THIJS "TOM" SIERGIEJEW
Nie gra czysto, bo w jego świecie nie istnieje czysta gra:
przypomina o tym tatuaż na karku i krew na dłoniach, którą
uplamił się aby przeżyć. Odebranie ludzkiego życia miało być
dowodem wierności, ale musiał jeszcze nieco się spocić aby
znaleźć się gdzie jest teraz. Kiedyś był popychany, oglądany,
macany i pieprzony przeciwko jego własnej woli: teraz z cynicznym
półuśmiechem na ustach stoi obok swojego pomocnika naprzeciwko wystraszonych
kobiet i mężczyzn bo wie, że role się odwróciły. Świat działa
na jego korzyść i nic innego go nie obchodzi, bo dlaczego miałoby?
Decyduje chłodno o losie mniej ważnych od niech ludzi, nie załamuje
się, nie zna litości i miłych słówek, nie klepie po ramieniu na
pocieszenie ani nie całuje w czółko. Testuje piersi i tyłki
kobiet własnymi dłońmi, sam poświęca się aby sprawdzić, jak
głośno mężczyźni potrafią jęczeć podczas seksu, czasami któregoś z nich specjalnie wysyła do domu publicznego zamiast do kolejnego biznesmena, aby móc go odwiedzać od czasu do czasu. A przy swojej
prawej dłoni zawsze ma któregoś z Katów, bo ceni sobie zarówno
posłuszeństwo, jak i sadyzm.
KARTOTEKA // PAMIĘTNIK // POWIĄZANIA
[Potrzebujemy jakiegoś pana Kata, męskiej prostytutki do odwiedzania i przyjaciółki z dzieciństwa.]
wątki: Lucy, Anaya, Nick, Kosma
wątki: Lucy, Anaya, Nick, Kosma
[Przystojny, bardzo. I czuje, że Lucy by go mało lubiła. Dlatego pragnę watku. Z strony administracyjnej, wszystko raczej gra. Życzę owocnych wątków :)]
OdpowiedzUsuńLucy/ Adrian
[ O prosze. To co, przerwa na kawę? ]
OdpowiedzUsuńAnaya H.
[ Witam. Bardzo ciekawy pan. Od strony administracji nie przyczepię się do niczego. Miło mi powitać kolejną osobę i mam nadzieję, że z nami długo zostaniesz :D Co do wątku, zapraszam cieplutko do siebie]
OdpowiedzUsuńAdministracja, Nick
[W sumie to tez na poczatku kminiłam, że mógłby być jej porywaczem. Tylko sądziłam, że on by się nie pierdzielił i wykorzystał y pierwsza lepsza okazje do jej porwania, bo co by nie patrząc, do jej osiemnastki czekał praktycznie rok udając zakochanego w niej faceta. Jeśli tak, to ja nie widzę najmniejszego z tym problemu ]
OdpowiedzUsuńLucy
[W takim razie miałam błędne wyobrażenie, no i fajnie. W takim razie niech i tak będzie. Ważną kwestią jest, od czego zaczynamy? Przyjdzie do burdelu sprawdzić jak tam jego pierwsza zdobycz? W końcu pierwszy raz pamięta sie cale życie i bla bla. ]
OdpowiedzUsuńLucy
[Jako, że przechodzę żałobę bo laptopie i wale wszystko z mojego cudownego telefonu, stawiam na watki średnie. Oczywiście nie za krótkie, bo to się nudzi, ale na tzw eseje nie mam nerwów ;3 Do tego raz wyjdzie dłużej raz krócej, ale wszystko na granicy rozsądku. Wiem, tyle odnoście pisania, uhh. ]
OdpowiedzUsuńLucy
[Jeden z moich ulubionych wizerunków. Serduszka i te sprawy. Sam Thijs naprawdę dobry. Jeśli nie masz nic przeciwko Mei, to zapraszam.]
OdpowiedzUsuńMei Fischer
[ W sumie czemu nie. Nie miałby kłopotów by kogokolwiek skrzywdzić. Hym, ale wpadło mi do głowy takie coś, że jak Nick został porwany i poddany selekcji, to właśnie Tom go testował? I nwm, może chciał go do domu publicznego wysłać, ale Natasha wcześniej wysłała go do jakiegoś biznesmena... No takie małe powiązanie z przeszłości. ]
OdpowiedzUsuńNick
Nocne przebywanie w wieżowcu równa się lenistwo Hebert. Nie znosiła wieczorem przebywać w bazie, bo nie miała co robić. Do domu nie pojedzie, więc zostaje jej nieprzespana noc w towarzystwie kolegów i koleżanek, z którymi mało rozmawiała.
OdpowiedzUsuńKręciła się z nudów po budynku, zwiedzając coraz to kolejne piętra. Nuda robiła swoje, widać. Zjeżdżając windą na parter nie zastała tam żywej duszy. Obojętnie więc podeszła do automatu, z którego wzięła kawę.
- Na cholerę mi to było... - mruknęła wychodząc z budynku. Ciemna ciesz w dużym, plastikowym kubku przyjemnie grzała ją w dłoń. Opierając się plecami o ścianę wolną dłonią wyciągnęła zza paska przewiązanego przez udo paczkę ruskich LM'ów, z której wyciągnęła ustami jednego papierosa. Nie odpalała go. Starała się rzucać, a przyzwyczajenie trzymania czegoś między wargami dawało górę.
Anaya H.
od razy przeproszę za jakość tego. pisane na szybko.
[ Witamy drugiego selekcjonera. Musimy ich jakoś połączyć, gdyż chcę wątek :) Może od czasu do czasu będą się razem spotykać i przydzielać te nieszczęsne istoty do domów publicznych lub gdzieś indziej... ]
OdpowiedzUsuńNatasha
[Witam. Może jakiś wątek z Kosmą? Może Tom od czasu do czasu odwiedza Kiliana, by sprawdzić czy u niego jest wszystko w porządku?]
OdpowiedzUsuń[ Moja wena dzisiaj jest spaczona xD Z góry mówię, że ja nic dobrego nie wymyślę :c Ale ja za to jestem otwarta na wszelkie pomysły i lubię zaczynać c; ]
OdpowiedzUsuńNick
[A dzięki, dzięki.
OdpowiedzUsuńHym, hym, hym. W sumie z Mei jest tak, że jakiegoś specjalnego poczucia przynależności w stosunku do mafii nie odczuwa. Płacą, to pracuje. Wpadłam na taki pomysł, że mogliby nawiązać współpracę. Mei zbierałaby informacje o kobietach czy mężczyznach wcześniej zauważonych gdzieś przez Thijsa, potem wchodziłaby w ich środowisko, zdobywała zaufanie i przyprowadzała prosto w sidła.
On w razie czego mógłby ją szantażować, że wszystko wyda, ona mogłaby coś na niego znaleźć (ale to w tym byś mi musiała pomóc) i takie tam. Tam.]
Mei Fischer
Widać było, że nad czymś myślała, mając utkwiony wzrok w fajce, którą teraz trzymała w palcach. Kręciła nim na różne sposoby, gryząc wargę. Cisza, która ją otulała została nagle zakłócona przez stukot butów. Mężczyzna, jakieś pięćdziesiąt parę kilo wagi. - mruknęła pod nosem, za chwilę zerkając w stronę odgłosów.
OdpowiedzUsuńNie uśmiechnęła się, nie pokazała po sobie niczego, co mogłoby powiedzieć o jej stanie czy humorze. Wsunęła tylko filtr papierosa między wargi, szybko zaraz sięgając dłonią do kieszeni w poszukiwaniu zapalniczki.
- Mar sin féin tá sí ina bean. -westchnęła. - Opowiadaj, cóż się dziś stało. - odezwała się miękko, podkładając ogień pod owinięty gilzą tytoń. Zaciągnęła się, wyciągając zaraz w jego stronę dłoń z trzymanym między kciukiem a wskazującym palcem fajkę. Ani razu nie widziała go palącego, więc zrobiła to na czuja. Nie znosiła tego gestu, jednakże musiała pozbyć się przedmiotu z ust, co by jej nie kusił.
