Cecil "Ace" Johnson
- Chirurg
- Członek mafii Bertone
- Nielegalnie przebywa na terenie Stanów Zjednoczonych
- Formalnie rzecz biorąc - nie istnieje
KARTOTEKA PAMIĘTNIK POWIĄZANIA
Cecil wita,
narzeczona do przejęcia, ale radzę dobrze się nad tym zastanowić.
Nie zniosę, jak ktoś mi z niej zrobi ciepłą kluchę, roszczeniową gówniarę albo blondynkę.
Dlatego w razie czego proszę tylko poważne propozycje.
Zdjęcia to zlepek z różnych stron, bez wizerunku.
Wątki, wątki, wątki - byle nie homo, bo Cecil odetnie Ci wacka.
[ To my takie słodkie, przyjdziemy przywitać. Życzymy miłej zabawy na blogu i owocnego pisania. Oczywiście zapraszamy do siebie po małe co nieco . Eva tak przy okazji jest fantastyczną postacią moim skromnym zdaniem i z chęcią bym ją wzięła, jednakże mam już moją Ann i Natashe, choć co do Ann muszę głęboko pomyśleć, gdyż jest ona strasznie delikatną postacią i bez jakiś skrupulatniejszych powiązań ciężko tworzyć nią wątki. Więc jakbyś chciała to możemy się jakoś dogadać jeśli chodzi o Lilith ]
OdpowiedzUsuńNatasha/Ann
[Cześć. Zapraszam do wątku z Arielem.]
OdpowiedzUsuń[Dobry.
OdpowiedzUsuńŚwietny pan chirurg, nareszcie ktoś z Bertone. Uroczy psychopata. I co tu więcej mówić?
Notabene, Eva mi się podoba, ale nie jestem dobra w kombinowaniu z kilkoma postaciami. Nie będę ryzykować.]
Harvey.
[Co powiesz na wątek z Kosma albo Mattim? Co do Mattiego to mam już pomysł. Może Matti w domu zacznie skarzyc się na jakieś bóle brzucha w okolicy wyrostka i jego matka przywiezie go do twojego pana?]
OdpowiedzUsuń[Elizabeth już tak go dopilnuj, aby ten podał lepiej jej ukochanemu synkowi znieczulenie.]
OdpowiedzUsuń[Ja też uważam, że Bertone jest atrakcyjniejsze. Dlaczego inni wolą The Cross? Może przez to, że nazwa i prostytucja bardziej kojarzy im się z mafią.
OdpowiedzUsuńMożemy kombinować, ale uprzedzam, że od niedzieli przez mniej więcej tydzień nie będę mieć dostępu do internetu. Nie wiem czy wolisz rozpocząć teraz, czy dopiero po moim powrocie.]
Harvey.
[Nie bój się, myślę, że ten blog jeszcze długo pociągnie.
OdpowiedzUsuńFajnie, zrobimy z nich parkę nienawidzącą The Cross. Będziemy biegać po mieście i radośnie mordować członków mafii.
Ja będę mogła Ci odpowiedzieć najpewniej koło poniedziałku. Ustalajmy, ale szczerze mówiąc nie mam ostatnio weny. Do tego staram się odpisać wszystkim przed wyjazdem i idzie mi to cholernie słabo. Ty coś masz?]
Harvey.
[Bogowie, nawet piszę już zupełnie bezskładnie.]
Usuń[ Przychodzę sie przywitać i pochwalić zajebistego psychopatę na blogu. Podoba mi się wpis w pamiętniku, jest dobry. Pod względem administracyjnym nie mam się w sumie czego doczepić, wiec nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć dużo weny i świetnej zabawy!
OdpowiedzUsuńA pod względem autorskim, zaproszę z chęcią do siebie, tylko niestety kiepska w pomysłach jestem]
Administracja, Lucy, Adrian
[Uwielbiam rudzielców, więc słodki musi być. :) Również witam. Oj tam, szkoda. Ja tam lubię "między mafijne" wątki. A jest w The Cross, ponieważ tworząc postać mojej Luny, wymyśliłam sobie, że dodam do wolnych postaci byłego faceta Selene, który sprowadzi ją na "złą drogę", a przy tym jest dilerem/kurierem w Bertone. Ale teraz w sumie nie wiem, wątpię, aby ktoś wziął taką postać. :) ]
OdpowiedzUsuńSelene
[ Huu mi zdjęcie tez sir cholernie podoba, wiec jak je zobaczyłam to juz wiedziałam, ze to jest to. Co do wątku, to mi sie podoba. Lucy sama nienawidzi The Cross, nie ma się co dziwić w sumie. Dlatego sądzę, że mogłaby mu jak najbardziej pomóc. Do tego dałaby mu ultimatum, że pomoże pod warunkiem, że on ją spróbuje z tego syfu wyciągnąć, you know what i think :D głupi by nie wykorzystał takiej okazji. ]
OdpowiedzUsuńLucy
[Zastanawiałam się nawet nad przejęciem Evy, to bardzo Ciekawa postać, ale w końcu stwierdziłam, że pewnie prowadzenie jej wyjdzie mi kiepsko i zostawię ją dla kogoś innego. W każdym razie myślę, że ktoś chętny do jej poprowadzenia się w końcu znajdzie.]
OdpowiedzUsuńSelene.
Ten wieczór mialem zamiar spędzić w rodzinnym gronie. Dlatego też przyjalem propozycje na zjedzenie kolacji od mojej mamy. Bo po pierwsze- jej się nie odmAwia. A po drugie- notowała najlepiej na świecie. Bardzo ucieszyla się na mój widok. Jak się okazało to na miejscu była już moja siostra z mężem i synkiem. Przybył także mój wujek ze swoją długoletnią narzeczona Vera. Z Vera nigdy nie lubilismy się. Trudno było mi nawet powiedzieć dlaczego. Czasami wydawało mi się, że jest zazdrosna o mnie. A raczej o to, że tak dobrze dogadujr się z Peterem. No, ale dzisiaj postAnowiłem być miły. Nie chcialem zrobić przykrości mamie.
