Adrian McCoys
17 października 1982 rok |Miami | Naczelnik w The Cross
Mężczyzna od samego początku wiązał przyszłość z The Cross. Jego ojciec niegdyś sam zajmował stanowisko naczelnika, które po jego śmierci objął sam Adrian. Wcześniej zajmował sie selekcją odpowiednich kobiet, które z niezwykłą łatwością do siebie zwabiał dzięki czarującemu uśmiechowi i dobrej gadce. Przystojna buźka i umięśniona sylwetka tylko to wszystko ułatwiała. Do tego zarabia jako adwokat, dzięki czemu nie jednej już osobie uratował tyłek. Jest niezwykle zorganizowany oraz pewny siebie, wie czego dokładnie chce od życia. Wydawać się może miły, przyjazny oraz dobroduszny, co też nie jest w sumie dalekie od prawdy. Jednakże Adrian to osoba konsekwentna, która nie da sobie w kasze dmuchać. Bez zastanowienia pozbawi kogoś życia czy kończyny, czy nawet członka rodziny. Nie wie jak to mieć wyrzuty sumienia. Każdy wie, że lepiej na niego uważać i dobrze przemyśleć to, co chce mu się przekazać. Gdy nie ma do kogoś zaufania, ma tego kogoś na oku. Z łatwością rozpozna w gangu zdrajcę czy szpiega, to bardzo inteligentny, bystry, spostrzegawczy oraz stanowczy człowiek. Nie przywiązuje się do nikogo, gdyż uznaje to za słabość. Bywa zabawny i kulturalny, lepiej nie widzieć go zdenerwowanego. Można mu mimo wszystko zaufać. Wie co robić i jak to robić, dzięki czemu zdobył szacunek oraz poważanie członków gangu.
[ Mmmm, przystojny pan. :D Bardzo pragnęłabym wątku z Jelenką. :D ]
OdpowiedzUsuńJelena
[ Witam szefa! No cóż, ten gif mówi sam za siebie xDD Jest świetny <3 Chodź na wątek z podwładnym xD]
OdpowiedzUsuńNick
[Aż się tu zapytam, czy nie ma jakieś pani do oddania, która byłaby powiązana z Adrianem :D]
OdpowiedzUsuń[W sumie to mogłaby by być, ale do obgadania :D ]
Usuń[to jak coś, to pisz na maila, który widnieje na sb :D]
Usuń[ Pomysł... hm. Może miałby na oku Jelenę. Chodzi mi o to, że mógłby się domyślić, że bycie taką posłuszną kobietką to jedynie zmyłka, że tak naprawdę nienawidzi ona prawie każdego z The Cross i planuje stać się kimś bardziej znaczącym. No i umówiłby się z nią na kolację czy coś, w czasie której chciałby się jej uważniej przyjrzeć.
OdpowiedzUsuńSłabe, wiem. xD Ale jeśli Ci się podoba — zaczniesz, proszę? :c ]
Jelena
[ Cóż, po wymyślaniu wolnych postaci jestem wyprana z jakiejkolwiek weny i nic sensownego nie przychodzi mi do głowy. No dobra, jest coś, ale furory nie robi. Po prostu może Adrian chciałby sprawdzić czy Nick naprawdę jest tak bezwzględny. No i tak by chciał go jakoś sprawdzić. Nwm, może rozkazałby złapanie jakiegoś dzieciaka, którego potem Nic miałby zastrzelić czy coś? Jezu, naprawdę nie wiem :c]
OdpowiedzUsuńNick
Jelena nie była zaskoczona, gdy otrzymała zaproszenie na kolację do jednej z droższych restauracji w Miami. Adrian McCoys uchodził za kobieciarza, ale poza tym — już od dłuższego czasu przyglądał się Jelenie. Co prawda Rosjanka nie była tego taka pewna, ale nie miała zamiaru pozwolić sobie na najmniejszą nawet nieuwagę. To mogło kosztować ją więcej, niż tylko pozbawienie misternych sieci, dzięki którym udało się jej awansować aż dwukrotnie. Mogła zostać zabita.
OdpowiedzUsuńPrzekroczyła drzwi eleganckiej restauracji. Ubrana była w małą czarną i tego samego koloru szpilki. Szyję przyozdabiał złoty łańcuszek, a rude włosy opadały falami na zasłonięte ramiona. W prawej dłoni trzymała ciemną kopertówkę. Elena zadbała także o to, by na twarzy mieć delikatny makijaż, który nie tworzył nowej osoby, a podkreślał to, co w Jelenie było najładniejsze.
Szybko odszukała wzrokiem Naczelnika i pewnym krokiem podeszła do stolika. Zajęła miejsce i spojrzała na mężczyznę.
— Miło cię widzieć — powiedziała z lekkim uśmiechem na różowych ustach, ujmując w dłoń kieliszek z czerwonym winem.
Jelena
[ A ja mam nawet jakiś tam pomysł. Stworzył mi się zanim stworzyłam postać, tuż po przeczytaniu Twojej karty. On kiedyś był selektorem, a więc może to on wydał na Natashe wyrok i skazał ją na dom publiczny? Nie wiem czy daty by się zgadzały, ale to taki drobiazg przecież ;) ]
OdpowiedzUsuńNatasha
[Taki zły, uciekł od Mii. Teraz nie będzie miał łatwo, aż mi go szkoda tak trochę. Mogę zacząć, jednak uprzedzam że zostałam skazana na telefon, bo chłopak wziął laptopa. Powiedz mi jeszcze, o co miałby być ten konflikt, i gdzie miałoby do niego dojść?]
OdpowiedzUsuńMia
Jej uśmiech nieco się poszerzył. Upiła trochę wina w trakcie wypowiadanego przez niego zdania.
OdpowiedzUsuń— Musiałabym być głupia, żeby nie skorzystać — odpowiedziała, zresztą zgodnie z prawdą. Żeby tutaj nie przyjść, musiałaby mieć coś z głową lub po prostu mieć myśli samobójcze.
Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale w tym momencie podszedł do nich kelner, ubrany w spodnie od garnituru, białą koszulę oraz czarną kamizelkę. Jego szyję przyozdabiała muszka. Byłby całkiem przystojny, gdyby nie zmęczenie widoczne na jego twarzy.
— Co dla państwa? — zapytał sztucznie uprzejmym głosem, w którym fałszywość Jelena wychwyciła niemal od razu.
