielić z Charlotte, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie. Lepiej nie mówić na głos tego, czego nie jest się pewnym, szczególnie, gdy mówi się do swojego szefa.
    - Zobaczę, co da się zrobić. Ale nie informuj na razie jego rodziny. – zaznaczył tylko i zaczął ubierać się w fartuch i rękawice. Poczekał, aż kobieta opuści pomieszczenie i da mu w spokoju popracować, a kiedy tylko zamknęła za sobą drzwi, zamiast skalpela i chirurgicznych szczypiec do miażdżenia kości, wyjął zwykłą strzykawkę.

    Właściwie, to nie zajęło mu to zbyt wiele czasu. Normalna sekcja zwłok, ta, w której szuka się przyczyny zgonu, a nie jak w przypadku upodobań Cecila, rozpruwa całe ciało dla zabawy, trwała kilka godzin, za to Ace był gotowy do zdania raportu już po niecałych czterdziestu minutach.
    Od razu po zakończeniu oględzin, udał się do gabinetu Charlotte i zapukał cicho.
    - Mogę? – spytał, pomimo tego, że był już w środku, jego pytanie było więc najzwyczajniej w świecie zwykłym wstępem do rozmowy. Usiadł w fotelu naprzeciw kobiety, co jakiś czas obracając w palcach prostokątną szklaną płytkę, zwaną fachowo szkiełkiem podstawowym. Umieszczało się w niej badany pod mikroskopem obiekt, za to obiektem badawczym Cecila najwyraźniej była krew.
    - Chyba wiem co się stało. – odparł z ociąganiem. Lubił trzymać słuchacza w niepewności, szczególnie, kiedy sytuacja w bardzo wyraźny sposób go bawiła. Ale co mogło bawić Johnsona w cudzej śmierci?

    Cecil

    OdpowiedzUsuń
  10. Cecilowi naprawdę rzadko zdarzało się bycie złośliwym, przynajmniej gdy w grę wchodzili członkowie rodziny. Jednakże od czasu do czasu każdy potrzebuje czegoś, co rozładuje napięcie, a raczej przeniesie je na tę drugą osobę. Akurat tym razem dużo ryzykował, drocząc się z Charlotte, która była jego przełożoną, ale wiadomość, którą miał jej do przekazania na pewno przyćmi tą chwilową niesubordynację.
    - No nie wiem. Zmęczony jestem. – mruknął trochę sennie i rozejrzał się z zaciekawieniem po jej gabinecie. Od zawsze podobał mu się jej podręczny barek i podobny chciał sprawić sobie w swoim prowizorycznym mieszkanku, ale ten pomysł bardzo szybko wybito mu z głowy. Jako dyżurny chirurg musiał być zawsze gotowy do działania i upijanie się nie wchodziło w zakres jego obowiązków. Tym razem stwierdził jednak, że pozwoli sobie na małego drinka. – naleję nam.
    Jak powiedział, tak też zrobił, wręczając jej lampkę koniaku. Ponownie zajął miejsce naprzeciw niej i opróżnił kieliszek, a gdy jej spojrzenie stało się tak ciężkie, że niemal zmiażdżyło mu czaszkę, zdecydował się w końcu zrelacjonować jej co się wydarzyło.
    - No… tak właściwie to on żyje. – odparł, wzruszając delikatnie ramionami. – dość zmyślny typ trucizny, nigdy nie widziałem czegoś takiego. Spowalnia funkcje życiowe do tego stopnia, że można uznać takiego człowieka za martwego. Wiesz, serce bije raz na osiem minut, fale mózgowe są wręcz niewyczuwalne nawet przez aparaturę, spada temperatura ciała. Mistrzowie medytacji potrafią wywołać u siebie taki stan świadomie, ale pierwszy raz widzę, żeby jakiś chemiczny specyfik to potrafił. Pewnie chcieli, żebyśmy go kroili żywcem, albo wrzucili do grobu. Uważam, że to trochę chore, ale jestem też pod wrażeniem.

    Cecil

    OdpowiedzUsuń