OdpowiedzUsuń- W końcu raczyles się zjawić. - Powiedziała kpiaco Vera. Czy ona zawsze musiała szukać jakiegoś pretekstu do kłótni? Postanowiłem zupełnie ja zignorowac. Po co mialem niepotrzebnir się denerwować? No właśnie po nic. Już bardziej interesująca wydała mi się rozmowa z moim siostrzencem Jeremym. Malec cały czas nawijal, żwawo przy tym gestykulujac raczkam, o jakichś Benach Tenach i innych tego typu bajkach. A pomyśleć że za moich czasów z kolegami jaralem się "Pokemonami" czy też "Dragon Ball". Mógłbym napisać o tym wypasiona książkę.
Kolacja była bardzo smaczna. Matula biła na głowę samego Ramseya. Minęło parę godzin i w końcu Peter z Vera musieli wracać. Eunice wraz z Theodorem poszli do siebie na piętro, zabierając mojego młodego towarzysza rozmów. Pomoglem mamie zrobić porzadki po kolacji. Od jakiegoś czasu pobolewal mnie brzuch,dlatego też poprosilem o jakieś tabletki przeciwbolowe. Mama spojrzała się tylko na mnie dziwnie, ale podała mi leki.
- Z całym uszanowaniem Matti, ale nie wyglądasz najlepiej. - Stwierdziła powaznym głosem. Miała rację.
- Boli mnie brzuch, ale zaraz wezmę lekarstwa to przestanie. - Zawsze przestawalo. Ogarnalem się i poszedlrm spac. Co jakiś czas budzilem się, a ból się nasilil. Do tego stopnia, że Elizabeth wsadzila mnie do samochodu i zawiozla do naszego chirurga. Wolała przyjechać do niego niż pojechac do zwykłego szpitala.
- Chyba dzisiaj jeszcze pobawisz się z wyrostkiem Mattiego. Wszystkie objawy się zgadzają. - PowiedziAła to takim tonem, który nie znosił sprzeciwu. A ja zwijalem się z bólu na krześle, klnac na wszystko co popAdnie dookoła.
[Ej noo weź nie kuś :D i tak planowałam, by ta uciekła z burdelu i w ogóle, przez co wróciłaby do domu, gdzie jej rodzina byłaby ka bum, że tak powiem. Chociaż nie zastanawiałam się nad dołączeniem do innej mafii, choć zemsta brzmi bardzo interesująco. A co do punktów, warto to przemyśleć hahaha :D]
OdpowiedzUsuńLucy tego dnia miała wyjątkowo mało klientów, ale to dlatego, że w Lotosie odbywało sie jakieś ważne spotkanie tych z góry, przez co potrzebna była jak największa dyskrecja. Kobiety takie jak Lucy, miały siedzieć w pokoju i czekać na wezwanie, jakby gościom zechciało sie na nocne rozrywki. Cóż, najchętniej kazałaby im sie samym zabawiać, choć ktoś taki jak ona miał gówno do powiedzenia. Dlatego wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze, siedząc przy toaletce i starając się rozluźnić, czesała swe czarne włosy. Nie miała pojecia jak, ale w jakiś sposób to ją uspokajało. Przypominała sobie, gdy miała osiem lat, a jej włosy sięgały niemal do pasa, mama upinała jej dwa warkocze. Te obrazy były dla niej czymś najcenniejszym, czymś czego sie obecnie w zyciu trzymała. Dzięki nim miała nadzieje, że pewnego dnia do nich powróci i powie, jak bardzo tęskniła. Oni ją przytulą, ogrzeją, wesprą. Znów będzie jak dawniej, będzie żyła jak jej się wymarzy. Otoczona przez najbliższych w małym jednorodzinnym domku z ogródkiem, po którym biegał Ciapek.
Z jej przemyśleń i marzeń wyrwał ją gwałtowny odgłos otwieranych drzwi. Rozszerzyła oczy w zdziwieniu, przyglądając się postawnemu mężczyźnie. Początkowo myślała już, że to jakiś cholerny bandzior, przez co zamierzała już wołać o pomoc. Nie zdążyła, gdyż niestety, albo też i stety, ten zasłonił jej usta swą dłonią. Uspokoiła sie, nie mogąc uwierzyć w to co mówi. Choć bardziej zastanawiało ją to, jak mu się udało tu dostać nieprzeniknionym. Pierw chciała mu kiwnąć głową, by mógł w spokoju dobie uciec, ale w jej głowie pojawiła sie lampka, że tak nie może przeciez być! Wszedł do nieodpowiedniego pokoju, trafił na złą osobę.
- Poczekaj - powiedziała, podnosząc się z siedzenia, by móc pewnie na niego spojrzeć. - Masz racje, nienawidzę ich. Ale jeśli chcesz mojej pomocy, to nic za darmo - stwierdziła, unosząc prowokacyjnie brew do góry. Nie chciała pieniędzy czy innych materialnych rzeczy, o tym teraz nie myślała. - Wyciągniesz mnie stąd i pomożesz dostać mi się do Londynu. Jeśli nie... mogę ci to utrudnić i to znacząco. To jak? - zaproponowała. Chciała wolności, uciec. Wrócić do rodziny, przyjaciół, ukochanego Londynu oraz Ciapka. Chwyci sie kazdej liny, jesli ma jej to pomóc uciec z tego syfu.
Lucy
[Nie wiem czy mój pomysł ci się spodoba i czy będzie pasował do Twojej postaci, ale zaproponować zawsze można :) Może oni kiedyś tam byli najlepszymi przyjaciółmi, ale musieli zerwać ze sobą kontakty bo obydwoje wybrali różne gangi, a teraz podczas starcia tych dwóch mafii akurat Diego mógłby dostać kulkę od Cecila, ale Desimone mógłby mieć na twarzy kominiarkę, więc Twój pan nie wiedziałby kogo postrzelił aż do czasu kiedy chciałby go dobić, więc ciekaw kim jest jego ofiara pozbyłby się z maski z twarzy Diego i odkryłby kim jest itd.]