Rosjanka rzuciła spojrzenie na Adriana. On pewnie już przejrzał menu... w przeciwieństwie do niej. Poza tym, to on powinien zamówić jedzenie i dla siebie, i dla niej.
Jelena
Do konfliktów dochodziło ciągle, momentami nie było nawet chwili wytchnienia, spokoju. Ciągle coś się działo, ciągle dało się usłyszeć, że ktoś kogoś rozwali, że ktoś jest wkurwiający, że ci z The Cross ciągle się w coś wtrącają, i wszystko utrudniają. Mia siedziała spokojnie, skupiona na swojej pracy, i zbytnio nie zwracała uwagi na to, co działo się w szeregach mafii. Ona była jedynie zastępcą, miała swoje zadania do wykonania, których to nie mogła zaniedbać. Wiedziała że gdyby nie wywiązała się z tego, co miała do zrobienia, zapewne naczelnik nie byłby zadowolony.
OdpowiedzUsuńTak więc nie wychylała się, grzecznie szukała nowych kupców, rozmawiała z ludźmi z Arabii Saudyjskiej, bo jako jedna z niewielu potrafiła się z nimi dogadać, i do domu wracała późnym wieczorem, by potem, samego rana zerwać się z łóżka, i ponownie pojawić się w bazie Bartone.
Dzisiejsze południe było równie pracowite, co kilka poprzednich; obłożona kilkoma sporymi segregatorami, opuściła swoje biuro, by ruszyć w stronę parkingu, gdzie zostawiła swoje audi. Pech chciał, że już z daleka usłyszała krzyki. Z oddali rozpoznała głos kilku ludzi ze swojej ekipy, jak i również inne, nieznane głosy. Kłótnia widocznie trwała od dobrych długich minut, bo kiedy tylko pojawiła się na parkingu, zobaczyła jak to członkowie skłóconych ze sobą mafii sięgają powoli po pistolety ukryte w kaburach, bądź za paskami spodni. Że też musieli na siebie trafić właśnie teraz, właśnie w tej chwili, kiedy ona musiała wyjść, aby pilnie się spotkać z jednym z kupców. Z ust Mitchell, które podkreślała szminka o czerwonym kolorze, wyrwało się ciche westchnięcie znudzenia, a oczy kobiety wniosły się ku górze.
-Może byście tak, panowie, nieco spuścili z tonu-zapytała, podchodząc bliżej. Stukot jej czarnych szpilek zniknął wśród wykrzykiwanych obelg oraz gróźb. Na moment myślała, że również i jej nikt nie usłyszał, jednak uśmiechnęła się delikatnie, kiedy to powoli oczy kłócących się mężczyzn zaczęły się zwracać w jej stronę. Już miała coś powiedzieć, kiedy to z przeciwnej strony zauważyła nadchodzącą postać. Zmrużyła nieco oczy, by móc dojrzeć któż to też nadchodzi w ich stronę, jednak przez mocne promienie słońca nie dane jej to było. A kłótnia zaczęła się na nowo. Już nie zwracali na nią uwagi. Ruszyła w stronę srebrnego samochodu zaparkowanego niedaleko, jednak zatrzymała się w chwili, kiedy to pewien młody mężczyzna zagrodził jej drogę, uśmiechając się przy tym nieco złowrogo. Zimna stal pistoletu natomiast spoczęła na jej dekolcie, drażniąc skórze przez materiał ciemnoniebieskiej bluzki. -Świetnie- mruknęła do siebie, odwracając głowę w stronę kłócącej się grupki. Miała nadzieję że ktoś z Bartone zauważy to, iż być może za chwilę zostanie postrzelona, czy coś w tym stylu.
[Wybacz mi za to coś wyżej ;-;]
Mia
[Mei jest młodym pisklęciem, nikt by jej nie dał do szpiegowania samego naczelnika. Inna sprawa, że mogła się całkiem przypadkiem zapuścić w tereny The Cross. Adrian by ją zauważył i... podjął odpowiednie akcje?
OdpowiedzUsuńZrób ze mną pościg.]
Mei Fischer
Uśmiechnęła się, słuchając zamówienia. Nie przepadała za kaczką, ale jeżeli ma być dobrze przygotowana, to nie miała nic przeciwko.
OdpowiedzUsuń— Widzę, że niezły z ciebie czaruś. Dziękuję — odparła wesoło, gdy pochwalił jej wygląd. Jelena lubiła wysłuchiwać komplementów, bo mimo wszystko wciąż była kobietą.
A potem nastąpiło pytanie, po którym Jelena była już pewna, że najmniejszy nawet błąd może przypłacić życiem.
— Czego oczekuję od życia? Tego, że da mi żyć — stwierdziła. — Nie wymagam wiele, ale zbyt mało też nie. Chcę po prostu mieć zapewniony spokój. Co do The Cross... tylko tyle, że nie dostanę znów jakiegoś spadku stanowiska. Nie chcę powrócić do bycia prostytutką lub coś w tym rodzaju, rozumiesz mnie? — Jej ton dalej był spokojny, ale i wesoły.
Przecież nie miała żadnego powodu, by być zdenerwowaną, czyż nie?
Jelena
[Może klient, który kupił Kiliana przyjdzie ze skargą do twojego pana. No i pewnego dnia postanowi to sprawdzić. A tam zobaczy jak ów klient zneca się nad chłopakiem i za karę zamyka go w małej i ciemnej piwnicy.]
OdpowiedzUsuńOparła się o stolik i otworzyła usta, by odpowiedzieć. Zamknęła je jednak, żeby ułożyć myśli, i dopiero wtedy podjęła:
OdpowiedzUsuń— Z pewnością nie byłabym wesoła. Widzisz, to nie takie fajne. Rozkładanie swoich nóg przed każdym zdecydowanie nie należy do moich ulubionych zajęć — stwierdziła spokojnie, podnosząc napełniony kieliszek wina. — Ale z drugiej strony... chyba nie mam nic do gadania w tej kwestii, czyż nie? Jesteś Naczelnikiem. Ja tylko zbieram haracz. Toteż gdybyś zechciał mnie zdegradować, niestety musiałabym na to przystać.
Jelena wiedziała jednak, że Adrian tylko ją sprawdza. Była jednym z najlepszych wyłudzaczy haraczu w The Cross, o ile nie tym najlepszym. Nigdy w swojej robocie nie zawiodła, toteż głupotą byłoby z niej zrezygnować.
