Matti Arthur Leitner || dwudziesty piąty luty tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty siódmy rok || osiemnaście lat || Amerykanin z krwi i kości || Miami- moje miasto || pseudonim Hellboy. || ciepła posadka kata w Bertone || sto siedemdziesiąt trzy centymetry wzrostu || sześćdziesiąt kilogramów || brązowe oczy || szatyn || zamieszkuje willę Bertonów || w rodzinnej rezydencji (dom lat dziecięcych) żyje jego matka Elizabeth, starsza siostra Eunice wraz z mężem Theodorem i synem Jeremym || kilka tatuaży (w tym dwa trójkąty) na ciele || dwie długie blizny na plecach || włada każdym rodzajem broni || zna biegle języki: niemiecki, rosyjski, francuski i włoski || język japoński w stopniu komunikatywnym || interesują go: samochody, jedzenie, kobiety i mężczyźni biją się o trzecie miejsce z piłką nożną, broń palna, II Wojna Światowa, muzyka || spec od informatycznych i technologicznych pierdółek || biseksualny || "mała" kolekcja broni w domu || rudy kot Berry w pokoju (bo koty są spoko) || Chevrolet Impala z 1967 roku w garażu- ogromny powód do dumy
Katem ojciec, katem dziadek
Kata życie to mój spadek.
Bo ja jestem sobie kat,
więc zwiewaj stąd, póki dobry humor mam.
Od małego miał lepszy start niż inne dzieciaki. Urodził się w szanowanej rodzinie. Matka (która obecnie jest na emeryturze) była lekarką. Ojciec... Oficjalnie figurował jako biznesmen, który handlował bronią. Nieoficjalnie był katem w jednym z gangów w Miami. W mafii wszyscy byli dla niego jak jedna, wielka rodzina. Uwielbiał swoich przyszywanych wujków i ciocie, które go rozpieszczały. Ojciec (jak i świętej pamięci pan Bertone) widział w nim potencjał i kogoś godnego na swojego następcę. Dlatego też zadbano o jego wyszkolenie i wykształcenie. Kiedy pół roku temu jego ojciec zmarł na zawał, przejął po nim obowiązki. Do tej pory działa bez zarzutu.
Matti jest totalnym wulkanem energii. Wszędzie go pełno. Co niektórzy nawet żartują sobie z niego, że niedługo otworzą lodówkę i chłopak będzie tam siedział. Za sałatą, aby było zabawniej. Swego czasu lubił chować się w ogromnej walizce swojego ojca, ale wyrósł już z tego. Jest pewny siebie i nie boi się śmierci. Jak twierdzi "za dużo już jej widział, aby mogła ona zrobić na nim jakiekolwiek wrażenie." Bywa opryskliwy i gadatliwy. Jest nieczuły dla swoich wrogów (aczkolwiek zdarzają się jakieś dni dobroci dla zwierząt, ale to bardzo rzadko kiedy ma miejsce). Często prowadzi sentymentalne wywody, które raczej i tak do niczego nie prowadzą. Matti to typ psychopatycznego mordercy o wysokim poziomie kultury i manier. Dosyć często ripostuje słownie. Ma tendencje do wpadania w opały i wychodzenia z nich bez szwanku.
Leitner raczej nie wygląda na kogoś, kto morduje innych. Większość patrzy na niego pobłażliwie i przymyka oko na jego młodzieńcze wybryki. Jest niskiego wzrostu i ciągle jest roześmiany przez co ludzie dają mu co najwyżej z jakieś piętnaście lat. Na głowie gości mały nieład. Za to dba o swoje ciało- może pochwalić się całkiem nieźle wyrzeźbioną sylwetką i dobrą kondycją. Jest to wynik ćwiczeń na siłowni. Ma tatuaże: znak Bertonów, smoka, Strusia Pędziwiatra, cytat "Good things comes to those who wait" i szczura (chińskie znaki zodiaku i takie tam sprawy). Preferuje bardziej wygodny ubiór czyli koszulka, jeansy i trampki, ale kiedy ma kogoś skrócić o głowę ubiera się elegancko- krawat, biała koszula, czarny garnitur i spodnie. Po prostu chce, aby ofiara zapamiętała i widziała, że zabija ją syn tego Leitnera, a nie jakiś pierwszy- lepszy, wzięty prosto z ulicy dzieciak.
- Aleś ty przystojny jesteś... - Mężczyzna mruknął cicho. - W innych okolicznościach pewnie byśmy razem... - Oblizał kącikiem języka usta.
- Sam się zabijesz, czy mam ci w tym pomóc? - Chłopak przerwał mu obojętnym tonem głosu.
- Ale żeś ty łaskawy... - Prycha. Zaraz jednak pada strzał w głowę faceta i ten jest już martwy.
"Był zawsze trochę z boku, na bakier trochę był
w szkole nikt nie wiedział czy King naprawdę żył"
[Witam z drugą postacią. Zapraszam do wątków i powiązań. Matti nie jest wcale taki zły jak go malują. Cytat w tytule i ostatni w karcie- "King" T. Love, na samym początku "Noc komety" Budki Suflera (zalinkowane) oraz trochę zdeformowany wierszyk "Miś" Jana Brzechwy. W roli głównej Mario Goetze.]
[Chevrolet Impala <333333]
OdpowiedzUsuń//Thijs Siergiejew
[Jeśli masz pomysł, to czemu nie :D Tak btw, o Kosmie nie zapomniałam, spokojnie.]
OdpowiedzUsuń//Thijs Siergiejew
[Młodziutki on. W ogóle zauważyłam, że tworzysz same młode postacie.
OdpowiedzUsuńFajnie, że z Bertone. I po włosku mówi. Tylko mu pozazdrościć tatuażu z Pędziwiatrem.
No same plusy!]
Havey.
[Pierwszy pomysł jest idealny :D]
OdpowiedzUsuń//Thijs Siergiejew
[Jasne, pierw daj mi Kilianowi odpisać :3]
OdpowiedzUsuń//Thijs
[Pomysł jest ok.
OdpowiedzUsuńKto zaczyna?]
Harvey.
[ Przepraszam za tak późne powitanie ze strony administracji. Mam sporo na głowie i dopiero teraz zauważyłam kartę. A więc witam drugą postać i życzę ci owocnych wątków. Sporo weny, bo to zawsze się przydaje :3 ]
OdpowiedzUsuńAdministracja, Nick
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Zastępca w The Cross i Kat w Bertone... no może być ciekawie. Dla Kosmy nic ambitnego nie byłam w stanie wymyślić (coś mi ostatnio to w ogóle słabo idzie ^^), to może z Mattim się uda! ;3
UsuńJestem nawet skłonna do tego, by Naduśkę w jakiś sposób uszkodzić np. przy przesłuchaniu, jeśli są chęci na wątek ;)]
Nadia
[O dobre, Nadia ma cięty język i nie potrafi się hamować, więc pewnie jeszcze palnie coś co mogłoby go wkurzyć i zmusić do pokazania na co go stać (byle z życiem z tego wyszła i ze wszystkimi kończynami xD). No i dodatkowo, to przesłuchanie mogłoby się w jakimś mało strzeżonym miejscu, żeby miała szansę uciec, bo inaczej to by jej pewnie wolno nie puścili]
OdpowiedzUsuńNadia
[Piszę z telefonu, bo sama jeszcze w pracy jestem, więc może być krucho, więc od razu przepraszam za jakość ^^]
OdpowiedzUsuńNie pojmowała, jakim cudem dała się tak łatwo podejść... Jak jakieś cholerne dziecko, a nie zastępca naczelnika. Powinna mieć oczy dookoła głowy, dobrze wiedziała czym grozi chwila nieuwagi, jednak w życiu nie spodziewałaby się, że ktoś z wrogiego gangu może na nią czekać na podziemnym parkingu apartamentowca, w którym mieszkała. Wysiadła z samochodu i otwierając bagażnik schyliła się, by wyciągnąć ze środka zakupy... Usłyszała czyjeś kroki, jednak zanim zdążyła zareagować poczuła ukłucie w szyję; zaraz po tym świat zaczął wirować, gdzieś między rozmytymi kształtami mignęła jej twarz przysłonięta bandamką. Czarno białą. Wiedziała co się święci, doskonale wiedziała, próbowała się wyrwać, jednak pozostało to jedynie w jej głowie, jej ciało pod wpływem narkotyku było niezdolne do wykonania żadnego ruchu, nawet krzyk zmienił się w żałosny jęk(...)
Nie miała zielonego pojęcia gdzie była, obudziła się przywiązana do krzesła w zalanym półmrokiem pomieszczeniu. Rzuciła się niespokojnie, w dalszym ciągu osłabiona. Poczuła silny uścisk na swoich włosach, ktoś odchylił jej głowę do tyłu zmuszając tym samym do tego, by spojrzała w oczy swojego porywacza.
-Proszę, proszę... Obudziła się nasza śpiąca królewna - usłyszała, zupełnie jakby spod tafli wody i szarpnęła się, wyrywając ciemne kosmyki z jego uścisku. Zacisnęła powieki, chcąc odzyskać całkowitą świadomość i zdolność logicznego myślenia, bez tego w końcu nie uda jej się stąd uciec.
-Nie martw się, nie będziesz się z nami nudzić... Leitner powinien być tu lada moment. - kobieta zmarszczyła brwi na dźwięk tego nazwiska, co jak co, ale było ono jej znane, budziło dziwny niepokój; nie była w końcu masochistką, która cieszyłaby się ze spotkania z którymś z dwóch znanych jej sadystów. Rozejrzała się dookoła, znajdowała się w jakimś opuszczonym magazynie, dostrzegła nawet ewentualną drogę ucieczki... Pozostawał tylko jeden problem - była związana, cholernie mocno. Poruszyła dłońmi oceniając swoje szansę i właśnie w tedy próg przekroczył na oko nie mniej nie więcej jak osiemnastoletni chłopak. Zlustrowała go przenikliwym spojrzeniem marszcząc w zadumie brwi. Czyżby się przesłyszała?
-Czuję się urażona faktem, że przysyłają do mnie jakiegoś gówniarza. - powiedziała tym swoim cholernie irytującym, prześmiewczym tonem.
Nadia.
Parsknęła śmiechem słysząc jego słowa "Lubię zabijać." Musiała przyznać, że po części było jej go nawet trochę... żal? Nie mógł się jeszcze legalnie na terenie Stanów wódki napić, bez podrobionego dokumentu potwierdzającego ukończenie dwudziestu jeden lat, a już miał na tyle zjechaną psychikę, że lubił zabijać... Chociaż mając taką rodzinę jak on. Pokręciła głową na jego pytanie i w miarę możliwości, przeciągnęła się, zupełnie jakby znudzona i poprawiła na krześle do którego ją przywiązano. Zlustrowała chłopaka od góry do dołu nie kryjąc oceniającego wyrazu twarzy, odnosiła dziwne, być może mylne wrażenie, że sam chyba do końca nie wie co tu robi, ani jak ważną osobę przed sobą ma.., Bo co jak co, ale zastępca naczelnika nawet dla wrogiego gangu był na wagę złota, no dobrze, może chodziło tu bardziej o informacje w których posiadaniu była, niż o nią samą, ale po co zagłębiać się w szczegóły.
OdpowiedzUsuń-Jak tam Michael? Dobrze się trzyma? - zapytała z teatralnym zainteresowaniem i po chwili skrzywiła się jakby strzeliła największą gafę w życiu - Ah... no tak! Zapomniałam, że nie żyje. Zdarłam sobie obcasy tańcząc na jego grobie. - przechyliła głowę spoglądając na niego z żalem, który dość jasno mógłby wskazywać, że szkoda jej ów metaforycznych obcasów niż życia tego gbura.
Patrzyła mu w oczy wyzywająco, zupełnie jakby niczym nie wzruszona... Jakby wcale nie robił na niej wrażenia fakt, że stoi przed nią kat Bertone. Chociaż szczerze powiedziawszy? Faktycznie nie robił. Była zastępcą naczelnika w The Cross, córką Dona Rosyjskiej mafii, której wpływy rozciągały się po całej arenie międzynarodowej, pod tą niepozorną powłoką delikatnej kobiety krył się wytrenowany przez najlepszych wojownik, który w swoim życiu miał do czynienia z o wiele gorszymi rzeczami niż osiemnastolatek z bronią.
Nadia.
[Wątek zawsze. Nie wiem tylko, z którym panem, więc pozwolę Tobie wybrać, zrzucając na Ciebie piętno wymyślania czegoś super super super.]/Wasilij
OdpowiedzUsuńPewnie. O ile Matti nie boi się zabiegu "bez znieczulenia", o którym Ace często zapomina :] No i co ważniejsze - cześć!
OdpowiedzUsuńCecil
Roześmiała się słysząc jego słowa, które mogłyby wróżyć jej rychłą śmierć i pokręciła głową z niejakim rozbawieniem
OdpowiedzUsuń-Nigdzie się nie wybieram,.. - oznajmiła hardo, pewna swego. Nie mógł jej zabić, słyszała rozmowę między nim, a mężczyzną, który ją tu sprowadził. Plus, co im było po jej śmierci? Nic by tym nie osiągnęli, jedynie sprowadziliby na siebie gniew nie tylko The Cross, ale dwóch znacznie potężniejszych mafii - Rosyjskiej i rządzącej w Chicago, a co jak co, ale gdyby musieli oni stawić czoła jej ojcu i wujowi... Po Bertone nie byłoby co zbierać.
-Wypraszam sobie! - niby to oburzona zmarszczyła brwi, kiedy to usłyszała wzmiankę o swoim wieku - Widzę, że kultury to Was tu nie uczą, a szkoda... to znacznie pomaga w życiu i pracy. - mruknęła jakby "pouczająco", a kiedy kucnął tuż przed nią wlepiła oczy w jego twarz i uśmiechnęła się na swój sposób niewinnie.
-Oh... Władimir nie jest nikim ważnym, głowy państw są zazwyczaj marionetkami w rękach o wiele potężniejszych ludzi... Ale lepiej nie pisz o tym na sprawdzianie z WOS'u - wywróciła oczami, jej słowa były zgodne z prawdą, nie od dziś wiadomo, że politycy siedzieli mafiosom w kieszeniach i bez zająknięcia wykonywali wszystkie polecenia, koniec końców, łatwo ich było zastąpić kimś innym. Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale słysząc o układzie roześmiała się głośno i pokręciła głową, naprawdę? Zastępca naczelnika miałby pójść na układ z nic nieznaczącym katem? W jakim świecie żył ten dzieciak?!
-Ja też mam dla Ciebie pewien układ... Rozwiążesz mnie, a ja obiecam, że nie zabije Cię, kiedy następnym razem Cię spotkam, a cała Twoja rodzina nie dołączy do świętej pamięci tatusia... - spojrzała mu prosto w oczy, jaka ona wielkoduszna.
Nie zdążyła odpowiedzieć na pytanie o Victora Kamasa, kiedy poczuła ostrze skalpela na swoim policzku. Zacisnęła zęby i syknęła cicho, w jej oczach błysnęła złość, a spojrzenie zdawało się ciskać pioruny.
-Jak chciałeś bawić się ostro wystarczyło poprosić. - warknęła w jego stronę, czując jak po delikatnej skórze zaczynają spływać krople krwi.
- Co tam u Twojej siostry? - zmrużyła oczy, a ton jej głosu zdradzał pewnego rodzaju groźbę.
Nadia.
Na resztę jego słów jedynie wywróciła oczami, wolała nie tracić siły na bezsensowne rozmowy, które i tak nic nie wnosiły. Poruszyła nadgarstkami, starając się poluzować więzy krępujące jej ręce, ale kiedy poczuła jak robi kolejne nacięcie na jej policzku spojrzała na niego z chęcią mordu w oczach. Nie należała do osób cierpliwych... Zacisnęła zęby z taką siłą, że aż dziw człowieka brał, że nie pękło jej szkliwo i nawet nie skrzywiła się czują piekący ból, który zaczynał promieniować na połowę jej twarzy.
OdpowiedzUsuń-Ach... Bronisz siostry. No tak, szkoda by było, gdyby mały Jeremy został półsierotą. - przed oczami błysnął mu jej uśmiech, który zazwyczaj nie wróżył nic dobrego, zupełnie jak u istoty, która wyczołgała się prosto z piekła z zamiarem zaciągnięcia do niego każdego kogo tylko spotka.
-Ale Elizabeth odchowała już swoje, marnie jej to wyszło, ale... - mruknęła niejako z zastanowieniem i nachyliła się w jego stronę, na tyle ile pozwalały jej więzy trzymające ją na krześle. Wbiła spojrzenie prosto w jego oczy i delikatnie zmarszczyła brwi, wyglądała zupełnie tak, jakby miała zamiar zdradzić mu jakąś tajemnicę.
-Na Twoim miejscu zadzwoniłabym do kochanej mamusi i siostrzyczki, kazała spakować manatki i uciekać z miasta jak najdalej tylko mogą, bo jak spotkam którąś zdzirę będą mnie błagać o śmierć. - wysyczała w stronę osiemnastolatka gniewnie mrużąc oczy.