OdpowiedzUsuń[ Ślicznie dziękuje za powitanie i proponuje od razu wątek. Miałam pomysł by Cecil i Rose się znali, może poprzez rodziców dziewczyny. I spotkali się na miecie i jakoś dalej wątek się pociągnie. Co ty na to?]
OdpowiedzUsuńRose
Kobieta miała ochotę wyrwać te kraty i przywalić mu nimi w głowę. O jednego z kretynów mniej, nikt by nie płakał. A ta cała narzeczona, być może by jej jeszcze podziękowała, ot co. Spojrzała na siebie w lustrze i cicho westchnęła. Musiała sie uspokoić jeśli chciała stąd uciec. A ten mężczyzna póki co, był jej jedyną szansą. No ale kto by się nie zdenerwował, gdyby od razu na wejściu uznano, że tej chodzi o seks. Fakt, zajmowała sie czym zajmowała, ale nie z własnej przyjemności czy też chęci.
OdpowiedzUsuń- Naprawde się dziwie, jakim to sposobem znalazłeś sobie dziewczynę - stwierdziła, przymrużając oczy oraz podsumowując jego wywód. Dlaczego dla niego to była głupota? Czy na jej miejscu wolałby tu zostac niżeli wrócić do najbliższych? Cos jej się nie wydawało. Dałaby sobie głowę uciąć, ze chwycił by się każdego sposobu, by wydostać sie z tego więzienia.
- Zgadzam sie - powiedziała z pewnym siebie spojrzeniem. Była zdecydowana zrobic dosłownie wszystko, by znów znalezc się w domu. - Poradzę sobie, tylko mnie stąd wyprowadź - dodała, krzyżując ramiona na piersi.
Lucy
[ Rose raczej bójek nie lubi...Nie mam zatem żadnego pomysłu]
OdpowiedzUsuńRose
[ Dziękuję :3 Cherry dla społeczeństwa również jest nienormalna, a poza tym polubiła by Ace. Tylko pytanie, jakiś konkretny pomysł? ]
OdpowiedzUsuńCharlotte
Moja matka chyba była za bardzo zdesperowana, przywożąc mnie do niego. Albo tak bardzo nie ufała lekarzom w szpitalu. No w sumie to co się dziwić? Tyle się teraz tego złego słyszało... W jakimś sensie to i my byliśmy tego czynnikiem. Ale to tak tylko przypadkiem. W sumie to większość nic nie wiedzących o naszych interesach obywateli sprzedawało swoje organy. A co później się działo to już nie były dla zewnętrznej części społeczeństwa jawnymi informacjami. W sumie to myślałem o tym tak, że my pomagamy ludziom, a oni nam. Oni nam dawali organy, a my im kasę. I nie widziałem w tym niczego złego.
OdpowiedzUsuńNie miałem jako tako wyrobionego zdania o lekarzach. Z racji tego, że nie za często ich odwiedzałem. Kiedy byłem chory to matula się mną zajmowała. W końcu była pediatrą. A tak to trzymałem się od szpitali z daleka. A po co to los kusić...
Skrzywiłem się, słysząc dźwięki łamanych i miażdżonych kończyn. Nie wiedziałem, jak ktoś to może lubić. No, ale w sumie każdy miał jakieś swoje hobby i zainteresowania. Tak jak na przykład ja lubiłem sprzedawać jakimś delikwentom kulki w łeb, tak Cecil chyba lubił babrać się w ludzkich ciałach.
- Plus do tego ledwo co się mogę ruszać. - Dodałem po krótkiej chwili. - Sądzę, że gdyby to była tylko niestrawność, to by mnie tutaj nie było. - Odparłem. Matula tylko cicho westchnęła. Usiadłem z jego pomocą na wózek. Jego śmiech był dla mnie taki dziwny... I na pewno nie należał do najprzyjemniejszych. - Aż strach się bać. - Stwierdziłem markotnie.
[ Oooo mi się bardzo podoba i w zupełności odpowiada. I czemu by nie, Eva mogła by być o nią zazdrosna :3 Więc zacznę :D ]
OdpowiedzUsuńCherry siedziała w swoim małym pokoju, w willi Bertone. Dzisiejszego ranka członek ochrony przyszedł do niej z wiadomością, że niedaleko przedmieścia znaleziono ich sekretarza, martwego. Na pozór nic dziwnego, ale mężczyzna nie miał żadnych wyraźnych raz ciętych, szarpanych, brak kuli po pocisku. Nic. Potrzebna była dokładna sekcja zwłok, a nie miała zamiaru pozwolić by jakiś idiota spoza ich okręgu ruszał denata. Także, aktualnie czekała aż jej ludziom uda się sprowadzić zwłoki do ich sali zabiegowej. Denerwowała się przy tym, bo w końcu pozbawiono ją współpracownika. Charlotte traktowała członków mafii jak rodzinę, więc nic dziwnego, że przejęła się owym zgonem.
- Proszę pani, ciało już jest. - Z zamyśleń wyrwał ją głos pewnej mulatki, która przed chwilą weszła do pomieszczenia.
Szatynka skinęła głową, od razu wstając. Związała swoje włosy w kitkę oraz na wszelki wypadek przyczepiła broń do kabury przy bojówkach. Nie od razu udała się do piwnicy. Udała się na poszukiwanie jednego z ich chirurgów. Uśmiechnęła się lekko, gdy już go znalazła.
- Mam dla ciebie nowe zadanie. - Oznajmiła, podając mu kartkę. - To wstępne oględziny, potrzebna jest dokładna sekcja. Sądzę, że to cię zainteresuje. - Zerknęła na niego, opierając się o ścianę.
Charlotte
[Biedna Harvey nie ma zbyt wielu przyjaciół, więc poszłabym z relacją właśnie w tę stronę.
OdpowiedzUsuńUważam, że powinni się dogadać. Moja Włoszka trafiła do Bertone z czystego przypadku i niezbyt interesuje ją, kto zwycięży w wojnie gangów. Ona po prostu wypełnia swoje obowiązki (no chyba, że akurat bawi się w jakimś klubie).