A Adrian McCoys z pewnością nie był głupi.
Jelena
W myślach soczyście przeklęła po rosyjsku. Na twarzy dalej jednak miała wymalowany delikatny, nienaganny uśmiech.
OdpowiedzUsuń— Stereotypy czasami bywają bardzo krzywdzące — stwierdziła, a po chwili upiła trochę czerwonego wina. — Dobrze, skoro naprawdę chcesz mnie jako swoją zabawkę... proszę bardzo. Ja się zgadzam, ale to chyba nie ma żadnego znaczenie, prawda? — Przekrzywiła nieco głowę, dalej się uśmiechając. — Cieszę się, że nie odsunąłeś mnie od mojego ulubionego stanowiska — dodała spokojnie.
Zaczęła dostrzegać jasne strony tej sytuacji. Co prawda, nie lubiła do nikogo "przynależeć" w taki sposób, ale nie miała wyboru. A dzięki takiemu zbliżeniu się do Naczelnika, mogła poznać parę — może nie takich ważnych, ale jednak — sekrecików.
Jelena
[ No mówiłam, że lipa z tym pomysłem xDDD Oo okey, to by się nawet łączyło z moim innym wątkiem jak nie zabił takiej jednej informatorki z drugiej grupy. Więc dla mnie wątek miodzio :3 To kto zaczyna? ]
OdpowiedzUsuńNick
[ Skąd ja to wiedziałam xDDD]
OdpowiedzUsuńBył na siebie wściekły. Zawiódł, a obiecał sobie, że tego nie zrobi. Usiadł na swoim łóżku w pokoju, po czym jak ten dzieciak podkulił pod siebie nogi. Wiedział, że teraz będzie musiał za to zapłacić, w końcu w mafii nie paprali się w okazywanie zrozumienia. Nie chodziło o to, że go zabiją. Nie bał się śmierci, najzwyczajniej w świecie bał się, że znowu trafi do jakiegoś znudzonego biznesmena. Wizja uprawiania seksu z niewyżytym facetem mu nie odpowiadała, chociaż wiedział, że to lepsze niż prostytucja. Tak, mógł trafić jako męska dziwka i zadowalać innych za marne grosze. Mimowolnie się skrzywił, nie wiedział co gorsze.
- Kurwa mać. - Warknął na siebie. Pierwszy raz kiedy się zawahał, ale widząc dawną przyjaciółkę zwyczajnie nie potrafił pociągnąć a spust.
Westchnął. Był ciekaw kiedy jego szef zaprosi go na tą nieprzyjemną rozmowę.
Nick
Co miała zrobić Mia, jeśli nie grzecznie stać, i wpatrywać się w tego tępego durnia, który to do niej celował? Naprawdę, jakoś nie uśmiechało jej się zostać postrzeloną w biały dzień, i to jeszcze przez osiłka ze skłóconego gangu. Cóż, ona to ma szczęście, nie ma co. Ludzie z Bartone nadal nic nie zauważali, bądź nie chcieli zauważyć, a ona sama nie chciała wdawać się w bójkę. Może i umiała się obronić, może i znała niektóre sztuki walki, ale dzisiaj postanowiła być damą w opałach. Bo raz na jakiś czas można.
OdpowiedzUsuńChrząknęła głosno, żeby zwrócić na siebie uwagę, po czym nie spuszczając wzroku ze swojego przeciwnika, zaczęła:
-Jason, wiesz, że jeśli coś mi się...- i tu przerwała nagle, słysząc znajomy głos. Aż zadzwoniło jej w uszach, a w głowie pojawiły się obrazy wspomnień sprzed kilku lat. Adriana rozpoznałaby wszędzie, nawet z zamkniętymi oczami. Niegdyś łączyła ich dość silna więź, tak sądziła wówczas Mia, ale zmieniło się to, kiedy ją zostawił. Tak z dnia na dzień, tak nagle.
Nie odwróciła się, chcąc się nie zdradzać. Dopiero kiedy lufa broni w końcu oderwała się od jej ciała, Mia uśmiechnęła się, po czym odwróciła głowę w stronę Adriana.
-Czy Ty czasem, no wiesz, nie powinieneś wtrącać swojego nosa w nie swoje sprawy?-zapytała, unosząc w górę jedną brew. Uśmiechnęła się przy tym, nieco złośliwie, widząc jego wyraz twarzy.
Mia
Uśmiech zbladł, a szkarłatne paznokcie wbiły się w jej skórę. Odetchnęła, ale mimo tego zalewał ją gniew. Gdyby Adrian zechciał oddać jej stanowisko komuś innemu, musiałaby poświęcić dużo pracy na to, by odbudować swoją drogę.
OdpowiedzUsuń- A jeśli ci się nie spodobam, Adrianie? Co wtedy? - zapytała, z trudem ukrywając gniew
Kelner przyniósł kaczkę na dwóch nieskazitelnych, białych talerzach. Zostały one postawione przed Jeleną i Adrianem. Chociaż mięso wyglądało smacznie, Rosjanka nie miała apetytu.
Jelena
[ To może ona wymyśliła sobie, że będzie udawać iż mu wybaczała i tak dalej, będzie go nawet kokietować, by tylko zbliżyć się do niego i w jakikolwiek sposób go skrzywdzić. On pewnie i tak jej nie uwierzy, ale ona tak łatwo się nie poddaje. Kiedyś tam od uratuje jej życie i będzie musiała mu wybaczyć. ]
OdpowiedzUsuńNatasha
[Będziesz. Ale zacznę. Mam nadzieję, że w miarę.]