Anaya H.
[Och, patrząc na nazwisko ‘Toma’ o Harvey bym się nie martwiła.
OdpowiedzUsuńSzczerze, to wymyślając postać myślałam o sycylijskiej mafii. Wiem, wiem, brak oryginalności, ale jakoś tak tam ona mi pasowała.
Jakbyś miała na coś ochotę, to jestem chętna na wątek z uroczym Thijsem.
I z góry go przepraszam, ja już po prostu tak mam – każdy mafiosa jest uroczy.]
Harvey.
Nick mimo wszystko lubił swoją pracę. Kto mógłby przypuszczać, że ten roześmiany nastolatek z marzeniami, przez niecałe cztery lata stanie się kimś takim? Zelo miał marzenia, nawet sporo, a jego plan na życie ulegał zmianie co dwa dni. Raz twierdził, że zostanie prawnikiem, raz chciał być lekarzem innym razem sławnym raperem. Marzenia jednak ustabilizowały się kiedy zaczął tańczyć. To temu zamierzał się poświęcić, ale oczywiście nie każdy może mieć to co chce. Został uprowadzony do obcego miasta, a policja zaniechała jego poszukiwań po roku czasu. I własnie tego dnia umarł ten roześmiany chłopak. Jak można się śmiać, gdy trafiasz do wielkiego budynku, nie wiesz co cię czeka, a dookoła jest masa ludzi równie przerażonych? Już na wstępie musiał się przespać z jakimś mężczyzną, a później trafił do domu jakiegoś biznesmena. Codziennie zastanawiał się, czemu on tak skończył? Nie zrobił nic złego. Chciał tańczyć i w przyszłości mieć dobre mieszkanie, kochającą żonę, córkę i psa. Chyba jedna za wiele wymagał... Jego właściciel jednak był dla niego łaskawy, rzadko go bił, od czasu do czasu podnosił głos, a po ośmiu miesiącach mógł się swobodnie poruszać po jego willi. To był najgorszy okres z jego życia. Okres, który musiał sobie brutalnie przypomnieć.
OdpowiedzUsuńZawalił sprawę z zabójstwem. Nie mógł zastrzelić swojej dawnej przyjaciółki. I musiał ponieść karę. Jednak spodziewał się śmierci, tortur czy czegokolwiek w tym stylu. To co zgotował mu jego szef, znowu rozdrapało stare rany, a on czuł się jak znów jak ten szesnastolatek, którego brutalnie wepchnęli do pokoju selekcjonera. Naczelnik bowiem upokorzył go. Najpierw zabrał go do tej willi, kazał opowiadać o traumatycznych przeżyciach, a na końcu by całkiem go dobić, znów kazał mu być zabawką. Ta zabawa dawno się skończyła. Nick po prostu jeszcze dobrą godzinę leżał nagi na sofie. Nie mógł się ruszyć, nienawidził wtedy samego siebie, że upadł tak nisko, że znów był tą szmatą którą można wykorzystać i odstawić.
Wracał powolnie do bazy, kompletnie ignorując otaczający go świat. Włosy miał roztrzepane, ozy przekrwione od płaczu, poliki podrażnione od łez, które wycierał materiałem bluzy, pomięte ubrania. Nie szedł już nawet jak on. Jako Kat poruszał się twardo, pewnie z głową uniesioną przed siebie. Aktualnie... przygarbiony, ze spuszczoną głową, szurał podeszwami o chodnik.
Gdy poczuł dłoń na ramieniu, od razu przeszedł go dreszcz, a czy napełniły się łzami. Podniósł swój łeb i ujrzał Toma. Mimowolnie się skrzywił, ten dzień nie mógł być gorszy. Podciągnął nosem. - Nie dotykaj mnie! - Warknął, strzepując z siebie jego rękę. Już nawet nie chodziło o to, że nie lubił gdy inni go dotykali. Teraz po prostu znów czuł się brudny...
Nick
Czasami wydawało mi się, że to wszystko jest tylko jakimś złym snem. Myślałem, że zaraz się obudzi z tego koszmaru. W jakiejś innej, lepszej rzeczywistości. Ale tak nie było. Mój koszmar trwał ciągle- na jawie- od dwóch lat.
OdpowiedzUsuńCzasami zdarzały się dni, kiedy Mialem ochotę ze sobą skończyć. Próbowałem tego już tutaj kilka razy. I za każdym razem ktoś musiał mnie odratowac. Szlag by to trafił!
Próbowałem także uciec z tego miejsca. Tak jak na przykład dzisiaj. Ogólnie to nie było miesiąca, kiedy bym nie probowal stąd prysnac. Tylko te skansenu byli szybsi ode mnie. Zawsze zdążyli mnie złapać nim wsiadlem do jakiegoś pierwszego, lepszego pociągu. I później odstawiali mnie do mojego "pana". Po tylu ucieczkach myślałem, że będzie chciał się pozbyć swojej zabaweczki. Ale nie! On ciągle mnie chciał. A później bił, pieprzyl na kuchennym blacie i na koniec zamykal w ciemnej, ciasnej i zimnej piwnicy za karę.
Ale to i tak nie skutkowało. Za każdym razem Staralem się wymyślić inny sposób ucieczki. Nawet udawalo mi się wykiwac ochroniarzy, ktorzy lazili za mną jak cień.
Dziś udało mi się czmychnac. Jednak długo moja radość nie trwała. Już na dworcu złapali i zaciągnęli do rezydencji "mojego pana". Rzucał się jak szatan po wodzie święconej. Nawet całkiem zabawnie wyglądał. No tylko, że później już tak zabawnie nie było. Martin rozdziawil się jak stare kalesony, że dziś nie o, lecz ktoś z Lotosu ze mną na ten temat porozmawia, i że za chwile ów ktoś się zjawi.
W międzyczasie kilkanaście razy mnie uderzył i zamknął na koniec w piwnicy. Będę miał kolejne rany, blizny i siniaki do kolekcji. Jakby mu nie wystarczyło, że już i tak ledwo co dycham, a ciało nie regeneruje się od chwili, gdy tylko przestapilem próg tej rezydencji.
Siedzialem teraz skulony w piwnicznym kącie i czekalem na totalny opieprz. Bo w cud, że ktoś mnie stąd wyciągnie... Ja już po prostu w to nie wierzyłem. W tym świecie musialem liczyć sam na siebie.
Drzwi w końcu otworzyły się, wpuszczajac nieco światła, które drażni moje oczy. Przyzwyczailem się do tej ciemności. W progu stał Martin z jakimś drugim facetem. "Pan" powiedział, że zostawia nas samych, po czym rzucił mi kilka skibek suchego chleba. Był czerstwy jak cholera. Ten drugi podszedł do mnie. Z zewnatrz ktoś włączył w piwnicy światło. Drzwi zostały zamknięte. Spojrzalem na mężczyznę i jeszcze bardziej wcisnalem się w kąt.
[Zamiast "skansenu" powinno być "sukinsyny". Kochany słownik t9. I rzecz jasna przystalam na twój pomysł.]
OdpowiedzUsuńK. Kilian
Nick spojrzał na starszego od siebie kolegę z branży. Nic ich nie łączyło, nie byli przyjaciółmi od czasu do czasu jedynie współpracowali. Nie rozumiał, dlaczego on miały go obchodzić. Tom czasami chciał kogoś postraszyć, a Zelo był przecież Katem, taka jego praca, która mu naprawdę odpowiadała. Może i faktycznie swoje emocje, które i tak rzadko pokazywał przelewał na przemoc w stosunku do innych osób? Tak, bardzo możliwe. Jednak teraz na myśl o jakiejkolwiek styczności z innymi, dostawał mdłości. Jedyne co chciał to wziąć prysznic i zakopać się we własnym łóżku z dala od kogokolwiek. Niestety, najwidoczniej jakaś siła u góry postanowiła go jeszcze bardziej zdołować.
