niedziela, 10 maja 2015

Danger, will it always hide around here?

Harvey tęskni za prawdziwą włoską mafią.
Tęskni za wieczorami spędzonymi w najdroższych klubach.
Za widokiem ciał zatraconych w namiętnym tańcu.
Za głośną muzyką przeszywającą na wskroś jej kręgosłup.
Za zalotnymi spojrzeniami rzucanymi znad kieliszka najlepszego wina.
Za rozpalaniem pożądania obserwatorów nawet najdelikatniejszym ruchem.
Za przemykaniem powolnym krokiem w kierunku tylnego wyjścia.
Za odgłosem szpilek w ciszy włoskich zaułków.
Za rześkim, nocnym powietrzem zmieszanym z papierosowym dymem.
Za pełnym magazynkiem ciążącym w przeładowanej broni.
Za zgrzytem zamka w kolejnych mahoniowych drzwiach.
Za spokojnym oddechem śpiącej ofiary.
Za jednym precyzyjnym strzałem przeszywającym ciemność.
Za brudną krwią sączącą się po satynowej pościeli.
Za dotykiem skradzionej skórzanej kurtki na skórze i płaczem dziecka.
Za uchylonym oknem w drogim, sportowym samochodzie.
Za destrukcyjnym uśmiechem pewnego bruneta i paczką Treasurer Aluminium Black.
Za niezobowiązującymi pocałunkami w tanim motelu.
Za upojną nocą i skradzioną bielizną od Victoria's Secret.
Za samotnymi przebudzeniami o wschodzie słońca.
Za szybką ucieczką przy wtórze policyjnych syren.
I za powtórką.
Harvey po prostu tęskni za toksycznym włoskim życiem.
▼▼ KARTOTEKA ▼▼ GALERIA ▼▼ WĄTKI ▼▼

63 komentarze:

  1. [ Ooo Metallica w karcie <3 Postać bardzo dobra i jeszcze to zdjęcie :3 No cudo!
    Od story administracyjnej powiem tylko, że nie mam się do czego doczepić. Wszyscy autorzy tworzą tak swoje postacie, że no pozostaje mi tylko pogratulować. :D Mam nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej i spędzisz tutaj miło czas C; ]

    Administracja, Nick

    OdpowiedzUsuń
  2. [Cześć i czołem, miło mi powitać wizerunek Morgany, hueeee. Fajnie napisane, a galerie mogłabym ciągle przeglądać. Z mojej strony tez nie ma nic do zarzucenia :)]

    Adrian | Lucy

    OdpowiedzUsuń
  3. [Bertone, jak się cieszę!
    Witam i miłej zabawy życzę.]

    Mei Fischer

    OdpowiedzUsuń
  4. [Nie żeby cos, ale pomyliłaś mojego Adusia z Nickiem, kheem :D Ale jesli chodzi o mojego gifa to wiem, boski jest :D ]

    Adrian | Not Nick

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Morgana zawsze piękna. :) Witam na blogu i zapraszam do Jeleny, a co! ]

    Jelena

    OdpowiedzUsuń
  6. [ hahahahaha, znów pomyliłaś imiona :D
    Ale nie, nie obrazi sie. Jest uroczy, kolana miękną i staniki latają :D ]

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Uwielbiam Metallicę, a Die, die my darling jest jedną z moich ulubionych piosenek :3 Dziękuję :D Przyznam się, że ja uwielbiam Katie, więc może uda nam się wymyślić jakiś wątek, jak sądzisz?
    Co do jego historii, też mi go szkoda. Jednak moją cechą charakterystyczną jest to, że uwielbiam chrzanić życie moim postaciom. ]

    Nick

    OdpowiedzUsuń
  8. [Heeee wątek wątek, why not? Ale musisz mi coś podsunąć. Nie zdziw sie jak w połowie wyjebie z czymś dziwnym, z Adrianem dopadają mnie chore pomysły w takcie pisania, wierz mi. I na wstępie juz przepraszam. No wiec... Co proponujesz? :D ]

    Adrian :D

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Ano wiem, taaaak skromność :3 xDD Co do pomysłu. U mnie to wygląda kiepsko. Sprawy administracyjne jakoś mnie zahamowały w wenie ostatnie. Odkąd musiałam ślęczeć nad wolnymi postaciami xD No, ale mam to już za sobą i się regeneruję. Ogółem ludzie z The Cross i Bertone się nie lubią, bo to taka jakby konkurencja. No, ale może mój Nikuś po ostatniej rozmowie z szefem miał gorsze dni no i kupiłby narkotyki od twojej pani. A potem, potem... a potem to ja nie wiem xD]

    Nick

    OdpowiedzUsuń
  10. [Wszystko jest si, a pomysł z policją mi sie podoba, ale... On się jej nie boi. Jest szanowanym adwokatem, jego życie mafijne jest dyskretne i nie jest poszukiwany. Jedyne co, to ona na ich widok w desperacji zacznie go obściskiwać, tak jak mówiłaś. Mógłby ja wydać, ale nie zrobiłby tego, jedynie po zniknięciu patrolu, próbowałby ją wykorzystać a następnie obezwladnił, by sobie ją zatrzymać jako zakladnika. Wszystko można połączyć. A teraz najgorsza czesc. Jest okropna w zaczynaniu, nienawidzę tego. Wiem, jestem potworem, ale czy mogłabyś czynić honory? :D ]

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Oo tak, ja też uwielbiam męczyć moje postacie. No i możemy tak zrobić jak mówisz. Napiją się, pójdą do tego mieszkania i ogółem wtedy zauważy, że to osoba z innego gangu, więc może postrzeliłby ją (no czy ogłuszył) i tak jak mówisz chcąc wydobyć z niej informacje, może zacząć ją torturować. Albo można dać odwrotnie. Harvey zorientuje się, że on jest z The Cross i tam go ogłuszy. To już należy twojej decyzji. I doskonale to rozumiem, wyżywanie się na swojej postaci xD <3]

    Nick

    OdpowiedzUsuń
  12. [ Okey. Ja mogę zacząć, jakoś nie sprawia mi to problemu, a już na pewno wolę to od wymyślania :D]

    Nick ostatnio miał gorsze dni. Pierwszy raz zawalił robotę przez co jego szef brutalnie się na nim odegrał. Czuł się tak upokorzony i pozbawiony własnej wartości, że naprawdę mógłby robić za prostytutkę. Nawet myślał by poprosić Natashę by go zastrzeliła, jednak wiedział, że ta się nie zgodzi. Dlatego też postanowił utopić smutki w alkoholu i może nawet jakiś narkotykach. Może w połączeniu tych dwóch substancji umrze? Nie znał się na tym. Wyszedł z bazy ubrany w jasne jeansy z dziurami, szare jordany i tego samego koszulkę, nawet przewiązał sobie na twarzy czerwoną bandanę. Uwielbiał je. Łaził dobrą godzinę po mieście, aż w końcu postanowił wejść do jakiegoś klubu. Zamówił sobie jednego drinka, drugiego, piątego. I po prostu tak siedział. Siedział i pił. Miał wszystko gdzieś. Wkurzał się na siebie, że ten incydent z szefem pozbawił go jego ukochanej maski.