OdpowiedzUsuńNie znaczyła zbyt wiele i nikt się z nią specjalnie nie liczył. Dzieciaków chcących zarobić, przy okazji wkręcając się w podniecający świat mafii, jest na pęczki. W razie nagłego wypadku, zdarzenia losowego znaleźliby kogoś na zastępstwo w mgnieniu oka. Słuchać potrafi każdy. Wyłapywać co ciekawsze informacje z pozoru nic nieznaczących rozmów można się nauczyć. Fakt, o wiele ciężej stać się niewidzialnym. Mei potrafiła zniknąć, stać się tłem, zapełnić puste miejsce. Wyglądać całkiem przeźroczyście. Wciskała się w kąty pomieszczeń, w niezajęte miejsca w komunikacji miejskiej, między ściany budynków. Zawsze o odpowiednim czasie. Obserwowała. Wypatrywała mocno opalonych mężczyzn z wstawionym złotym zębem, którzy często zapominali, że mogą coś wiedzieć. Chłopaczków z osiedli pełnych recydywy ubranych przez kogoś w koszulki polo i lniane spodnie, aby sprawiali wrażenie niewartych podejrzeń dzieci porządnych rodziców. Zwykle targających plecaki wypchane prochami, czekających na podjeżdżający samochód, aby wepchnąć przez opuszczoną szybę paczuszki, jakby przepychali hamburgery w drive-thru. Otyłych kobiet pod potężnym biustem ukrywających zaklejone taśmą torebki amfetaminy. Mei zapisywała ich, zapisywał datę, godzinę i oddawała to wszystko w ręce osób ważniejszych.
Nie kazali jej wykonywać zadań ważnych. Według prawa nie mogła jeszcze nawet legalnie kupić alkoholu. Była gówniarą, przeważnie kręciła się między ludźmi, nic poważnego. Nie zadawała pytań, nie skarżyła się, robotę wykonywała na czas, więc była wygodna. Trzymano ją, darząc oszczędnym zaufaniem i nie mówiąc zbyt wiele.
Noc była chłodna. Mei krzyżowała ręce na piersi, aby choć trochę odciąć się od temperatury. Wybrukowana uliczka otoczona z obu stron parterowymi domami z płaskim dachem. Równo przycięta trawa, basen w każdym jednym ogrodzie. Zbyt schludnie i zbyt cicho. O tej godzinie wszyscy ładni bogaci ludzie spali z lodowymi maskami na oczach, aby rano obudzić się jeszcze piękniejszym. Mei potrzebowała adresu, jednego numeru. Praca na pół godziny, może trochę dłużej, jeśli zaplącze się w gęstwinie identycznych budynków.
Zbliżyła się do jednej linii ogrodzeń. Zaglądała przez furtki, szukając wcześniej umówionego znaku, drobnego szczegółu, który wskazałby, że to właśnie tego domu szuka, żadnego innego. Raz w czas przystawała, przyglądała się uważniej. Wreszcie zauważyła. Guma przyklejona na klamce jednej z furtek. Rano gospodarze pomyślą, że to zwykły żart dzieciaków z sąsiedztwa.
Ściągnęła z ramion nieduży plecak. Rozsunęła zamek do połowy, nie zdążyła nawet włożyć dłoni, kiedy tuż obok, przed sąsiednim domem zatrzymał się samochód. Mei w głowie miała już przygotowane kłamstwo, aby wyjaśnić swoją obecność. Spojrzała tylko przez szybę, prosto w oczy kierowcy.
Już po chwili biegła w szaleńczym pędzie, stawiając zbyt duże kroki i co chwila potykając się o własne nogi. Oddychała gwałtownie, rozpaczliwie, nierównomiernie. Bała się odwrócić, patrzyła tylko przed siebie.
Mei Fischer
Słysząc otwierane drzwi, z początku myślał, że to sekretarz lub ktoś inny. Przeniósł wzrok, ze zdziwieniem rejestrując, że w przejściu stoi jego szef. To nie wróżyło dobrze, przecież nie przeszedł tu mu powiedzieć, że zapomną o całej sprawie. Przeszedł go zimny dreszcz na jego słowa. Może jednak naprawdę chciał go zastrzelić?
OdpowiedzUsuń- Oczywiście. - Odpowiedział swoim typowym tonem, po czym zwlókł się z łóżka. Naciągnął na stopy szare jordany i już kilka minut potem maszerował za Naczelnikiem. Czy się bał? Troszeczkę. Wolał mieć pewność odnośnie tego co go spotka. Ta niepewność była naprawdę irytująca. - Dokąd jedziemy? - Zdobył się na tą odwagę i zapytał. Bardzo rzadko sam odzywał się do kogokolwiek. Teraz jednak musiał to zrobić.
Nick
[ A dziękuję, oraz witam. Z panem naczelnikiem muszę mieć wątek. Toż władzy zawsze sie trzeba podlizać.
OdpowiedzUsuńTak więc Anaya, mając chwilę czasu zajrzałaby do Adriana z kawą. Pogadali, pogadali i Hebert zaczęłaby rzucać dość dziwnymi propozycjami. ]
A.H.
Siedział cały czas cicho, nawet nie podnosząc wzroku znad swoich kolan. Na odpowiedź Adriana tylko kiwnął głową. To uczucie niepewności wywiercało mu dziurę w brzuchu. Był tak zamyślony, że nawet nie zauważył kiedy dojechali na miejsce. Po geście starszego dopiero się ocknął, powolnie wysiadając z auta. Widząc willę, która jeszcze pół roku temu była jego domem, otworzył szeroko oczy. Rozejrzał się nerwowo dookoła. Tak, pękła jego cudowna i zimna skorupa, którą tak w sobie lubił i pokazał się ten dzieciak, który wciąż nie poradził sobie ze swoją przeszłością. Zelo zagryzł nerwowo wargi, starając się nie zrobić nic głupiego, ani też nie powiedzieć. Z tego co się zorientował, nikt nie zamieszkiwał tego domu, więc raczej nie oznaczało to, iż znowu ma trafić jako zabawka dla niewyżytego bogacza. Mimowolnie złapał się za kark, niemalże czując te wargi swojego właściciela. Skrzywił się z niesmakiem, a w jego głowie nasuwało się pytanie, czy Adrian chce go zabić tutaj?
OdpowiedzUsuńNick
[Jakiś mam sentyment do Rosjanek.. ;3
OdpowiedzUsuńWątek to chętnie, a masz może ochotę, żeby im jakieś powiązanie strzelić? :)]
Nadia.
[Jakieś fajne, zależy na co się zgodzisz, bo ja jestem otwarta na wszystko... No, ale jakieś takie bliższe relacje? :3]
OdpowiedzUsuńNadia.