OdpowiedzUsuńSłysząc jego słowa, zaśmiał się gorzko pod nosem. Nieznaczącego? Nie miał zamiaru się spowiadać, był nieufny wobec innych i na pewno łatwo się to nie zmieni. Chociaż... co mu zależy? I tak już nie był nic wart, a bynajmniej tak się czuł.
- Za nisko mnie oceniasz. - Odpowiedział mu i pomimo, że chciał by jego głos był tak samo zimny, niewiele mu z tego przyszło. Wciąż mu drżał. - Z napadem bym sobie poradził. Dobrze o tym wiesz. - Dodał. Teraz to niby zwykłe stwierdzenie go dobiło i poczuł się urażony. Naprawdę Tom sądził, że był na tyle słaby? Tak. Jego psychika była doszczętnie zniszczona, że już sam nie wiedział kim jest, dlaczego i po co żyje. - Nikt nieznaczący by mnie nawet nie dotknął. - Stwierdził, jednak bardziej do siebie niż do jego towarzysza.
Nick
Również witam i życzę powodzenia z postacią. :)
OdpowiedzUsuńROBERT PATH
Uśmiechnął się koślawo. Pewnie, że był i dobrze wiedział jaki. Wpadł do nich w szale, zabił dwójkę ochroniarzy, a pięciu posłał do szpitala. A oni zamiast go zabić, uczynili go ich własnością. I aktualnie, to słowo pasowało do każdej definicji. Po tym co dzisiaj przeżył i usłyszał, czuł się jak przedmiot. A skoro szef zapragnął poznęcać się nad nim teraz, za pewne zrobi to i w przyszłości.
OdpowiedzUsuńWestchnął, nie mając ochoty na przepychanki słowne. To nie na jego nerwy, naprawdę chciał się już znaleźć w swoim pokoju. W swojej ukochanej samotni. Więc po prostu znów ruszył przed siebie, tym samym chodem, przygarbionym. Jak zbity pies, chociaż w myślach określał się o wiele gorzej. Chociaż, pomimo że ta troska Toma wydawała mu się dziwna, to czuł się o wiele lepiej z myślą, że ktoś przy nim jest.
- Uczestniczyłeś w orgii, że masz taki dobry humor? - Spytał dosyć cicho, ale słyszalnie. Teraz był jak dziecko. Skrzywdzony dziesięciolatek w ciele dwudziestolatka. To normalne, że był ciekaw.
Nick
Prychnął pod nosem. Tom miał rację, bycie kimś pożytecznym potrafiło podnieś na duchu. I mimo, że Zelo często wkurzał się na brak zajęcia, to w głębi duszy cieszył na z każdej dobrej akcji. Jednak teraz... szef pokazał mu jak był bezużyteczny. Znowu poczuł łzy w oczach, samo wspomnienie tych słów go polało, a co dopiero czynów. Zatrzymał się przed wejściem do bazy, uważnie obserwując Toma.
OdpowiedzUsuń- Mieszkam. Ale mam też swoje własne mieszkanie. Na takie wypadki jak te. - Rzucił, nawet nie wiedział dlaczego mu to mówi. Chciał uciec. Teraz przyszło mu to do głowy. Przecież mieszkając tutaj, jest spore prawdopodobieństwo, że spotka Naczelnika, a tego nie chciał.
Otworzył usta by jeszcze coś powiedzieć, ale dał sobie spokój. Machnął ręką jak dzieciak, wycierając oczy i powolnie wszedł do środka, o mało nie spieprzając się ze schodów, co skomentował wiązanką przekleństw. Przeszedł spokojnie przez ich salon wspólny, doskonale wiedział, że Tom za nim idzie. Nie miał nawet ochoty mu zabronić. Było mu wszystko jedno. Wszedł do swojego pokoju, od razu kierując się do łazienki. Musiał to z siebie zmyć... Gdy po piętnastu minutach wyszedł, nie spodziewał się zobaczyć Toma. On coś chce Przeszło mu przez myśl. Był w samych jeansach, przez co trochę się krępował. Odszukał szybko jakiś sweter, po czym obrócił się do swojego gościa tyłem, ukazując przy tym swojego cudownego siniaka na plecach. Swoja drogą, bolał jak cholera, ale to nic. Wolał to niż tą mękę psychiczną.
Stwierdzając, że za długo tak się patrzy na górą odzież, w końcu ją na siebie założył.
- Masz jakąś sprawę? - Zapytał i pomimo, że już lekko doprowadził się do porządku w kwestii wyglądu to głos dalej mu się łamał. Skarcił siebie za to w myślach.
Nick
Blondyn spojrzał na niego, mrużąc lekko oczy. Nie tylko w geście zdziwienia, ale także dlatego, że nie czuł się najlepiej. I już nie chodziło tylko o jego psychikę. Westchnął, słysząc jego wypowiedź. To było miłe ze strony Toma, ale Nick wątpił w jego dobre chęci. Po prostu, był nie ufny. Pytanie zostawił bez odpowiedzi, zaczynając się pakować. Wyjął torbę z szafy, do której najpierw wrzucił dwie pary butów, kilka par spodni, bluzy, swetry i kilka koszulek. Oczywiście nie mógł zapomnieć o swoich ukochanych bandanach czy magazynkach, które trzymał w szafce przy łóżku jak najdroższy skarb. Bo tym były dla niego, podobnie jak jego dwa pistolety. Jednego z nich schował do torby, a drugi przypiął sobie do paska. Upewniając się, że zabrał to co mu najpotrzebniejsze, dźwignął torbę, ale natychmiast tego pożałował. Była dosyć ciężka, a on słaby. Warknął, upadając na kolana. Przygryzł wargi ze wściekłości. Nienawidził być bezsilny, a aktualnie tak się poczuł.
OdpowiedzUsuń- W sumie... - Zaczął, chociaż prośba ciężko przechodziła mu przez gardło. - Skoro tak już chcesz mi pomóc to... - Chwila przerwy. No było mu ciężko. Odkąd tutaj trafił radził sobie sam, a teraz co. No kompletne poniżenie. Kolejne dzisiejszego dnia. - Mógłbyś mi ją pomóc zanieść. - Dokończył wreszcie, wskazując palcem na torbę.
Nawet nie chciał wiedzieć jak żałośnie teraz musi wyglądać. I to jeszcze bardziej potęgowało jego aktualną nienawiść do siebie. Znowu poczuł te cholerne łzy, a po głowie przebiegła mu myśl, że przecież już dawno powinny mu się skończyć...
Nick
[Brak pomysłów, brak weny, nawet brak herbaty.
OdpowiedzUsuńMoże wykombinujemy coś wspólnymi siłami.
Relacje między Bertone a The Cross są zazwyczaj albo wrogie, albo toksyczne. Możemy uderzyć w taką klasykę, ale możemy też zrobić coś zupełnie innego. Wtedy trzeba by pomyśleć na relacją, np. przyjacielską - pomimo różnic - albo nawet rodzinną - na zasadzie 'syna brata kuzynki matki od strony wuja'.]
Harvey.
Leżała w łóżku trzymając sie z obrzydzeniem i zamkniętymi oczyma ramion kompletnie nieznanego jej mężczyzny, który to wybrał sobie Lucy na nocną towarzyszkę. Nogami obejmowała go ciągle w pasie, wychodząc jednocześnie mu na przeciw własnymi biodrami. Nauczyła sie przez ten czas jak umiejętnie zadowolić klienta. Potrafiła dostosować sie do ich wymagań oraz wydawać z siebie jęki, które to tylko podwyższały ich męskie ego. Starała się przy tym myśleć o czymś zupełnie innym. Cofnąć sie w czasie, kiedy to jeszcze nie spotkała na swojej drodze przystojnego chłopaka, który dosłownie zabrał ją do piekła. Wspominała wspólne chwile z rodziną czy przyjaciółmi, trzymające ją jeszcze jakoś przy zyciu, gdy nie mówiono na nią. 'słynna Lucy'. Jak jej życie było pozbawione trosk, skupione głównie na medycynie. Cieszyła się świeżym powietrzem, wolnością - a jedyną fizyczną pracą była jazda na rowerze czy gra w koszykówkę z starszymi chłopakami.