    Nick

    OdpowiedzUsuń
  13. Barman namawiał go do rozmowy. Zelo uśmiechnął się pod nosem. Czuł się jak postać w jakimś tandetnym filmie. Miał problemy, więc poszedł do jakiegoś klubu, pił. Tylko naprawdę zwierzania się obcemu mężczyźnie mu zabrakło. Nie zrobił tego. Tylko kiwał głową na znak, że ma dać sobie spokój.
    - Kobieta pana rzuciła? - Jak widać facet się nie poddawał. Blondyn zmierził swoje włosy, wzdychając ciężko.
    - Jestem gejem. - Odpowiedział chłodno. Nie był nim. Znaczy nie do końca. Podobały mu się obie płcie, ale to może tylko i włącznie na wzgląd, że przez trzy lata był zabaweczką seksualną pewnego biznesmena. Miał nadzieję, że barman po tej wypowiedzi się odwali.
    - To chłopak? - Zelo naprawdę miał tego dosyć. Złapać faceta za koszulę i przystawił mu usta do jego ucha, tak by tylko on słyszał, co ma mu do powiedzenia.
    - Desert Eagle, 357 Magnum, kaliber 11 mm. - Szepnął z uśmiechem. - Jak zaraz nie przestaniesz to ci wpakuję cały magazynek w tą irytującą gębę. - Oznajmił, a następnie jakby nigdy nic, puścił barmana i zamówił kolejną setkę.
    Poskutkowało. Tamten się słowem nie odezwał. Jednak blondyna irytował jeden fakt, otóż kilka minut temu obok niego usiadła pewna atrakcyjna kobieta. Gdyby był w lepszym humorze, nie przeszkadzałoby mu to, ale teraz... każde spojrzenie go wkurwiało, a kobieta nawet się nie ukrywała się z tym, że się mu przygląda.

    Nick

    OdpowiedzUsuń
  14. [Może oni poznali się zanim Kosma został porwany i stracił pamięć. Ich rodzice mogliby się znać. I np. Kilian spacerowalby miastem i ją spotkał. Ona zaczelaby o czymś do niego nawijac ale ten powie że jej nie zna albo nie pamięta.]

    OdpowiedzUsuń
  15. [Nie zauważyłam wcześniej karty, stąd brak powitania z mojej strony :< Dobre sobie nazwisko wybrała, chociaż kompletnie nie wiem, jak ludzie wypowiadaliby je w Ameryce; poza tym podejrzewam, że jest z Sycylii, prawda? Bo jeśli włoska mafia, to głównie Sycylia, no i Neapol.]

    //Thijs Siergiejew

    OdpowiedzUsuń
  16. Bertone wydaje mi się o wiele ciekawsze, stąd ta decyzja, a w dodatku podpasował mi pan z wolnych. :)
    Dziękuję za miłe powitanie i cieszę się, że wizerunek przypadł do gustu. Na wątek się piszę, oczywiście, tym bardziej, że na razie nie mam jeszcze ani jednego. A pomysł? Chyba musimy ograniczyć się do Bertone, choć i tu będzie ciężko bo ona jest dilerką, a on chirurgiem, więc nie mają ze sobą dużo wspólnego. Masz coś?


    ROBERT PATH

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten dzień był dla Adriana istną udręką. Nie była to kwestia zmęczenia czy ciężkiej pracy, a raczej złego humoru. Musiał zająć sie kolejną sprawą jednego z swoich ludzi, bo ten dał sie złapać na porywaniu młodej dziewuszki. Trudno będzie go z tego wyplątać, aczkolwiek korupcja w tym świecie to cos normalnego i codziennego.
    Dlatego też umówił sie z asystentem sędziego, który to miał prowadzić sprawę. Czekał w ciemnej uliczce pogrążoną kompletną ciszą. Facet sie spóźniał, a jego to irytowało. Trzymał czek w swoim portfelu, a sam naczelnik chciał juz wrócić do domu. Po chwili jednak do jego uszu dobiegł stukot kobiecych szpilek. Adrian zmarszczył czoło, był praktycznie przekonany, że asystentem był mężczyzna. Z drugiej jednak strony doszły do niego charakterystyczne odgłosy syreny policyjnej. Zaklął tylko pod nosem i powoli, by nie zwrocic na siebie niczyjej uwagi, ruszył w stronę tą, gdzie stukot tych cholernych szpilek stawał sie coraz bardziej wyrazisty.

    Adrian
    [Wybacz, że tak późno. Urwanie głowy]

    OdpowiedzUsuń
  18. Rok 2013, Waszyngton
    Do Miami jeździłem dosyć często. A to znajomi zaprosili. A to Znalazlem jakieś zajęcie, abym mógł sobie trochę dorobić. Dzisiaj wybieralem się tam z tego drugiego powodu. Za ładną kasę Mialem dostarczyć gdzieś komuś jakieś przesyłki. I pieniądze z tego miały być całkiem niezle. Rownowartosc całej wypłaty mojej mamy- nauczycielki W-F- i do tego połowa pensji mojego taty- zasluzonego policjanta. Za taką forsę można było ładnie zaszalec. Może zaprosilbym później na kolację Wendy Huntington- najładniejsza dziewczynę w całej mojej szkole... Tak, to był piękny pomysł.
    Raczej nie interesowalem się tym co jest w środku w tych przedylkach. Po prostu czulem, że lepiej było mi o tym nie wiedzieć. Im mniej człowiek wie, tym lepiej śpi. A skoro dostawałem za to hojne wynagrodzenie... To już tym bardziej.
    Wziąłem wóz taty, mówiąc, że jadę do Miami. Zgodził się razem z mama. Powiedzialem im, że jadę do kumpli. Lepiej, aby o niektórych rzeczach moi staruszkowie nie wiedzieli. Ufali mi, bo nigdy ich nie zawiodlem. Ponadto nie mieli też ze mną żadnych problemów. No i w ich oczach byłem geniuszem matematycznym i szachowym. Ojciec chwalił mnie też za jasny i bystry umysł i umiejętności strategiczne.
    Spakowalrm kilka najpotrzebniejszych mi rzeczy. W tym także szachy. Gdy wychodziłem, zauwazylem na kuchennym blacie białego króla. Najwidoczniej zapomnialem go schować wraz z reszta figur. Schowalem go głęboko do kieszeni jeansowych spodni. Pozegnalem się z rodzicami i pojechalem Chevroletem Camaro do Miami.
    Pogoda była wręcz fatalna. Wiało i padało bez przerwy. W radiu Jon Bon Jovi śpiewał coś o"staniu w blasku chwały". A ja mu wtorowalem. Po kilku godzinach dojezdzalem do swojego celu. Zadzwoniłem więc do Harvey, że niedługo będę na miejscu. Lubilem ja. Mimo iż była ode mnie sporo starsza to dużo mi pomagała.
    Zaczalem jej nawijac, że droga była okropna i że asfalt jest bardzo śliskich. Czasami wygadywalem się dla niej ze swoich problemów. I potrafiła mi doradzić w jakiś sposób. To było dobre.
    W pewnym momencie wpadlem w poślizg i wylecialem z hukiem z ulicy... Zaczęła mnie otaczać ciemność... I cholerny smród benzyny.

    Rok 2015, Miami
    Ciemność, strach i ból... To było jedyne co towarzyszyło mi od przeszło dwóch lat. Nie wiedziałem kim byłem. Nie wiedzialem kim jestem. Nie pamietalem nic z przeciągu siedemnastu lat. Jedyne wspomnienia, które Mialem dotyczyły dwóch ostatnich lat. I były dla mnie bardzo nieprzyjemne. Zrobili ze mnie zabawke dla jakiegoś burżuja, który cały czas mnie gwałcił i bił. Zupełnie jak worek treningowy.
    Dzisiaj po raz pierwszy "mój pan" pozwolił mi wyjść na miasto. Wszczrpil mi w szyję jakiś nadajnik. Nie wiem dlaczego, ale pociagnelo do pewnego zaulka w centrum miasta. Coś mi mówiło, że byłem już kiedyś tutaj. Tylko, że ja tego nie pamietalem. W pewnym momencie zauwazylem jakąś kobietę. Patrzyla się na mnie niczym ciele w malowane wrota. Podszedlem do niej powoli.
    -Przepraszam, czy coś się stało? - Zapytalem się jej niepewnie.