[A może trochę niezdrowej rywalizacji? Nadia jako córka mafiosa z którym współpracuje Boss miałaby nieco bardziej umocnioną pozycję i czasami nie odnosiłaby się do rozkazów Adriana i działałaby na własną rękę, co mogłoby mu się nie podobać i postanowiłby jej pokazać kto tu rządzi? A później może jeszcze bardziej by to skomplikować i żeby nie uderzać w happy love story walnąć im jakąś toksyczną relacje? Tu niby coś, ale jednak nie, do tego syndrom "psa ogrodnika", że sami nie wezmą, ale i innym nie dadzą? Co Ty na coś takiego? :3]
OdpowiedzUsuńNadia
[Cieszę się, że się podoba!;3 No mniej więcej tak jest, że ona robi swoje i rzadko kiedy się Nim przejmuje :D A jak już mowa o tych toksycznych relacjach to mógłby ją traktować jak swoją własność czy coś takiego, awantury i tak dalej <33
OdpowiedzUsuńA co do samego wątku, to może zacząć właśnie od takiej kłótni? Nadia znowu załatwiała sprawy na własną rękę, bez uzgodnienia z Adrianem (wszystko poszło gładko i sprawnie, ale jednak nie uzgodniła nic z naczelnikiem, więc... xd) i szanowny Pan mógłby ją odwiedzić, żeby właśnie pokazać jej kto tu rządzi i ustawić ją do pionu. Może Nadia wraca późnym wieczorem do domu, a tu siedzi McCoys, którego w pierwszej chwili nie zauważa, a później prawie dostaje zawału, kiedy zapala światło i widzi jak ten jakby nigdy nic pije sobie jej whiskey z miną, która nie wróży nic dobrego? ]
Nadia.
Porwani są nadzwyczaj ciekawi. Samo zachowanie takiej osoby świadczy o tym, co przeżywa w środku czy też jakie nastawienie ma poszczególnych osób z gangu krzyża. Mimo to mają wiele do powiedzenia. Potrafią wypaplać wszystko za odpowiednią cenę, jaką są... cukierki? Owszem, cukierki nadziewane alkoholem. Sama Hebert je lubi, więc gdy ma je przy sobie bardzo często rozmawia z porwanymi. Mimo swojego podłego charakteru starała się być dla nich miła. Czy lubi swoją pracę? Może. Nigdy nie narzekała...
OdpowiedzUsuńPUK, PUK, PUK.
Pukanie do masywnych drzwi, na których Hebert zawsze miała ochotę nalepić karteczkę z napisem: "Wielki zły niedźwiedź", rozległo się po praktycznie całym korytarzu. Nie czekała, aż ktoś zza nich odpowie, więc od razu wpakowała dupsko do środka.
- Witam pana naczelnika - wymruczała miękko z zadziornym uśmieszkiem igrającym na ustach. Trzymała w dłoni białą filiżankę z parującą, czarną cieczą, którą odstawiła na biurko tuż przed nim. Z chwilę sama zasiadła w fotelu pod ścianą.
- I jak się czujemy?
A.H.
Chwilę zajęło mu przetworzenie słów jakie usłyszał. Zerknął z niedowierzaniem na mężczyznę, ale potem opanował się i wraz ze skinieniem głowy, ruszył do przodu. Szedł strasznie wolno. Pamiętał jak pierwszy raz przechodził się przez tą kamienną ścieżkę. Wtedy towarzyszyło mu dwóch napakowanych goryli z ochrony, którzy trzymali go boleśnie za ramiona i popychali do przodu. Wtedy płakał, krzyczał, próbował się wyrwać, ale na nic to się nie zdało. Teraz też miał ochotę stąd uciec, ale jego własna dumna mu na to nie pozwalała. W końcu doszli do wejścia, a Nick schylił się i za pomocą małego drutu otworzył zamek. Skrzywił się na widząc znajome pomieszczenia. Stanął sobie przy ścianie, miał nadzieję, że nie będzie musiał obchodzić z każdego swojego pomieszczeń. To była dla niego prawdziwa męka, psychiczna.
OdpowiedzUsuńNick
Ścisnęło ją w dołku, kiedy to zobaczyła Adriana przed sobą. Po tym, kiedy ją zostawił, Mia obiecala sobie że gdy kiedyś znowu go spotka, pokaże jak dobrze sobie poradziła bez jego osoby przy swoim boku. I teraz, kiedy to stala z nim oko w oko, przypomniała sobie tą obietnicę, którą złożyła przed laty sama przed sobą.
OdpowiedzUsuńDelikatny,nieco pobłażliwy uśmiech wykwitł na jej ustach, a po chwili dało się usłyszeć smiech Mii.
-och, Adrian. Wybacz, ale nie zasiliłam szeregu dziwek. Znudziło mi się być zabawką w obcych rękach. Chyba wiesz, o czym mówię, prawda?- zapytala, przechylając głowę lekko w bok. Zlustrowala go uważnue, stwierdzając że nue zmienil się ani trochę. Ani z wyglądu, ani z charakteru. Nadal był pewny siebie i wyniosły. Taki, jakim go zapamiętała. Ich drogi dawno się rozeszły, jednak wspimnienia odżyły z chwilą gdy go ujrzała. Dawno temu obiecał że zawsze będzie przy niej, i nie pozwoli aby stala jej się krzywda. Teraz stal się jej wrogiem, któremu nie należało ufać.
- Jason, znikajcie stąd, zanim zrobi się gorąco. Ja zostanę, mam do nadrobienia kilka rozmów z tym tu-gestem wskazala na Adriana, uśmiechając się. Sama również postąpiła ktok w jego stronę, zatrzymując się po chwili.
-Powiedz, Adrianie, jak to jest żyć ze świadomoscią że jest się podlym kłamcą?-zapytala z udawanym zaciekawieniem, choć w jej głosie bardzo łatwo dało się wyczuć ironię, którą to Mia uwielbiala się posługiwać. Kątem oka zauważyła że nikt z jej gangu, ani z tego drugiego nie ruszyl się ze swojego miejsca.
-powiedziałam niezbyt zrozumiale, chłopaki, czy chcecie sobie narobić nieprzyjemności u naczelnika?- zapytała wyraźnie poirytowana tym, że mają publiczność. A nie chciała tego, chciala porozmawiać z Adrianem sam na sam. Niepotrzebni jej byli glupki z obu gangów, którzy zwęszyli sensację.
Mia
[Może być krótko, bo odpisuję z telefonu]
Zdrętwiała, słysząc jego słowa. Chwyciła srebrne sztućce i odkroiła kawałek kaczki. Włożyła go do ust i stwierdziła, że mięso było naprawdę dobre. Rozpływało się niemal w ustach, ale nie było zbyt miękkie.