-A jeśli pytasz o Victora... to ma się całkiem nieźle. Chociaż biorąc pod uwagę jego brak języka już nikomu nic nie powie, oczywiście może jeszcze pisać... Jeśli tylko nauczy się wykorzystywać do tego lewą rękę, bo prawa też już mu się raczej nie przyda. - dodała, tym razem całkiem spokojnie i obojętnie, zupełnie jakby mówiła o wczorajszej pogodzie.
Nadia
Miała ochotę roześmiać mu się w twarz i właściwie zrobiła to, kiedy tylko przestało jej się kręcić w głowie po uderzeniu jakie spadło na jej twarz. Proszę, proszę... Kat - maszyna do zabijania, człowiek który powinien stać się robotem i całkowicie wyłączyć dał się podejść emocjonalnie. Dał jej tym nad sobą sporą przewagę. Prawy kącik jej ust uniósł się nieznacznie do góry, pokręciła głową z dezaprobatą, najwidoczniej ojciec niczego go nie nauczył. Sprawnym ruchem głowy odrzuciła z twarzy kilka ciemnych kosmyków, które opadły na jej oczy.
OdpowiedzUsuń-Wiesz co jest podstawą do wygrania wojny? - spojrzała na niego zupełnie jakby oczekiwała odpowiedzi, w pierwszej chwili mógł odnieść wrażenie, że kobieta zaczyna po prostu bezsensownie bredzić. -Poznanie przeciwnika. - odpowiedziała, zanim zdążył otworzyć usta.
-To daje Ci nad nim cholerną przewagę. A tak się składa, że trochę o Tobie wiem... W zasadzie mogłabym wyrecytować życiorys i spis najbliższej rodziny każdego z Twoich współpracowników, ale co to ja chciałam... Ach tak! Może Twoja siostra i matka nie są takie bezbronne, ale pewna rudowłosa dziewczyna...? - zaczepnie uniosła brew - Wiesz, to niebezpieczne wiązać się z cywilem. Sam narażasz na niebezpieczeństwo osobę, którą kochasz, nawet kiedy jest ona tego zupełnie nieświadoma.
Nadia.
[ Z księciem w Impali watek musi byc koniecznie :D Mam nadzieje, ze Claire nie wyszła zbyt strasznie, ciężko mi było wenę ogarnąć.
OdpowiedzUsuńTo od czego zaczniemy? Cos konkretnego czy zwykle spotkanie? Claire sie moze włóczyć w nocy po mieście, a on na nią trafi i sie jeszcze zdenerwuje, ze nie powinna tak chodzić sama bo wie jak to sie moze skończyć. Pozniej ją moze zabrać gdzieś ^.^ Chyba, ze masz cos lepszego to bede wdzięczna xD
Niedługo powiązania dodam ^.^]
[Pewnie. Tez o tym myslalam ^.^ ]
OdpowiedzUsuńTo nie był najlepszy dzien dla dziewczyny. Miała wrażenie, ze juz wstała lewą nogą, po powrocie ze szkoły tylko pokłóciła sie z mamą. Coraz cześciej im sie to zdarzało. Rozumiała kobiete, w koncu straciła dziecko, ale miała tez drugą córkę i mimo wszystko ta tez potrzebowała czasami chociaz troche wsparcia. Dlatego tez wyszła z domu juz po południu i chodziła po mieście, nie do końca wiedząc co ma ze sobą zrobić. Dłuższy spacer sie jej nawet przydał. Miała spokoj, mogła przemyśleć sobie kilka spraw i nawet nie zwróciła uwagi na to, ze robiło sie coraz pozniej. Chociaz ktoś w jej sytuacji powinien doskonale zdawać sobie sprawę jak niebezpieczne moze byc chodzenie po tym miejscie w środku nocy.
Niespokojny dreszcz przebiegł przez jej ciało, gdy obok zatrzymał sie jakis samochód. Niepewnie spojrzała w jego strone i odetchnęła z ulgą, dostrzegając, ze za kierownicą siedzi Matti. Uśmiechnęła sie i wsiadła do samochodu. Wiec moze jednak ten dzien nie był tak do końca stracony.
- Przestraszyles mnie - mruknela i nachyliła sie w jego strone. Musnela lekko jego policzek i uśmiechnęła sie nieco szerzej. - Jeszcze pomyśle, ze mnie śledzisz i sam chcesz mnie porwać w środku nocy - stwierdziła i puściła mu oczko ze śmiechem. - Chociaz w twoim wykonaniu to chyba nie byłoby nawet takie zle - dodała z usmiechem. - Co tu robisz o tej porze?
- To nic takiego, nie zwracaj uwagi. Nie ma nawet o czym mowic - odpowiedziała na jego pytanie o to co sie stało i wzruszyła ramionami. Przeciez nie było o czym rozmawiać, zawsze to wyglądało tak samo. Zresztą teraz kiedy chłopak pojawił sie w pobliżu, od razu miała lepszy humor.
OdpowiedzUsuńZ szerokim usmiechem słuchała jego propozycji na spędzenie reszty nocy. Juz miała wtrącić cos od siebie, gdy Matti wtrącił na koniec wzmiankę o koncercie. Otworzyła szerzej oczy i zapiszczala radośnie. Objęła go za szyje i znow przycisnęła usta do jego policzka.
- Przeciez wszystkie były juz wyprzedane! Dawno pożegnałam sie z myślą o tym koncercie. Jakim cudem je zdobyłeś? - zapytała, odsuwając nieco glowe, zeby moc na niego spojrzeć. - Wspominałam ci juz kiedys, ze jesteś genialny? Jesteś - stwierdziła z szerokim usmiechem. - Twoja mama nie bedzie zła, ze mnie tak sprowadzisz do domu w środku nocy? Juz przeciez po północy - dodała, przyglądając mu sie uważnie. Nie chciała, zeby miał przez nią jakieś problemy, chociaz na pewno chciałaby spedzic z nim czas. Jej szukać i tak nie bedą, wiec nie miała po co spieszyć sie do domu.
- Bo to jest przykre, ale nie musisz sie tym przejmować, Matti. Juz sie przyzwyczaiłam. Poza tym jak zwykle musiałeś sie pojawić w najlepszym możliwym momencie i poprawić mi humor, wiec naprawde juz wszystko jest w porządku - zapewniła go i uśmiechnęła
OdpowiedzUsuńsie, odwracając glowe w strone okna. Nikt jej tak nie poprawiał nastroju jak wlasnie on. I juz nie chodziło nawet o to jak potrafił zaplanować im czas, czy bilety na koncert. Wystarczyło, ze po prostu był.
- W takim razie koniecznie musisz baardzo podziękować ode mnie swojemu wujkowi. To bedzie genialny koncert - powiedziała z rozmarzoną miną. Wysiadła z samochodu, kiedy w koncu byli na miejscu. Okrążyła samochód, podchodząc do chłopaka i spoglądając na jego rezydencje.
- Nie spodziewałam sie, ze ten wieczór jeszcze tak dobrze moze sie skończyć - mruknela z zadowoleniem i objęła go za szyje. - Jeszcze mi powiedz, ze znajdziesz jakis popcorn do tego filmu i bede najszczęśliwszą dziewczyna w Miami - dodała i zasmiala sie cicho.
Była mu wdzięczna, ze nie poruszał wiecej tematu jej kłótni z matką. Nie chciała mowić mu o powodach kłótni, ani o tym jak zniknęła jej siostra. Moze obawiała sie, ze i on uznałby ją za winną tego co sie stalo.
OdpowiedzUsuń- Tak, zdecydowanie jesteś wlasnie takim człowiekiem. I zadowole sie chrupkami. Nawet lepsze niż popcorn - odparła ze śmiechem i wygładzając dłońmi sukienkę, poszła za nim do domu. Przy jego rozmowie z mamą, trzymała sie nieco z tylu. Przywitała sie tylko grzecznie i uśmiechając sie pod nosem, patrzyła na tłumaczącego sie chłopaka. To był nawet zabawny widok, ale i zazdrościła mu, ze ktoś martwi sie o niego w taki sposob.
- Dziękujemy - powiedziała z usmiechem, zanim kobieta opuściła pokój. - Nie ładnie tak nie odbierać telefonów - rzuciła z rozbawieniem i puściła mu oczko. - Pomogę ci podgrzać to jedzenie, a ty znajdziesz w tym czasie te chrupki - zaproponowała i ruszyła za nim do kuchni.
- Paczka chrupek na pół nam az tak strasznie nie zaszkodzi, nie martw sie - wywrocila oczami z usmiechem. Sama zreszta robiła sie coraz bardziej głodna. Ostatnio cos przegryzła w szkole i to wszystko. W domu raczej rzadko mogła liczyć na cos gotowego. Zwykle sama gotowała, ale dzisiaj ledwie przyszła do domu i od razu poszła na miasto. Pozniej nawet nie myslala o tym, zeby cos zjeść i dopiero teraz głód zaczął dawać jej o sobie znac.
OdpowiedzUsuńNieco sie speszyla, gdy kobieta porównała ich do siebie i ojca chłopaka. Uśmiechnęła sie delikatnie, ale sama w zaden sposob nie skomentowała jej slow. Cieszyła sie jednak, ze ją polubiła. Zaczynało jej zależeć na Mattim, a akceptacja jego rodziny była dla niej ważna. Sama tez chciałaby go kiedys przedstawić..ale to juz nie bedzie tak proste jak w jego przypadku.
- Jak sie nigdzie tu po drodze nie zgubie to cie znajdę - odpowiedziała i puściła mu oczko. Od razu zabrała sie za ogrzewanie ich kolacji. Nie czuła sie zbyt pewnie, gdy została sama. W koncu nie była u siebie. Jednak po kilkunastu minutach wszystko było juz gotowe. Położyła talerze na tacy i ruszyła na piętro chłopaka.
- I jak? Znalazłeś te chrupki i jakis film? - zapytała i zaczęła sie rozglądać za chłopakiem.
- Próbowałeś mi delikatnie zasugerować, ze mam jakąś oponkę, na która mogłabym ci narzekać? - spojrzała na niego marszcząc brwi i zasmiala sie, kręcąc głową. Na widok dużej miski z chrupkami uśmiechnęła sie szeroko. Pyszna kolacja, objadanie sie chrupkami i dobry film. Mogłaby tak cześciej, chociaz wtedy rzeczywiście po jakimś czasie mogłaby zacząć narzekać na pojawiająca sie "oponkę".
OdpowiedzUsuń- Wiek kogo? - uniosła brew ale zaraz machnęła ręką, gdy tylko odłożyła tace z ich kolacją. - Chce nowych Avengersow. Chciałam sie wybrać do kina, ale nie odbierałes kilka dni temu - stwierdziła i wzruszyła nieznacznie ramionami. Dosc czesto mu sie to zdarzało, ale i ona miewała wyłączony telefon, wiec nie wnikała w to co wtedy robił. Jeszcze tego by im brakowało, zeby zaczęła go kontrolować jak wariatka.
- Chyba, ze jakość jest średnia to juz chyba wole poczekać - dodała po chwili. - W koncu cie zamkną za to piractwo - zażartowała i puściła mu oczko. - Najpierw kolacja, a pozniej film? Czy zjemy w trakcie?
Zasmiala sie cicho na widok jego miny, gdy wymyślał wytłumaczenie dla tej jej niby oponki. Nie była az tak drażliwa, zeby zaraz sie obrażać, chociaz patrzenie na jego reakcje było całkiem zabawne. Sama była zadowolona ze swojego ciała i to raczej nie miało sie prędko zmienić. Nie licząc kilku małych kompleksów, ale kto ich nie ma.
OdpowiedzUsuń- W takim razie zdecydowanie wole Avengersow niż romansidło. Chyba, ze ty chcesz to nie ma sprawy, moge obejrzec - odpowiedziała i puściła mu oczko. Nie przepadała jakos za takimi filmami, chociaz czasami zdarzało sie jej jakis zobaczyć. Ale to juz zależało od jej humoru.
- Juz wyglada pysznie. Umieram z głodu - mruknela i podała mu talerz z jedzeniem. - Co ja bym bez ciebie dzis zrobiła, co? - zapytała, uśmiechając sie do niego i sięgnęła po swój talerz.
Blondynka zasmiala sie pod nosem na jego wspomnienie o tym, ze chciałby, zeby została jego zoną. Przełknęła kęs jedzenia i i pokręciła głową z rozbawieniem.
OdpowiedzUsuń- Nie martw sie, poprzebywasz ze mną troche dłużej i ci sie zaraz odechce - rzuciła żartem i puściła mu oczko. W sumie to nie była taka zła... Jednak Matti mimo wszystko był typem chłopaka, ktory nie musiałby sie wiele natrudzić, zeby miec inną i tego nie dało sie nie zauważyć. Ale jednak z jakiegoś, nie do końca dla niej zrozumiałego powodu, zwrócił uwagę wlasnie na nią i wlasnie tym miała zamiar sie teraz cieszyć. A co bedzie z nimi dalej juz czas pokaże. Poki co odpowiadało jej to jak wszystko sie rozwija. A przynajmniej do czasu kiedy dowie sie, ze przez jej nieodpowiedzialność jacyś bandyci z tych przeklętych mafii porwali jej siostrę. Przez wieczne kłótnie z matką tylko bardziej w to wierzyła, a kobieta po alkoholu nie zapominała jej o tym przypominać.
- Twoja mama genialnie gotuje - potwierdziła, kiwając lekko głową i przełykając kolejny kęs. - Tobie to dobrze - dodała i po krótkiej chwili odstawiła na bok pusty juz talerz.
Na jej twarzy pojawił sie delikatny uśmiech, kiedy chłopak objął ją ramieniem. Westchnela cicho i oparła sie o niego wygodnie, spoglądając spokojnie na film.
- Z pewnością masz racje. Ale skoro jednak mam to szczescie i ciebie obok to moze jednak troche pożyje. Kto by nie chciał takiego obrońcy - mruknela wciaz sie uśmiechając i złożyła na jego policzku delikatny pocałunek.
- Na początku znajomosci? A kto ci powiedział, ze teraz cie lubie? - uniosła brew, starając sie zrobić poważna minę, jednak nie do końca jej to wychodziło. Zasmiala sie pod nosem i pokiwala lekko głową, zgadzając sie z nim.
OdpowiedzUsuń- Doskonale pamietam - potwierdziła z usmiechem. Czesto wspominała początki ich znajomosci, a zwłaszcza to dogryzanie sobie. Co zreszta wciaz sie im zdarzało, ale przynajmniej mieli sie z czego śmiać. - Tez mi sie od razu spodobałes. Nawet jeśli nie do końca chciałam ci to pokazac. I wybacz, ze cie tak spławilam na początku. Ale to nie moja wina, ze wyglądałeś jakbyś miał podrywać kazda - wywrocila oczami z rozbawieniem. - W kazdym razie, cieszę sie, ze jednak wtedy nie zrezygnowałes - dodała od razu i posłała mu delikatny uśmiech. Nie trafił wtedy na jej najlepszy dzien. Jednak pokazał, ze nie ma zamiaru rezygnować i cieżko było mu odmówić. A teraz wiedziała, ze wiele by straciła, gdyby nie zgodziła sie z nim umówić.
Nieco ją zaskoczył, gdy odwrocil glowe przy jej pocałunku, ale z pewnością jej to nie przeszkadzało.
- Cwaniak... - mruknela tylko cicho i kładąc dlon na jego policzku, znow go pocałowała.
W zaden sposob nie skomentowała jego slow o tym, ze go kocha. Juz chyba sama nie była pewna co tak naprawde czuje. Chyba jednak musiałaby przyznac mu racje. Zakochiwała sie w nim coraz bardziej i nic nie mogła na to poradzić, nawet jeśli nie było ze sobą zbyt długo.
OdpowiedzUsuń- W takim razie bardzo mi miło, ze nie uznałeś mnie za pierwszą lepszą... Chociaz mam nadzieje, ze juz jeszcze wyżej nie bedziesz celowal w tym przypadku - puściła mu oczko i uśmiechnęła sie. - I tak..to bardzo dobrze, ze tak dążysz do celu. To mi sie w tobie tak spodobało - dodała z nieco szerszym usmiechem. Zaraz tez sama go objęła i wpatrzyla sie w jego oczy, gdy na moment oderwała sie od jego ust.
- Po prostu cwaniak. Wcale nie taki tyci tyci. Ale za to moj cwaniak - mruknela mu do ucha, wciaz uśmiechając sie pod nosem.
Na tą chwile zupełnie zapomniała o filmie. Tylko mocniej sie do niego przytuliła i kolejny raz złączyła ich usta w pocałunku. Tym razem jednak nieco bardziej go pogłębiła. Chłopak był zdecydowanie ciekawszy od każdego filmu. Zreszta bedą mogli przewinąć do tylu i to wszystko.