Jestem zdania, że nie ma co się zastanawiać nad wątkiem. Wystarczy ustalić miejsce początkowego spotkania i to, kto zaczyna. Dalej będziemy improwizować.
Oczywiście, jeżeli Ci to nie odpowiada możemy ustalić dokładny przebieg wątku.]
Harvey.
[To klecimy jakiś wątek> Wspólna operacja?]
OdpowiedzUsuńChole
Wybacz mi zwłokę. Eva (albo już nie Eva) jest w przygotowaniu, ale mam wyjątkowo ciężki łikend i mi trochę schodzi.]
OdpowiedzUsuń[Byłam tutaj z Diego, ale ten pan coś mi nie wyszedł, więc jest Sheila :) Tak to jest Megan Fox :) Właśnie ja sama jako autorka mu nie ufam, a co dopiero Sheila xDD Może nie będzie tak źle, co? Kiedyś Sheila mogła mu uratować kilka razy tyłek i mają łagodniejsze stosunki czy raczej nie? Ciężko mi się teraz myśli, wybacz XD]
OdpowiedzUsuń[ Walka o organy. Faktycznie pomysł lepszy. Może w Bertone zadzwoniliby do naszej dwójki i wynikłaby sprzeczka o ciało?]
OdpowiedzUsuńChole
[O podoba mi się :). Jakby co to mnie upominaj bo taka zamulona od rana jestem, że mi nawet najprostsze czynności nie wychodzą XD Może zaczniemy od jakiejś imprezki mafii Bertone, na której Sheila wychwyci szpiega z wrogiego gangu?]
OdpowiedzUsuń[W sumie to wszystko mi pasuje, mogę poczekać do wieczora na zaczęcie.
OdpowiedzUsuńMiałoby akcji nie być? O nie, moja droga, trzeba im trochę zniszczyć życie.]
Harvey.
Sam nie wiedziałem dlaczego moja matula nie pokusiła się o zawiezienie mnie do sZpitala. Może nie byłoby mi tam aż tak źle. No, ale ona sama wychodziłaa z założenia że "rodzina ci nie da krzywdy zrobić". Z resztą z tym bólem to mialem nie za dużo do powiedzenia.
OdpowiedzUsuńNi, nie lekcewazylem tego co robią nasi chirurdzy. Nawet ich docenialwm. Ja sam nie chcialbym w czymś takim się babrac. Ja tylko chodzilem i zabijalem. Dosyć często trupy ofiar trafiały do bertonowskich chirurgów. W przyrodzie nic się nie marnuje.
CZasami ojciec mi pokazywał, jak niektórzy zajmują się wrogami. Chyba nie chcialbym być na ich miejscu. Chociaż z drugiej strony... Co im za Roznica skoro i tak większość z nich była martwa. Ot, ktoś skorzysta z ich części. Mialem tylko nadzieję, że z "rodziną" chirurdzy tak się nie obchodzą. Że są dla nas bardziej humanitarni.
- Gdyby ciebie tak bolało jak mnie to też miałbyś taka minę. - Odpowiedzialem mu. Słysząc pytanie przez chwilę zaczalem się zastanawiać. - Powikłania? Dokładnie jakie? - To raczej nie była wizyta u dentysty. Tam nie potrzebowalem narkozy. Znieczulenie w zupełności mi wystarczało. No i widziałem co dentysta mi robi. chociaż nie tak do końca. Chyba pokusze się o opcję bycia w gronie 46% VIPów, którym nic się nie stalo po narkozie. Nigdy w życiu nie Bylem operowany.
Uważnie się mu przyglądała. Do jej zadań należało zbadanie każdego człona mafii, ale w taki sposób by absolutnie niczego nie podejrzewał. Miała ich kontrolować, ewentualnie naprostować, a ten rozkaz tyczył się najbardziej osobnika przed nią. Charlotte nie bała się na ogół ludzi. Od urodzenia szkolono ją na dobrą dyplomatkę, mediatorkę, więc potrafiła rozmawiać z innymi. Znała się na tym. Potrafiła przemówić do rozsądku każdemu, aczkolwiek lubiła wyzwania.
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się pod nosem na jego słowa. Odbiła się od ściany, powolnie podchodząc do stołu, na którym leżały zwłoki. Zmarszczyła brwi, uważnie przyglądając się byłemu współpracownikowi. Ponoć miał narzeczoną. Nie wiedział o jego fachu i to nieszczęście, że to właśnie Charlotte będzie musiała porozmawiać z tą kobietą.
- To nie było przyczyną zgonu. - Mruknęła, przenosząc spojrzenie na Cecila. - Chcę znać dokładną przyczynę. Raczej nie jest to śmierć spowodowana widzi mi się natury. W grę wchodzą wszystkie opcje, które nie pozostawiają ran zewnętrznych. Mógł zostać otruty, przedawkować leki, może to jakiś pasożyt? - Wzruszyła ramionami, składając ręce na piersiach. - Masz się dowiedzieć, co spowodowało, że nagle padł trupem. - Oznajmiła. Pomimo swojej przyjaznej natury, nie lubiła niedomówień, więc jasno stawiała swoje żądania.
Charlotte
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Chodziło mi o to że przez przypadek zadzwonili by do naszej dwójki. Dojechaliby śmy na miejsce i zaczęli się kłócić kto bierze zlecenie (i kasę). Faktycznie napisałam to dość dziwnie ;p]
OdpowiedzUsuńXChole
[Dobra to był zły pomysł, wybacz xD Nie mam ostatnio głowy do niczego przez szkołę i ciągłe poprawianie ocen xD Co powiesz na banał? Sheila zasłabnie i przyprowadzą ją do Cecil'a? Jak coś to moge jeszcze kminić coś bardziej kreatywnego i z góry przepraszam za takie nie ogarnięcie z mojej strony.]