    OdpowiedzUsuń
  19. [Ochota by się znalazła, z pomysłem gorzej.]

    //Thijs Siergiejew

    OdpowiedzUsuń
  20. Całkowicie skupił sie na odgłosie syreny policyjnej, zastanawiając sie tylko, którą drogę powinien obrać, by było szybciej. Chcial skontaktować sie z tamtym asystentem, umówić w inne miejsce. Choć w sumie o takiej błahostce nie powinien teraz myśleć. Mimo wszystko nadal był spokojny. Nie denerwował sie. W końcu miał sędziny, prokuratorów czy innych stróżów owiniętych wokół palca. No i kto by o cos podejrzewał wzorowego adwokata? No właśnie, nikt.
    Ocknął sie, gdy poczuł nagle uderzenie. Chwycił w ostatniej chwili nieznajomą sobie kobietę za ramiona, przytrzymując ja przy tym jednocześnie. Podniósł brwi słysząc jej słowa, a następnie delikatnie sie uśmiechnął rozbawiony.
    - Doprawdy? - rzekł. Zdjął powoli z niej swe dłonie, zsuwając przy tum delikatnie rękaw z jej ramienia. Kątem oka dostrzegł charakterystyczny znak wrogiego mu gangu. Nie dał tego po sobie znać, przyodział na siebie maskę nic nie znaczącego przechodnia.
    - Wybacz, jeżeli cie wystraszyłem. Nie było to moim celem - dodał, jakby na swoje usprawiedliwienie. Z tylu dobiegł go tylko odgłos ciężkich kroków, które nie należały do jednej osoby. Zrozumiał, ze kobieta chciała sie ulotnić i zastanawiał sie przy tym, co zamierza zrobić.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  21. Z każdą sekundą był coraz bardziej ciekawy i w głowie układał sobie plan co do tejże kobiety. Wiedział, że walczyła z myślami. Rozważała wszystko za i przeciw, a jej rozwiązanie tego wszystkiego było dla niego zabawne. Otóż, najzwyczajniej w świecie rzuciła sie na niego i zaczęła namiętnie całować. Katem oka dostrzegł zbliżających sie funkcjonariuszy. Mógł ją teraz z spokojem wydać w ich ręce, aczkolwiek miał zdecydowanie lepszy pomysł. Odwzajemnił pocałunek, kładąc obie dłonie na jej pośladkach, by następnie mocno je ścisnąć bez żadnego krępowania sie czy wstydu. W jednej sekundzie to on ją przygwoździł do ściany i uniósł, napierających na nią całym ciałem. Był ciekaw jej dalszych ruchów. Co by nie było, powinna odwdzięczyć mu się za pomoc. Prawda?

    Adrian, nie mający z tym żadnego problemu.

    OdpowiedzUsuń
  22. Adrian nigdy tego nie rozumiał, ale co miał styczność z jakąś włoszką, tak zawsze był zadowolony z spotkania. Nie wiedział czy uczyły sie od dziecka czy miały to we krwi, ale podobało mu się. Aż wielka szkoda, że kobieta postanowiła to zakończyć. Tak jak chciała, odsunął sie od niej i z błyskiem w oczach uśmiechnął sie.
    - Przyznaj, podobało ci się i z chęcią byś to kontynuowała - powiedział pewny siebie, odsuwając od niej jedną dłoń.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  23. Jeszcze przez chwilę wpatrywałem się w nią z jako takim zaciekawieniem. No, ale ileż to można wgapiać się w jedno miejsce? Z resztą sam nie lubiłem, kiedy inni na mnie się patrzyli. Zawsze traktowali mnie tak jak jakiś przedmiot... Bez uczuć, bez szacunku... Tak kompletnie bez niczego. I nie mogłem tego za Chiny ludowe zmienić. Bo ilekroć zwracałem uwagę na ten temat to mocno obrywałem od "swojego pana".
    - Dobrze się pani czuje? - Zapytałem. Mimo tych wszystkich okrutności i przykrości jakich zdążyłem zaznać... Nie potrafiłem przejść obojętnie obok innej osoby. Być moze dlatego, że ciągle się łudziłem, że może ktoś coś o mnie wie. Być może dlatego, że miałem dosyć tej samotności, która mnie wyniszczała z każdej możliwej strony.
    Wytrzeszczyłem na nią oczy, kiedy mnie dotknęła. Zaraz jednak cofnąłem się o krok i strzepałem delikatnie jej dłoń z mojego policzka. Nie lubiłem tego, kiedy ktoś mnie dotykał. A robiono to wiele razy i to jeszcze bez zgody. Pod przymusem i przemocą. Skrzywiłem się gorzko na to wspomnienie. Powinienem cieszyć się jako takim "dniem wolności", ale nie potrafiłem.
    - Nie wiem kim pani jest, ani skąd mnie zna, ale proszę mnie nie dotykać. - Starałem się mówić pewnym i twardym głosem, ale pod koniec mi zadrżał. Bałem się bardzo i chyba było to po mnie widoczne. Przez to wszystko stałem się kruchy niczym laleczka z porcelany. - Skąd wie pani jak ja się nazywam? - Zapytałem, trzęsąc się nieco. I sam dokładnie nie wiedziałem czy to było z zimna czy ze strachu. Raczej obstawiałbym na to drugie. Bo wiecznie się bałem, że zrobię coś nie tak jak to potrzeba i że znowu bardzo boleśnie oberwę. A tego nie chciałem. - Przepraszam, ale nie pamiętam ciebie. - Wyjaśniłem dla niej. - Straciłem wszystkie wspomnienia. - Nie powinienem raczej mówić o tym osobie, którą w swoim "nowym życiu" widziałem po raz pierwszy. Ale skoro ona znała mnie... To pewnie musieliśmy się już gdzieś, kiedyś spotkać.

    OdpowiedzUsuń
  24. Nick jeszcze przez kilka minut ignorował kobietę, aż w końcu stwierdził, że zaraz naprawdę wybuchnie i zabije każdego obecnego na sali. Policzył w myślach do dziecięciu, jako kat musiał umieć nad sobą panować, a on był mistrzem w ukrywaniu uczuć. No może nie ostatnio, ale na ogół to tak.
    Obrócił się z lekkim uśmiechem w stronę kobiety. Uważnie obrzucił ją wzrokiem, tak jakby oglądał eksponat na wystawie. Nieznajoma była bardzo ładna i z chęcią poznałby ją bliżej, gdyby nie to w jakim stanie psychicznym się znajdował.
    - Pomóc ci w czymś? - Zwrócił się do niej, przenosząc wzrok na jej twarz.

    Nick

    OdpowiedzUsuń
  25. [Kiedyś miałam też i kilka starych, ale nie nadaję się do tego typu postaci, więc wolę znowu w to nie wchodzić ;) Co powiesz na to, że Harvey będzie świadkiem egzekucji, którą wykona Matti?]