No... wiesz jak to jest ^^
OdpowiedzUsuńOtworzyć klatkę piersiową i wyjąć z niej serce, zaczynając od nacięcia wzdłuż linii mostka... tak, to było zbyt proste. I zbyt schludne. Cecil nie przepadał za schludną robotą. Lubił krew, szczególnie tą, która była jeszcze ciepła. A dzisiejszy towar był świeży, nawet świeższy niż można by było przypuszczać.
Ace prawie nigdy nie zabijał ofiar humanitarnie. Chyba, że ktoś mu asystował i oponował za bardziej ludzkim traktowaniem towaru. Ale kiedy był sam? Wołał podać środek paraliżujący i spoglądać w te wielkie, przerażone oczy człowieka, który jest tak bardzo bezradny, tak bardzo cierpi.
Dzisiejszy pacjent nie żył już od kilkunastu minut. Cecil starym, lekarskim zwyczajem stwierdził zgon o godzinie 2:31 nad ranem, po czym zanurzył dłonie w rozpłatanym torsie mężczyzny. Obiekt był bardzo zdrowy, pewnie strasznie o siebie dbał. No ich szczęście - cena jego organów wzrośnie.
Uporał się z formalną częścią swojej pracy, przechodząc od razu do przyjemności. Ostatnimi czasy zainteresowania Cecila wiązały się z rękoma. Lubił je oglądać, odkrawać poszczególne mięśnie od kości i badać ich strukturę. Tego brakowało mu na lekcjach anatomii podczas studiów - autentyczności. Czasem zabierali ich do prosektorium, aby mogli pokroić denata, ale to nie było to samo.
Ostrożnie naciął skórę ramienia, podśpiewując przy tym wesoło piosenkę z Grease, kiedy przerwało mu sugestywne chrząknięcie. Uniósł przesłoniętą maską chirurgiczną twarz w kierunku osoby, która ów dźwięk z siebie wydała, rozpoznając w kobiecie Elizabeth.
- Tak? - spytał nieufanie, jakby podejrzewał, że kobieta ma zamiar przeszkodzić mu w tej wspaniałej, kojącej czynności, którą właśnie wykonywał.
Cecil
- Mam nadzieje, ze nie bedziesz tego robic - odpowiedziała, posyłając mu lekki uśmiech. Nawet nie chciała myslec o tym co by zrobiła gdyby Matti nagle oznajmił, ze znalazł sobie jednak inną. Naprawde jej na nim zależało, a gdyby miała go teraz stracić... Oczywiscie nie był jej pierwszym chłopakiem, ale z pewnością pierwszym, o którym myslala tak poważnie. I pierwszym, do którego naprawde cos poczuła.
OdpowiedzUsuńZamruczala cicho z zadowoleniem, czując jego dlon na swoim ciele. I jakim cudem miałaby sie teraz skupić na jakimkolwiek filmie? Zbyt dobrze całował, zeby cos mogło odwrocić jej uwagę. Po krótkiej chwili sama wsunęła dłonie pod jego koszulke. Nie odrywając sie od jego ust przesunela nimi po jego plecach. Nie wiedziała jeszcze jak daleko sie posunie, ale poki co było jej z nim bardzo dobrze.
Drgnela lekko, gdy chłopak pozbył sie jej bluzki. Nie miała jednak zamiaru w zaden sposob protestować. Nie przeszkadzało jej tez to w jaki sposob przygląda sie jej ciału, chociaz skłamałaby mówiąc, ze gdzieś z tylu jej głowy nie tkwiła mysl, ze moze mu sie jednak nie spodobać.
OdpowiedzUsuńPo jego słowach wstrzymała na moment powietrze. I co miała tera robic? Przeciez ona jeszcze nie... No miał kilku przed nim, ale to nie było nic poważnego i nigdy... Nie była tez jedną z tych, ktore rozkładają nogi przed połową szkolnej drużyny piłkarskiej... I co miał mu powiedziec? Nie chciała, zeby sie zawiódł. Tez nigdy o to nie pytał..a i ona nie miala sie czym chwalić bez powodu... Ale za nic nie chciałaby, zeby przerywał ją całować i dotykać... I sama chciała robic to samo...
- Ja ciebie tez... - odparła w koncu i uśmiechnęła sie do niego nieco niepewnie, przygryzając dolną wargę. Chwyciła za dół jego koszulki i ją z niego ściągnęła. Przesunela bez pośpiechu dłońmi po jego umięśnionym torsie i znow wpiła sie w jego usta.
No i musiał to zrobić. Musial zapytać... A przeciez próbowała nie dać nic po sobie poznać... Widocznie albo ona była beznadziejna w ukrywaniu czegokolwiek, albo on znał ją juz zdecydowanie zbyt dobrze... I niby co miała mu powiedziec? Teraz kiedy zaczynało sie robic miło... A jak ucieknie? Albo ją wyśmieje? To było az tak bardzo nieprawdopodobne, ze miałaby go uznać za wariata bo o to pyta..?
OdpowiedzUsuńBlondynka westchnela cicho i pokręciła przecząco głową, spuszczając wzrok. Skoro juz pytał to chyba nie miała juz wyjścia tylko sie przyznac. Zupełnie jakby miała sie czego wstydzić...
- No..no nie... - mruknela cicho pod nosem i przygryzla dolną wargę, przenosząc na niego niepewne spojrzenie.
Dziewczyna znow pokręciła przecząco głowa i uśmiechnęła sie, wtulając sie w niego.
OdpowiedzUsuń- Chce... Oczywiscie, ze chce... - powiedziała cicho i musnela delikatnie jego policzek. - Nie mam na co czekać..w koncu jestem tu z tobą, prawda? - szepnęła i uśmiechnęła sie nieco szerzej. Tego akurat była pewna. Jeśli miała to zrobić to wlasnie z nim, a ta chwila była jak kazda inna. Nie chciała tego jakos szczególnie planować i wymyślać. Wszystko powinno wyjsć spontanicznie, wlasnie tak jak teraz i całkiem jej to odpowiadało.
- I nie musisz sie starać..po prostu nie mysl o tym co ci powiedziałam... - dodała po chwili i pocałowała go, kładąc dlon na jego policzku. Nie chciała, zeby teraz przypadkiem zaczął sie tym przejmować i uwazac na wszystko co robi tylko ze względu na to, ze to był jej pierwszy raz.
Położyła dłonie na jego ramionach i przewróciła go na plecy, siadając na jego biodrach. Nachyliła sie nad nim i złożyła kilka drobnych pocałunków na jego szyi.
- Juz ci powiedziałam, ze cie pragnę... I to sie nie zmieniło... - szepnęła mu prosto do ucha.
Od samego początku poddawała sie wszystkim jego ruchom. W koncu wiedział co robi, a blondynka ufała mu całkowicie. I z cała pewnością sie nie zawiodła. Wraz z każda jego pieszczota, robiło sie jej coraz bardziej gorąco. Ciche jęki i westchnienia wyrywały sie z jej ust. Po chwili juz sama nie mogła sie doczekac, az w koncu bedzie w niej. Sięgnęła dłonią do jego krocza i rozpięła zamek jego spodni. Nie mogła wiele zrobić w tej pozycji, a chciała, zeby i jemu było chociaz w połowie tak dobrze jak jej. Powoli i dosc delikatnie zaczęła masować jego męskość. Z zadowolonym usmiechem wyczuwała jak staje sie coraz twardszy. Przestała dopiero kiedy rozebrał sie do końca i nałożył prezerwatywę. Serce zabiło jej mocniej. Nieco sie denerwowała, ale była juz tak podniecona, ze nie zwracała na to większej uwagi.
OdpowiedzUsuń- Dobrze... - odpowiedziała cicho i odetchnęła troche glebiej. Przymknęła powieki i przygryzla lekko dolną wargę, gdy zaczął sie w nią wsuwać. Przez ułamek sekundy na jej tearzy pojawił sie nieznaczny grymas, ale zaraz zniknął zastąpiony zadowolonym usmiechem. Jeszcze przez krótka chwile była troche spięta. Jednak z kazdym jego ruchem było jej coraz lepiej. Zacisnęła palce na jego plecach i wpiła sie zachłannie w jego usta. Zahaczyła jedna noga o jego nogę i uniosła lekko biodra, by mógł wejść glebiej. Nie była w stanie powstrzymać coraz wiecej swoich cichych jęków. Czasami zamruczala mu do ucha jego imię i mocniej zaciskała palce przy jego mocniejszym pchnięciu.
Z kazda chwila jego ruchy doprowadzały ją do coraz większej rozkoszy. Zapomniała juz zupełnie o tym jak zdenerwowana była na początku. Całe napięcie zniknęło i myslala juz tylko o chłopaku i przyjemności jaką jej dawał. Nic wiecej nie miało w tej chwili znaczenia.
OdpowiedzUsuń- Matti... - wymruczane mu do ucha z lekkim trudem, czując jak szczyt jej przyjemności zaczyna sie zbliżać. Nie minęła nawet minuta, kiedy jej mięśnie spięły sie, wyginając jej plecy w lekki luk. Z głośnym jękiem wbiła paznokcie w jego skore, a przez jej ciało przeszedł dreszcz rozkoszy.
Było jej tak dobrze, gdy juz wrocil z łazienki i leżała w niego wtulona. Wciaz uspokajała nieco przyspieszony oddech i szybkie bicie serca. Mogła sie spodziewać, ze teraz bedą spokojnie leżeć przytuleni do siebie, ale ostatnie o czym by pomyślała to, ze ktoś znajdzie sie pod drzwiami sypialni. Jak tylko zerwał sie z lozka, szybko naciągnęła na siebie kołdrę, modląc sie, zeby przypadkiem nikt tu nie wszedł. Albo przynajmniej przez drzwi nie zauważył ani jej, ani ich ubrań porozrzucanych po podłodze.
OdpowiedzUsuńSłysząc wymianę zdań pomiędzy rodzeństwem, czuła jak jej twarz robi sie coraz bardziej czerwona ze wstydu.
- Jezu... - jeknela cicho, jeszcze bardziej wciskając sie pod kołdrę. Nawet nie chciała myslec o tym, ze mama chłopaka tez mogła ich słyszec. - Powiedz mi, ze ona uwierzyła w ten film. Po prostu powiedz, nic wiecej - dodała, kręcąc przy tym głowa. Chyba tylko ślepy i głuchy by nie zauważył co sie dzieje. Wyciagnela rece w jego strone.
- I chodz tu do mnie - poprosiła, uśmiechając sie niepewnie. - Ale najpierw zrob cos z tymi spodniami - dodała i zasmiala sie cicho na jego widok.
[Mi się podoba, więc kto zacznie?]
OdpowiedzUsuńSelene
UsuńTo, czego Cecil nie znosił, to słuchanie rozkazów od osób, które nie mogły mu ich wydawać. To najbardziej niewdzięczny aspekt bycia lekarzem - przychodzisz z pomocą, a słyszysz "dawaj Ty pieprzony darmozjadzie, wylecz mnie tu, teraz, natychmiast, żebym potem mógł wyjść do ludzi i opowiedzieć, jaki z Ciebie konował". Ludzie byli okrutni. Kiedy zawiodła medycyna wytaczali pozwy swoim lekarzom, którzy czasem przez kilkanaście godzin operowali delikwenta, którego na domiar złego uratować się po prostu nie dało. Zaś gdy pacjent wyszedł z sali operacyjnej bez szwanku, dziękowali Bogu za "cud".
OdpowiedzUsuńNiewdzięczna robota. Dlatego tak bardzo lubił pracę w Bertone. Jego "pacjenci" nigdy nie narzekali. No, może poza niektórymi poszkodowanymi gangsterami, którzy dostali się Ace'owi pod nóż.
- No nie wiem. Zajęty jestem... - odparł obojętnie, biorąc do ręki obcęgi chirurgiczne i miażdżąc nimi kość ramienia, aby oddzielić je od reszty rozpłatanego ciała. Miażdżona ręka wydała z siebie dość nieprzyjemny dźwięk, ale poddała się naporowi stalowych szczypiec i w końcu pękła.
Wrzucił odciętą kończynę do pojemnika z lodem i z westchnieniem podszedł do biednego młokosa, cierpiącego na najbardziej typową dla ludzi chorobę.
- Gorączka, zimne poty, ból brzucha? - spytał, a widząc jak Elizabeth próbuje się wtrącić, powstrzymał ją gestem ręki - nie z Tobą rozmawiam, tylko z pacjentem. Jak to zwykła niestrawność, to dostaniesz w twarz własnym gównem za marnowanie mojego czasu. - odparł, podstawiając dzieciakowi wózek inwalidzki i pomagając mu się na nim usadowić. - No młody, długa noc przed Tobą. - odparł i roześmiał się w typowy dla siebie, nieco niepokojący sposób.
Cecil
[ No to wbijam :D Masz jakiś pomysł? Plus, przepraszam że tak ci zwlekam z odpisem do Kosmy, ale jakoś nie potrafię nic fajnego napisać no i zastanawiam się nad nowym wątkiem. ]
OdpowiedzUsuńCharlotte
- Taak..troche sie spieszyłes z ich zakładaniem, wiec w sumie miałeś prawo sie pomylić - odparła i puściła mu oczko. Uniosła nieznacznie brew gdy zaczął sie przebierać. Kąciki jej ust mimowolnie drgnęły na widok jego bokserek.
OdpowiedzUsuń- Bardzo seksowne - rzuciła ze śmiechem i wtuliła sie w jego, gdy tylko sie położył. Kiedy powiedział, ze ją kocha, miała wrażenie, ze sie przesłyszała. Odchyliła lekko glowe, zeby spojrzeć na niego nieco uważniej. Chwile milczała, zupełnie jakby czekała az zawoła "żartowałem", ale nic takiego sie nie stało.
- A wiesz, ze ja ciebie tez kocham? - zapytała cicho i uśmiechnęła sie delikatnie. Tak, teraz mogła byc tego pewna. Z nikim nigdy nie czuła sie tak dobrze i bezpiecznie jak w jego ramionach. Położyła dlon na jego policzku i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek.
[ Mi pasuje, więc zacznę :D]
OdpowiedzUsuńCharlotte kończyła właśnie przesłuchanie z jednym pilotem. Miało pójść po dobroci i miał ich wpuścić na pokład z bagażem narkotyków, ale... substancje gdzieś zniknęły. Jej zadaniem było wydobyć gdzie są. I... facet miał pecha. Charlotte nie robiła nikomu krzywdy, a i tak ci się jej bali. Dziwne prawda? Ponoć ludzie bardziej niż bólu fizycznego boją się męki psychicznej.
Po godzinie wyszła z pomieszczenia, dając znak ochroniarzowi, by zabrał gdzieś faceta. Sama popędziła do salonu by zapisać wszystkie zdobyte informacje. Gdy skończyła zauważyła jednego z ich Katów, który był jakiś przygnębiony. Jako zawodowy szpieg była bardzo ciekawa informacji na ten temat, a dodatkowo jej zadaniem była opieka nad pozostałymi członkami mafii. W końcu miała wzbudzić w nich zaufanie.
Wstała z kanapy i lekkim krokiem podeszła do chłopaka. Był od niej sporo młodszy, właściwie mógłby być jej młodszym bratem, albo nawet synem. Uśmiechnęła się do niego ciepło, kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Heeej, chodzisz jak zbity pies. - Zagadnęła. - Co się stało? - Przeszła od razu do rzeczy. Przecież widzi, że coś jest nie tak, nie musi się pytać czy wszystko w porządku..
Charlotte
- No i dlaczego go nie posłuchałes? Zawaliłeś sprawę, Matti. Wcale nie obyło sie bez tego. Trzeba było w nich zaprosić mnie na pierwszą randkę, wtedy na pewno bym cie tak od razu nie spławiła - powiedziała puszczając mu oczko i śmiejąc sie pod nosem. Przekręciła sie na bok, układając glowe na torsie chłopaka i sunąc delikatnie opuszkiem palca po zarysach jego mięśni na brzuchu.
OdpowiedzUsuń- A tak w ogole to... Dobrze ci było..? - zapytała nieco niepewnie i zerknęła na niego katem oka. Wolała miec pewność, ze czegoś nie zepsuła czy cos w tym stylu. W koncu miał większe doświadczenie od niej, a chciała, zeby i przy niej był zadowolony.
- Tylko szczerze.
- No pewnie, ze maja. Która kobieta mogłaby sie oprzeć bokserkom w samochodziki? Żadna - odparła i wywrocila oczami jakby to było całkowicie oczywiste i niezaprzeczalne. - Tylko mi teraz przypadkiem nie próbuj testować tej teorii na innych. Ja cie juz w zyciu nie spławie, wiec w tej kwestii nie sa ci juz potrzebne - dodała stanowczo i puściła mu oczko.
OdpowiedzUsuńZamruczala z zadowoleniem, gdy mocniej ją do siebie przytulił. Najchetniej teraz by juz tak leżała i w ogole sie nie podnosiła. Było jej zdecydowanie zbyt dobrze i wygodnie, zeby sie ruszać. Uśmiechnęła sie, gdy odpowiedział na jej pytanie i odchyliła lekko glowe, zeby na niego spojrzeć.