OdpowiedzUsuńUrlop zawsze był dla Harvey pojęciem względnym. Zwykłym ludziom, a nawet niektórym członkom mafii kojarzył się on zazwyczaj z dalszym lub bliższym wyjazdem, mającym na celu wyzwolenie się spod jarzma codzienności. Rzadko udawało jej się wyjechać. Nie chodziło o pieniądze, ponieważ tych kobiecie nie brakowało, ani o kłopoty z policją, w które na pewno wpakowałaby się na pierwszym lepszym lotnisku. Włoszce najzwyczajniej w świecie brakowało czasu. Gdy mieszkańcy Miami spotykali się w kawiarniach na popołudniowej herbercie i ploteczkach, ona do późna siedziała nad stosem papierów w hotelowym pokoju, próbując nagiąć ilość sprzedanych narkotyków do wymaganej stawki. Wieczory spędzane w klubach przeniosły się w miejsca nadzorowania transakcji, a rozmowy z przystojnymi barmanami w monosylabowe odpowiedzi na pytania przełożonych. W życie dilerki wkradła się rutyna i każdy kieliszek dobrego wina wydawał jej się niezwykłym urozmaiceniem.
OdpowiedzUsuńDzisiejszego dnia Harvey po prostu sobie odpuściła. Nie była pewna, dlaczego trafiła akurat na jedną z plaż, ale nie przeszkadzało jej to w najmniejszym stopniu. Było naprawdę gorąco, promienie słoneczne zdawały się nie mieć litości dla nieprzyzwyczajonych do klimatu turystów, którzy nawet przed rozpoczęciem sezonu tłumnie zjeżdżali do Miami. Morze było spokojne i piękne, choć spośród wesołych śmiechów plażowiczów trudno było wychwycić dźwięki fal. Kobieta nareszcie się rozluźniła, a towarzystwo ludzi pozwoliło jej zapomnieć o fakcie, że na drugim końcu miasta bezcelowo czekał na nią klient. Nie miała zamiaru się tym przejmować, a przynajmniej nie dziś.
Równie skutecznie Włoszka zignorowała nagłą próbę zwrócenia na siebie jej uwagi, wyrażoną w formie głośnego gwizdu. Nie miała ochoty na rozmowy z miejscowymi podrywaczami. Dopiero kilka sekund później, słysząc słowa potencjalnego 'podrywacza', zdecydowała się uchylić powieki. Ominęła wzrokiem rażącą tarczę słońca i napotkała ciemną, na tłe jasnego nieba sylwetkę mężczyzny. Na jego widok na wargi kobiety mimowolnie wpłynął lekki uśmiech. Cecil. Oczywiście, któż by inny?
- Wypełzłeś ze swojej jaskini tylko po to, żeby mnie irytować, Ace? - rzuciła, ponownie opuszczając powieki.
Harvey.
Wysłuchałem tych wszystkich powikłań. Na myśl o nich wszystkich i o każdym z osobna robiło mi się wręcz niedobrze. Rany Boskie... Że też mi to akurat musiało się przytrafić. W sumie to gdybym mial wybierać z spośród wymienionych to wybralbym chyba ostatnia opcje. Ot, najwyżej bym zemdlal na widok swoich wlasnych wnętrzności. Wdrygnalem się lekko na myśl, że to mialem być ja na tym stole operacyjnym.
OdpowiedzUsuńAle z drugiej strony... Nie ufalem aż tak bardzo Cecilowi. Facet mial swój świat i swoje kredki. A co gdyby mu tak nagle zechciało się poczestowac jakimś dodatkowym moim zarządem? I obudzilbym się, dajmy na przykład... Bez nerki? Tym bardziej, że wszystko z wyjątkiem wyrostka działało u mnie bez zarzutu. Co to, to nie! Nie ma takiej opcji! Ale... Nosz cholera jasna... To mialem teraz prawdziwy dylemat.
- Dobra wezmę tylko znieczulenie. - Powiedzialem. - Ale będziesz ze mną trochę rozmawiał, abym o tym jak najmniej myślał? - Zapytalem się go. - To moja pierwsza w życiu operacja. Nie wiadomo jak zareaguje na widok swoich wnętrzności. - Skrzywilem się lekko na sama myśl o tym. Spojrzalwm na niego uważnym wzrokiem. - Też bym wolal, abyś mi nie pomagał w tym. - Odpowiedzialem, zdejmujac z siebie ubrania. Aż w końcu zostalem w samych bokserkach.
Roześmiała się cicho, wyłapując przepraszającą nutkę w głosie mężczyzny. Johnson powinien w końcu trochę odpuścić. Z ich dwojga to ona powinna się martwić konsekwencjami olania dzisiejszej roboty. Może jej się nieźle oberwać.
OdpowiedzUsuń- Daj spokój, Cecil - stwierdziła wesoło, uśmiechając się do niego. - Wiesz, że Cię kocham. Musisz trochę wyluzować.
Podniosła się do pozycji siedzącej i poprawiła ręcznik, jednocześnie udostępniając mężczyznie część materiału. Poprawiła delikatnie okulary. Atmosfera kojarzyła jej się z wakacjami we Włoszech z okresu jej dzieciństwa. W końcu było tak miło i spokojnie. Pokiwała głową, słysząc oświadczenie mężczyzny. Nie sądziła, że dożyje dnia, kiedy planem Cecila Johnsona będzie opuszczenie wygodnego lokum i zwyczajne upicie się w barze na pobliskiej plaży.
- Ciekawy pomysł - oceniła.
Harvey.
[Może, może :) Mam nadzieję, że ja również nie rozczarowałam swoją pisaniną.]
OdpowiedzUsuńA owszem, Jovie sobie ostatnio trochę nagrabiła, powalając w czasie akcji dojść do głosu swojej dumie i całkowitemu braku pokory, co pociągało za sobą pewną lekkomyślność. Wszystko jednak skończyło się korzystnie i zupełnie nie mogła pojąć, o co w ogóle chodzi naczelnikowi i czemu się do niej pluje, bo w jej mniemaniu nie miał ku temu powodów. Blisko było odsunięcia jej od kontaktów ze Smakoszem, ale koniec końców skuteczność w dotychczasowych działaniach przeważyła szalę i jednak nie kto inny, tylko Jo miała się zająć pierwszym kontaktem z tym klientem. Była przygotowana na to, że pojedzie sama, bo lubiła kontrolować sytuację i nie w smak jej było, żeby ktoś się jeszcze plątał między nogami, przeszkadzał, a w najgorszym wypadku zrobił coś niezgodnego z jej poleceniami.