    OdpowiedzUsuń
  26. Uniósł rozbawiony brew do góry. Włoski charakterek, wypieranie sie i zgrywanie niezależnej i pewnej siebie. Typowe dla jej rodzaju kobiet, co by nie było. Szkoda tylko, że była z Bertone, taka strata.
    - Zabrzmiało to jak końskie podrywu rodem z liceum. Jak nie niżej... - stwierdził z uśmiechem, niczym sie nie przejmując. Adrian wystarczająco chodził rozdrażniony z powodu jednej kobiety, głupie zagrywki z pewnością łatwo go nie dotkną. W końcu nie takie słowa sie słyszano. Chwycił ja za nadgarstek i przyciągnął do siebie, warto spróbować.
    - Jednakże z reguły kobiety chwalą sobie moje umiejętności.. - wymruczał jej do ucha, pozwalając sobie znów ułożyć jedną z dłoni na jej tyłku. - I po wszystkim, błagają wręcz o więcej - dodał, ściskając mocniej pośladek a następnie, namiętnie zaczął ja całować za uchem, zjeżdżając stopniowo niżej.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  27. [Jeżeli możesz to zacznij. Ja podałam pomysł :)]

    OdpowiedzUsuń
  28. - Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że już gdzieś kiedyś ciebie widziałem. Tylko nie wiem tak dokładniej gdzie. - Stwierdziłem, zastanawiając się przez chwilę. Przez te dwa lata na pewno nie. Może kiedyś? Zanim jeszcze to mi się stało? Być może. Oj, ciężko było, kiedy człowiek zupełnie nic nie pamiętał. Cholernie ciężko. Ale najwidoczniej musiało coś być na rzeczy.
    Zawsze próbowałem stąd uciec. Jakoś dać znać, że żyję. Ale nie wiedziałem komu mam taki znak dać. Przecież nie pamiętałem swoich bliskich. A co dopiero adresu, czy jakiegoś numeru telefonu! Zostałem sam sobie. Skazany na łaskę i niełaskę innych. Chociaż w moim przypadku to do tego drugiego było najprędzej.
    Otworzyłem szerzej oczy, kiedy wspomniała coś o rodzicach. Nie pamiętałem ich, ale przynajmniej wiedziałem, że mam jakieś miejsce na świecie, gdzie w razie czego mógłbym wrócić. Nie, nie mógłbym. Oni by mnie znaleźli dosyć prędko. Nie chciałem narażać na to niebezpieczeństwo innych. Nawet jeżeli ich nie znałem, czy też nie pamiętałem. Nie chciałem, aby przeżywali to samo co ja. Chociaż miałem pretensje za to co się stało praktycznie do wszystkich.
    - Dlaczego mówisz tak jakbyś mnie znała? - Zapytałem. - Jesteś od nich, tak? - Spojrzałem na nią uważnie. - Pewnie kazali ci mnie pilnować. Abym nigdzie nie uciekł... - Zacząłem się zastanawiać. Zdziwiłem się kiedy usłyszałem dalszą opowieść. - Mam rodziców... To chyba fajnie, co nie? Bo ja nie wiem. Zabraliście mi wszystko... Dlaczego mnie sprzedaliście dla niego? Czym zasłużyłem sobie na to, abyście robili moim kosztem interesy? Nie wiem dlaczego, ale nie wydaje mi się, abym kiedykolwiek chciał zostać zabawką w czyichś rękach... - Napadł mnie jakiś cholerny słowotok.

    OdpowiedzUsuń
  29. Cieszył go to, że nie trafiła mu się żadna łatwa dziewczyna. Lubił wyzwania, choc nie spodziewał sie ataku z strony jej buta. Zaklął pod nosem na dziewczynę i mimo wszystko, zaczął się śmiać.
    - Szkoda, że karzesz mi przechodzić do konkretów - mruknął, głośno wzdychając z bólu. Schylając się, udawał ze niby przejmuje sie swoja nogą. Jednak w tym samym czasie sięgał do torby po mała strzykawkę z płynem obezwładniającym. Schował go do rękawy marynarki i ciężko powstał z ziemi.
    - Wiesz... - zaczął, podwijając rękaw drugiej marynarki, gdzie na nadgarstku krył sie tatuaż jego gangu. Posłał jej pewne spojrzenie. - Chciałem zacząć przyjemnym gestem - wyznał, a za nim zdążyła sie zorientować o co mu mogło chodzić, wstrzyknął substancje prosto w jej szyje w szybkim tempie. Co jak co, ale niegdyś był selekcjonerem. Miał w tym doświadczenie.
    - Sądzę, że i tak poznamy sie bliżej - dodał, patrząc w jej oczy.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  30. A więc ona o niczym nie wiedziała. Na myśl przyszło mi to, że ona może nie być z The Cross. Pewnie nie była. A może to ja tak naiwnie myślałem? Sam nie wiem. Wszystko mi się mieszało. Nic nie było dla mnie jasne i klarowne.
    - Uciec jak najdalej od nich... Od The Cross i Martina Lorenza... - Wyjaśniłem dla niej. - Proszę cię, pomóż mi. Nie wiem do kogo mogę pójść. Nie chcę już tutaj być. To miejsce kojarzy mi się tylko z tymi wszystkimi złymi rzeczami, które oni mi zrobili. Nigdzie nie czuję się dobrze. Nigdzie nie czuję się bezpiecznie. - Nie wiem dlaczego, ale coś mi w środku mówiło, że ona mnie chociażby trochę zna, i że mogę jej nieco zaufać. To przeświadczenie tkwiło gdzieś głęboko zakorzenione we mnie. I nie umiałem tego wyjaśnić.
    - Oni robili mi bardzo złe rzeczy. - Spuściłem wzrok, a zaraz też i głowę, czując jak robię się czerwony na twarzy. To nie było miłe. I wiedziałem, że znowu będzie czekało mnie to samo. - Próbowałem uciec stamtąd... Ale mi się nie udaje. Teraz mam jakieś cholerstwo wszczepione w szyję. - Pokazałem jej. - Boli jak cholera... - Spojrzałem na nią uważnie. - Powiedz mi... Skoro mam rodziców... To chyba mam dokąd wrócić. Ale gdzie to jest? - Zapytałem, wpatrując się w nią tępo. Moje oczy były kompletnie wyprane z emocji. Skinąłem głową, słysząc jak pyta o "zabawkę". - Zrobili ze mnie prostytutkę dla jakiegoś starego fiuta. - Powiedziałem tak cicho, że możliwe było, iż ona mogła tego nie usłyszeć. Wtem nagle mi się coś przypomniało. Jakby przez mgłę. Ale jednak zawsze coś. - Nazywasz się może Harvey? - Zapytałem. - Czy tam jedliśmy kiedyś lody? - Wskazałem na murek. W moim małym i niewyraźnym wspomnieniu było akurat to.