- Ciesze sie... W takim razem kolejnym razem bede sie musiała postarać, zebys nie tylko liznął kosmos, ale sie w nim znalazł - mruknela z szerokim usmiechem i musnela lekko jego policzek. Chciala, zeby było mu jak najlepiej i z pewnością bedzie sie o to starać. - A mi..? Lepiej byc nie mogło, Matti... I cieszę sie, ze to wlasnie z tobą..no wiesz - dodała i przygryzla lekko dolna wargę.
Szatynka uważnie mu się przyglądała. Wiedziała co mówić w jakich sytuacjach, więc pocieszanie ludzi nie było dla niej żadnym problemem. Jednak teraz nie chodziło tylko o to, że miała sprawić by inni jej ufali. Członkowie mafii byli dla niej naprawdę jak rodzina i właśnie tak ich traktowała. W każdej rodzinie znajdą się osoby, których nie lubisz, które chcesz unikać, ale i takie które są dla ciebie nad wyraz ważne. Tak i ona czuła, chociaż nigdy nie miała prawdziwej rodziny.
OdpowiedzUsuńDoskonale wiedziała, że chłopakowi nie poszło podczas ostatniego zadania. Dokończył je drugi kat, ale i tak większość osób czuła do niego zawód. Cherry w pewnym sensie też, jednak starała się tego po sobie nie pokazywać.
- Często jest tak, że inni wymagają od nas więcej niż możemy. - Zaczęła, cały czas uśmiechając się ciepło. - To irytujące, a czasami potrafi zniechęcić. Doskonale cię rozumiem. - Stwierdziła, przenosząc wzrok na wchodzącego dilera, jednak nie pozostał w salonie, co nawet ucieszyło kobietę. Mogła spokojnie rozmawiać. - Znałam twojego ojca. Był naprawdę świetny w tym, co robił. Ale to był on. - Złapała go za ramię. - Matti, to że inni oczekują od ciebie żebyś był twoim ojcem to jedno, ale jeśli ci to nie pasuje możesz to zmienić. Michael w wieku osiemnastu lat na pewno nie musiał stawać przed takimi trudnościami jak ty. Masz o wiele gorzej, jesteś młody, z małym doświadczeniem. To normalne, że popełniasz błędy. Doświadczenie zdobędziesz z czasem, a do tego dnia... możesz liczyć na mnie.
Miała nadzieję, że tym swoim monologiem, chociaż trochę poprawiła mu humor.
Charlotte
Blondynka uśmiechała sie delikatnie, gdy słuchała jego slow. Westchnela cicho i pokiwala lekko głowa.
OdpowiedzUsuń- Masz racje... Ale juz żadne z nas nie bedzie sie czuło samotne, Matti. Jeśli miałam gdzieś te swoją bratnią dusze to juz ją znalazłam w tobie... I nie mam najmniejszego zamiaru jej wypuszczać - odpowiedziała i przytuliła sie do niego jeszcze mocniej, jakby na potwierdzenie swoich slow. Miała znajomych, przyjaciół..ale to przy nim tak naprawde czuła sie całkowicie sobą i wiedziała, ze nie musi udawać kogoś innego. A to było dla niej bardzo ważne.
- Będę... - powiedziała równie cicho i spojrzała mu w oczy, kładąc dlon na jego policzku. - Jeśli tylko ty wciaz bedziesz tego chciał, to bede... Bo nawet taka kobieta wciaz potrzebuje mezczyzny, przy którym moze czuć sie bezpiecznie... A ja tak sie czuje przy tobie. W kazdym tego słowa znaczeniu - dodała i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek.
- Nie jestem żadnym skarbem, Matti... Naprawde nie przesadzaj... - powiedziała cicho, ale mimo wszystko na jej twarzy pojawił sie uśmiech. Teraz nie rozumiała jak mogła go spławić za pierwszym razem. Gdyby wiedziała jak to wszystko sie potoczy, nigdy by go nie olała i nie traciła czasu.
OdpowiedzUsuńUsmiech jednak zaczął znikać z jej twarzy, gdy tylko chłopak odebrał telefon. Z lekkim niedowierzaniem patrzyła jak wstaje z lozka i ubiera sie w pośpiechu.
- Ale teraz..? Jest środek nocy, Matti. To nie moze poczekać do rana? - zapytała i westchnela cicho. Usiadła na lozku i zakryła sie kocem. Zupelnie inaczej wyobrażała sobie reszte nocy. A teraz miał tak po prostu wyjsć i zostawić ja sama w swoim domu?
- Skoro musisz... - mruknela pod nosem i owijając sie kocem wstała z lozka. Podeszła do niego i objęła za szyje. - Tylko wracaj szybko, dobrze? I uważaj na siebie..tyle sie słyszy ostatnio... Za godzinę chce cie miec znowu obok siebie w lozku - powiedziała stanowczo i pocałowała go. Nie chciała, zeby wychodził, ale skoro chodziło o jego wujka to przeciez nie mogła go zatrzymywać.
- Akumulator? I do akumulatora ubierasz sie w ten sposob? - zapytała i skinęła głowa na jego marynarkę. Przeciez jego wujek równie dobrze mogl zadzwonić po taksówkę i wrocic po samochód kilka godzin pozniej, a nie wyciągać w środku nocy Mattiego z domu.
OdpowiedzUsuńPrzeniosła wzrok na podłogę, gdy cos wypadło mu z kieszeni i drgnela lekko, widząc magazynek.
- Czy.. To jest... - zaczęła niepewnie i powoli przeniosła zaniepokojony ale i uważny wzrok na chłopaka. Przeciez on nie mogl byc prawdziwy..skąd by go miał i po co? Cofnęła sie o krok, mocniej zaciskając palce na kocu. - Skąd to masz, Matti? I po jaką cholerę nosisz to w marynarce? Co sie dzieje? - zapytała, nie spuszczając z niego wzroku nawet na chwile.
Wciaz przyglądała mu sie uważnie, marszcząc przy tym lekko brwi. Ale przeciez nie miał powodu, zeby ja okłamywać. Nie wierzyła, ze mógłby to robic, zwłaszcza po tym co mowil jej jeszcze przed chwilą.
OdpowiedzUsuń- Tak wiem... Ale..to? Pozwolenie to nie wszystko, Matti... To nie jest normalne, ze w tym mieście nie da sie normalne wyjsć przez tych cholernych bandytów... - mruknela z lekkim grymasem na twarzy i westchnela cicho. Znow sie do niego zbliżyła i położyła dlon na jego policzku.
- I jak ja mam sie o ciebie nie martwić..? Jeśli naprawde musisz to idź..ale naprawde uważaj i wracaj jak najszybciej, proszę... Chyba, ze mam jechać z tobą? Ubiorę sie szybko, nie bedziesz musiał jeździć teraz sam. Z akumulatorem ci nie pomogę, ale bedziesz miał przynajmniej towarzystwo.
- Jezu przestan mi mowić o szansach na przeżycie... - jeknela i pokręciła głowa. Nawet nie chciała myslec o tym, ze cos mogłoby mu sie stać. Gdyby jeszcze jego miała stracić jak siostrę to juz by tego nie przeżyła. A slow o stawianiu sie im nawet nie komentowała. Łatwo było mowić, kiedy stali w bezpiecznym domu. Ale w koncu miał tylko jechać, pomoc wujkowi i wrocic. Nie było co panikować.
OdpowiedzUsuń- Twoich tez nie chciałabym znaleźć gdzieś na poboczu jakbyś nie wrocil... - mruknela pod nosem, chyba bardziej do siebie niż do niego. - No idź juz. Poczekam na ciebie, a ty im szybciej tam pojedziesz, tym szybciej wrócisz - dodała i pocałowała go w policzek. Była juz troche śpiąca ale wątpiła, ze da rade zasnąć kiedy jego nie bedzie.
- Jasne, juz to widzę jak zasypiam kiedy ty jesteś niewidomo gdzie... - mruknela i pocałowała go jeszcze w policzek zanim wyszedł. Ani troche nie podobało sie jej to, ze musiał wychodzic w środku nocy, ale co mogła zrobić? Na dodatek ten magazynek... Ok, rozumiała, ze chłopak tez mogl sie pobawić pewnych rzeczy i chcieć sie zabezpieczyć... Tylko, zeby od razu nosić ze sobą broń? To juz była przesada... Ale przeciez mu nie zabroni, nie była jego matką... Swoją droga ciekawe czy ona przynajmniej o tym wiedziała...
OdpowiedzUsuńZałożyła na siebie jego koszulke, którą wcześniej z niego ściągnęła. Tak bedzie jej zdecydowanie wygodniej leżeć niż w swoich rzeczach. Położyła sie, ale ani myslala zasypiać poki nie wroci. Jednak z każdą chwilą kiedy sie nie zjawiał, zaczynała sie coraz bardziej martwić. Mogl przeciez chociaz zadzwonić i powiedziec, ze sie spóźni...
[No jak chcesz to mozna tak jakos zrobić. A nie miała sie dowiedzieć jak ją ci z The Cross złapią? Mogli sie dowiedzieć, ze sie z Mattim spotyka i przez nią go sciągnąć, zeby zabić czy cos. Ale tak w sumie tez moze byc jak wolisz ^.^ Jak tak to niech chwile pogada z wujkiem, a ja wrzucę Claire w następnym odpisie ^^]
Nie chciala spac. Nie dopoki chlopak nie wroci. Jednak bylo juz tak pozno..albo raczej zaczynalo sie robic wczesnie dla niektorych, ze glowa sama opadla jej na poduszki i zapadla w sen.
OdpowiedzUsuńBlondynka zamruczala cos niezrozumialego pod nosem, kiedy Matti sie zblizyl i powoli otworzyla oczy. Usmiechnela sie na jego widok i usiadla szybko, przytulajac sie do niego.
- No w koncu... Czekalam, ale musialam zasnac - wytlumaczyla sie i przycisnela usta do jego policzka. Przeniosla wzrok na koc i usmiechnela sie szerzej na widok czekoladek. - Moje ulubione. Ty naprawde chcesz mnie utuczyc, co? Dziekuje - powiedziala i przyjrzala mu sie uwaznie, jakby chcac sprawdzic czy aby na pewno wrocil w jednym kawalku i nic mu nie jest.
- I co z wujkiem i samochodem? Dlugo cie nie bylo, wszystko bylo w porzadku?
- Ja tam kocham moje ciałko takie jakie jest, wiecej mi go juz chyba nie potrzeba - odparła z rozbawieniem. Ale to nie jej wina, ze tak uwielbiała czekoladę..i lody..i w ogole wszystko co miało w sobie chociaz troche słodyczy.
OdpowiedzUsuńSplotla palce ich dłoni ze sobą, gdy ją objął i uśmiechnęła sie pod nosem. W koncu wszystko było tak jak byc powinno.
- To dobrze, ze mu pomogłeś... Ważne, ze juz jesteś... - powiedziała cicho i odwróciła glowe, zeby jeszcze raz go pocałować. - Spij dobrze, kochanie... - szepnęła i znow wtuliła glowe w poduszkę. Ziewnęla, zamykając oczy i po chwili zasnęła.
- To dobrze, ze mnie kochasz... Cieszę sie...ja ciebie tez... - odpowiedziala zaspanym głosem i znow ziewnęla. Cos jeszcze dodała zanim zasnęła, ale poza cichym i niezrozumiałym mruknięciem nie miało to większego sensu. Juz nie pamietała kiedy ostatnio spało sie jej tak dobrze jak teraz w ramionach ukochanego. Najchetniej zasypialaby tak każdego dnia, ale to niestety możliwe nie było.
OdpowiedzUsuńObudziła sie dopiero kilka godzin pozniej. W koncu zasnęli dopiero nad ranem, a im tez przydało sie troche snu. Otworzyła powoli oczy i rozejrzała sie. Uśmiechnęła sie lekko, czując jak chłopak wciaz ją obejmuje. Powoli odwróciła sie w jego strone, uważając, zeby przypadkiem go nie obudzić. Wyglądał tak niewinnie kiedy spał... Objęła go i obserwowała go, uśmiechając sie przy tym delikatnie.
Z trudem przychodzilo jej powstrzymanie smiechu kiedy zaczal mamrotac cos pod nosem. Nie chciala go jednak budzic. Oboje mieli dluga noc i chlopak z pewnoscia powinien odpoczac. Zreszta patrzenie na niego i sluchanie jak mruczy cos przez sen, bylo o wiele za urocze, zeby to przerywac.
OdpowiedzUsuń- Nic sie nie stalo... Dzien dobry - odpowiedziala z usmiechem i musnela delikatnie jego usta. Wiedziala, ze powinna byc w szkole juz od dawna, ale co mogla zrobic? Juz i tak bylo za pozno, a ona nie miala najmniejszej ochoty ruszac sie z cieplego lozka i obejmujacych ja ramion chlopaka.
- Co ci sie snilo? - zapytala, a na jej twarzy znow pojawilo sie lekkie rozbawienie. - Wiesz, kochanie... Jestem troche za mloda na to, zeby zostac babcia, ale sie nad tym zastanowie, dobrze? - zadala kolejne pytanie i zasmiala sie cicho.
- Jak najbardziej na glos. I oczywiscie strasznie realna, ale chyba jeszcze troche poczekamy z tymi dziećmi i wnukami - odparła i puściła mu oczko, śmiejąc sie pod nosem. - No chyba, ze to wcale nie ja ci sie śniłam - dodała marszcząc przy tym lekko brwi i przyglądając mu sie nieco uważniej. Zaraz jednak sie rozpromienila, gdy tylko wspomniał o koncercie.
OdpowiedzUsuń- Jak mogłabym o tym zapomniec? Dalej nie wierze, ze masz te bilety. Pojadę tylko do domu i umówimy sie pozniej przed koncertem - zaproponowała z usmiechem i przytuliła sie do niego mocniej. - Ale poki co, chętnie sobie jeszcze z tobą poleże.
- Przepraszam jeśli to ja cie jakos obudziłam. Starałam sie byc cicho i sie za bardzo nie ruszać, zebys mogl dłużej pospać. Należało ci sie po tej nocnej zabawie w pomoc drogową - stwierdziła, gładząc delikatnie jego policzek. - Moze kolejnym razem przyśni ci sie odpowiedz? Ciekawe jak by to wyglądało w twoim śnie... - dodała z nieco zamyśloną miną i uśmiechnęła sie szerzej. Na prawdziwe oświadczyny z pewnością sobie jeszcze poczeka. Ale przeciez nie byli długo razem, na dodatek oboje byli młodzi. Mieli jeszcze duzo czasu na takie rzeczy. O ile w ogole wciaz bedzie sie im tak dobrze układać jak teraz. Bo blondynka z pewnością na ten moment nie wyobrażała sobie, ze mogłaby byc z kimś innym.
OdpowiedzUsuń- Nie bedą pytać... Taty pewnie nie bedzie, a mama... Zreszta nawet gdybym im powiedziała to niewiele by im to dało. Watpie, ze pamietają, ze im o tobie mówiłam... - mruknela i westchnela, wzruszając lekko ramionami.
- Przykro mi z powodu twojego taty... Nie żałuj, to były kłótnie i juz na to nic nie poradzisz, a on na pewno i tak był z ciebie dumny. I z siebie, ze wychował takiego syna... - powiedziała cicho i musnela delikatnie jego policzek. Nawet nie chciała sobie wyobrażać jak to jest stracić rodzica. Nawet jeśli jej i rodzicom nie układało sie teraz najlepiej... Musiała juz jakos żyć ze strata siostry i nie chciała myslec co by było gdyby odszedł ktoś jeszcze... Chociaz w przypadku Letty... Ze śmiercią mozna sie po jakimś czasie pogodzić. A jak mozna zapomniec kiedy wciaz mysli sie o tym co sie z nią stało? Mogła juz nie żyć, ale równie dobrze mogła..gdzieś tam byc...
OdpowiedzUsuń- Moim rodzicom tez nie jest łatwo... Niektórym oczy sie otwierają..a im po tragedii sie zamknęły... - mruknela i przygryzla wargę. "Przynajmniej na mnie sie im zamknely..." dodała juz w myślach i przytuliła sie do niego mocniej. - Ale to nieważne. Jest dobrze, naprawde. Nie ma o czym mowić - dodała i wymusiła lekko uśmiech.
Blondynka drgnela lekko, gdy wspomniał o jej młodszej siostrze. Nie lubiła o niej rozmawiać. Właściwie nie robiła tego od bardzo dawna. Nie licząc słuchania oskarżeń od matki, kiedy wypiła za duzo.
OdpowiedzUsuń- To było dwa lata temu, Matti... Gdyby wciaz zyla... - mruknela cicho i pokręciła głowa ze zrezygnowaniem. - Co mozesz zrobić? Próbowałam wszystkiego. Policja przestała jej szukać szybciej niż zaczęła..zreszta pewnie w ogole nie zaczęli... Gdyby nadal gdzieś tu była..znalazłaby jakis sposob, zeby dać jakis znak...
Dziewczyna skulila sie bardziej w jego ramionach i przymknęła na krótka chwile powieki. Czuła, ze jej oczy zaczynaja sie szklić, a tego chciała uniknąć.