Była już praktycznie gotowa do drogi, nawet jeszcze nie myśląc o celu swojej podróży, tylko zastanawiając się, jak niby ma prowadzić w szpilkach, kiedy usłyszała głos własnego narzeczonego. Od razu podniosła głowę, a miny zdecydowanie nie miała zbyt zadowolonej. Brwi powędrowały do góry, co było nie tylko wyrazem zdziwienia, ale również szeroko pojętego sceptycyzmu. Przecież nie prosiła o obstawę, właściwie to nawet jej unikała. A jeśli już się zdarzyło, że musiała kogoś za sobą ciągnąć, to na pewno nie chciała, aby to był Cecil.
- Nie jesteś mi potrzebny, wracaj – rzuciła tylko, w tym samym momencie otwierając drzwi z zamiarem wpakowania się do auta. Nie zrobiła tego jednak, tylko stała, przyglądając się Cecilowi. Wiedziała, że skoro go tu przysłali, to już nie ma odwrotu i nieważne, co by powiedziała (a to było pewne, że będzie niezadowolona), i tak będzie musiała jechać z nim. Poza tym, ewidentnie go wyszykowali, bo przecież nie posiadał czegoś tak eleganckiego jak garnitur. I nie załatwił sobie tego sam, a świadomość tego wywołała w Jovie jakąś dziwną, chwilową złość.- Charlotte ostatnio mnie wkurwia – poinformowała, nie mając zamiaru dopowiadać już nic więcej, ale to jednak brzmiało bardzo niejasno i chyba wymagało wyjaśnień.- Próbuje mi ostentacyjnie pokazać, że ma nad tobą większą władzę niż ja – może to brzmiało trochę niefortunnie, w końcu nie miała nikogo na własność i w związku nie chodziło o to, żeby mieć nad kimś władzę, ale Jo nie miała w zwyczaju zastanawiać się nad doborem odpowiednich słów. A teraz była zła. Zła i zazdrosna, że jakaś inna kobieta wybiera garnitur i rozkazuje jej facetowi.- Wsiadaj – rzuciła niemalże rozkazująco i oczywiście sama od razu wsiadła do samochodu.
Też wymyślił. Oczywiście, odebrała to jako żart, ale chyba nic głupszego powiedzieć w tym momencie nie mógł. Bo niepokój działał również w drugą stronę i nie chodziło o to, ze się w jakiś sposób go wstydzi, tylko o to, ze w ten sposób oboje będą narażeni, a tak przynajmniej byłaby o tyle spokojnie, ze siedziałby sobie bezpiecznie w domu. I nie kręciłyby się wokół niego jakieś bogate pannice, bo to było niemalże stuprocentowo pewne, że przynajmniej jedna znajdzie się taka, która zwróci na Cecila uwagę. I chyba tylko jakimś cudem w takich chwilach Jovie powstrzymywała się przed tym, by takiej wpakować kulkę prosto w oczy. Albo je wydrapać.
OdpowiedzUsuńPewnie przesadzała w swoich reakcjach. Jak zawsze.
- Niech się martwi o siebie, bo ja sobie świetnie radzę sama – mruknęła jedynie, nie chcąc jednak drążyć tematu, bo przez to poczułaby się tylko jeszcze gorzej. O wiele przyjemniej było poddać się czemu innemu, pewnie dlatego odchyliła lekko głowę, odsłaniając w ten sposób szyję. Szkoda, że to trwało tak krótko. Obowiązki jednak wzywały.
- Jasne, jasne – mruczała, ustawiając sobie lusterka i fotel. Ciągle jednak coś jej nie pasowało.- Głupie buty – bez zastanowienia się schyliła, zdjęła je, po czym oba rzuciła na kolana Cecila. Dopiero wtedy odpaliła samochód, powoli ruszając.- Zamiast tańczyć i opychać się jakimiś maleńkimi kanapeczkami dla wielkich dam będących na wiecznej diecie wolałabym, żebyś mnie gdzieś zaciągnął i zwyczajnie przeleciał, bo wydaje mi się to jedyną ciekawą perspektywą w całej tej akcji - no tak, bo jak miałaby być damą albo chociaż ją udawać, skoro nawet niekoniecznie potrafiła chodzić na obcasach? No a jeśli miał być to ostatni dzień jej życia, to chciała przynajmniej mieć z niego trochę przyjemności.
Aż się uśmiechnęła sama do siebie na myśl o tym. Ledwo dostrzegalnie jednak.
[Strzelić do swojego, by raczej nie strzeliła pod wpływem nawet najsilniejszych emocji. Mogłaby być bardzo bardzo zła na Cecila za to co zrobił i się z tym nie ukrywać itd. Skoro pomysł padł z Twojej strony, to mam zacząć, prawda?]
OdpowiedzUsuńSheila.
Temat przełożonych również uznała za skończony, a poza tym, nadeszła odpowiednia chwila na to, aby się skupić na drodze i nie dyskutować zbyt dużo, a musiała w tym czasie również trochę zmodyfikować plan, który miała w głowie i uwzględnić w nim obecność drugiej osoby. Tego, co Cecil mówił, słuchała tak naprawdę jednym uchem, ale to, co miało do niej dotrzeć, dotarło na pewno. Najpierw chciała powiedzieć coś o tym, że przecież tylko żartowała i nie miała zamiaru odrywać się od pracy, jakkolwiek by jej nie kusił, ale nie zdążyła się odezwać. Potem chciała mruknąć, żeby się nie podlizywał, a koniec końców posłała mu tylko groźne spojrzenie z powodu tego ostatniego tekstu, przez co mało nie wjechała w jakieś srebrne auto akurat wycofujące. Zahamowała gwałtownie, ale optymistycznym akcentem było przynajmniej to, że miejsce się zwolniło. Nareszcie było gdzie zaparkować, bo miała już dosyć tego jeżdżenia w kółko.