OdpowiedzUsuńZastanawiała się czy jej rodzice czasami jeszcze o niej myśleli? Czy wspominali ich wspólne dnie? Tęsknili? Szukali jeszcze? A może juz pogodzili sie z jej zniknięciem? Ta ostatnia myśl przyprawiała ją o ciarki.
Oprzytomniała dopiero gdy poczuła, jak mężczyzna spuszcza sie jej na brzuch. Otworzyła oczy i spojrzała na niego z niejaką pogardą, czego nie potrafiła powstrzymać. Westchnął z przyjemności i spełnienia, po czym podniósł się i założył na siebie spodnie i najzwyczajniej w świecie rzucił na lóżko paręnaście banknotów. Znów poczuła sie poniżona, beznadziejna. Mozolnie podniosła się z łóżka ozdobionego czerwonym prześcieradłem i zaczęła obmywać sie z śladów, które pozostawił po sobie ten erotoman. Ubrała na siebie błękitny szlafrok i rozczesała włosy, by wyglądać w miare przyzwoicie. O ile można tak wyglądać po ciągłym seksie z obcymi sobie ludźmi. Przybrała na siebie znów pewny siebie wyraz twarzy i schowała pieniądze do stanika. Wyszła z pomieszczenia, a osobę którą tam spostrzegła spowodowała, że w środku poczula narastający lęk, gniew, złość oraz nienawiść. Także ogromny ból i zawód.
- Wynoś się - syknęła w stronę jej pierwszej miłości. Miłości, ktora doprowadziła ją do burdelu. Miłości, ktora przez cały rok bawiła sie jej uczuciami, by następnie wbić nóż w plecy. Nawet o niczym nie myśląc, szybkim krokiem wyminęła go, chcąc jak najprędzej od niego uciec.
Lucy
Nawet już nie robiło mu to, że Tom go dotknął. Za jego pomocą wstał, czując się jak bezwartościowy przedmiot. Wciąż zastanawiało go to, że mężczyzna wcale nie patrzył na niego z drwiną ani inną emocja, która pogorszyłaby jego stan, tylko tak normalnie.. Jakby naprawdę się o niego martwił. Zdziwiło to chłopaka, bo przecież jedyne co ich łączyło to praca. Jednak nie chciał sobie zaprzątać tym głowy, był zmęczony, a do jego mieszkania jeszcze przynajmniej pół godziny drogi pieszo. Nie brał auta, bo wiedział, że prawdopodobnie się rozbije. Westchnął zrezygnowany, przecierając dłonią bladą twarz.
OdpowiedzUsuń- Kawałek stąd wynajmuję małe mieszkanie. - Odpowiedział w końcu. Niewiele osób o tym wiedziało, tamta klitka była tylko na wszelki wypadek. Nie mówił nikomu o tym, ale teraz... no było mu wszystko jedno. - Przynajmniej pomóż mi ją wytargać z bazy. - Mruknął, odwracając wzrok w bok. No naprawdę, że musiał się go o coś prosić! - Dalej sobie jakoś poradzę. - Dodał ciszej, samemu nie będąc pewien własnych słów. Przecież podnieść jej nie mógł, a co dopiero tam zanieść...
Nick
[A ja? :<]
OdpowiedzUsuń[To może dorzucimy i tu jeszcze wątek z Mattim?]
OdpowiedzUsuń[Pomysł mam taki, że może Matti nie jest jeszcze kojarzony z kimś, kto mógłby działać w Bertone przez co niektórych członków The Cross (taką osobą mógłby być także i Tom). Pewnego dnia Leitner pójdzie sobie na jakąś imprezę w jakimś neutralnym barze i tam spotka Siergiejewa. Panowie by się upili i rano obudziliby się razem w łóżku. Następnie by się pożegnali ("fajnie było, ale się skończyło i do zobaczyska następnym razem".).
OdpowiedzUsuńKilka dni później Tom mógłby zostać złapany przez kogoś z Bertone. Tamci zaprowadzą go do kata (kolegi Mattiego po fachu). Tamtemu coś pilnego wypadnie i będzie musiał gdzieś iść i poprosi kogoś, aby przyszedł i popilnował jego ofiary. I tu nagle bum!, bo wpada Matti.
Albo
Sytuacja z baru (patrz wyżej), że Matti przychodzi na imprezkę i Tom upatrzy w nim kolejną zdobycz cielesną dla The Cross. Później jakaś rozmowa, flircik (bo swój swego wyczuje xD) i już prawie plan uprowadzenia się powiedzie, ale wpadnie któryś z kolegów z Bertone po Leitnera i Tom ów kolegę pozna, że to z tamtych xD
Matti]
UsuńNick przeniósł po chwili wzrok na swojego towarzysza, po czym westchnął. Gdzieś tam w środku czuł, że potrzebuje pomocy, bo przecież sam sobie rady nie dał z głupią torbą, ale... nie chciał się przyznawać do tego. Od uprowadzenia zmuszony był sobie sam poradzić. I to właśnie dzięki sobie znajdował się w tym miejscu. Gdyby polegał na innych prawdopodobnie wciąż siedziałby w swoim pokoju, w willi tego biznesmena. Jednak wziął się w garść, obmyślił plan, a potem go wykonał. Sam. Nie musiał się prosić innych o pomoc. Jednak jak miał normalnie funkcjonować? Nie mógł tutaj zostać...
OdpowiedzUsuńPo słowach starszego, tylko jęknął coś niezrozumiałego pod nosem. Usiadł się powolnie, uważając by nie upaść za szybko, na skraj łóżka. Chwilę tak posiedział, patrząc się na swoje buty.
- Nie chcę tutaj być. - Powiedział cicho, czuł że znowu do oczy napływają mu łzy. - Nie mogę, nie chce. Nie każ mi tutaj zostawać. - Mruknął, a na jego spodnie skapnęła łza. Zaklął siebie w myślach. Naprawdę chciał się już znaleźć w swoim małym mieszkanku, jak najdalej szefa. Musiał odpocząć to fakt. Coś sprawiło, że Nick powoli zaczynał się otwierać. Może było to spowodowane zmęczeniem, a może uwierzył, że Tom chce mu pomóc. - On tutaj jest. - Kontynuował. - Nie chcę go widzieć, nie teraz. Nie mogę... - Jęknął jak małe dziecko. I właśnie tak się czuł. Kompletnie obdarty ze swoich masek, które chowały prawdziwą naturę chłopaka. Tą wciąż bezsilną i przestraszoną.
[ Tom może z nim do tego mieszkania pojechać i u niego po prostu pobyć. Nick by mu wtedy bardziej zaufał. ]
Nick
Zelo naprawdę czuł się dziwnie przez troskę, którą okazywał mu Tom. Nikt się nim nigdy nie zajmował, to było dla niego nowe. Podniósł swój łeb do góry, jakby nad czymś poważnie myślał. Po pewnym czasie stwierdził, że chyba najlepszym rozwiązaniem będzie skorzystanie z propozycji starszego. Thijs raczej nie chciał mu zrobić nic złego, po przecież wtedy po prostu by to zrobił, prawda?
OdpowiedzUsuńBlondyn pokiwał głową, na znak, że się zgadza. Poczłapał powolnie nie podziemny parking. Co chwilą odwracał głowę na Toma, jakby chciał się upewnić, ze ten nie wbije mu noża w plecy, albo w nie nie strzeli. On po prostu innym nie ufał.
Gdy znaleźli się już przy samochodzie, Zelo dokładnie wytłumaczył trasę. Nie było to, aż tak daleko. Nick zajął miejsce pasażera, uważnie patrząc się na swoje kolana.
- Dlaczego mi pomagasz? - Zadał pytanie, które od kilku minut nie dawało mu spokoju.
Nick
[Zaczniesz?]