OdpowiedzUsuń— Czyli nie mogę się zepsuć? — zapytała retorycznie, gdy już przełknęła jedzenie. — Haracz w odstawkę, liczą się tylko twoje potrzeby — wyliczała — i nie mam nic do gadania.
Wszystko wypowiedziała spokojnym tonem, a w końcowym zdaniu wpadła nawet nutka sarkazmu.
Trudno, pomyślała, nie z takimi rzeczami już się mierzyłam. Nie miała zamiaru pozwolić, by Adrian posmakował zwycięstwa. Jelena zrobi, co ma zrobić, ale niech szanowny pan naczelnik na nic więcej nie liczy.
Jelena
[Zaszczycik! <3]
OdpowiedzUsuńTo nie było do końca tak, że miała całkiem wylane na rozkazy naczelnika; potrafiła się zmobilizować i sprawnie wykonać każde polecenie, ale dobrze znała zakres swoich obowiązków i sprawdzała się na swojej pozycji idealnie. Każda przeprowadzona przez nią akcja była doskonale przemyślana i przynosiła rezultaty, jeszcze nigdy nie zdarzyło się tak, by coś poszło nie tak, nawet wtedy, kiedy działała na własną rękę; a to zdarzało się często… W większości przypadków głównie dlatego, że pomimo interesów gangu, spełniała też niejako funkcję reprezentacyjną swojego ojca, który pomimo ścisłego powiązania z szefem gangu, miał na głowie swoje własne interesy, którymi tu na miejscu najczęściej zajmowała się właśnie Nadia. W tym wypadku tak właśnie było, wpływ tej akcji na gang był nikły, nie widziała więc sensu pytać Adriana o zgodę, w zasadzie nie przyszło jej nawet do głowy, by go o tym poinformować, takie sprawy ojciec załatwiał bezpośrednio z bossem.
Wróciła do domu późnym wieczorem, odebrała z portierni swoją pocztę i z kamiennym wyrazem twarzy weszła do windy, z niecierpliwością czekając, aż zatrzyma się ona na ostatnim piętrze wieżowca; ciężkie drzwi rozsunęły się w końcu, bezpośrednio ukazując zalane półmrokiem wnętrze jej mieszkania. Weszła do środka od razu skręcając w lewo w stronę schodów prowadzących do znajdującej się na półpiętrze kuchni, rzuciła na blat pocztę jak i kluczyki od samochodu jednocześnie sięgając do lodówki po butelkę wody mineralnej. Zrzuciła z nóg niebotycznie wysokie szpilki, których noszenie przez cały dzień było nie małą torturą, ale w końcu czego się nie robi, żeby prezentować się nienagannie. Ściągnęła z Ramon żakiet i upijając łyk wody zeszła po schodach sięgając wolną ręką do zamka sukienki, którą miała na sobie i zapalając światło była już w połowie drogi do całkowitego pozbawienia się ów ubrania…
-Kurwa! – sapnęła pod nosem, kiedy jej wzrok zatrzymał się na sylwetce siedzącego w fotelu mężczyzny, który jakby nigdy nic delektował się jej cholernie drogę whiskey. Przytrzymała materiał sukienki, który zaczął zsuwać się z jej smukłego ciała i spiorunowała swojego naczelnika spojrzeniem, które z powodzeniem mogłoby zabijać.
-Wiesz, że nie żyjemy w średniowieczu i wystarczy wybrać odpowiedni numer i wcisnąć zieloną słuchawkę, prawda? – odstawiła butelkę wody na szklaną ławę i na powrót zapięła zamek, nie zamierzała w końcu dawać mu tej przyjemności i paradować przed nim jedynie w bieliźnie.
-Zaproponowałabym Ci drinka, ale widzę, że już się tu zadomowiłeś… - zauważyła bez wyraźnego entuzjazmu i splotła smukłe ramiona na wysokości piersi – Co Cię tu sprowadza w środku nocy? – spytała wbijając weń jasne ślepia.
Nadia.
A więc to była kara. Nick westchnął pod nosem, to było tysiąc razy gorsze niż tortury fizyczne. Już nawet wolał by odcięli mu palce na żywca. Zmrużył oczy, by się uspokoić. Starał się znowu przywołać tą swoją maskę robota, tą dzięki której tyle osiągnął. Tą, która towarzyszyła od dnia zabójstwa na jego właścicielu. Szło mu to opornie, jednak po dłuższej chwili przemógł się w sobie i powolnie ruszył znanym sobie korytarzem, skręcił w lewo, naparł dłonią na klamkę, a następnie wszedł do pomieszczenia jakim okazała się kuchnia. W swoim umyśle widział siebie, ubranego w stary sweter i podarte jeansy, krzątającego się po kuchni by zrobić gofry dla swojego pana. Bo przecież on je uwielbiał. Stał tak przez dłuższą chwilę, stwierdzając, że mógł trafić gorzej. Przynajmniej jego właściciel pozwolił mu chodzić po całej posiadłości.
OdpowiedzUsuńWestchnął starając przypomnieć sobie cokolwiek. Nie chciał jeszcze bardziej zdenerwować swojego szefa. W pewnym momencie zacisnął pięści.
- Jakoś pół roku odkąd tutaj byłem. - Zaczął, a jego głos nie zabrzmiał tak mechanicznie jakby Zelo tego chciał. Dało się wyczuć nutkę wstydu, żalu, smutku, a nawet i złości. - Jakoś wtedy postanowiłem być dobrą zabawką. Mniej bolało. - Wyjaśnił, patrząc się pustym wzrokiem na blat. - Chciałem zrobić coś by był zadowolony, bo wtedy nie zaciągał mnie do łóżka. Ale mi nie wyszło. Wściekł się, rzucił we mnie czymś, już nawet nie pamiętam co to było. Oberwałem w głowę, ale co go to obchodziło, przecież mógł mnie wymienić. Chciał mnie udusić, ale potem przypomniało mu się ile za mnie zapłacił, więc przestał. - Mruknął, przenosząc wzrok na podłogę. - Potem pieprzył się ze mną przez pół nocy, a ja naprawdę żałowałem, że nie przyłożył mi mocniej. Zdechłbym jak pies, ale to byłoby lepsze. - Stwierdził. Nienawidził opowiadać o sobie, ani o swojej przyszłości. Nie oczekiwał od swojego szefa żadnych słów. To była jego kara, on miał cierpieć, a Arian dobrze się bawić. Wiedział to, przecież odkąd został porwany tak wyglądało większość jego życia. Więc stał i czekał, aż mężczyzna powie, że zwiedzania ciąg dalszy.