OdpowiedzUsuń- Wszystko przez ciebie – rzuciła oskarżycielsko, chociaż wcale tak nie myślała. Ale coś powiedzieć musiała. Idealnie wjechała w wolne miejsce, obalając w ten sposób stereotyp, ze kobiety nie potrafią dobrze parkować.- Jak ci cuchnie, to sobie nos zatkaj – nie była to może zbyt błyskotliwa uwaga, ale już się nawet nie siliła na jakieś inteligentne złośliwości.- Daj mi buty – jak zawsze, bez żadnego proszę, jeszcze dodatkowo wyciągnęła ostentacyjnie rękę, oczekując, że za sekundę w jej dłoni znajdą się te cholerne szpilki. Ciekawe, jak niby miałaby w tym biegać, jeśli zaczęłoby się dziać coś nieprzewidzianego (odpukać)?
Westchnęła cicho, bo chociaż próbowała być pewna siebie i niczym się nie martwić, trochę niepokoju się w to wszystko wkradało. Nie znała Smakosza i to najbardziej ją niepokoiło. Bo nie wiedziała, czego się spodziewać. Nie przejmowałaby się tak, gdyby była sama, ale nie była, więc musiała zachowywać podwójną czujność.
//Jovie.
Dilerka ani słowem nie skomentowała zachowania mężczyzny. Jego krótka próba dostosowania się do otoczenia jednocześnie rozbawiła ją oraz utwierdziła w przekonaniu, że plaża nie była wymarzonym miejscem do życia dla chirurga. Tutaj, w otoczeniu półnagich kobiet, rozwrzeszczanych dzieci i uśmiechniętych turystów wyglądał po prostu nienaturalnie. Zdecydowanie bardziej wolała go ze szczerym uśmiechem na ustach i w ubrudzonej krwią koszuli, kiedy kończył właśnie jedną z operacji. Był wtedy sobą.
OdpowiedzUsuńJego komentarz na temat przyszłej pani Johnson skwitowała tylko kiwnięciem głowy. Nie miała zbyt dużo kontaktu z Jovie, głównie dlatego, że ich obowiązki nie przeplatały się, ale dobrze wiedziała o jej charakterku. Jak chyba każdy w Bertone. Wystarczyło spojrzeć na sprzedawczynię. Była całkowicie oddana mafijnej rodzinie. To właśnie od niej pierwszej Harvey zarobiłaby kulkę, jeżeli odważyłaby się zdradzić ich gang.
Dużo bardziej zainteresowała ją kolejna wypowiedź przyjaciela. Co prawda tej nocy Włoszka nie mogła przedawkować - i bez tego czekał ją ciężki poranek - ale widok pijanego Cecila mogłaby uznać za co najmniej interesujący.
- Świetnie, czyli w zamian za niańczenie podpitego chirurga mogę zostać pokrojona na kawałki i sprzedana - rzuciła z rozbawieniem w głosie. - Naprawdę kusząca perspektywa.
Spojrzała jeszcze na mężczyznę, żeby upewnić się, że nie potraktował jej słów zbyt poważnie, po czym wstała, jednocześnie łapiąc leżącą nieopodal sukienkę. Otrzepała biały materiał z piasku i wciągnęła ubranie przez głowę, niszcząc tym samym perfekcyjnie ułożoną fryzurę. Niedbałym ruchem przeczesała włosy i rzuciła Cecilowi pytające spojrzenie.
- Idziemy?
[Bogowie, przepraszam, że ostatnio tak dennie piszę. Złapała mnie jakaś grypa, w wyniku której wykrzesanie z siebie sensownych wniosków czy myśli jest zadaniem prawie niewykonalnym.]
Harvey.
Początki w mafii z pewnością były dla każdego trudne. Tak też było w przypadki Sheili. Kobieta czuła się zagubiona, wypełniała jedynie polecenia narzucone jej z góry. Z czasem się to zmieniło; poznała fantastycznego mężczyznę, który po roku czasu się jej oświadczył oraz wzięli ślub. Tydzień przed śmiercią swojego męża kobieta dowiedziała się o tym, że będą spodziewać się swojego pierwszego dziecka. Para mało nie posiadała się z radości. Desimone powiedziała o wszystkim naczelnikowi, a dogadanie się z nim nie było żadnym problemem. Niestety nic nie trwa wiecznie. Pewnego wieczoru dostała wiadomość, że Marcel zginął podczas jednego, że strać z wrogim gangiem. Pierwsze miesiące po stracie ukochanego były dla Sheili czymś okropnym. Całe to zdarzenie sprawiło, że kobieta stała się uparta, okrutna, bezlitosna i pozbawiona jakichkolwiek skrupułów w swoim postępowaniu. Podczas tortur porwanych osób wyobraża sobie, że zdaje ból osobie, która zabiła jej męża. Nie zwalnia nawet na moment, mimo to stara się dbać o siebie i dziecko, w końcu tylko ono jest zostało jako cząstka Marcela.
OdpowiedzUsuńDziś w nocy po ostatniej już zabawie w tortury Desimone wróciła padnięta do domu, od razu popędziła pod prysznic. Gorąca woda działa na nią niczym leczniczy balsam. Zrzuciła z siebie ubrania i weszła pod strumień nie za gorącej wody chcąc zmyć wszelakie trudy dzisiejszego dnia. Spuściła główę na dół i pozwoliła, by woda powoli spływała, bo jej nagim ciele. Zmarszczyła czoło widząc zaróżowioną wodę. Zmartwiła się widząc to, co się z nią dzieje. Bez wahania wyszła spod prysznica, dokładnie osuszyła swoje ciało i ubrała się w pierwsze lepsze dresy. Widząc nieustające krwawienie bardzo się wystraszyła. Sądziła, że coś mogło się stać dziecku. Jęknęła cicho czując jak maluch zrobił się niespokojny. Popędziła do auta i udała się do chirurga mafii Bertone. Wyjęła komórkę i wybrała numer do Cecila. Lubiła go, ale nie ufała mu w całości, sama nie wiedziała, dlaczego tak jest, skoro sama miała niepoukładane w głowie. – Cecil? – zaczęła, gdy usłyszała jego zaspany głos. – Bardzo cię przepraszam, że cię budzę, ale coś jest nie tak. Po powrocie do domu zaczęłam krwawić, martwię się o dziecko. Siedzę teraz w aucie, niedługo u ciebie będę. Musisz mi pomóc.