- Skończyła wtedy dopiero 14 lat... - powiedziała i przeniosła wzrok na jego oczy. - Kto im dał do tego prawo, Matti? Kto pozwolił im bawic sie w bogów i robic z ludźmi co sie im podoba?
- I co z tego, ze nie złapali nikogo za rękę? Powinni jej szukać, a oni po prostu odpuścili. Słyszałam jak rozmawiali miedzy sobą, mówiąc, ze albo jest juz martwa, sprzedana, albo pokrojona... - warknęla i mimowolnie zacisnęła palce na pościeli. Spojrzała na niego marszcząc lekko brwi i pokręciła głowa. - No tak, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ale to, ze system jest słaby jeszcze nie znaczy, ze mogą sobie robic co chca, Matti. Widziałeś wiadomości? Kilkanaście osob przez nich zginęło. Niewinnych. I setki innych co chwile, o których sie nie mowi. Morderstwa? Sprzedawanie ludzi, albo zabijanie ich dla narządów? To jest ten ich punkt widzenia? Niszczenie ludziom zycia? Jak mozna patrzec na siebie w lustrze po czymś takim... - mruknela i westchnela, przytulając sie do niego. - Nie mówmy o tym... - dodała, zamykając oczy. To był dla niej zbyt drażliwy temat, a ona nie chciała denerwować sie od rana. W koncu była tu z nim, wybierali sie na koncert i chciała sie tym cieszyć.
OdpowiedzUsuń- Kazdy ma jakis wybór, Matti... Nie tłumacz ich... Gdyby zabrali mnie? Albo twoja siostrę, mamę? Tez powiedziałbys, ze moze nie mieli wyboru? - zapytała i spojrzała na niego uwaznie. Nie ciągnęła jednak dalej tematu. Oboje i tak wiedzieli, ze w tym mieście nigdy nic nie wiadomo...
OdpowiedzUsuń- Tez nie moge sie juz doczekac. A na śniadanie możemy cos zrobić, nie musisz wykorzystywać mamy. Juz i tak zrobiła wczoraj cudowną kolacje - odparła z usmiechem. - Matti... A jak ona tez nas słyszała? Tak jak Eunice..? Jezu... I jak ja mam sie im teraz pokazac? Spale sie chyba ze wstydu jak ją zobacze.
- W takim razie wole jakos probowac na siebie uwazac, zebys jednak nie musiał o mnie walczyć, ani nikogo zabijać... - odpowiedziała i uśmiechnęła sie do niego. - No to ładnie musi cie rozpieszczać tym jedzeniem. Jak wolisz to mozesz ja poprosić. W koncu to twój dom i twoja mama - dodała puszczając mu oczko. - I do nich mogła sie przyzwyczaić, ale my młodym małżeństwem nie jesteśmy - mruknela ze śmiechem. Położyła dlon na jego ramieniu, przekręcając go na plecy i usiadła na jego biodrach.
OdpowiedzUsuń- Poza tym.. my tylko grzecznie oglądaliśmy film, prawda..? - zapytała z zadziornym usmiechem i nachyliła sie, muskając jego szyje. - To nie nasza wina, ze w filmie było tak głośno - dodała z rozbawieniem, składając kilka kolejnych pocałunków na jego skórze.
Słuchała go dosyć uważnie. Tak jak zawsze. Czasami wydawałoby się, że jest zbyt zajęta papierkową robotą czy czymś podobnym. Jednak nic bardziej mylnego. Słuchanie opanowała do perfekcji. W końcu, tego od niej wymagał dawny zawód.
OdpowiedzUsuń- Masz tylko osiemnaście lat. Reszta oczekuje kogoś tak dobrego jak twój poprzednik. Trochę im minie zanim przestawią swój tok myślenia i postrzegania ciebie. - Odpowiedziała, ani na moment nie przestając się uśmiechać.
Na wzmiance o dziewczynie, Cherry jeszcze bardziej poszerzyła swój uśmiech. Lubiła Mattiego i naprawdę cieszyła się jego szczęściem. No, zna go od dziecka!
- Och to coś poważnego? - Uniosła jedną brew w górę. - Musisz tylko na nią uważać. Wiązanie się z kimś spoza naszego kręgu bywa bardzo ryzykowne. - Poinformowała go. Sama wiedziała jak jest, przecież zlecała nie raz porwanie dziecka jakiegoś członka The Cross byle by tylko wymusić coś na nich. Brutalna gra. - No, ale opowiedz mi coś o niej! - Zaproponowała.
Charlotte
W gruncie rzeczy Elizabeth zrobiłaby o wiele mądrzejszy manewr, gdyby jednak zabrała syna do szpitala. Tam czasem zdarzają się chirurdzy pełni empatii i troski o pacjenta, szczególnie Ci, którzy dopiero co ukończyli szkoły medyczne i są pełni wigoru oraz wiary w ludzkość. Za to każdy, ale to każdy chirurg Bertone był… specyficzny. Psychologowie mawiają, że zawód ten wybierają najczęściej osoby, które mają ukryty motyw sadystyczny i rozładowują napięcie, związane z danym popędem właśnie poprzez pracę w szpitalu. W Bertone nikt jednak nie krył się ze swoimi skłonnościami do zadawaniu bólu niewinnym, stąd jakakolwiek etyka lekarska mogła iść i, za przeproszeniem, się jebać.
OdpowiedzUsuńWłaściwie to grzebanie w ludzkich zwłokach nie różniło się aż tak bardzo od zabijania. W czym niby jedno było lepsze od drugiego, czy na odwrót? Na pewno miało to swoje zakorzenienie w zaburzeniach osobowości, którymi jednak Cecil starał się nie zawracać sobie głowy. Już na studiach nie podchodziła mu psychologia, nie potrzebował jej więc i teraz.
- Bądź twardy mięczaku – upomniał go i zawiózł do sterylnie czystego ambulatorium. Tego, w których operowano rannych gangsterów i członków Rodziny, a nie wycinano organy. Przecież członek Familii nie mógł leżeć na tym samym stole, co jakiś brudny włóczęga i Ace zgadzał się z tym w stu procentach.
- No dobra. 54% prostych zabiegów takich jak wycięcie wyrostka, czy migdałów kończy się powikłaniami przez zaaplikowanie pacjentowi narkozy. Skusisz się, czy wolisz zwykłe znieczulenie? – zapytał, spoglądając na chłopaka badawczo. Sam udał się na pomieszczenia oddzielonego od ambulatorium, aby dokładnie umyć ręce i ubrać się w stosowny do sytuacji fartuch, maskę oraz rękawiczki Dał tym samym chłopakowi kilka dobrych minut do namysłu.
Cecil
Noc była wyjątkowo chłodna jak na wiosnę w Miami. Zimny wiatr i cisza panująca na nabrzeżu sprawiały, że Harvey wreszcie zaczęła odczuwać zmęczenie. Było już po wszystkim. Tej nocy odprawiali drogą morską niezły ładunek różnorakich narkotyków i cały gang uwijał się przy towarze dobrych kilka godzin. Kobieta liczyła na duży zysk, bo transakcja była poważna. Przydzielono im nawet dwójkę Katów, których czas Boss wyjątkowo sobie ceni. Dla bezpieczeństwa sprawy. Włoszka prychnęła. Tak jakby sama nie potrafiła uciszyć ewentualnych świadków równie dobrze jak oni. Szła dalej, zaglądając w głąb ciemnych zaułków i coraz bardziej oddalając się od wody. W sumie, to nawet nie była jej robota. Akcja została przydzielona jednemu z zastępców, jednak ten dupek zmył się już po godzinie zostawiając ją samą. Jakimś cudem udało jej się doprowadzić transakcję do końca bez większych nieprzyjemności, co nie zmieniło faktu, że mężczyznie oberwie się za wystawienie jej do wiatru. Choćby nawet musiała zwyzywać go przed samym Bossem. Niespodziewanie wzdrygnęła się w reakcji na mocny podmuch morskiego wiatru. Cienki czarny podkoszulek na ramiączkach nie zapewniał najlepszej ochrony przed chłodem. Jej ramiona szybko pokryły się gęsią skórką. Kontynuując lustrowanie okolicy drętwym wzrokiem, sięgnęła w kierunku pasów materiału zawiązanych na jej pięściach w formie prowizorycznych rękawic mających chronić skórę jej dłoni. Coś jednak jej przeszkodziło, zmuszając ją do zatrzymania się i tymczasowo odganiając senność. Gdzieś między kontenerami rozległy się przeraźliwe odgłosy walki kotów. Dłoń kobiety ześlizgnęła się na niedbale przypięty u pasa pistolet. Na kilka chwil w ciemności zaułka ujrzała dwie postaci. Zaklęła cicho. Wszyscy członkowie Bertone mieli opuścić tę okolicę ponad pół godziny temu. Żadnych rozmów ze sobą, żadnych zabaw z ofiarami. Szybko, cicho i schludnie. Bez krwi, bez śladów. Co ona powie Naczelnikowi? Drżąc z zimna, Harvey pewnym krokiem ruszyła przez zaułek. Mocno zaciśnięte wargi nie zwiastowały niczego dobrego. Współczuła obiektowi jej gniewu.
OdpowiedzUsuń[Nie wiem czy o takie coś Ci chodziło.
Możesz to rozbudować wedle własnego uznania, albo - jeśli czegoś nie zrozumiałam - wytłumaczyć mi to.
No i przepraszam za czas i w ogóle.]
Harvey.
[Ten pan znacznie bardziej przypadł mi do gustu :D]
OdpowiedzUsuńSheila
[A jak najbardziej jestem za :D Mam zacząć?]
OdpowiedzUsuńSheila
Krzyk, strach, ból to właśnie to co najbardziej uwielbiała Sheila podczas kiedy zabawiała się ze swoją ofiarą. Nie zna litości. Z dnia na dzień wymyśla coraz to nowsze i okrutniejsze metody tortur i czerpie z tego niemałą radość oraz satysfakcję. Nie zwalnia tępa nawet na jeden dzień, mimo tego, że jest w ciąży i musi dbać o siebie i o dziecko. Uparcie dąży do odnalezienia mordercy swojego męża, a w głowie snuje plany w jak najokrutniejszy sposób pozbawić go życia. Każdego członka rodziny Bertone obdarza niebywałą ilością ciepła i każdemu w razie potrzeby stara się pomóc.
OdpowiedzUsuńDzisiejszego wieczoru miała szkolić żółtodzioba w dziedzinie jej stanowiska. Lubiła Mattiego i uważała go za równego sobie chłopaka. Gdy tylko go zobaczyła podeszła do niego i poczochrała mu włosy. - Wiem, że mnie nie zawiedziesz. A teraz uśmiechnij się do starej Sheili - zaśmiała się i dała mu sójkę w bok.
- Wiem o tym, Matti. I czuje przy tobie bezpiecznie, naprawde. Mam jednak nadzieje, ze obejdzie sie bez szukania mnie na koncu świata - odparła, puszczając mu oczko i uśmiechając sie szeroko. - I nawet gdyby chciało ci sie wychodzic z lozka, to wiesz..nie jestem pewna czy bym cie puściła. Zdecydowanie mi tu z tobą za dobrze - zamruczala, nie przerywając delikatnego muskanka jego szyi i ramion. Zerknęła tylko katem oka jak pisze smsa i uśmiechnęła sie.
OdpowiedzUsuń- Tylko lepiej gdyby nas zawołała na to śniadanie. Jeśli cie tak rozpieszcza gotowaniem, to chyba lepiej by było, gdyby nie pomyślała, ze poda ci teraz śniadanko prosto do lozka. Juz wystarczy, ze Eunice nas tu odwiedziła - dodała i zasmiala sie cicho. - Ale kiedys będziemy miec co wspominać jak przypomina sobie nasz pierwszy raz.
- Wystarczyloby gdybys nauczyl sie zamykac drzwi na klucz. Nie byloby problemu i niespodzianek - powiedziala ze smiechem. Niechetnie przerwala pocalunki i przygladala mu sie gdy odebral telefon.
OdpowiedzUsuń- No jasne. Sadzac po kolacji, wszystko co zrobi bedzie na pewno pyszne - odpowiedziala, potwierdzajac to lekkim skiniem glowy. Poczekala az skonczy rozmowe i usmiechnela sie do niego.
- Po sniadaniu bede sie zbierac. Zadzwonie po taksowke i umowimy sie przed koncertem. Wpadniesz po mnie czy umowimy sie gdzies juz na miejscu? - zapytala, opierajac dlonie kolo jego glowy i znow sie nad nim lekko nachylajac.
- Wiec nie zamykaj drzwi z zewnątrz jak wychodzisz. Mi by wystarczyło jakbyś zamykał je od wewnątrz kiedy do ciebie przychodzę..i jeśli kończyłoby sie to jak wczoraj... - mruknela z zadziornym usmiechem i musnela jego usta. - Twoja mama była lekarzem? Tez myslalam, zeby isc na medycynę... Albo na prawo jak ojciec. Moze zostałabym prokuratorem? Mogłabym zamykać tych wszystkich... - urwała i pokręciła głowa. Raczej mało prawdopodobne. - Chociaz wtedy bym raczej długo nie pożyła w tym mieście, wiec chyba jednak to nie najlepszy pomysł - dodała z usmiechem. - No dobrze, wiec spotkamy sie na miejscu. Tylko błagam odbieraj telefon, bo bedzie tam tyle ludzi, ze sie nie znajdziemy.
OdpowiedzUsuń- W takim razie cieszę sie, ze jeszcze sam siebie nie zgubiłeś - puściła mu oczko. - I rzeczywiście zasuwka w twoim przypadku bedzie znacznie bezpieczniejsza niż klucz - dodała ze śmiechem. - W takim razie możliwe, ze przeczytam jej książki. Bo sprzedać bym sie nie sprzedała, a życie mi jest jeszcze miłe, wiec prokurator raczej odpada - wzruszyła ramionami i niechętnie wstała z lozka. Pozbierała z podłogi swoje ubrania i przebrała sie szybko. Wyszła za chłopakiem z pokoju i uśmiechnęła sie na widok jego mamy i wujka. Ale kiedy tylko mama chłopaka wspomniała o filmie, jej uśmiech stał sie wyraźnie niepewny, a na jej twarzy pojawiły sie lekkie rumieńce. Jednak nie dawała..a przynajmniej próbowała nie dawać niczego po siebie poznać i przywitała sie z nimi grzecznie. Usiadła razem z nim przy stole i zaciągnęła sie smakowitym zapachem śniadania.
OdpowiedzUsuń- Wczorajsza kolacja była naprawde pyszna, bardzo dziękuje - powiedziała z usmiechem do kobiety. W koncu jeszcze nie miała okazji za nią podziękować, a nie chciała ciagnąc dłużej tematu ich oglądania filmu w nocy? - Z akumulatorem juz wszystko w porządku? Mam nadzieje, ze nie stał pan tam zbyt długo czekając na Mattiego.
[Maja ją porwać juz dzisiaj czy jeszcze im damy spokojny koncert i dopiero pozniej?]
- To dobrze. Do widzenia - pozegnala sie z usmiechem i zabrala za jedzenie sniadania. juz nie pamietala kiedy ostatnio miala je gotowe na stole, a to bylo naprawde bardzo mile ze strony mamy chlopaka. Kiedy jednak znow poruszyla temat filmu, jej policzki znow lekko sie zarozowily. Spojrzala na chlopaka i wywrocila oczami widzac jak sie krztusi. No moglby troche pomoc...
OdpowiedzUsuń- Dobry, bardzo dobry... Calkiem duzo..niespodziewanych zwrotow akcji... Naprawde ciekawy, warto sie wybrac do kina... - odpowiedziala i szybko wlozyla do ust kolejny kes jedzenia, wbijajac wzrok w talerz. - Jeremy to synek Eunice, prawda? Ile ma lat? jeszcze nie mialam okazji go poznac - dodala od razu, probujac zmienic temat. Wolalaby, zeby Matti jej nie padl przy tym stole kiedy znow zacznie sie krztusic po pytaniu rodzicielki.
Z kazdym slowem kobiety, twarz blondynki coraz bardziej pokrywala sie czerwienia. Uparcie wpatrywala sie w swoj talerz, probujac choc troche ukryc zawstydzenie, chociaz chyba nie do konca jej to wychodzilo. Ale za to z pewnoscia mieli nauczke. Na drugi raz zapamietaja sobie, zeby byc troche ciszej kiedy sa u niego w domu. Zreszta i tak dobrze, ze jego mama podeszla do tego ze smiechem, a nie wyrzucila ja od razu z domu. Mimo zazenowania nie mogla tez powstrzymac cichego parsniecia smiechem, kiedy kobieta zaczela wymyslac wymowke dla wychowawcy.
OdpowiedzUsuń- Ty mozesz zmywac, a ja bede po tobie wycierac. Nie mam sumienia patrzec jak sam sie meczysz - powiedziala i puscila mu oczko z usmiechem. Nie potrafilaby tak po prostu siedziec i sie patrzec, a ona przeciez tez jadla i musiala sie jakos odwdzieczyc. Przynajmniej w taki sposob.