    OdpowiedzUsuń
  31. To mu się podobało. Jej zaskoczenie w oczach, niedowierzanie. Prawdopodobnie wyzywała samą siebie, że tak łatwo dała die obejść. Jakby nie patrząc, to sama wpakowała sie w jego sidła, chcąc uciec przed policją. Odkrywając tatuaż, całując go w depresji - są postawiła na siebie krzyżyk.
    Przewrócił tylko oczami słysząc bardzo wulgarne wyzwisko w jego stronę w jej ojczystym języku. Jakby to miało go jakoś przejąć. W jakikolwiek sposób. Odpowiedział jej bezczelnym uśmiechem.
    - Poczujesz sie senna. Możesz spróbować uciec, proszę bardzo. Będzie lepsza zabawa, jednakże za jakąś minutę twoje ciało zrobi sie senne. Pojawiają sie mroczki przed oczami, dezorientacja, a następnie całkowita bezwładność ciała. Ja cie bede trzymał w ramionach i patrzył prosto w oczy, aż w końcu nie zapadniesz w sen. Będę twoim koszmarem - powiedział, tłumacząc działanie narkotyku, jaki mu zapodał. I by z tego zadowolony. Miał chociaż nadzieje, że spróbuje swoich sił w ratowaniu sie, jakichkolwiek. Bo dlaczego by nie? Wydawała sie waleczną osobą, nie poddającą sie bez walki. No ale cóż, pozostało jej niecałe juz pól minuty.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  32. Przyglądał sie jej z pewnością siebie. Zastanawiał sie, co z nią zrobi. Zabić? Dac do burdelu? Sprzedać? Myślał nad tym w intensywny sposób, przez co kompletnie nie spodziewał sie ataku z jej strony. Przez chwile nieuwagi został przeciętny jej nożem, co nieźle co za bolało. Oczywiście, ostatnia deska ratunku kobiety. Przyłożył dłoń do rany, która krwawiła i zaklął nieprzyjemnie pod nosem, wyzywając nieznajomą od najgorszej. Jednak widok jej mdlejącej znacznie go pocieszył. Spiął sie, opatrzą go w bazie. Zdjął z siebie koszule i zawiązał wokół bioder, by zatamować krwawienie. Następnie chwycił ja niczym jakiś worek i przewiesił przez ramie. Jego samochód stał dość niedaleko wiec nie musiał iść zbyt daleko. Wsadził ja do bagażnika, a po raptem godzinie znalazł sie w bazie The Cross. Zawołał jednego z swych ludzi, by przywiązał ją w jednym z ich pomieszczeń, gdzie przetrzymywali uprowadzonych zupełnie nie związanymi z handlem. Kazał tez sprawdzić ją dokladnie czy nie ma przy sobie żadnej niebezpiecznej broni czy innym bajerów, które mogłyby pomoc jej w ucieczce. Sam poszedł do punktu pomocy medycznej, gdzie zajęli się jego raną. Uśmiechnął sie dumnie, gdy dostał raport o udanym unieruchomieniu zakładniczki. Nie mógł die juz doczekać, aż sie wybudzi.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  33. [Powiedziałabym, że jest urocza, ale to pewnie ostatnie, co można powiedzieć o pani diler (nawet jeśli jest...).]/Wasilij

    OdpowiedzUsuń
  34. Sama nie wiem, czemu wszyscy się rzucili na The Cross. Mnie Bertone o wiele bardziej się podoba, jest... hm, ciekawsze :]
    Tak, jeśli miałabyś zaniedbać którąś z postaci, to faktycznie bez sensu porywać się z motyką na słońce i odbierać komuś szansę na wątek. Kombinujemy coś z nimi?


    Cecil

    OdpowiedzUsuń
  35. Raczej po powrocie, szczególnie, że ja sama kładę się dzisiaj wcześniej i jutro rano wyjeżdżam na kilka dni, mobilna będę pewnie koło wtorku. A szkoda, bo fajny blog i boję się, że jak wrócę, to już nikogo tu nie będzie :(
    I - serio? Prostytucja i narkotyki bardziej kojarzą się z mafią? A handel bronią i organami to już nie? Pf. Cecil gardzi The Cross ^^
    W takim razie możemy teraz coś ustalić, a ja w poniedziałek wieczorem/wtorek rano zacznę wątek, co Ty na to?


    Cecil

    OdpowiedzUsuń
  36. No i nie zdążyłam :( Wybacz.
    Pomysł, hm. Cecilowi przydałby się taki "prawdziwy przyjaciel", ktoś, kto nie patrzy na niego jak na intruza i zdrajcę, bo myślę, że większa część mafii mu po prostu nie ufa.
    Wtedy faktycznie możemy połączyć ich nienawiścią do The Cross - może nie będą mordować członków mafii, ale wpaść do ich klubu ze striptizem i uprowadzić jedną z tancerek? Tak dla zgrywy, nie tyle, żeby przynieść im szkody, ale dla zwykłej zgrywy, no i - dla organów.
    Jeśli uważasz, że Harvey nie mogłaby zaufać Cecilowi i wolałabyś bardziej wrogą relację, to Ace mógłby ją nawiedzić w aktualnym miejscu pobytu, żeby poprosić o przysługę. Oczywiście ona zrozumie to jako atak i może nawet będzie do niego strzelać, ale to już zostawiam Twojej wyobraźni. Byleby nudno nie było ;)


    Cecil

    OdpowiedzUsuń
  37. [Może jakiś wątek jeśli chcez jakieś prochy mogę kupić np.]
    Chole

    OdpowiedzUsuń
  38. No, to teraz popłynę, ale mogą spotkać się na plaży :D Miami kojarzy mi się tylko z plażą, a nie mam tam żadnego wątku.
    Cecil może się początkowo podśmiewać, że taka groźna pani z mafii sobie leży i się opala jak normalny człowiek. Potem - jak powiedziałaś - jakoś rozwiniemy akcję w odpowiednim kierunku (bo będzie akcja, tak? :D).
    Ja mogę zacząć, ale wieczorkiem ;)


    Cecil

    OdpowiedzUsuń
  39. [ Omg, dzięki za zwrócenie uwagi :D Kocham mój słownik w fonie xD Ano, uwielbiam Hill i nie mogłam się powstrzymać :3 Jedno pytanie... odpisałam ci Nickiem? Bo mogłam się gdzieś zgubić. Ostatnio mam masę na głowie i odpisuję nieregularnie i nie ukrywam, że mogłam przeoczyć. ]

    Charlotte

    OdpowiedzUsuń
  40. Ta noc miała należeć do tych pracowitych. No cóż... Mówi Siwdzicie trudno i żyje się dalej. Razem z Harvey i drugim kątem udalismy się na miejsce. Tam miało zostać zrealizowane nasze zlecenie. Wszystko poszło nader sprawnie. No i to mnie cieszyło. Im szybciej się z tym uporamy tym szybcirj wrócę do swoich zajęć.
    Po skończonym pierszym zleceniu dostalem od razi drugie. A już myslalem, że w końcu mogę pojechać do siebie. Niestety jak widać to się pomylilem. Mialem trachnac jakiegoś frajera z The Cross. Podobno widział co robiliśmy. To było takie kłopotliwe...
    Delikwenta dostalem w mniejszej uliczce. Normalnie robił w gaci, gdy mnie zobaczył. Trudno powiedzieć z jakiego powodu. Czy to dlatego, że to bylem ja- najzajebistsze z berbeciów państwa Leitner... Czy dlatego, że w ogóle ktoś go dorwal.
    W każdym bądź razie gość mógł już zacząć żegnać się z tym światem. Zalozylem na swoją broń tlumik. No i rzecz jasna zadałem mu to słynne, dosyć często wypowiadane przeze mnie pytanie... Czy facet sam sobie pyknie kulke w łeb, czy mam mu w tym pomóc. Splunal na ziemię, klnac na mnie jak szewc. Po którymś wypowiedzianym przez niego "Ty skurwysynie", które to wcale a wcale nie robiło na mnie żadnego wrażenia, poslalem go w zaswiaty. Zadzwonilem po kogoś, aby zajął się zwłokami. Nasi chirurdzy raczej ucieszą się z takiego ładnego prezentu. Chociaż święta Bożego Narodzenia są dopiero za jakiś czas.

    OdpowiedzUsuń
  41. [A dziękuję, Harvey również wydaje się ciekawą osóbką :> Piszemy jakiś wątek?]