Kiwnęła twierdząco głową, a następnie bez słowa wyszła z pomieszczenia. Nie chciała mu przeszkadzać, a każdy wie, że najlepiej pracuje się w absolutnej ciszy. Poza tym, jej medyczne medyczne znajomości nie były za wielkie. Wiedziała jedynie tyle, ile powinna by móc pracować w ośrodku opiekuńczym. Chociaż jako dyrektor, rzadko kiedy widywała się z pacjentami.
OdpowiedzUsuńPognała do swojego gabinetu, od razu siadając za biurkiem. Nalała sobie zwykłego soku do szklanki, najchętniej udałaby się teraz do domu i wypoczęła, ale niestety.. czekały na nią stosy papierów. Jeśli komuś się wydawało, że jej praca jest prosta, to grubo się mylił. W prawdzie mogła wszystko zostawić w dłoniach sekretarzy, ale... lubiła być poinformowana o wszystkim.
Podniosła wzrok znad papierów, gdy do jej gabinetu wszedł chirurg. Ściągnęła ze sobą brwi. Spodziewała się, jednak o wiele, wiele później. Zamknęła teczkę, odkładając ją na bok.
- Więc? Podziel się ze mną tą wiedzą. - Spojrzała na niego zaciekawiona. Ustalił to po tak krótkim czasie? Chociaż, może to lepiej...
Charlotte
Humor przecież miała świetny. Cokolwiek to oznaczało. Niektórzy po prostu nie mieli jeszcze okazji widzieć naprawdę rozwścieczonej Jovie, choć ogólną zasadą było to, żeby zawsze, dosłownie zawsze chodzić wokół na paluszkach i nie drażnić lwa, bo od szczęścia do wściekłości było bardzo blisko.
OdpowiedzUsuńMiała ochotę postukać się palcem w czoło, słysząc ten, jak by nie patrzeć, komplement. W końcu raczej nie słyszała takich rzeczy wypowiadanych tonem bez ironii lub przekory. Przy portierze jednak nie wypadało (a od kiedy przejmowała się tym, co wypadało, a co nie?), więc nawet się nie odwróciła, aby posłać Cecilowi znaczące spojrzenie. Tylko się szeroko uśmiechała. A potem już rozdawała te uśmiechy na prawo i lewo, wylewając zawartość kolejnych kieliszków do któregoś z kwiatów w wielkich wazonach. Oczywiście wtedy, gdy nikt nie widział. Udawała żywe zainteresowanie hossą albo bessą (nigdy tego nie odróżniała) na giełdzie, całkiem nieźle radziła sobie z byciem damą i nawet trzymała się prosto, choć raz już było całkiem blisko wywinięcia orła przez te koszmarne buty. Kiedy jednak na chwilę oddaliła się od towarzystwa, skuszona tymi śmieszne wyglądającymi kanapeczkami, czy cokolwiek to było, kiedy już jedną złapała i podniosła głowę, spostrzegła osobę, której widok sprawił, że dosłownie na kilka sekund zamarła.
Cholera.
Wróciła czym prędzej, myśląc o tym, że musi się jak najszybciej podzielić tym faktem. Potrzebne było do tego jednak trochę prywatności, bo nie mogła przecież omawiać wszystkiego przy innych ludziach.
- Och, wprost uwielbiam ten utwór! – wykrzyknęła entuzjastycznie w momencie, gdy dosłownie znikąd pojawiła się u boku narzeczonego.- Państwo nam wybaczą na chwilę – posłała uprzejmy uśmiech eleganckiemu bankierowi i jego żonie, z którymi dotychczas rozmawiał Cecil, a po tym wsunęła mu rękę pod ramię i pociągnęła lekko w stronę parkietu.
Ani nie uwielbiała utworu, ani nie lubiła tańczyć, ale w tym momencie to był chyba najlepszy pretekst, aby skończyć rozmowę z ważniakami i móc przez kilka minut porozmawiać „na osobności”.
[Wybacz zwłokę, ale mam dosłownie urwanie głowy i nawet nie wiem, jak się nazywam. Postaram się jutro odpisać.]
OdpowiedzUsuń//Jovie.
Na pewno nie groziło jej to, że zostałoby jej tak na zawsze, bo przeokropnie męczyła się w tym „wcieleniu”. Ale to nie był pierwszy raz, kiedy robiła z siebie idiotkę (we własnym mniemaniu) i jeśli ktoś wątpił, czy podoła, to… Cóż, na pewno wątpić nie powinien. Ważne, że ludzie zupełnie nie dostrzegali tego, jak bardzo jest to udawane.
OdpowiedzUsuńJednak to chwilowe przerażenie, które odmalowało się na twarzy Jovie, nie było udawane. Całe szczęście, że nikt nie zdążył tego zobaczyć, bo zdążyła zareagować w odpowiedni sposób. I chociaż nie w smak były jej teraz tańce, chwilę musiała się przemęczyć.
- Ten siwy facet za tobą… - oczywiście, nie musiała mówić Cecilowi, aby się nie odwracał, bo mógłby w ten sposób ich spalić, przecież bardzo dobrze to wiedział.- Pracuje dla The Cross. Jest ich informatorem –podejrzany był fakt, że w ogóle o tym wiedziała i choć nie miała ochoty się tłumaczyć i wspominać czegokolwiek, jakoś musiała to wyjaśnić. Choć przecież akurat Cecil o nic by ją nie posądził, podobno sobie ufali, czy nie tak? – Pamiętam go z dzieciństwa – dodała wyjaśniającym tonem, krzywiąc się przy kolejnym obrocie, bo doprawdy, ile można się tak kręcić w kółko…- Nie wiem, co tu robi, ale na pewno węszy i powinniśmy się mieć na baczności.