- Bardzo dziekuje za sniadanie. Wszystko bylo pyszne - zwrocila sie do kobiety i usmiechnela sie niego szerzej.
[No jasne, ze tak moze byc. Tez o tym mylalam. Jak sie wyda to z Mattim to pewnie nie bedzie go chciala widziec, a jak sie pojawia objawy to moze sie zaczac lamac i w koncu z nim pogadac.]
Blondynka niechetnie pozegnala sie z chlopakiem. Ale w koncu jednak musiala wrocic do siebie, on tez mial jakies sprawy. Zreszta niedlugo sie zobacza, wiec jakos to przezyje.
OdpowiedzUsuńZ domu wyszla jakis czas przed koncertem. Zatrzymala sie przy bramie, czekajac na zamowiona wczesniej taksowke. Miala jeszcze co prawda duzo czasu, ale wolala byc na miejscu wczesniej i czekac na Mattiego, zeby na pewno sie znalezli w tym tlumie. Chciala tez wczesniej kupic cos do picia i sie rozejrzec, wiec nudzic sie nie bedzie.
- No w koncu... - mruknela pod nosem, slyszac zatrzymujacy sie samochod. Odwrocila sie w jego strone i zmarszczyla brwi. Z czarnego auta wyszedl postawny mezczyna. Szybkim ruchem chwycil ja za ramie i przycisnal do ust nasaczona czyms szmatke. Nie zdazyla nawet krzyknac zanim stracila przytomnosc.
Obudzilo ja silne uderzenie w twarz. Jeknela i otworzyla oczy.
- Spiaca krolewna w koncu sie obudzila? - zakpil jeden z dwoch mezczyzn i zblizyl sie do dziewczyny. Szarpnela sie, ale wiezy przytrzymujace jej nadgarstki i kostki byly zbyt mocne, zeby dala sobie z nimi rade. - Moglas sie chyba spodziewac, ze tak sie skonczy spotykanie sie z katem, prawda? Najpierw sprowadzisz tu swojego chloptasia, ktory za bardzo zaczal sie panoszyc, a pozniej kto wie..jestes nawet ladna, wiec moze nie pojdziesz na ulice tylko ktos cie kupi jako prywatna zabawke - rozesmial sie i wyciagnal z jej torebki telefon. Nie zajelo mu wiele czasu zanim znalazl numer do Mattiego.
- A teraz grzecznie sie odezwiesz... - polecil widzac, ze chlopak odebral. Dziewczyna zacisnela jedynie usta. Nie rozumiala o co chodzi. Z jakim znowu katem? Ale nie mogla go przeciez narazac. - Malomowna ta twoja blondyneczka - rzucil do sluchawki i skinal na drugiego. Jeknela przy kolejnym uderzeniu w twarz. Nastepne ciosy wyrwaly z jej gardla krzyk i placz, ktorego nie mogla juz powstrzymac. Mezczyzna wiecej sie nie odezwal i nie reagowal na slowa plynace z drugiej strony. Po prostu sie rozlaczyl z wyraznam zadowoleniem. Przeciez Leitner nie musial od razu wiedziec gdzie sa. Niech sie troche chlopak pomeczy.
Harvey wślizgnęła się do zaułka niezauważona, co nie było trudne, zważając na głośne słowa ofiary. Wypadła w naprawdę zły humor. Kaci, tak jak każdy, kto uczestniczył w dzisiejszej akcji, otrzymali wyraźne instrukcje. Dyskrecja miała być na pierwszym miejscu. Żadnych tortur ani niepotrzebnych trupów. Wszystko załatwione z tłumikiem na lufie i palcem na ustach. A tymczasem jeden z tych profesjonalnych zabójców pozwala złapanemu mężczyźnie miotać przekleństwami, tak głośno, że musiała go usłyszeć cała ulica. Kobieta miała teraz wielką ochotę uraczyć Kata podobną wiązanką. Po chwili i wymyśleniu paru ciekawych planów zamordowania, o ironio, mordercy, krzyki nareszcie ustały. Facet padł na ziemię, ale brunetka nie zwróciła na to uwagi. Nie próbując już opanować wściekłości szybkim krokiem ruszyła w tamtą stronę. Zbliżając się, zdołała jeszcze rozpoznać irytującego Kata. Oczywiście, był nie kto inny, jak młody Leitner. To było do przewidzenia. Włoszka nigdy nie przepadała za Mattim. Jego ojciec był naprawdę dobry w swoim fachu. Choć Harvey nigdy nie miała okazji przekonać się o możliwościach jego syna to nie sądziła, żeby dorównywał on Michaelowi. Do cholery, to był jeszcze dzieciak! Kobieta nie była pewna, czy umiałaby potraktować go poważnie nawet jeśli przystawiłby jej pistolet do głowy. Opuszczając krąg słabego światła rzucanego przez migoczącą latarnię, zbliżyła się do mężczyzny i gwałtownie położyła mu rękę na ramieniu.
OdpowiedzUsuń[Zaczynam od lekko wrogiej relacji między Harvey a Mattim, ale mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza.
Chciałam jeszcze tylko prosić o podpisywanie się pod komentarzem. Piszę i z Kosmą, i panem Katem, więc mogę się po prostu trochę pogubić.]
Harvey.
Blondynka przysłuchiwała sie kolejnej rozmowie mezczyzny z Mattim. Nic z tego nie rozumiała. Przeciez to musiała byc jakaś pomyłka, zbieżność nazwisk, czy cokolwiek innego... Bo czego niby mogli od niego chcieć? Czym sobie zasłużyli na cos takiego? Najpierw Letty..a teraz ją spotykało to samo?
OdpowiedzUsuń- Matti nie! - krzyknęła, słysząc ostatnie słowa mezczyzny. Przeciez nie mogła pozwolić, zeby cos mu sie stało. Nie mogl tak po prostu sie za nią wymienić, to przeciez nie miało sensu... Nie mogl...
- Zamknij sie - warknął, wymierzając jej kolejny policzek i odłożył telefon. Oparł dłonie na podlokietnikach krzesła i nachylił sie nad dziewczyną. - Najpierw zabije jego, a pozniej ty i tak trafisz na sprzedaż. Z pewnością bedzie z ciebie niezła kasa - dodał, mierząc ją łakomym spojrzeniem. - Dzieciak chciał sie bawic w mafie to sie przekona jak to jest, a ty na to popatrzysz... Nic nie wiesz... - stwierdził, widząc jej minę i roześmiał sie głośno. - Wziął sobie postronną dziewczyne i nawet nie powiedział ci kim jest? To bedzie dopiero przestawienie - pokręcił głową, wciaz sie śmiejąc i odsunął sie. Claire chyba jeszcze nigdy nie czuła sie tak zagubiona. Nie dosc, ze była tym wszystkim przerażona, wszystko ją bolało, to teraz jeszcze ten typ sugerował, ze jej ukochany ma cos wspólnego z tymi bandytami. A przeciez to oni ją porwali, bili i zamknęli! Ale dlaczego miałaby wierzyć mu w cokolwiek?
Odwiązała ją od krzesła chwile pozniej. Rece znow wykręcił jej boleśnie na plecy i związał. Wyprowadził ją z pomieszczenia i siłą wpakował do tego samego samochodu. Wolał byc tam przed chłopakiem. A w razie gdyby cos kombinował, powinien sie kilka razy zastanowić. Chyba, ze sie pomylił i życie dziewczyny nie bedzie dla niego az tyle warte. Ale to sie jeszcze okaze. Pół godziny pozniej stali juz we wspomnianej opuszczonej fabryce. Dziewczyna bała sie coraz bardziej tego co miało sie stac. Przeciez to nie mogło dobrze sie skończyć... Przez krótka chwile pomyślała, zeby uciekać ale wątpiła, ze udałoby sie jej zrobić choćby dwa kroki. Miała jedynie nadzieje, ze Matti wcale sie tu nie zjawi i nie bedzie tak dla niej ryzykować.
Kobieta zaśmiała się i otworzyła auto. Poczekała aż Matti do niego wsiądzie, po czym sama zajęła miejsce za kierownicą. - Trzyma się bardzo dobrze, choć ostatnio zrobił się bardzo kapryśny - odparła odpalając silnik od swojego sportowego wozu. - Tylko nie za bardzo go rozpieszczaj bo sie zrobi ciepła klucha, a nie przyszły mój zastępca - dodała i uśmiechnęła się wesoło do chłopaka.
OdpowiedzUsuńW starym magazynie na tyłach miasta byli już po 30 minutach. Sheila zaprowadziła go do środka i przedstawiła ofiarę skazaną na praktykowanie na niej tortur. - Pan Farewell sprzedał nasz towar tym szumowiną z The Cross. No Matti do roboty.
Blondynka drgnela nerwowo, slyszac strzaly w drugim pomieszczeniu. Nawet nie chciala sobie wyobrazac teo, ze jeden z nich mogl zabic jej ukochanego. Odetchnela jednak z ulga na jego widok. Przynajmniej przez krotka chwile, w tej sytuacji ciezko bylo czuc jakakolwiek ulge. Spojrzala z przerazeniem w jego oczy i zaczela stawiac niepewne kroki w jego strone, gdy zostala rozwiazana.
OdpowiedzUsuń- To nie twoja wina - szepnela drzacym glosem i zatrzymala sie przy nim. Jesli wydawalo mu sie, ze tak po prostu sie za nia wymieni, a ona jak gdyby nigdy nic odjedzie jego samochodem to byl w bledzie. Nie miala pojecia co robic, ale nigdy by sobie nie wybaczyla, gdyby tak po prostu odeszla. Nawet jesli tej sukinsyn mowil prawde i Matti mial cos wspolnego z tymi bandytami... Wciaz go kochala i nie mogla zniesc mysli, ze moze zginac. Jesli wszystko skonczy sie dobrze..wtedy beda to wyjasniac.
- Nie zostawie cie samego...
Blondynka pisnela glosno, gdy pociagnal ja na ziemie i zaslonil. Przeciez mogl sie tu nawet nie pojawiac. Zignorowac to wszystko i ja zostawic, a teraz zaslanial ja wlasnym cialem...Krzyknela kiedy mezczyzna zaczal kopac Mattiego. I wtedy rzeczywiscie cofnela sie kilka krokow, zeby wyjsc i go posluchac. A przynajmniej po czesci. Sama nic nie mogla zrobic, a skoro byl z kims, to musiala ich tu sprowadzic. Ktos przeciez musial mu pomoc. Jednak gdy tylko mezczyzna wymierzyl w nia z broni, zdretwiala i zatrzylala sie, bojac sie chocby drgnac.
OdpowiedzUsuń- Prosze... - szepnela przez lzy zupelnie jakby to mialo jej pomoc. Zacisnela powieki slyszac strzal. Byla przekonana, ze byl w nia ale..nic sie nie dzialo. Otworzyla oczy dopiero gdy Matti pociagnal ja za soba. Biegla przed siebie chcac tylko jak najszybciej sie stad wydostac. I prawie sie udalo.
- Matti! - wrzasnela, widzac jak obrywa w brzuch i upada. Zaraz slychac bylo kolejny strzal, ale nawet nie zwrocila na to uwagi. Opadla na kolana tuz przy chlopaku. - Matti... Otworz oczy, nie przepraszaj... Otworz oczy, slyszysz?! - zawolala rozpaczliwie i ulozyla jego glowe na swoich kolanach. Przycisnela dlon do rany na jego brzuchu, probujac choc troche zahamowac krwawienie, ale niewiele to dawalo. - Pomocy! - krzyknela rozgladajac sie dookola. Kolejne lzy splynely po jej twarzy. Nie mogla pozwolic mu umrzec... Wciaz nie wiedziala kim naprawde byl i co sie tu stalo, ale teraz to nie bylo wazne. Musial zyc i tylko to sie liczylo.
- Matti..prosze... Nie mozesz mnie przeciez zostawic... Nie mozesz... - szepnela, nachylajac sie nad nim i wtulajac sie w niego. Wciaz jednak uwazala na jego rany, nie chcac sprawic mu jeszcze wiecej bolu.
Właściwie, można było nawet powiedzieć, że robili coś dobrego. To, że sprzedawali organy na czarnym rynku ratowało już niejedno życie, w końcu w takie rzeczy nie zaopatrzają się ludzie, którzy nie są do tego przymuszeni. Rodzice mieliby czekać cztery lata na przeszczep serca dla umierającego dziecka? Po co, skoro oni mają ich pod dostatkiem? A fakt, że czasem niekoniecznie za zgodą danej osoby zostały jej wycięte organy? Z tego, co Cecil nasłuchał się w życiu o swoich „pacjentach”, dobrze się stało, że umarli. Po co więc robić z tego aferę? Notoryczny gwałciciel, albo szczwana szuja z korporacji, która cały czas okrada pracowników mają żyć, a mała dziewczynka z przedmieść, która nie przeżyła jeszcze ani jednej niewinnej miłostki ma umrzeć, bo nie ma dla niej organów? To chore.
OdpowiedzUsuńTak samo, jak chory był fakt, że prawi obywatele zmuszali się do przebywania w ich świecie, żeby tylko uratować swoją córkę, bo rząd ani szpitale nie są w stanie tego zrobić. A wystarczy tylko powyciągać z więzień tych wszystkich obiboków, stołujących się z podatków obywateli i zrobić co trzeba. To proste!
- Och, różne. Trudność z otwieraniem oczu i ostrością widzenia, bóle klatki piersiowej i trudności w oddychaniu, częściowy paraliż kończyn, zatrzymanie akcji serca, gorączka złośliwa, niedotlenienie mózgu, zachłyśnięcie się kwasem żołądkowym, co prowadzi do poważnego zapalenia płuc, śpiączka, bądź wybudzenie się w trakcie zabiegu. To tylko niektóre. W szpitalach raczej rzadko się to zdarza, ale tam w operacji bierze udział co najmniej trzech lekarzy, z czego jeden to anestezjolog, a tu masz do dyspozycji tylko chirurga. – mówiąc to, zaczął przygotowywać potrzebne do operacji sprzęty, światła i aparaturę. Pomógł chłopakowi podnieść się z wózka i usiąść na zimnym blacie stołu chirurgicznego. – rozbierz się, jeśli możesz. Wolałbym Ci w tym nie pomagać.
Cecil
Miała wrażenie, ze to wszystko jest jakimś koszmarnym snem, z którego nie może sie obudzić. Przeciez powinni teraz bawic sie na koncercie. Z daleka od tej całej mafii i problemów.
OdpowiedzUsuń- Nie przepraszaj..za nic nie przepraszaj, Matti... - poprosiła drazym głosem, tuląc go do siebie. - Nie mow tak, słyszysz? Wszystko bedzie dobrze, Matti... Wyjdziesz z tego... Musisz... - dodała i zapłakała głośniej, gdy puścił jej dom. Wpadała w panikę, ale co mogła zrobić? Nawet nie chciała myslec co by było, gdyby byli tam sami... Nie chciała puścić go nawet na chwile. Ani w samochodzie, ani w szpitalu. Dopiero przed salą operacyjną pielęgniarka odciągnęła ją niemal siła od jego lozka. Osunęła sie po ścianie, ukrywając twarz w dłoniach. Nadal nie wiedziała dlaczego to wszystko sie stało. Ale nie chciała tez nikogo słuchać. Tylko z nim mogła to wyjaśnić i z nikim innym nie chciała o tym rozmawiać.
Operacja chłopka trwała zdecydowanie zbyt długo, a bezsilność z kazda minuta dobijała ją coraz bardziej. Dopiero po wszystkim kiedy lekarz powiedział, ze operacja sie udała, nieco odetchnęła. Choć i tak nie miała zamiaru w to uwierzyć, dopóki go nie zobaczy. Jednak nie od razu wpuścili ją do jego sali. Wczesniej opatrzyli jej tez twarz..ale co to było w porównaniu do niego? Rozcięta warga i brew, kilka siniaków na ciele...
W koncu jednak dostała sie do sali. Usiadła przy jego lozku i ze łzami w oczach wpatrywała sie w jego twarz. Ścisnęła mocno jego dlon i delikatnie przeczesywała włosy palcami. Choćby miała tu siedzieć tydzień, nie ruszy sie poki chłopak sie nie obudzi, a ona nie bedzie miec pewności, ze wszystko jest dobrze.
Nawet nie próbowała ukryć swojej złości na chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Nie w domu? - warknęła. - Ja? Od godziny nie powinno być tu nikogo z Bertone. Nikogo oprócz mnie.
Zadrżała, już nie ze złości, ale z zimna, nadal uważnie obserwując kata. Była zmęczona, co łatwo można było zauważyć po jej humorze. Nie chciała się wyżywać na Mattim, ale mężczyzna po prostu sam się nawinął.