Nick
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńChłopak obrócił się na pięcie i pomaszerował w kierunku schodów ostatecznie przed nimi skręcając w prawo. Jego oczom ukazał się dosyć sporych rozmiarów salon. Rozejrzał się, aż w końcu podszedł do popielatej ściany pod którą stał beżowy fotel. Dotknął skórzanego obicia, na moment się uśmiechając bowiem dostrzegł prześwitującą czerwoną barwę, która widniała również na ścianie. Ponoć nie tak łatwo pozbyć się takich śladów. A fakt, że ona wciąż się tu znajduje lekko poprawiła mu humor. W końcu to tutaj stał, gdy Zelo do niego strzelał i na ten fotel upadł.
OdpowiedzUsuń- Świętował podpisanie jakiegoś kontraktu. - Zaczął, wciąż patrząc się na ślady swojej pierwszej zbrodni. - Najebali się tak, że było ich słychać na pół dzielnicy. Siedziałem w swoim pokoju, gdy nagle wpadł jeden z jego koleżków i siłą zaciągnął mnie do salonu. Gdzieś w połowie ich zabaw musiałem zemdleć, bo nie pamiętam kiedy wszystko się skończyło. Pocięte ciało, siniaki, ból garda czy ślady po ich zębach nie były niczym w porównaniu do bólu dupy. - Mruknął już mniej emocjonalnie. Jakoś lepiej było mu z myślą, że własnoręcznie odpłacił się za wszystko tamtemu mężczyźnie.
Nick
-Nie przyszedłeś tu chyba po to, żeby zachwalać mój gust odnośnie trunków. - mruknęła cicho w odpowiedzi na jego słowa odnoszące się do whiskey. Nie była zadowolona z jego wizyty, miała cholernie ciężki dzień i naprawdę nie miała ochoty na kolejne starcie z nim i jego morały. Zmarszczyła delikatnie brwi przyglądając się jak wstaje i robi dość spory krok w jej stronę. Jego postawa i wyraz jego twarzy mogłyby wzbudzać u innych instynkt samozachowawczy, który nakazywałby natychmiastową ucieczkę; ona jednak pozostawała na swoim miejscu, nie pozwalając mu na zobaczenie choćby cienia strachu i respektu, jaki niejednokrotnie wywoływał u innych. Wyprostowała się niczym struna i nie odrywając spojrzenia od jego oczu spięła wszystkie mięśnie, zupełnie jakby szykując się do oparcia ataku.
OdpowiedzUsuń-Przypominam Ci, że nie jestem w żaden sposób zobligowana do tego, by tłumaczyć się przed tobą z interesów mojego ojca, zwłaszcza wtedy, gdy mają znikomy wpływ na grupę. - powiedziała bez zajaknęcia, zupełnie jakby zapominając o tym, że jakby na to nie spojrzeć, stał przed nią przełożony.
Nadia
[Pomyliłam karty, sorry.
OdpowiedzUsuńMorgana jest najlepsza!
Nick się obrazi, jeśli powiem, że jest uroczy?
No i pewnie nie będę oryginalna, ale gif dostaje ode mnie 10/10.]
Harvey.
Zacisnęła dłonie w pięści, gdy usłyszała jego bezczelny śmiech. A kiedy się nad nią nachylił, wpatrując się w jej oczy, nie spuściła wzroku. Jej spojrzenie było harde i gniewne.
OdpowiedzUsuń- Nie mam problemów z pamięcią - odpowiedziała, a jej rosyjski akcent sprawił, że było to prawie niezrozumiałe. Gdy Jelena się denerwowała, akcent stawał się jeszcze bardziej wyrazisty.
Spojrzała na swój talerz, na którym leżała kaczka. Elena straciła apetyt, widok tego mięsa sprawiał, że chciała zwymiotować.
- Nie jestem już głodna - oświadczyła, biorąc do ręki kopertówkę. - Mogę już iść czy też masz jakieś plany wobec mnie? - zapytała, patrząc się mu prosto w oczy, wręcz wwiercając się w jego twarz wzrokiem.
Jelena
[Cholera jasna, dopiero niedziela, a ja już nie myślę. I jak tu przetrwać tydzień?
OdpowiedzUsuńZ tymi stanikami to ciekawie się zapowiada.
Jakiś wątek może?]
Harvey, pisząc do Adriana.
Zelo przygotowany był naprawdę na wszystko. Już miał się wycofać z pokoju i przejść na piętro, gdy z ust jego szefa padły te słowa. No i pal licho polepszony humor. Poczuł jak przebiega go dreszcz. Spojrzał się na mężczyznę z przerażeniem malującym się w jego oczach, ale i nadzieją, że ten żartuje. Niestety po dokładniej analizie jego twarzy nie dostrzegł chociażby śladu rozbawienia. Przełknął głośno ślinę. Dłuższą chwilę stał, aż w końcu powolnie ściągnął z siebie rękawiczki i bluzę, odrzucając je w bok. Zamknął oczy, co okazało się błędem. Taka sama sytuacja miała miejsce trzy lata temu, gdy go tutaj przyprowadzono. Właściciel też rzucił beznamiętnie te dwa słowa, a gdy chłopak to uczynił oglądał jak eksponat w muzeum.
OdpowiedzUsuńZelo zaklął pod nosem, otwierając swoje ślepia. Nie chciał wkurzyć szefa, więc ściągnął z siebie koszulkę. Robił to naprawdę wolno w nadziei, że Adrian może się rozmyśli.