OdpowiedzUsuńMniej więcej takiej odpowiedzi się spodziewał. Mimo to, uśmiechnął się pod nosem i postanowił się już nie odzywać. Oparł się czołem o szybę i zaczął oglądać mijane budynki. Zastanawiał się, jak ci ludzie których mijał żyli. Jakiego typu były ich problemy, czy zdawali sobie sprawę, że w każdej chwili mogą paść ofiarą którejś z mafii. Jedno wiedział na pewno, wolałby być takim przeciętnym szarym mieszkańcem niż kimś kim jest obecnie. Westchnął cicho pod nosem. Oczywiście, każda porwana osoba wolała być na ich miejscu.
OdpowiedzUsuńNawet się nie zorientował, kiedy dojechali na miejsce. Nick skinął lekko głową w podzięce, a następnie pomaszerował na odpowiednie piętro. Jak zwykle nie miał kluczyka, więc do otworzenia drzwi użył nieodzownego drutu. Pierwsze co zobaczył po otworzeniu drzwi to mały korytarz, jak sam mówił to była klitka z jednym pokojem. Od razu się tam skierował, uśmiechając pod nosem. Pomieszczenie było średniej wielkości. Na prawo od wejścia znajdowała się stara kanapa, stolik do kawy, dwa regały z książkami, telewizor i lampa, zaś druga strona pełniła rolę sypialni. Dwuosobowe łóżko, bo przecież Zelo na jednoosobowym by się nie zmieścił, szafa z ubraniami i stolik nocny. Jego małe królestwo, w którym rzadko przebywał.
- Dzięki za pomoc. - Zwrócił się do Toma, który wciąż znajdował się w jego mieszkaniu. Nick chwilę go obserwował, po czym zabrał od niego torbę. Nie czuł się lepiej, ale przecież musiał sobie radzić. Gdy mężczyzna mu ją podał, o mało znowu się nie przewrócił, jednak dzielnie pociągnął ją za sobą do pokoju.
Nick
Kąt, w który wciskałem się w tym momencie plecami, wydawał mi się najbezpieczniejszym miejscem na ziemi. Z nienawiścią w oczach obserwowałem mężczyznę, czekając na jakiś ruch z jego strony. Szczerze powiedziawszy to nawet polubiłem tą piwnicę. Kiedy ten sukinsyn mnie w niej zamykał mogłem być pewien, że chociaż na kilka godzin będę miał trochę świętego spokoju. Wtedy zazwyczaj spałem. Nie mogłem tego przezwyciężyć. Czasami wydawało mi się, że w ciemności lepiej widzę niż wtedy, kiedy było jasno. Musiałem w takich momentach polegać na innych zmysłach. Co też opanowałem chyba aż do perfekcji.
OdpowiedzUsuńStarałem się oddychać spokojnie i głęboko. W myślach liczyłem od tyłu. Od dziesięciu do jednego. Wszystko po to, aby nie wstać przypadkiem i mu nie przywalić w twarz. Że też akurat musieli przysłać jego! Jakby nie mogli kogoś innego. To wszystko było chyba jakimś popieprzonym żartem. Ktoś miał "zajebiste" poczucie humoru. Nie ma co! Zacisnąłem pięści do tego stopnia, że aż moje knykcie zrobiły się kompletnie białe.
Nie odpowiedziałem na jego pytania. Nie widziałem takiej potrzeby. Nie chciałem z nim być w jednym pomieszczeniu. Halo, Panie Boże, to ja, Kosma Kilian! Nie zapomniałeś przypadkkiem o mnie? Chyba najwidoczniej o mnie zapomniał. Skuliłem się jeszcze bardziej, podciągając nogi pod samą brodę i objąłem je ramionami. Ułożyłem na kolanach głowę. Nie chciałem, aby mnie oglądał. Nie chciałem, aby widział te wszystkie moje rany i siniaki. Nie było już chyba ani jednego miejsca na moim ciele, aby nie pokrywało się fioletem.
Nick spojrzał na mężczyznę, a potem kiwnął głową na niego, na znak jeśli chce to ma iść na za nim. Blondyn powolnym krokiem podszedł do swojego łóżka, postał przy nim chwilę, a następnie owinął się szczelnie kołdrą, przyjmując pozycję siedzącą. Opierając się o ścianę, zawinięty w kokon, chwilę się wpatrywał w swojego gościa. To było naprawdę dziwne, w tym mieszkaniu gości z zasady nie miewał.
OdpowiedzUsuń- Właśnie tak zamierzam. - Odpowiedział, gdy zdał sobie sprawę, że wcześniej tego nie zrobił. - Tak długo, aż będzie to potrzebne. - Dodał, mocniej wtulając się w granatową pościel. Tutaj mu przynajmniej nic nie groziło.
Nick
Na słowa o ucieczce, jeszcze bardziej zakopał się w swoim kokonie. Nie chciał o tym rozmawiać, ale czasami człowiek musi się wygadać. Przez chwilę kalkulował w głowie to czy aby powiedzieć mężczyźnie o tym co go spotkało. Ostatecznie postanowił to zatrzymać dla siebie. Był nieufny i na pewno nie należał do osób otwartych.
OdpowiedzUsuńSpuścił wzrok, przenosząc go przed siebie. Na samo wspomnienie o tym, co miało miejsce kilka godzin temu robiło mu się niedobrze. Do tego znów zbierało mu się na płacz, chociaż Zelo nie był pewien czy aby ma jeszcze łzy. Wiedział, że musi wziąć się w garść, ale to było trudne...
- Ucieczka jest dobra. - Odpowiedział po chwili, cicho. - Gdy mnie ponad trzy lata temu porwali, nie uciekałem. Za bardzo się bałem, a gdy się ocknąłem było już za późno. Nie zamierzam znowu popełnić tego błędu. - Zacisnął mocniej swoje dłonie na materiale. - Nie mam zamiaru znowu zostać zabawką jakiegoś niewyżytego sadysty. - Warknął.
Nie miał zamiaru tego mówić, po prostu... samo wyszło. Aktualnie głośno myślał i tyle.
Nick
[Jeżeli potrzebujesz pana kata to Wasilij jest do usług.]
OdpowiedzUsuń[męska prostytutka do odwiedzania przybywa! Zapraszam do wątku z Arielem.]
OdpowiedzUsuń[ Nickuś się stęsknił xD :D ]
OdpowiedzUsuńCzy ktoś go męczy? Nie, to raczej był jednorazowy spektakl, który miał uświadomić mu, że najmniejszy błąd będzie go sporo kosztować, a poza tym... szef chyba chciał się wyżyć, a że napatoczył mu się taki Nick... głupiec by nie skorzystał, prawda? Jednak aktualnie Zelo nie potrafił się w ogóle pocieszyć. Gdy zamykał oczy, widział to wszystko co miało miejsce kilka lat temu i kilka godzin przed. Na samą myśl robiło mu się nie dobrze. Jeśli Naczelnik chciał mieć pewność, że blondyn w przyszłości go nie zawiedzie, obrał właściwą drogę.
- Nie. - Odparł w końcu, patrząc się na swoje kolana, choć te aktualnie były schowane pod kołdrą. Swoją drogą... ciekawe zajęcie... - Ludzie się mnie boją, bo jestem maszyną. Nie miałbym oporu by ich zabić gdybym tylko dostał rozkaz. - Odpowiedział zgodnie z prawdą. - Ale każda maszyna czasem się psuje co nie? I albo trzeba ją kopnąć by na nowo działała, albo wyrzucić na śmietnik. - Prychnął. - Gadam od rzeczy. - Stwierdził po chwili. W ogóle... kiedy on stał się taki rozmowny? Oj bracie, źle z nim, naprawdę źle!
Nick
[Proponuje opcje ze Ariel wykopalby na zbity pysk jakiegos klienta. Ten naskarzylby na niego do Toma ktory bedzie akurat w poblizu i zechcw jakos "ukarac" proszka xD]
OdpowiedzUsuń[A co do relacji. To może "kto się czubi ten się lubi"?]
OdpowiedzUsuńNick przeniósł na Toma wzrok, unosząc przy tym jedną brew do góry. Mimo to uśmiechnął się pod nosem. Może i dobrze, że trafił akurat na niego? Gdyby nie to, pewnie leżałby teraz we wannie i obarczał siebie winą, albo w ogóle leżałby rozjechany na chodniku.