- Do tego wszystkiego pozwalasz ofiarze wydzierać się tak głośno, że zastanawia mnie dlaczego jeszcze nie widać na horyzoncie policji! - rzuciła, jeszcze bardziej podnosząc głos. - Naprawdę nie potrafisz sobie poradzić z jednym cholernym szpiegiem?! Jak widać nawet kaci schodzą na psy w tej pieprzonej mafii! Nawet w The Cross mają lepszą organizację. I lepiej wyszkolonych zabójców. Kto dopuścił Cię do zawodu w tak młodym wieku?! Przecież jesteś jeszcze dzieckiem!
Harvey ciągnęła monolog dalej, zupełnie ignorując mężczyznę. Zazwyczaj starała się nie prowokować katów, doskonale wiedziała do czego są zdolni, ale tej nocy pozwoliła emocjom wziąć górę. Była pewna, że Matti nic jej nie zrobi. Przecież to tylko dzieciak.
Harvey.
Konsekwencje wywołane przebudzeniem w trakcie zabiegu były o wiele bardziej niebezpieczne, niż mogłoby się wydawać. Cecil jednak darował sobie wprowadzanie młodego w tajniki anatomii, skoro ten i tak już przystał na to, czego Johnson od niego oczekiwał. Operacje bez narkozy były dla niego bardzo przyjemne, choć w grę wchodziły tu tylko sadystyczne zapędy mężczyzny. Z drugiej strony miał jednak rację co do powikłań i tego, że sam mógłby nie dać sobie rady z niespodziewanym zatrzymaniem akcji serca, czy wylewem kwaśnej treści żołądka do płuc. A innych chirurgów na szczęście… to znaczy, niestety nie było obecnie w willi.
OdpowiedzUsuń- To zabieg, nie operacja. Poluzuj gorset. Założę Ci przesłonkę, żebyś nie musiał na to patrzeć. Uwierz mi, że zapanować nad atakiem paniki u kogoś z otwartą jamą brzuszną to scena z horroru. – odparł ze śmiechem, klepiąc go lekko po przedramieniu, aby wyczuć żyłę. Wstrzyknął jakiś specyfik do krwioobiegu chłopaka i przemył miejsce po nakłuciu wacikiem. – możesz czuć lekkie mrowienie w rękach i nogach, ale to niegroźne. Dostaniesz też znieczulenie miejscowe na brzuch. No, wyskakuj z gaci. Kroimy na linii bioder – ponaglił go, ponawiając wcześniejsze przygotowania aparatury i narzędzi. Mieli jeszcze chwilę czasu, zanim znieczulenie zacznie działać, dlatego Cecil nie musiał się spieszyć.
Cecil
Nie odeszła od niego nawet na krok. Nie słuchała nikogo dookoła. Na nic nie zwracała uwagi tylko czekała az w koncu sie obudzi. Wiedziała, ze jego stan jest bardzo ciężki, ale przeciez nie mogl tak po prostu odejść i jej zostawić... Nie przez nią... Wciaz tez dudnily jej w głowie słowa chłopaka o jej siostrze. Niby mogła spróbować porozmawiac z innymi, ale nie chciała. Wciaz miała nadzieje, ze jego nic tak naprawde nie łączy z mafia. Tamten sukinsyn wspominał o jego ojcu, moze to on był w mafii i Matti tylko taki miał w tym udział. Moze sam nie chciał miec z nimi nic wspólnego..nic dla nich nie robil i przez powiązania ojca sam pośrednio stał sie w tym wszystkim ofiarą. Musiała to wiedzieć, ale teraz najważniejsze było, zeby doszedł do siebie.
OdpowiedzUsuń- Matti... - szepnęła, a na jej twarzy pojawiła sie wyraźna ulga, kiedy sie odezwał. Kłótnie na korytarzu w ogole jej nie obchodziły. Chociaz nawet nie wiedziała jak bedzie w stanie przeprosić jego mamę za to co sie stało. - Juz wszystko bedzie dobrze..zobaczysz... - nachyliła sie nad nim i gładząc go po policzku, złożyła na jego wargach delikatny pocałunek. - Jak sie czujesz? Potrzebujesz czegoś? - zapytała cicho, patrzac na niego z troska. - Przepraszam za to wszystko, Matti... Naprawde przepraszam...
- Wcale nie powinieneś wtedy odpuścić... - wtrąciła cicho i pokręciła głowa. Dalej jednak juz mu nie przerywała i słuchała uwaznie tego co ma co do powiedzenia. Wciaz jednak niewiele z tego wszystkiego rozumiała. Albo raczej nie chciała dopuścic do siebie pewnych mysli.
OdpowiedzUsuń- Przeciez żyjesz jak normalny nastolatek, Matti... To twój tata..on był w tej mafii, prawda..? Ale to przeciez nie znaczy, ze musisz żyć jak on..nawet jeśli patrzyłeś na to od zawsze... Ty..nie jestes taki... - powiedziała w koncu, nieco drżącym głosem i patrzyła na niego z nadzieja. On nie mogl byc... Przeciez to jak sie zachowywał, w jaki sposob odnosił sie do niej, jaki był... Nie mogl sam byc w mafii... A to, ze jego ojciec miał z nimi cos wspólnego..nie mogła karać za to Mattiego.
- Nie jestes..prawda? Jakos damy rade żyć normalnie..poza tym wszystkim... Powiedz, ze damy rade...
Była wściekła. Cóż, wynikało to głównie z faktu, że mężczyzna miał trochę racji. Czego, oczywiście, nigdy od niej nie usłyszy. Może po prostu miała już lekką paranoję. Ale kto po kilku latach przynależenia do mafii jej nie miał? Taki tryb życia nadszarpnął nerwy każdemu, niektórzy tylko radzili sobie z tym gorzej. Nie słuchała dalej. Gdzieś przy końcu wypowiedzi chłopaka po prostu obkręciła się na swoim wysokim obcasie, opuściła zaułek i ruszyła w stronę ulicy. Miała go dość. I zaułka, i chłopaka. Dopiero po chwili pesymistycznych rozmyślań i przejściu dobrego kawałka drogi zorientowała się, że tak naprawdę to nie ma gdzie pójść. Nie pomyślała o zorganizowaniu sobie transportu z powrotem do willi Bertone'ów, a złapanie taksówki o tej godzinie było zadaniem niemożliwym. Cudownie. Wygląda na to, że będzie musiała wrócić do bazy na piechotę.
OdpowiedzUsuńHarvey.
Wpatrywała sie w niego z niedowierzaniem i wciaz niewielka iskierka nadziei w oczach. Ta jednak zgasła bardzo szybko, zastąpiona kolejnymi łzami.
OdpowiedzUsuń- Ka..katem? - wydukała i pokręciła szybko głowa, jakby chcąc zaprzeczyć wszyskiemu co jej przed chwila powiedział. Nie chciała w to wierzyć. Nie mogło tak byc. Przeciez to zupełnie do niego nie pasowało...
- Katem..czyli po prostu mordercą... Stad ta bron, te garnitury... Wtedy kiedy wyszedłeś w nocy..wyszedłeś zabić... - powiedziała szybko, chyba bardziej sama do siebie niż do niego. Puściła jego dlon i wstała z krzesła.
- Od dziecka szkolili cie na mordercę? Tyle razy rozmawialiśmy o nich..o mafii... Wiedziałeś co sie stało z Letty. Przyznawałem mi racje, a sam jestes jednym z nich? Ale tak..punkt widzenia zależy od punku siedzienia, prawda? Tak powiedziałeś. Tylko nie myslalam, ze jestes taki sam jak oni. Jak mogłeś mi o tym nie powiedziec, Matti? Jak mogłeś klamać mi prosto w oczy?
- Nie, nie zapytałam bo przez mysl mi nawet nie przeszło, ze ty mozesz byc jednym z nich! - zawołała i przetarła mokre od łez policzki. Jeszcze chwile wczesniej wydawało sie jej, ze gorzej byc nie moze. Porwali ją, Matti został postrzelony, szpital, operacja... A jednak sie myliła. Mogło byc gorzej, ale nie spodziewała sie, ze wszystko moze sie w jednej chwili zawalić.
OdpowiedzUsuń- Nie kłamałaś... Pomagałeś wujkowi z akumulatorem... Broń nosiłeś do obrony, a nie zabijania. A jeśli ludzie w koncu postawią sie mafii to moze przestanie sie tak panoszyć, prawda? Tak mówiłeś? - zapytała choć nie oczekiwała od niego żadnych odpowiedzi. - Zabrali Letty, teraz mnie... Byłam wściekła, rozżalona, załamana... Nikomu tak zle nie życzyłam jak in wszystkim... A teraz? Teraz sie okazuje, ze osoba, którą pokochałam jest jedną z nich...
- A wy nie macie ich gdzies? Zabijając? Porywając ich, torturując, sprzedając? Masz racje..większość ludzi ma to gdzies. Ale innym niszczycie życie. Tak samo jak mi, Matti... Powiedz mi dlaczego moją rodzine musiało to spotkać? Bo wy chcecie władzy? Pieniędzy? - zapytala i pokręciła głową ze zrezygnowaniem. - To juz nie ma znacz... - urwała gdy zaczal sie krztusić i spojrzała na niego ze strachem. Mimo wszystko, przeciez nie chciała, zeby stała mu sie krzywda. Wyszła szybko z sali wołając lekarza. Jego mama i wujek spojrzeli na nią, nie wiedząc co sie dzieje, ale nie zwracała na nich uwagi. Lekarz wbiegł do sali chłopaka, a ona stanęła z dała od innych pod ścianą. Chciała wiedzieć, ze wszystko z nim w porządku, a pozniej..sama nie wiedziała co robic.
OdpowiedzUsuńNie zwracała na nikogo uwagi. Stała i płakała z tysiącami mysli w głowie. Na Elizabeth nawet bała sie choćby spojrzeć. W koncu to przez nią jej syn leżał teraz w szpitalu w takim stanie, a co ona mogłaby na to powiedziec? Przeciez nie chciała, zeby to wszystko tak sie skończyło. Miało byc zupełnie inaczej...
OdpowiedzUsuńOdetchnęła z ulga kiedy usłyszała, ze jest z nim juz lepiej. Ale nie potrafiłaby teraz z nim rozmawiać. Kochała go ale to kim był... Nie mogła po prostu zignorować tego, ze był morderca... Przechodząc obok drzwi jego sali, jeszcze bardziej spuscila glowe. Wyszła ze szpitala i zaczęła isc w strone domu. Nie obchodziło jej to jak było daleko. Potrzebowała spokoju i świeżego powietrza, zeby pomyslec. W domu nikt nawet nie zwrócił na nią uwagi. Ojca nie było, mama leżała na kanapie. W koncu któreś z nich zauważy siniaki i kilka szwów na jej twarzy, ale nie miała zamiaru nikomu mowic o tym co sie stało. Polozyla sie na lozku i skulila wciaz płacząc. Wczesniej wyłączyła tylko telefon. Z nikim nie chciała teraz rozmawiać.
Blondynka nawet na krok nie ruszyła sie z lozka. Juz sama sie dziwiła, ze przez tyle godzin łzy nieprzerwanie spływały po jej policzkach. Nawet na chwile nie zmrużyła oka. W głowie miała coraz wiecej mysli i czuła sie coraz bardziej zagubiona. Tak bardzo chciałaby po prostu przestać go kochać i moc zapomniec, a jednak to było silniejsze od niej. Ale był mordercą. Katem w tej cholernej mafii, której nienawidziła. Z drugiej strony..zeby ją chronic był gotów osłaniać ją własnym ciałem. Postrzelili go bo ratował jej życie. I przeciez zawsze był dla niej dobry... Mogła robic z nim wszystko. Byc sobą i czuć sie naprawde dobrze. Jednak nie była w stanie zapomniec o tym kim był. Okazało sie, ze tak naprawde w ogole go nie zna.
OdpowiedzUsuńKiedy dostała kwiaty, poczuła sie jeszcze gorzej. Tak bardzo za nim tęskniła... Tylko na krótka chwile włączyła telefon. Wiedziała, ze pewnie do niej napisze, ale nie spodziewała sie az tylu wiadomości i nieodebranych połączeń. Wciaz jednak nie była w stanie z nim rozmawiać. Napisała jedynie krótkiego smsa, ze z nią wszystko w porządku, ale prosi go o czas i od razu znow wyłączyła komórkę. Przeciez musiał rozumiec co moze teraz czuć. Chciała, ale wątpiła, ze bedzie w stanie znowu z nim byc.
Około tygodnia prawie nie wychodziła ze swojej sypialni. Rodzice wyjechali z miasta, wiec miała spokoj przynajmniej z nimi. Wciaz duzo płakała i myslala o tym co sie stało i co powinna zrobic, ale nadal nie doszła do żadnych wniosków. Wyłączony telefon schowała głęboko w szufladzie. A z domu, nawet gdyby chciała wyjsć, po prostu sie bała. W koncu wtedy zabrali ją prosto spod bramy i skąd miała wiedzieć czy to sie nie powtórzy. Nawet we własnym domu nie czuła sie juz bezpiecznie. Na dodatek czuła sie fatalnie. Niewiele spała, prawie nie jadła. Jeszcze męczyły ją potworne mdłości. Dopiero po dwóch dniach skojarzyła, ze i okres sie jej spóźnia. A przeciez powinna go dostać dzien po tym jak ją porwali o nigdy nie spóźniał sie jej wiecej niż dzien. Nawet nie chciała myslec o tym co to moze oznaczać. Przeciez nie mogła zajść w ciąże, zwłaszcza teraz, kiedy nie wiedziała nawet jak ogarnąć własne życie...
[Przelecialam troche. Jakby ci nie pasowało to zignoruj te czesc i tyle ;) ]
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPo niemal kolejnej godzinie spędzonej w toalecie na próbach opanowania mdłości, miała dosyc. Na dodatek była zupełnie sama i nie miała nawet kogo prosić o pomoc. Jej podejrzenia tez coraz bardziej nabierały na sile, chociaz uparcie próbowała nie dopuszczać do siebie tej mysli. Czuła sie jednak coraz gorzej i musiała w koncu cos z tym zrobic. I musiała chyba w koncu porozmawiac z chłopakiem. Nie mogła wiecznie od niego uciekać. Musiała dać mu przynajmniej szanse na wyjaśnienia i rozmowe...
OdpowiedzUsuńWłączyła telefon ale nawet nie czytała tych wszystkich smsow. Napisała tylko do niego, czy mogliby sie kiedys spotkać, zeby porozmawiac i ze moze do niej przyjechać, albo gdzies sie umówią kiedy juz bedzie w stanie. Co prawda wolałaby nie wychylać sie z domu w strachu, ze cos sie stanie. Ale kiedys musiała przeciez to zrobic.
Nie sadziła, ze chłopak tak szybko zorganizuje spotkanie. W sumie mogła sie tego domyślić... Ale liczyła na to, ze bedzie miała jeszcze chociaz troche czasu. Przynajmniej dopóki nie opanuje mdłości, zeby nic nie zauważył. I zwłaszcza kiedy zobaczyła sie w lustrze. Od tygodnia prawie nie spała i nic nie jadła. Oczy wciaz były czerwone i zapuchnięte od ciagłego płaczu. Blada cera. Włosy upięte w jakis niedbały kok. Próbowała sie chociaz troche ogarnąć, jednak niewiele jej to dało. Ale przynajmniej sie uczesała i nie miała na sobie pierwszego lepszego dresu. Na dodatek te potworne mdłości, ktore nie dawały jej spokoju. Bała sie nawet wsiadać do samochodu. Tak samo jak bała sie spotkania z nim i jego rodziną. Musieli przeciez miec do niej żal o to co sie stało...
OdpowiedzUsuńPo słowach jego mamy tylko westchnela. Wątpiła, ze to co chciała zrobic mu pomoze, ale przeciez musiała... Nie mogła tak dalej... Powoli i niepewnie weszła do pokoju chłopaka. Uśmiechnęła sie słabo na jego widok. Tak bardzo za nim tęskniła...
- Czesc Matti... - powiedziała cicho i podeszła blizej jego lozka. Postawiła obok krzesło i usiadła na nim. - Dzięki, ze chciałeś sie jeszcze ze mną spotkać... Nie chciałam o tym rozmawiać przez telefon, czy pisać ci wiadomości... - zaczęła i spuscila wzrok.
Blondynka pokręciła tylko przecząco głowa, gdy zaczal proponować jej cos do picia. Słuchała uwaznie jego każdego słowa i czuła jak w jej oczach po raz kolejny zbierają sie łzy. Z pewnością niczego jej nie ułatwiał...
OdpowiedzUsuń- Matti ja... Zrozum..nie chodzi o to co sie stało..ale.. Okazało sie, ze tak naprawde wcale cie nie znam... Kiedy jesteśmy razem..wszystko było idealnie. Nigdy nie miałam watpliwosci, ze jestes dobry... A nagle okazuje sie, ze w jednej chwili jestes obok i jest cudownie, a chwile pozniej idziesz kogoś zabić... - powiedziała cicho i spuscila wzrok. Co chwile przerywała, zeby wziąć głębszy wdech i opanować jakos mdłości. Z pewnością nie czuła sie dobrze, choc miała nadzieje, ze przynajmniej on tego nie zauważa.