    Crane

    OdpowiedzUsuń
  42. - Ladne imię. - Stwierdzilem. Odkąd straciłrm pamięć Musialem na nowo uczyć sir życia. W tym także podejścia do ludzi. I zauwazylem pewne zależności. Jak się mówi im jakieś dobre rzeczy, nawet jeśli to są czasami kłamstwa, to są weseli. No chyba, że jest to Martin. On mnie za wszystko bije. - Czy możesz mi więcej o mnie opowiedzieć? Co lubiłem, a czego nie... Wydaje mi się, że lubiłem pizzę, ale nie wiem... On mi nie pozwala tego jesc. - Spuscilem smutno wzrok. - Jak się poznaliśmy? Nie wiem dlaczego, ale odnoszę wrażenie, że byłaś z tych dobrych osób w moim poprzednim życiu. Pójdziemy na pizzę? - Zapytalem, wskazując na oddalone jakieś logo pizzerii. Lokal wyglądał na klimatyczny. - Ja stawiam. - Chcialem się czegoś dowiedzieć o sobie. Ale jakby nie patrzec to nadal Bylem naiwny. Zupełnie jak małe dziecko. I dosyć łatwo można było mnie wykorzystac i zmanipulowac. A to wszystko za cenę próby odkrycia czegoś o sobie.

    OdpowiedzUsuń
  43. [Hm, w zasadzie ja też niespecjalnie obfituję w wenę, ale postaram się coś wykombinować. Może znają się z przeszłości? Gdzieś,w przerwie pomiędzy jego misjami spotykali się, ona mogła coś do niego czuć, ale on już od dawna nie był w stanie wykrzesać z siebie większych uczuć, więc się rozstali. No i teraz spotykają się po kilku latach. Może być? ;)]

    Crane

    OdpowiedzUsuń
  44. O kurczę, ale zawaliłam z tym zaczęciem. przepraszam ;(

    Cecil niezbyt często wynurzał się ze swojej kryjówki, żeby poużywać rozkoszy dnia codziennego. Był typowym domatorem, który lubił spędzać czas z książką w jednej ręce i kubkiem ciepłej herbaty w drugiej, za to słońce, plaża i szum morskich fal nie były dla niego ani trochę kuszącą perspektywą.
    Problem rodził się, gdy Ace przez długi czas nie miał nic, ale to kompletnie nic do roboty. Podobno mądry człowiek nigdy się nie nudzi. Jeśli tak, to znaczyło tylko tyle, że Johnson jest kretynem i to wysokiej klasy. Nie było dla niego roboty, Eva była zajęta handlem, a reszta jego mafijnych pobratymców korzystała z tych kilku dni spokoju, zanim będzie trzeba wrócić do szarej codzienności.
    Dlatego też nawet Cecil wynurzył się ze swoich podziemi, aby skonfrontować swoje istnienie z prawdziwym światem. Willa Bertone położona była w malowniczym, a co ważniejsze spokojnym zakątku Miami. Kobiety często narzekały, że brakuje w niej tylko tego, aby posiadała na własność kawałek prywatnej plaży. No, jak widać nie można było mieć wszystkiego. Dziś plaża była jednak celem nie jego mafijnych współpracownic, a samego Ace’a, który wzorem emerytowanych pracowników administracji i bankowości, miał zamiar spędzić cały dzień i część wieczoru w nadmorskim barze, popijać kolorowe drinki z palemką i gawędząc z barmanem o tym, jakie to szczęście, że sezon letni się wreszcie rozpoczął.
    Może nie były to zbyt ambitne plany, ale z drugiej strony wolał już taki zestaw, niż włóczenie się po opustoszałej dziupli, gdy wszyscy dobrze się bawili. Bez niego…
    W takich momentach ludzie zaczynają się zastanawiać czemu inni ich nie lubią, a wnioski nie są ani trochę pokrzepiające
    Gwizdnął jednak przeciągle, gdy będąc już na plaży, w drodze do swojej wymarzonej miejscówki omal nie przegapił Harvey we własnej osobie, beztrosko wystawiającej swoje ciało na działanie promieni słonecznych.
    - Powinnaś się tak częściej ubierać do pracy. Przestałabyś wreszcie narzekać, że za mało sprzedajesz. – zauważył pogodnie. Jako lekarz cisnęło mu się na język, aby przypomnieć jej o używaniu kremu z filtrem, ale z doświadczenia wiedział, że kobiet z Bertone się nie poucza. To rodziło konsekwencje, z którymi Cecilowi nie uśmiechało się mierzyć.

    Cecil

    OdpowiedzUsuń
  45. [Okej, mi wszystko pasuje. Załóżmy, że Harvey zna go jako Breckena - gdy się spotykali, niewiele o sobie mówił, więc nie wie nawet, że był żołnierzem.
    Co do wątku, może Harvey naraziła się komuś z gangu The Cross i Kyle dostanie misję szybkiego pozbycia się jej?]

    Kyle

    OdpowiedzUsuń
  46. Wykonalem swoje zadanie do końca. Zadowolony z osiągniętego rezultatu schowalem swoją broń. Usmiechnalem się sam do siebie. Bylem z siebie dumny.
    No to fajrant i do domu. Inni zajmą się trupem. Raznym krokiem pomaszerowalem przed siebie. Zaczalem bucie pod nosem melodyjne z piosenki "Tyle sposobów by umrzec".
    W pewnym momencie zauwazylem kobiecą postać. Wynurzyla się z mroku. Dla wszelkiego bezpieczeństwa siegnalem po pistolet. No bo skąd wiesz, jak nie wiesz kto to może być?
    Kiedy moim oczom ukazala się Harvey to normalnie stos kamieni nagle spadł mi z serca. Ale nie Dalem po sobie tego poznać.
    - Czesc Harv. - Przywitalem się z nią ponownie tego dnia. A raczej nocy. Z reszta nieważne. - To ty jeszcze nie w domu? - Zapytalem się jej, przenosząc na kobietę swoje brązowe spojrzenie. Usmiechnalem się delikatnie w jej kierunku.

    OdpowiedzUsuń
  47. Wiedział, że musi się pilnować. Ludzie z The Cross byli inteligentniejsi, niż podejrzewał. Wiedział, że samą pracą nie zdobędzie ich zaufania, a póki co, przez jeden głupi sms, mocno je nadszarpnął. Dostał odgórny rozkaz – pozbyć się dziewczyny, która im przeszkadzała. Od razu się zgodził. Myśleli, że zabicie kogoś będzie dla niego przeżyciem. Od paru lat już nie było. Kiedyś zastanawiał się, czy ci ludzie mieli rodziny, czy ktoś ich kochał, czy mieli plany na przyszłość. Dziś byli celami do wyeliminowania.
    Dostał dokładne wskazówki, gdzie i o której godzinie może ją spotkać – ludzie z The Cross śledzili ją już od paru dni. Szedł za nią w pewnej odległości od paru minut, a w kieszeni spodni miał schowany scyzoryk; zabijanie po cichu miał wyćwiczone do perfekcji. I podciął by jej gardło bezboleśnie od tyłu, spokojnie zasnęłaby na wieczność, ale odwróciła się, krzyżując wszystkie jego plany; znał te śliczne, błękitne oczy.
    - Harvey? – jedynie to był w stanie z siebie wydusić. Nie pamiętał, kiedy ostatnio tak perfidnie zabrakło mu słów.