OdpowiedzUsuń- Gatka motywacyjna rodem z płatków śniadaniowych. - Odpowiedział, ale nie była to kąśliwa uwaga, po prostu taka o... zwyczajna jak to u niego. Chwilę potem poczuł jak wywierca mu brzuch. Nie chciał jednak jeść, bo był pewien że nic nie przełknie. - Zrobiłbyś kawy? Trzecia szafka po lewej od wejścia. - Oznajmił. Sam by się tym zajął, ale... na aktualnie nie był w stanie, a coś czuł że Tom tak szybko go samego nie zostawi. Nie żeby mu to aktualnie przeszkadzało... - Kuchnia jest naprzeciwko. - Dodał. No tak, bo by nie trafił takie wielkie to mieszkanie!
Nick
Może to dziwne, ale kawa zawsze ułatwiała mu sen. Nigdy nie wiedział czemu tak się działo, przecież powinna mu pomagać nie zasnąć, a tu proszę! Dodatkowo po kofeinie nie chciało mu się jeść, no i właśnie!
OdpowiedzUsuńCzekając na swój napój prawie zasnął, ale wciąż gdy zamykał oczy widział to wszystko czego nie chciał. Naprawdę chciał zapomnieć o tym co miało miejsce. Mógł sobie nawet trzepnąć młotkiem w łeb by wywołać amnestie.
- Dzięki. - Kiwnął na niego, a następnie ignorując fakt, że napój jest ciepły, upił troszeczkę. Odstawił kubek na poprzednie miejsce, by ponownie owinąć się w kokon. Nawet nie zarejestrował momentu, w którym usnął. Tak zwyczajnie, na siedząco, ale cóż się dziwić. Był baardzo zmęczony.
[Napisałam do ciebie na mailu :D]
Nick
Pani Hucklim nerwowo przystepowala z nogi na noge. Pani Hucklim nerwowo chodzila dookola i przeklinala tak, ze az uszy wiedly. Klnela na caly swiat, bo oto jej dobrodziejka i przyjaciolka za razem- Melanie Reyes- wlasnie bedzie wachala kwiatki od spodu. No nie miala kiedy umrzec! Zostawila samych na swiecie swoje dzieci. Kazde z innego zwiazku, ale jednak zgodne. Najstarszy z nich byl Ariel. Ariel, ktory chyba jeszcze do konca nie pojal co tak wlasciwie sie stalo. No tak. Z matka kontakty mial byle jakie. Roznica pogladow i charakterow. I jakos teraz nie cierpial, kiedy pokryli rodzicielke piachem.
OdpowiedzUsuń***
- Ariel chce mi sie jesc- jeczala mala Zoe.
- Ariel potrzebuje nowego zeszytu do szkoly- beczal sredni Jack. Nie przypuszczal, ze wychowywanie tej dwojki jest tak meczace. Na dodatek pieniadze im sie skonczyly. Ariel zastanawial sie nad jakas praca. Ale w zadnej go nie chcieli. Za mlod, za malo doswiadczenia, za ladny, za chudy, za duzo tatuazy... Zawsze znalazl sie powod by go nie przyjeli.
***
Ariel lubil mocne imprezy. Lubil te przygody na jedna noc. Lubil seks i pieniadze. Wpadl mu nawet do glowy pewien pomysl. Czy aby nie dalo sie tego jakos polaczyc. Slyszal o tym i o tamtym. O miejscu takim a takim. I o tym ze calkiem niezle placa za to, ze z kims by sypial. To byl calkiem dobry pomysl. I przynajmniej dzieciaki mialy by lepsze zycie. Nikt nie musialby wiedziec co chce robic.
***
Samochod byl podstawiony o szostej czternascie pod jego domem. Umowil sie z takimi a takimi ludzmi, ktorzy mieli sprawdzic jego "kompetencje". Mial dopiero siedemnascie lat a juz chcial zrobic kariere dziwki. Ale sam sie na to zgodzil. Bedzie pracowal noca. Beda mu placili hajsy. Bedzie odsypial w dzien. I bedzie mial wyzywienie. Dla niego to byla dobra opcja. Byl z tego zadowolony. Jeszcze musial tylko przejsc jakas tam komisje i alleluja. Byle do przodu.
***
Pewnym krokiem przestapil prog lokalu w ktorym mial sie spotkac z osobami, ktore mialy mu "dac prace". Rozejrzal sie dookola i stwierdzil, ze jest lepiej niz to sobie wyobrazal. Wprowadzili go przed jakiegos faceta. Byl chyba troche starszy od niego, ale to nic.
- O co chcesz mnie zapytac?- zapytal rozsiadajac sie wygodnie na kanapie. Zaraz weszla tam jakas kobieta. On wiedzial po co tutaj przyszedl. Mial swoj cel i tego sie trzymal.
- Jest nawet, nawet. Nadawalby sie dla Nordberga na zabawke- kobieta szepnela do ucha mezczyznie.
- Odmawiam- powiedzial krotko Reyes- Nie lubie byc kontrolowany i na zawolanie wtedy kiedy facetowi akurat najdzie chec- spojrzal na nich wyzywajaco.
[Takie troche w retrospekcji. Mysle, ze to dobry pomysl i pozniej dodatkowo bedzie mozna wdrozyc w zycie ten moj.]
Czułem do siebie ogromny wstręt i obrzydzenie. Gdybym tylko mógł to zwymiotowałbym na swój i ich widok. Problem tylko w tym, że już nawet wymiotować nie miałem czym. Tak mnie stary fiut załatwił. Nawet nie wiedziałem za co mnie tak życie pokarało. Podobno nic nie dzieje się bez przyczyny. Więc jaka była tego przyczyna? Czy się tego kiedykolwiek dowiem? Czy może ktoś mi to wyjaśni? Nie rozumiałem tego wszystkiego. Od przeszło dwóch lat nie rozumiałem tego wszystkiego, co się wokół mnie działo. Wiedziałem tylko jedno. Że nie mogę tutaj liczyć na nikogo. Jedynie na siebie, a i też tego nie byłem do końca pewien.
OdpowiedzUsuńNie reagowałem, kiedy mówił do mnie. To tylko kolejne szturchnięcie. To tylko kolejny kopniak. To tylko kolejny siniak. To tylko kolejna obelga. "To tylko" i ile jeszcze?
Chciało mi się spać. Miałem tego kompletnie dosyć. Gdy miałem wszystkiego dosyć to zawsze spałem. To było najlepszym rozwiązaniem. Przespać to wszytko. Chociaż trochę zaoszczędzić styranemu mózgowi. Styranej i biednej psychice, która była już na tyle zniszczona, że coraz bardziej uważała myśli samobójcze za coś dobrego. A może oni wszyscy na to tylko liczyli? Co wtedy?
"Kundel"... Kto tu kogo nazywa kundlem? Był tego samego pokroju co ja. Ulepiony z tej samej gliny. Tylko strony barykady zupełnie inne.
- No właśnie. Dobrze to określiłeś. Cudze pytania. A nikt ciebie nie nauczył, że z obcymi się nie rozmawia? - Zapytałem, sam będąc zdziwiony, że się odezwałem. - Możesz mu powiedzieć, bo mi to i tak zwisa i powiewa. - Stwierdziłem beznamiętnym tonem głosu. Takim zupełnie wypranym z emocji, że aż strach obiegał człowieka. Paraliżował od stóp do głów. - A co chcesz może się przekonać na własnej skórze? - Zapytałem. - Chcesz się przekonać jak to jest? Nie ma sprawy. Zamieńmy się rolami. - Wstałem, ściągając z siebie koszulkę. Byłem poharatany na całym ciele. Blizna na bliźnie. Siniak na siniaku. Okropny widok, tym bardziej, że nawet tatuaże już nie ukrywały tego wszystkiego. - Leje mnie w każdym momencie. Z powodem i bez powody. Więc z dwojga złego, wolę próbować nadal uciekać. Bo i tak czy siak oberwę. - Zauważyłem, że jestem od niego nieco wyższy. I chyba tylko to zdążyłem zauważyć, bo zachwiałem się na nogach. Pociemniało mi przed oczami. Byłem wykończony tym wszystkim. I nie dziwiłem się, że moje ciało się buntowało. Czułem jak zaczynam upadać. Tak to jest ten najprzyjemniejszy moment. Między tym kiedy zaczynasz spadać, a tym kiedy zderzysz się z ziemią.