- Kocham cie, Matti... Naprawde... Niczego tak nie pragnę jak byc z tobą... Ale ja..ja po prostu nie potrafię ignorować tego kim jestes... Nie moge.. - urwała i przycisnęła dlon do ust. Wstała z krzesła i wybiegła prosto do łazienki. Nie chciała przerywać tego w taki sposob, ale to jednak było lepsze wyjście niż przypadkiem zwymiotować mu w pokoju.
Słuchała go bardzo uwaznie. Przeciez wiedziała, ze mu na niej zależy... To co zrobił w tamtym miejscu... Nie znała i wątpiła, ze jeszcze pozna kogoś ktos poza gadaniem naprawde bedzie w stanie oddać za nią życie... To co mowil o tej sprawiedliwości tez miało sens... I naprawde nie chciała go zostawiać, ale juz sama nie wiedziała co robic. Nigdy jednak nie spodziewalaby sie, ze zacznie mowic o Letty. Otworzyła szerzej oczy, ale nie zdążyła sie nawet odezwac zanim uciekła do łazienki. Nie chciała, zeby za nią szedł. Nie powinien tego oglądać.
OdpowiedzUsuń- Wszystko..wszystko jest w porządku, Matti... Troche zle sie czuje, to nic takiego... - wydukała i podniosła sie, zeby przemyć twarz. - Ale z tobą nie jest, powinieneś leżeć... - dodała i czując kolejna fale mdłości zaraz znalazła sie znow przy toalecie. Kilka razy odetchnęła glebiej, zeby je opanować. Nie to było teraz najważniejsze. Nie, kiedy mowil o jej siostrze.
- Wiesz gdzie jest Letty? - zapytała i spojrzała z wyraźna nadzieja w jego oczy. - Naprawde to wiesz? Wroci do domu? Gdzie ona jest, Matti? Co sie z nią dzieje? - pytała szybko, nie odrywając od niego spojrzenia. Nie mogła uwierzyć, ze znowu pojawiła sie nadzieja.
- Nie - powiedziała szybko, kiedy zaproponował, zeby jego mama ja zbadała. Jeszcze tego by jej brakowało, ze mogłaby dostać podobnych skojarzeń co ona... - To znaczy..nie trzeba, Matti. Naprawde zaraz mi przejdzie... - dodała juz spokojniejszym głosem i jeszcze raz głęboko odetchnęła. Znow zamilkła gdy zaczal mowic. Wpatrywała sie w niego z niedowierzaniem. Wciaz nie rozumiała dlaczego jej rodzinie sie to przytrafiło.
OdpowiedzUsuń- Ja... Przespać..? Jezu, Matti... - jeknela i pokręciła głowa. Przeciez wtedy nawet nie byli razem... I z pewnością nie musiał sie dla niej poświęcać, a jednak... - W Tokio? Ktos ją kupił? Ona nie miała nawet piętnastu lat kiedy ją zabrali... - powiedziała drżącym głosem i oparła sie o ścianę, ukrywając twarz w dłoniach. Nawet nie zwróciła uwagi na to kiedy znow sie rozpłakała. Ostatnio to było juz dla niej niemal normalne.
- To..to..nieważne... To co ja bede czuła... Ważne, zeby wróciła do domu... Przeze mnie tam trafiła, Matti. Ja sie przeraże, ale to ona musi to wszystko znosić... Ona musi wrocic...
Blondynka pokiwala głowa. Nie mogła uwierzyć, ze znowu zobaczy Letty. A tym bardziej nie mogła uwierzyć, ze chłopak to wszystko dla niej robi.
OdpowiedzUsuń- Juz nie wierzyłam, ze kiedys wroci do domu... Nawet nie wiedziałam czy zyje... - powiedziała cicho i przetarła policzki. Tylko do jakiego domu wroci? To juz nie była ta sama rodzina... Ale moze teraz wszystko sie zacznie naprawiać...
- Prawie trzy dni... - odpowiedziała i odwróciła wzrok, kiedy spojrzał jej w oczy. - To naprawde nic..pewnie sie czymś zatrulam... - mruknela i wzruszyła ramionami. Pewnie..tylko, zeby sie zatruć musiałaby jeszcze cos jeść. - Wracaj do lozka, Matti. Musisz odpoczywać. Twoja mama sie martwi... Podobno nic nie jesz..nie odzywasz sie... - dodała i znow na niego spojrzała. - Chodz - Chwyciła go za dlon i pociągnęła do sypialni. Poki miała kolejna chwile, kiedy udawało sie jej opanować nudności, nie musieli siedzieć w łazience. Zwłaszcza on.
- Chciałam sie spotkać, zeby porozmawiac o tym co sie stało i o tym co dalej... Nie o tym... - odparła i westchnela. Myslala, ze umówią sie jak juz jej przejdzie albo bedzie wiedziała cos wiecej, a nie tak od razu kogoś po nią wyśle... Juz i tak miał dosyc nerwów, nie musiała mu jeszcze dokładać...
OdpowiedzUsuń- Przynajmnej usiądź... - powiedziała i siadła razem z nim na lozku. Widziała, ze nic nie chciał pokazywać, ale za dobrze go znała. Tak jak on ja..niestety. - Powinnam dostać okres w dniu kiedy mnie porwali... - mruknela cicho pod nosem, wbijając wzrok w swoje kolana. - To było ponad tydzień temu..a teraz prawie nie odchodzę od toalety...
Wzruszyła ramionami, jeszcze bardziej spuszczając glowe.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem co sie dzieje... Jak do ciebie pisałam myslalam, ze umówimy sie za kilka dni i cos sie wyjaśni do tego czasu... Nie chciałam cie denerwować... - odpowiedziała cicho i pokręciła głowa ze zrezygnowaniem. Nie chciała, zeby w razie czego był z nią tylko ze względu na to. Byli młodzi. Zdecydowanie zbyt młodzi i nie chciała mu tego robic... Zwłaszcza kiedy nawet nie wiedzieli co z nimi dalej bedzie. Czy raczej ona nie wiedziała...
- Jeśli..jeśli to naprawde to... Poradzę sobie, Matti... Nie bede niczego od ciebie wymagać...
Sheila uśmiechnęła się widząc jak chłopak sobie dobrze radzi, nie musiała interweniować, była pewna, że doprowadził cały ten cyrk godnie do końca. Zagryzł dolną wargę napawając się krzykiem przepełnionym bólem, który obecnie wypełniał wilgotną celę. Kobieta oparła się o ścianę z przymkniętymi powiekami.
OdpowiedzUsuń- Pożałujesz tego, Desimone - warknął mężczyzna unosząc wzrok na Sheile, która na jego groźbę odpowiedziała lekceważącym prychnięciem. - Ty i ten twój bachor nie znacie dnia ani godziny, nawet nie wiecie jak wielki błąd popełniacie - dodał i zawył z bólu.
- Nie słuchaj go Matti, kontynuuj - nakazała Sheila zupełnie niewzruszona gadaniną mężczyzny oraz zupełnie nieświadoma tego, że coś w jego słowach jest.
- Nawet gdybym chciała..to niewiele jestem w stanie przed toba ukryć kiedy jestes obok... - powiedziała cicho, wciaz spuszczając wzrok. Wydawało sie jej, ze potrafi kłamać, czy nie mowic wszystkiego. A jednak on i tak od razu widział kiedy cos jest nie tak. Drgnela lekko kiedy ją objął. Dopiero po chwili na niego spojrzała i odetchnęła nieco glebiej. Nie spodziewała sie, ze to powie. Zwłaszcza tak spokojnie. W koncu on tez był taki młody, miał swoje życie, a jeśli naprawde byłaby w ciąży...
OdpowiedzUsuń- To nie moze byc pewne... Ja nie moge... Co ja zrobie, Matti? Nie mam jeszcze nawet osiemnastu lat. Mam szkole, miałam plany... Teraz jeszcze to wszystko co sie stało... Matti bałam sie wyjsć sama z domu, a co jeżeli naprawde bede w ciąży? Co jeśli... - urwała i zacisnęła powieki. Nawet bała sie powiedziec na głos, ze kolejnym razem to ich dziecku mogłoby sie cos stac. - Boje sie...
- Cały czas ktos mnie pilnował? Wysłałeś mi obstawę pod dom? - zapytała z niedowierzaniem i uniosła lekko brew. Jednak na jej twarzy pojawił sie słaby uśmiech. - Oczywiscie, ze nie mam ci tego za zle... Dziękuje - dodała, patrzac mu w oczy i westchnela cicho. Była mu wdzieczna, głownie ze względu na to, ze przez to wszystko tez jej rodzice mogli byc zagrożeni. Z drugiej strony jednak nie chciała narażać jego znajomych.
OdpowiedzUsuń- Matti... - zaczela cicho i odetchnęła nieco glebiej. - Ja..ja nie wiem co bedzie. I tak naprawde wciaz nie wiem co powinnam zrobic i jakie wyjście z tego wszystkiego jest najlepsze... Ale spędziłam bez ciebie tydzień... Wydawalo mi sie, ze jesli sie rozstaniemy bedzie lepiej... Ale ja nie moge bez ciebie... Ten tydzień był straszny... - powiedziała i polozyla niepewnie dlon na jej policzku. Zreszta nie dało sie ukryć tego jak to wszystko sie na niej odbiło. Bała sie nawet spojrzeć w lustro wiedząc, ze zobaczy czerwone, zapuchnięte oczy, bladą cerę, sińce pod oczami spowodowane brakiem snu. Chyba nawet sama sie dziwiła, ze jest jeszcze w stanie stac na nogach.
- Chce z toba byc... Tylko nie wiem jak poradzic sobie z tym wszystkim co dzieje sie dookoła...
- Tak wiem...Twoja mama mi mówiła... Przepraszam, ze sie nie odzywałam i wyłączyłam telefon... Potrzebowałam troche czasu... - powiedziała cicho i westchnela. Pokręciła szybko głowa kiedy powiedział o Eunice.
OdpowiedzUsuń- Nie. Sama pójdę. Jesli powiesz Eunice, ona powie innym, przeciez wiesz... Nie chce, zeby twoja mama wiedziała poki nic nie jest pewne... Eunice tez nie... - mruknela, spuszczając wzrok. Najpierw go postrzelili bo ja ratował, a teraz jeszcze to...
- To nie ja powinnam sie przespać tylko ty położyć i cos w koncu zjeść. Nie wyzdrowiales jeszcze całkiem. Musisz odpoczywać - stwierdziła poważnie i pogładziła go po policzku.
- Nie musisz mnie o nic błagać, Matti... Gdybym nie dała sie im złapać to nic by sie nie stało, a ty... Matti zasłaniałes mnie własnym ciałem... Nikt inny by tego dla mnie nie zrobił... - powiedziała cicho i skinęła głowa na jego propozycje. Polozyla sie ba jego lozku i uśmiechnęła sie slabo, gdy chłopak znalazł sie obok niej.
OdpowiedzUsuń- Ja tez nie umiem... Ja..próbowałam przestac cie kochać. Nie chciałam z toba rozmawiac, widzieć cie..bo myslalam, ze jakos przestane to czuć i tak bedzie łatwiej... Ale nie potrafię, Matti. Ja..po prostu nie wiem co mam teraz robic. Niczego tak nie pragnę jak byc z toba, ale z drugiej strony jest to kim jestes i..nie potrafię przestac o tym myslec... - wytłumaczyła, spuszczając wzrok. Przetarła policzki z łez, ktore znow mimo jej woli zaczely płynąc i westchnela cicho.
- Jesli nie masz nic przeciwko temu, zeby Eunice wiedziała to zrob jak uważasz... Powinnismy to sprawdzic... Matti..twoja rodzina nie chce, żebym z toba była, prawda..? Przez to, ze mnie ratowałeś, cie postrzelili, prawie zabili...
- Gdybys wtedy po mnie pojechał to znaleźliby mnie innym razem... To ja mogłam bardziej uwazac... Przepraszam, ze nawet nie przyszłam do ciebie do szpitala... - powiedziała cicho i spuscila glowe. Siedziała do momentu kiedy upewniła sie, ze chłopak przeżyje i nie potrafiła wczesniej wyjsc... Ale co z tego skoro pozniej go zostawiła... Oczywiscie cały czas sie martwila..ale jednak nie potrafiła zebrac odwagi, zeby sie z nim spotkać.
OdpowiedzUsuń- Do tego nie da sie przyzwyczaić, Matti... Widziałam ja w szpitalu... Nawet jesli zyje w tym świecie..to nie zmieni tego, ze jestes jej synem, a przeze mnie zostałeś tak narażony... - Westchbela i pokręcił głowa ze zrezygnowaniem. - O co takiego chciałbys zapytać?
Tak, może i lekko jej ulżyło, gdy za szybą samochodu zobaczyła znajomą twarz. W końcu to mógł być ktoś z The Cross. Ale czy to musiał być właśnie on? Jakby nie miała dziś z nim już wystarczająco kłopotów.
OdpowiedzUsuńZaśmiała się cicho w reakcji na jego słowa. Czy to miał być rozkaz? Zabawne. Mężczyzna naprawdę myślał, że to na nią zadziała?
- Poradzę sobie sama - warknęła.
Harvey.
Na twarzy blondynki automatycznie pojawił sie lekko uśmiech, gdy ja do siebie przytulił. Nawet jesli to nie do konca mogłoby komus odpowiadać w takiej sytuacji, dla niej było jedna z rzeczy, za które go kochała. Zdecydowanie wolała teraz leżeć do niego przytulona i chociaz na chwile zapomniec o problemach, niz wciaz mowic o tym co sie stało.
OdpowiedzUsuń- Wolałabym, zebys obiecał mi cos innego Matti... - powiedziała cicho. - Nie chce, zebys wiecej narażał dla mnie swoje zycie... Jesli z mojego powodu znowu cos ci sie stanie...- urwała i pokręciła głowa ze zrezygnowaniem, wtulając sie w niego mocniej. Nie chciała nawet myslec o tym, ze mogli postrzelić go celniej... Ale teraz było najważniejsze, zeby doszedł do zdrowia. I to, zeby w koncu wyjaśniła sie sprawa z jej stanem...
- Moge zostac dzisiaj u ciebie..? - zapytała i zerknęła na niego niepewnie. - Rodzice wyjechali... A ja nie chce byc tam sama...
- Juz teraz naraziłeś sie bez powodu Matti... - mruknela pod nosem i pokręciła głowa. Niezależnie od tego co ich łączyło, nigdy nie powinien narażać własnego zycia i zasłaniać jej własnym ciałem. Nigdy.
OdpowiedzUsuńZmarszczyła brwi kiedy sie krzywił i przyjrzała mu sie uwaznie. Delikatnie go przytuliła kiedy ja do siebie przyciągnął, ale z kazdym ruchem była ostrożna, nie chcąc zrobic mu jeszcze wiekszej krzywdy.
- Wszystko w porządku? - zapytała i pogładziła go z troska po policzku. - Nie powinienes do mnie wstawać... Skoro chcesz mnie chronic to musisz na siebie uwazac i wyzdrowieć... - powiedziała cicho i pocałowała go w policzek. - Potrzebujesz czegos..?
- Wiem, ze jestem dla ciebie ważna Matti... Widze to... Ale i tak nie powinienes mnie zasłaniać własnym ciałem... - mruknela, cicho przy tym wzdychając. - Nie mowmy juz o tym... Powinienes teraz odpoczac, a nie myslec nad tym wszystkim - dodała, gładząc go troskliwie po policzku. Chciała, zeby jak najszybciej wrocil do zdrowia, a zameczaniem go dyskusjami o tym, któremu z nich bardziej zalezy na tym drugim, nie było mu teraz potrzebne.
OdpowiedzUsuń- Jak przyjechałam widziałam, ze twoja mama cos gotowała. Nie dziwie sie, ze jestes głodny... Mowila, ze nic nie jesz, z nikim nie chcesz rozmawiac... Zejdę i zaraz cos ci przyniosę - powiedziała, posyłając mu lekki uśmiech.
- Mam nadzieje, ze mimo wszystko..uda nam sie zachowac jak najwiecej normalności, Matti... - powiedziała cicho i westchnela. Wciaz nie wiedziała jak poradzi sobie z tym, ze chłopak, ktorego kocha jest..mordercą. Teraz jednak oboje potrzebowali odpoczynku. Beda mieli jeszcze czas na to, zeby zastanowic sie nad tym jak to wszystko bedzie wygladac.
OdpowiedzUsuńNachyliła sie nad nim, ujmując jego twarz w swoje drobne dłonie i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek.
- W takim razie powiem im, ze jednak odzyskałeś mowę i przyniosę cos do jedzenia - dodała, odrywając sie od jego warg i wstając z lozka. Jednak zanim doszła do drzwi, poczuła kolejna fale mdłości i pobiegła prosto do łazienki. Spędziła tam chwile, ale wyszła jak najszybciej, zeby przypadkiem chłopak znowu nie próbował wstac z lozka.
- Wszystko w porzadku... - zapewniła wracając i nieco mijając sie z prawda. - Zaraz wroce - dodała, posyłając mu słaby uśmiech i zeszła na dol po jedzenie.