    Crane

    OdpowiedzUsuń
  48. Czas. Tak, to określenie było pojęciem nieokreślonym, gdy pracowało się na rzecz zorganizowanej grupy przestępczej. Zwykły, szeregowy pracownik dyskontu spożywczego ma określone godziny pracy, tak samo, jak i większość osób pracujących na etat. Trochę gorzej mają lekarze, których można wezwać zawsze i o każdej porze na dyżur; prawnicy, którzy często wynoszą pracę do domu, ale nic nie mogło równać się ich obowiązkom, które trwały nieustannie. Nie mogli ot tak powiedzieć, że chcą wziąć kilka dni wolnego i wyjechać. A nawet, gdyby, to gdzie mieliby się udać? Większość z nich była notowana, bądź uznana za zaginionych. Cecil wręcz nie istniał w prawdziwym świecie, więc co najwyżej mógłby wsiąść w samochód i pojechać do Los Angeles, tak dla rozrywki. Nie wiedział tylko po co. Słońce tu, słońce tam… A może by rzucić wszystko i pojechać do Minnesoty?
    Ale w zamian za tą drobną dozę zniewolenia Bertone dawało coś bezcennego w zamian – rodzinę, poczucie przynależności do danego miejsca i bezpieczeństwo. Nie dało się tego przeliczyć na żadne pieniądze, ani dni wolne od pracy.
    Cecil uśmiechnął się delikatnie, słysząc jej słowa. Kobiety zazwyczaj miały pokrętny tok myślenia, który nakazywał im odbierać każde zdanie, wypływające z męskich ust, jako powód do kłótni. A może tylko się z nim droczyła? Ace rozumiał wiele skomplikowanych mechanizmów, ale umysł kobiet zawsze był dla niego zagadką. W pewnym sensie było to nawet zdrowe. Gdyby każdy wiedział, jak zareagować na zaczepkę drugiej osoby, wtedy nie byłoby przecież zabawy.
    Zdjął okulary przeciwsłoneczne i z racji tego, że to on był stroną, stojącą tyłem do bezlitośnie jasnego punktu na niebie, przykucnął obok kobiety i założył jej je na nos.
    - To był komplement. W końcu, gdybym wiedział, że Cię tu zastanę, to nie ociągałbym się aż tak i przyszedł wcześniej – dodał potulnie, bo ostatnie o czym teraz myślał, to rozpoczynanie kłótni. Cecil naprawdę kochał wszystkich członków Bertone i sytuacje konfliktowe nie były stanami przez niego pożądanymi.
    - Właściwie, to chciałem zakotwiczyć się w jakimś barze i pić te modne, kolorowe drinki tak długo, aż nie urwie mi się film, czyli jakieś sześć godzin. – dodał jeszcze, bo jak na razie od swojego master planu nie miał zamiaru odstępować.

    Cecil

    OdpowiedzUsuń
  49. Cecil pokręcił tylko bezradnie głową i wyłożył się na udostępnionym mu kawałku ręcznika. Splótł dłonie pod głową i zamknął oczy, próbując zrozumieć, co ludzie widzą w takim bezczynnym wylegiwaniu się na plaży. Kiedy doszedł do wniosku, że nie jest to ani szczególnie interesujące, ani nawet relaksujące – głównie przez gwar rozmów i śmiechów wokół – postanowił wrócić do wcześniej przerwanej konwersacji.
    - Nie, plażowanie jednak nie jest dla mnie – zawyrokował po zaledwie trzyminutowej próbie sił z nowym doświadczeniem i obrócił głowę w stronę brunetki – nie mogę wyluzować. Zapomniałaś z kim mieszkam? Jedno słowo za dużo i obudzę się z widelcem wbitym w stopę. – dodał może trochę markotnie. Nie, żeby narzekał na związek z Jovie, po prostu każdy kto ją znał wiedział, jak ciężki charakter jej przypadł w udziale od któregoś z rodziców.
    Przewrócił się na brzuch, bo słońce było jednak zbyt nieznośne nawet jak dla niego. Miała rację, że oddawanie się tak trywialnym zajęciom nie było w jego stylu. Zazwyczaj wolny czas wykorzystywał na naukę, albo jakąś dobrą lekturę, nie zaś na bezproduktywne przesiadywanie w barach. Właściwie, to nawet nie wolno było mu pić zbyt często. W końcu był ich dyżurnym lekarzem, nigdy nie wiadomo, czy nie przywiozą rannego, albo świeżych zwłok, przeznaczonych na handel. Ale przecież obecnie wszyscy chirurdzy byli na miejscu. Mógł więc chyba pozwolić sobie ten jeden raz na odrobinę niesubordynacji.
    - Chcesz do mnie dołączyć? Nie bardzo wiem do czego jestem zdolny, gdy się upiję, a nie chciałbym przez przypadek zaszlachtować jakiegoś dzieciaka. Lubię dzieci. A jak najdzie mnie chęć mordu, to przynajmniej będę miał Ciebie pod ręką i wszystkie dzieci w mieście będą bezpieczne. – odparł beztrosko, wyszczerzywszy zęby w iście niewinnym uśmiechu.

    Cecil

    OdpowiedzUsuń
  50. [Och. O ile Jovie nie pała jakąś wielką sympatią do ludzi, to myślę, że akurat Harvey by polubiła :)]

    //Jovie.

    OdpowiedzUsuń
  51. Wiedział, że życie ludzkie wcale nie jest najwyższą wartością. Skoro był bezlitosny, zabijał ludzi, to czemu nie mógł zabić jej? Przecież to ona mogła zostać jego kartą przetargową do sekretów The Cross, a więc i również do spokojnej starości na jakiejś bezludnej wyspie. Nie kochał jej. Nic dla niego nie znaczyła. Powtarzał to niczym mantrę w swojej głowie.
    - Zrobię tak, żeby nie bolało – przyciągnął ją plecami do siebie i przystawił jej nóż do gardła. Chciał to zrobić. Szybko, bezboleśnie, bez hałasu. Ale nie potrafił. Stał tak, a z każdą chwilą coraz bardziej utwierdzając się w tym, że nie może, nie potrafi tego zrobić. Jego dłoń coraz mocniej zaciskała się na scyzoryku.
    Nie wiedział, że żyją w nim jeszcze jakiekolwiek uczucia. Był zły na siebie. Walczył z nimi piętnaście lat tylko po to, żeby teraz nie móc zabić jakiejś pierwszej lepszej panienki, którą kiedyś zapinał?
    Rzucił scyzorykiem w pobliskie drzewo. Zaraz później kopnął w kosz na śmieci.
    - Kurwa mać – syknął pod nosem, nawet nie próbując kryć swojego zdenerwowania.

    Crane

    OdpowiedzUsuń
  52. No tak, jego próba dostosowania się do warunków panujących na plaży niezbyt się udała. Może dlatego, że wciąż był w ubraniu, jednak kluczową kwestię stanowił fakt, że Cecil od samego początku był źle nastawiony do samego pomysłu plażowania. W końcu Ace nie umiał szczerze wpasować się w uroki życia codziennego, które najzwyczajniej w świecie go nudziły. Pod tym względem, Harvey była od niego o wiele bardziej cywilizowana. Mógł co prawda udawać i to umiał świetnie, zresztą jak każdy szanujący się mafiozo. Nie mogłeś być gangsterem, dopóki nie potrafiłeś udawać normalnego cywila, ale z drugiej strony, w tej sytuacji nie miał po co, ani przed kim udawać. Wolał więc wrócić do swojego pierwotnego planu, a obecność Harvey była mu bardzo na rękę.
    - O nie, nie sprzedałbym Cię. Przecież jesteśmy rodziną. – odparł, nawet nieco urażony tą spekulacją. A przynajmniej tak mogłoby się wydawać. – jeślibym cię pokroił, to pewnie ulokowałbym poszczególne części ciała w formalinie i odłożył w bezpieczne miejsce. – poprawił ją natychmiast, choć wizja zaatakowania kogokolwiek z Bertone wydawała mu się wręcz absurdalna, nawet pod wpływem dużej dawki alkoholu. Co najwyżej będzie ją namawiał, żeby zadźgali jakiegoś bezdomnego, czy zagubionego imprezowicza.
    Z jego ust wyrwał się cichy jęk zawodu, a pytające spojrzenie kobiety zmusiło go do natychmiastowych wyjaśnień.
    - Dlaczego to zrobiłaś? Przez trzy lata oglądam was w bezosobowych koszulkach i workowatych spodniach. To okrutne. – mruknął naburmuszony, podnosząc się i przerzucając sobie jej ręcznik przez ramię.
    Powolnym krokiem, omijając zamki z piasku i biegające tam i z powrotem dzieci podreptał za swoją towarzyszką do najbliższego baru przy plaży, którego nazwa brzmiała… jakże kreatywnie: ”Bar przy plaży”. Od samego początku miał zamiar pozaczepiać barmana i w tym postanowieniu trwał, dlatego nie wybrał żadnego z wolnych stolików, a znalazł dla nich miejsca tuż przed nosem posępnego właściciela lokalu. Tak, jak przypuszczał, roiło się tam od emerytów, narzekających na bóle stawów i wspominających dawne dzieje oraz, a jakżeby inaczej, szczupłych kelnerek ubranych w staniki z połówek kokosa i spódniczki hula.
    - Czuję się jak na Hawajach. – mruknął zamawiając dla nich pierwszą porcję kolorowych drinków. – jesteś ze mną, więc zamawiasz to co ja. Będziemy się solidarnie palić ze wstydu podczas picia tego tęczowego badziewia – uprzedził od razu, żeby przypadkiem nie przyszło jej do głowy zamawiać whisky. W końcu mieli przed sobą całą noc beztroskiego zapijania smutków. – jak interesy? – zapytał trochę od niechcenia.