[Matti stawia drinki i lecimy z tym koksem, bo Shoutowi nudzi się w pracy.]
OdpowiedzUsuńCZasami zdarzały się dni, kiedy człowiek mial kompletnie wszystkiego dość. Tylko wziąć butelkę wódki i kupić się. A tak najlepiej to aż do nieprzytomności. Tak, to był dosyć dobry pomysl. Ogarnalem się nieco i wyszedłem z willi Bertone. Zarzucilem skórzaną kurtkę na plecy.
Przemierzalem właśnie ulice Miami, zupełnie nic sobie z tego nie robiąc, że ktoś z The Cross mógłby mnie napaść. Wbrew pozorom w tym mieście istniały jeszcze jakieś neutralne miejsca. Między innymi pewien bar, który stał "na granicy".
Tam też i wszedlem. Ludzi było od groma i ciut- ciut. Normalnie nie było nigdzie ani jednego wolnego stolika. Ale za to wypatrzylem sobie wolne miejsce przy barze. Dobre i to.
Usiadlem na wolnym stolku między jakimś mężczyzna około trzydziestki, a wymalowana aż nadto dziewczyna w różu na pełnej kurwie.
- O, Matti, się masz. - Przywital się ze mną znajomy barman. - Co tam u ciebie ciekawego słychać? Jak ci się układa z...
- Zerwał dzisiaj ze mną. I to na dodatek przez SMSa. Szmaciarz jeden. - Przerwałem mu, nie zwracając uwagi na to, że dla tego obok może to być drażliwy temat. Nie wszyscy byli aż tak tolerancyjni. Ale chyba facetowi to nie przeszkadzało. Tylko mnie zlustrował wzrokiem, ale nic nie powiedzial.
- Polej mi czegoś mocnego. - Rzuciłem do barmana. I panu obok też. Ja dzisiaj stawiam. - Co te złamane serce robiło z porządnymi ludźmi. Aż szkoda o tym mówić.
Nick nawet nie zauważył momentu, w którym zaczął ufać Tomowi. Przecież nie miał zaprzyjaźniać się z członkami mafii, obiecał to sobie by w przyszłości nie mieć oporów by zrobić komuś krzywdę. A tu proszę. Blondyn przyzwyczaił się już do tego, że prawie każdego dnia w swoim malutkim mieszkanku witał Toma. To było dla niego nowe, w końcu od czerech lat nikomu nie zaufał, tkwił w tej swojej skorupie, aż do tego czasu.
OdpowiedzUsuńDzisiejszego dnia udało im się porwać pewnego policjanta, który miał zamiar o wszystkich ich przekrętach wypaplać. Potem Nicka czekała rozmowa z owym facetem w cztery oczy, a sam blondyn nie był pewien czy ten służbista cokolwiek jeszcze powie. W każdym razie, dobrze zakończony dzień trzeba świętować. z początku nie chciał iść z ludźmi z ochrony, którzy byli z nim na akcji, na drinka, ale... czemu by nie? Dawno nie pił, przydałoby się.
Nie upił się nie wiadomo jak, jedna trzeźwy też nie był. Postanowił więc wrócić do domu, by jutrzejszego dnia normalnie funkcjonować. Powolnie ruszył w kierunku mieszkania, gdzie znalazł się po półgodzinnym spacerku. Zmrużył oczy widząc otwarte drzwi, ale stwierdził że pewnie sam zapomniał ich zakluczyć. Wszedł do mieszkania, od razu zdejmując buty i wchodząc do salonu. Uśmiechnął się do siebie na widok swojego przyjaciela... bo chyba tak może go nazywać? Tym bardziej, że czuł do mężczyzny coś więcej. Nie, to nie była miłość. Może przywiązanie, ewentualnie zauroczenie. Oparł się o framugę, jakby się nad czymś zastanawiał. Przez głowę przelatywały mu głupie myśli, a alkohol w jego żyłach powodował to, że chciał zamienić myśli na czyny. Zdjął z siebie rękawiczki bez palców, wolnym krokiem podchodząc do gościa, od razu siadając mu na kolana okrakiem. Normalnie by tego nie zrobił, ale teraz... racjonalne myślenie gdzieś zgubił. Chwilę mu się przyglądał, aż w pewnym momencie naparł na jego usta. Gdy Tom nie zareagował, blondyn odsunął się nieznacznie. Dzisiaj go chciał. Chciał zobaczyć jak to jest kochać się bez przymusu.
- Nie musisz się powstrzymywać. - Mruknął cicho, przejeżdżając dłonią po torsie starszego. Uśmiechnął się przy tym pociągająco, a potrafił. Wyćwiczony był... - Wiem, że tego chcesz. - Nachylił się nad nim, szepcąc mu do ucha. - Aktualnie to ja chcę jęczeć pod tobą jak rasowa dziwka. - Dodał, przygryzając płatek ucha.
Dobrze się przy tym bawił. Cóż, miał duże doświadczenie jeśli chodziło o zaciąganie do łóżka. W końcu, jego właściciel miał różne wizje.
Nick
Dla mnie wszyscy byli tutaj obcy. Nie znałem ich. Nie zdążyłem nikogo poznać od dwóch lat. Nie na tyle, aby komukolwiek zaufać. Czy to było normalne? Tego akurat nie wiedziałem. W końcu nie pamiętałem prawie niczego z poprzedniego życia. Tak to przynajmniej miałbym jakieś porównanie. A w tym przypadku to żadnego. Patrzyłem na niego z nienawiścią w oczach. Gdyby tylko wzrokiem można było zabijać... To oni wszyscy leżeliby już martwi. A tak to tylko pozostało mi się wpatrywać. To było bardzo upierdliwe.
OdpowiedzUsuńTak, ja też pamiętałem tamten dzień. Najgorszy w moim życiu. A później po tym najgorszym przyszły jeszcze bardziej gorsze niż najgorsze. Pamietam jak stałem przed nimi, nie wiedząc co się dzieje. Nie wiedziałem kim jestem i kim oni są. Co do tego pierwszego to pozostało mi do dzisiaj.
Prychnąłem cicho słysząc jego słowa. Ciekawe czy też słyszał o tych wszystkich próbach samobójczych. A może Martin aż takiego rozgłosu nie chciał i nie pochwalił się tym... Nie, na pewno to zrobił. Przecież jak już mieli mnie "karać" to za wszystko. Dyszałem ciężko, próbując unormować oddech. Nie miałem już na nic sił. A może by tak znowu przy kolejnej okazji... Tak to był plan. Tylko musiałem to dobrze rozegrać...
Nie odezwałem się do niego ani słowem. To na nic. On i tak sobie nic z tego nie robił. A czego ja się spodziewałem? Że przyjdzie i mi powie "Chodź, zabieram ciebie stąd"? Marzenia ściętej głowy.
Nie splunąłem krwią, słysząc jego słowa. Nie zamierzałem się podporządkowywać komuś. Coś mi w środku mówiło, że nie mogę temu zrobić. Przecież nadzieja umiera ostatnia. Ten malutki promyczek nadziei tlił się gdzieś jeszcze. Może kiedyś mi się uda.
W uszach dźwięczały mi jego słowa. Oni to mieli marzenia! Normalnie śmiech na sali. Obserwowalem jak wychodzi. Podciągnąłem się, próbując wstać. Kręciło mi się w głowie i co rusz robiło mi się ciemno przed oczami. Musiałem dojść do siebie. Upiłem ły wody z butelki, która stała zakamuflowana w innym kącie. Podszedłem do drzwi. Uśmiechnąłem się pod nosem. Nie zamknął ich na drugi zamek. A pierwszy z nich nie trzymał zbyt mocno. "Spróbuj!" - Przemkneło mi przez myśl. Zebrałem w sobie siły, o ile jeszcze takie miałem, i naparłem na drzwi. Puściły. Parłem do przodu ile tylko miałem energii. Nie zważając na to, że robi mi się słabo i ciemno przed oczami. I udało mi się wydostać na zewnątrz. Wybiegłem za ogrodzenie. I niestety włączył się alarm. Kurwa mać!
Znudzonym wzrokiem obserwował mężczyznę i kobietę. Jeśli chodziło o niego to zdążył wyrobić zdanie na ich temat. Standardowe dziewięćdziesiąt sekund, jak to ktoś kiedyś nazwał. Nie okazywał żadnych emocji. Na to przyjdzie jakiś czas. Czuł się tu jakoś pewnie. Być może dlatego, że nigdy mu takowej pewności siebie nie brakowało. A kiedy trzeba było to umiał porozstawiac towarzystwo po kątach. Prychnął, słysząc słowa mężczyzny.
OdpowiedzUsuń- Rozmawiając z szefem doszliśmy do innego porozumienia- uparcie trwał przy swoim- A tak na marginesie to poplamiles sobie kolnierzyk winem. Jeśli to porzeczkowe wino marki Wino to możesz mieć problem z wypraniem tego.
Kobieta zasłoniła usta, tłumiąc śmiech w sobie, kiedy usłyszała zwróconą uwagę koledze przez młokosa.
-Tobie zaś poszło oczko w rajstopach- dodał brunet. Uśmiech z jej twarzy od razu spełzł. Jak on lubił być dobitnie szczery. Szkoda tylko, że w obecnych czasach rzadko kiedy teraz to doceniano- A kto tu mówi o tym, że będę kazał na siebie czekać. Jak dobrze zapłacą to nawet i kankana im na suficie zatancze- powiedział pół żartem, pół serio- Jak długo mam czekać na tą opinię? Mam nadzieję, że nie tyle co niektórzy pacjenci w polskim NFZecie- nieco z nich kpił. Ot, taki typ- A może mam zaprezentować swoje umiejętności?
Kobiecie zaswiecily się oczy.
- Wybacz skarbie- wstał i ją ominął- Ale bardziej on mnie interesuje- spojrzal na mężczyznę. Kątem oka zobaczył grymas na twarzy kobiety- Nie złość się tak. Złość urodzie szkodzi, a troche szkoda byłoby ciebie- wzruszył ramionami.
Alkohol całkowicie uderzył mu do głowy, spychając racjonalne myślenie gdzieś w bok. Nie pomyślał o tym jak jutro to wszystko będzie wyglądać, bo po co? Teraz liczyło się dla Nicka to, że Siergiejew nie protestował.
OdpowiedzUsuńBlondyn uśmiechnął się czując palce starszego na swoich biodrach. Od razu rozchylił wargi, zatracając się w brutalnym i namiętnym pocałunku. To było dla niego dziwne uczucie, pierwszy raz robił to wszystko nie, dlatego że ktoś mu kazał, bo tego oczekiwał, tylko z własnej zachcianki
- Tylko musisz się postarać. - Odpowiedział, uśmiechając się półgębkiem, a następnie zjechał ustami na linię jego szczęki i szyi.
Jedną z dłoni, które spoczywały na karku Toma, zjechał na jego ramię, zaciskając lekko, a następnie szybko wsunął ją pod materiał koszulki, opuszkami palców drażniąc skórę na brzuchu starszego.
Nick
On doskonale wiedzial, że bywa wkurzajacy przez swój język. Ale umiał to też obrócić na swoją korzyść. Dostrzegł nikły usmieszek na twarzy mężczyzny. Nie wiedzial czy odebrać to jak dobry znak. Może tamten chcial go zmylic? Może tylko coś sprawdzic. Był raczej czujny. Tuż po słowach mężczyzny, wiedzial, że jego przeczucia się sprawdziły. Znowu ten lekcewazacy, oschly z nutą kpiny ton głosu. Czuł, że musi go jakoś wybadac. Znaleźć na niego sposób. Jakoś go do siebie przekonać. Nie liczył na wiele. Ale zawsze jakiś cień szansy istniał.
OdpowiedzUsuńTo jak patrzył na Ariela nie robiło na nim najmniejszego wrażenia. Przywykł do tego w jaki sposób postrzegają go ludzie. Bo czy to było najważniejsze? Nie. Reyes był takim typem człowieka, że lubił siebie takim jakim jest. Na innych mial wyjebane. Czasami aż nadto zdarzało mu się pokazać z tej egoistycznej i narcystycznej strony.
- Ryj to ma świnia. A ja mam twarz od urodzenia. To po pierwsze. Po drugie. Na seks przyjdzie jeszcze czas- uśmiechnął się nieco złośliwie, a za razem i zadziorni, wyciagajac jego palce ze swoich bokserek - Po trzecie. Gdyby marzyło mi się bycie podrzednym rockmanem to by mnie tutaj nie było- uwielbiał droczyc się z ludźmi. Wkurzac ich, tym samym sprawdzajac ich cierpliwość. Z rozbawieniem w oczach obserwował ich twarze.
- To nie wypali- powiedziała kobieta.
- "Nie wypali", bo nie dalem ci się zmaca? Nie martw się . Tego kwiata jest pół świata. Jak nie ja to znajdą się inni chętni- machnal na to ręką.
Nick zazwyczaj nie działał pochopnie. Wiedział, że takie decyzje źle się kończą. Musiał mieć wszystko przemyślane, był zdania, że najlepiej jest działać ostrożnie. Lepiej poczekać. Jednak dzisiaj złamał tą swoją zasadę. Sam nie wiedział czy jutro będzie tego żałował czy też nie. W końcu, całkiem sporo ryzykował? Jednak kto by się w takim momencie przejmował?
OdpowiedzUsuńSyknął czując jak dłonie mężczyzny boleśnie zaciskają się na jego biodrach. Odchylił lekko głowę do tyłu, dłoń zaciskając na jego ramieniu. Chwilę potem poruszył biodrami, ocierając tym samym krocze Toma. Uśmiechnął się przy tym prowokująco, spojrzenie wbijając w starszego i ponawiając ruch.
[ Wybacz, że tak długo. Zabrakło mi weny :c]
Nick
Zmruzyl nieprzyjemnie oczy, kiedy ten nazwal go szczeniakiem. Owszem, moze byl i mlody, ale bez przesady!
OdpowiedzUsuń- Dobra dziadku, zamieniam sie w sluch- uwaznie obserwowal nikly grymas na twarzy mezczyzny. Kobieta powoli zaczynala go wkurzac. Jeszcze troche, a nagada jej tak, że aż w piety dla niej pojdzie. No co za cholerny babsztyl!
Za to facet byl dla niego jeszcze zagadka, która chyba powolutku zaczal rozgryzac. A tym samym wystawial na probe jego cierpliwosc. Ten chyba mial takowa ze stali... Nie jeden na jego miejscu powiedzialby juz, że Reyes go po prostu (brzydko okreslajac) wkurwia. Ale ten typ juz tak mial. I nikt nic nie mogl na to poradzic.
- Dlaczego sadze, ze sie do tego nadaje...- zastanowil sie przez krotka chwile. Jednak w myslach pojawilo sie jedno, wielkie "WTF?!". Dobrze, ze nie bylo tego po nim widac. Malo bylo rzeczy i sytuacji, ktore wprawilyby go w zaklopotanie- Potrafie bardzo dobrze spelnic oczekiwania i zachcianki potencjalnego klienta. Ponadto umiem tez przyciagnac i nowych- zerknal to na mezczyzne, to na kobiete- Szczegolne umiejetnosci... Lepiej wychodza mi w praktyce niz w teorii. Doswiadczenia mi nie brakuje, ale ciagle ucze sie nowych rzeczy. Z narcyzmem to zalezy od sytuacji i klienta. Ale fakt, czasami to niektorym przeszkadza, ale nie mi. Akurat lubie siebie takiego jakim jestem. Cos jeszcze czy moge zaczynac prace? Jesli tak to od kiedy.