    Cecil

    Przeziębienia o tej porze roku są niebezpieczne. Mam nadzieję, że szybko wyzdrowiejesz :)

    OdpowiedzUsuń
  53. - Teraz ti ty podnosisz głos. - Stwierdzilem spokojnie. - Ale zobacz... To ma też swoje dobre strony. O jednego darmozjafa mniej. No i więcej czystego powietrza dla nas. Harv, nie ma tego złego co by na dobre nam nie wyszło. I nasi chirurdzy nie będą nam narzekać, że się nudzą. - Poeiedzialem rezolutnie. - Och proszę cię. Nie jesteś moją matka, aby mi mówić kiedy wychodzić mogę a kiedy nie. - Prychnalem cicho pod nosem. - Pikrzyczal, pokrzyczal i przestał. Wyluzuj Harv, bo ci zylka pęknie. - Wzruszylem mimowolnie ramionami. - Policja? I co mi zrobi ta "nasza kochana policja"? - Zapytalem się jej. - Nic. Nic nie zrobią, bo wolą udawać, że wszystko jest w porządku. - Stwierdzilem obojętnym tonem głosu. - Posłuchaj. Nie wiem co ciebie gryzlo. Może to PMS, albo okres ci się spóźnia, ale nie musisz na mnie wyladowywac swoich frustracji. O, fajnie, że wzięła to pod uwagę. Mam dopiero osiemnaście lat i siedzę w tym od jakichś czterech. A od pół roku działam jako kat. Zamiast chodzic na dyskoteki i bawić się jak normalni ludzie w moim wieku to ja zastanawiam się nad sposobem usmiercenia jakiegoś frajera w pokazowy sposób. Ale wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? - Zapytalem. - To że to mnie cholernie nakreca i to, że lubie to robić.

    OdpowiedzUsuń
  54. Musialem przyZnać to sam przed sobą, że się trochę rozgadalem. Sam nie wiedziałem dlaczego. Może dlatego, że ona coś o mnie wiedziała? A ja chcialem dowiedzieć się o sobie jak najwięcej.
    To było trochę jak układanie puzzli bez wczesniejszego zobaczenia obrazka czy też motywu. Takie poruszanie się i szukanie wszystkiego po omacku. Cholernie trudne i meczace jak dla mnie.
    - Dziękuje Harvey. Dobrze, chodźmy stąd. Ściany podobno mają uszy. - Stwierdzilem. - Pomoże mi z czymś? - Zapytalem się jej. - Ten tępy chuj wszczepil mi jakiś nadajnik tutaj. - Pokazalem jej owe miejsce na szyi. - Cholernie mnie narywa i boli. - Skrzywilem się gorzko. - Ej, a to podobno chłopaki stawiają na spotkaniach z dziewczynami. - Usmiechnalem się lekko w jej kierunku. - Tak ostatnio przyczytalem w takiej jednej książce. - Dodalem po krótkiej chwili.

    OdpowiedzUsuń
  55. [Oj tam reputacja :D
    Ogólnie to myślę, że chciałabym się skusić na wątek, ale kiepska jestem w wymyślaniu, zwłaszcza, że jeszcze nie do końca się wdrożyłam w fabułę. Ale za to mogę zacząć bez problemu! :)]

    //Jovie.

    OdpowiedzUsuń
  56. [A chcesz się zamienić na moją prawie-sesję? :D Kiedy to wszyscy chcą wszystko zaliczyć przed sesją, żeby mieć wolne. Już nawet nie wiem, jak się nazywam.]

    //Jovie.

    OdpowiedzUsuń
  57. Było to po niej widać, że mam rację. Jakie to było przyjemne uczucie. Po pewnym czasie zauważyłem, że idę sam. No cóż... Mówi się trudno i żyje się dalej.
    Podszedłem do swojego czerwonego Chevroleta Impali. Nieopodal zauważyłem kilku dziwnych i nieznanych mi typów. Zachowywali się bardzo podejrzanie. Przypomnialem sobie o Harvey. Pewnie teraz gdzieś kazika między tymi uliczkami. Zaczalem jeździć autem i jej szukać. Długo nie musialem tego robić.
    - Wsiadaj. - Powiedzialem, kiedy Zatrztmalem się tuż obok niej.

    OdpowiedzUsuń
  58. - Chcialbym uciec od niego... Ale nie wiem dokładnie gdzie. Nie mam nawet jak skontaktowac się z moimi rodzicami. Chcialbym im powiedzieć, że żyję. Znasz może do nich jakiś adres? - Zapytalem, otwierając menu. - Cały czas ciągnie mnie do Waszyngtonu. Zupełnie nie wiem i nie rozumiem dlaczego akurat tam... Czy moglabys mi pomóc? - Spojrzalem na nią bardzo uważnie piwnymi oczami.

    OdpowiedzUsuń
  59. Wiedziałem, że raczej nie wysiądzie. To był ten typ kobiety, która nie znosiła rozkazów. Lazila swoimi sciezkami niczym kot. Kobiety to takie dziwne stworzenia. Ciężko jest je zrozumieć.
    Widząc czerwona laserowa kropke na jej głowie momentalnie się przechylilem i pociagnalem ja w dół. Pocisk ją ledwo ominął.
    - Teraz też byś sobie poradziła?! - Zapytalem się jej, wkurzajac się na maxa. A więc Musial być tutaj ktoś z The Cross. I na pewno nie sam. Szlag by to trafił.

    OdpowiedzUsuń
  60. - To nic... - Westchnął cicho, kiedy usłyszał, że nie zna adresu. Zrobiło mu się tak jakoś... Smutno? Tak, to chyba było najodpowiedniejsze do tego określenie. No, ale nie mógł wszystkiego mieć ot tak na pstryknięcie palcem. Wystarczająco dużo dzisiaj dostał od losu. Mógł wyjść na zewnątrz. Spotkał kogoś, kto podobno chociaż trochę go znał. Znał zanim Kosma stracił całkowicie pamięć. - Jak "inaczej"? - Zapytał chłopak. Nie do końca rozumiał tego "inaczej".

    OdpowiedzUsuń