Nick
Widząc jak podchodzi bliżej coś w niej pękło, chciała zwiększyć dzielący ich dystans, który nieubłaganie zmniejszał; cofnęła się o krok, a zaraz po tym kolejny, miała zamiar zrobić jeszcze jeden, ale zamiast tego wpadła na wznoszącą się za nią ścianę. Uderzyła o nią ze zduszonym jękiem, który wyrwał się z jej ust mimowolnie i już po chwili znalazła się w pułapce. Oparł dłoń o ścianę, dodatkowo niemal przyciskając ją do niej swoim własnym ciałem. Coś ścisnęło ją w żołądku, jednak nie miała zamiaru mu tego pokazywać, nie spuściła spojrzenia, nieustannie lustrowała jego twarz, jednak nie dało się ukryć, że zadrżała, gdy podniósł dłoń... Przez chwilę, przez ułamek sekundy miała wrażenie, że ma zamiar ją uderzyć, jego ręka wylądowała jednak tuż obok jej twarzy, kiedy uderzył w mur.
OdpowiedzUsuń-Zapędzasz się za daleko. - odparła lodowatym tonem i opierając drobne dłonie na jego barkach spróbowała go od siebie odepchnąć.
-W takich wypadkach wykonuję rozkazy mojego ojca. On ustala wszystko z szefem, a jeśli uzna to za niekonieczne, to znaczy, że tak jest. Jeszcze nigdy nie zawiodłam, czego nie można powiedzieć o innych, więc może zajmiesz się czymś pożytecznym i poszukasz kreta, który węszy na naszym terytorium? Albo zajmiesz się ludźmi, który książkowo spieprzyli ostatnią transakcję, przez co prawie straciliśmy największego klienta. - warknęła w jego stronę, niemal z satysfakcją wypominając mu pomyłki i niepowodzenia.
Nadia.
[Ja mam ochotę na jakąś toksyczną relację. Co powiesz na coś takiego - Adrian załatwiał jakąś super ważną sprawę (albo załatwiał kogoś, etc.) na mieście, a Harvey nadzorowała kolejną dostawę. Po skończonej robocie naczelnik wpada na Harvey przechodzącą tym samym zaułkiem i automatycznie celuje w nią bronią, przypiera ją do ściany czy coś. I tutaj można to różnie rozwinąć. Mężczyzna może zauważyć, że Harvey należy do Bertone i, no nie wiem, zabrać ją jako zakładnika. Może też, np. pojawić się policja. Kobieta w desperacji wciśnie Adriana w jakiś kąt i zacznie całować. No wiesz, żeby ich nie rozpoznali. XD Tutaj też można to jakoś ciekawie rozwinąć.
OdpowiedzUsuńDobra, wiem, nie najlepsze, ale aktualnie nie mam innego pomysłu.]
Harvey.
Słysząc te słowa, tylko spuścił swój łeb, tak by grzywka zakrywała jego twarz. Poczuł się znowu jak zaraz po porwaniu. Przerażony przyszłością, mający ochotę krzyczeć i uciekać, a nawet i wbiec pod jakiś samochód. Aktualnie starał się znów nałożyć maskę, ale niestety, nie szło mu to za dobrze. Nie miał zamiaru się też rozpłakać przed Naczelnikiem. Pomimo tego, że na co dzień był wręcz maszyną, w środku też miał uczucia. A fakt, że w jego głowie pojawiały się żenujące obrazy z przeszłości, niczego nie ułatwiały. Nie chciał znowu trafić do jakiegoś faceta. Ani też nie chciał robić za dziwkę. Sam nie wiedział, o gorsze.
OdpowiedzUsuń- Trafię do burdelu czy znów jako zabawka? - Zapytał, gdy już pozbył się swojej garderoby. Nie podniósł jednak wzroku, nie dopóki nie wyzbędzie się tego strachu wpisanego w źrenicach. Jednak był ciekawy, jaką to przyszłość mu szef zgotuje.
Nick
Syknęła cicho, kiedy chwycił jej nadgarstki, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że zaraz najzwyczajniej w świecie zmiażdży jej kruche kości. Spróbowała się wyrwać, na próżno, uwolniła się dopiero, kiedy sam ją puścił popychając na ścianę.
OdpowiedzUsuń- Dostajesz raport z każdej akcji, jaka ma wpływ na grupę, powtarzam Ci po raz kolejny to nie miało żadnego związku z interesami grupy. - warknęła rozcierając bolące nadgarstki, była pewna, że zostaną na nich wyraźne ślady w postaci pięknych siniaków; miała ochotę najzwyczajniej w świecie dać mu w twarz. Odsunęła się w ostatniej chwili, by nie dostać odłamkiem szklanego wazonu, który roztrzaskał się po podłodze, tego było zdecydowanie za wiele.
-Wynoś się stąd! - warknęła w jego stronę starając się zapanować nad drżeniem nie tylko ciała, ale i własnego głosu, co chyba nie wyszło jej zbyt dobrze, bo mimo ogromnych chęci wcale nie zabrzmiała tak groźnie jakby chciała.
-Nie jestem Twoją pieprzoną dziwką, żebyś miał prawo przychodzić tutaj i robić mi awantury. Jeśli nie pasuje wam sposób w jaki załatwiamy rodzinne sprawy, licz się z tym, że ta współpraca nie musi trwać wiecznie.
Nadia
[Pozabijają się tam zaraz <3]
[Ugh, niech będzie zacznę. Czemu nikt nigdy nie lubi zaczynać?
OdpowiedzUsuńAle raczej nie spodziewaj się niczego dzisiaj, no chyba, że pojawi się jakaś wena.]
Harvey.
Gdy poczuł na sobie krawat, spiął się mimowolnie. Lekko drgnął, ale poza tym nie ruszył się nawet o milimetr. Zamknął oczy. Zdawał sobie sprawę, że miał szansę. Szansę na normalne życie, które sobie sam spaprał. Jednak wtedy nie mógł zabić tej informatorki. Nie mógł zabić swojej dawnej przyjaciółki. I właśnie teraz ponosił tego konsekwencje. Nie był bohaterem, nie myślał sobie Przynajmniej ona żyje , o nie... był wściekły, że okazał słabość. W tamtym momencie się popsuł....
OdpowiedzUsuńZagryzł wargi, słysząc to pytanie. Naprawdę nie wiedział, o gorsze. Pracować w domu publicznym i codziennie uprawiać seks z jakimiś napaleńcami czy dawać się pieprzyć i poniżać tej samej osobie?
- Jest mi to obojętne. - Odpowiedział w końcu, całkowicie szczerze.
Nick
Wzbudzał w niej naprawdę sprzeczne uczucia, jednak w tym momencie nienawidziła go jak jeszcze nikogo przedtem... obserwowała go, każdy jego ruch i emocje jaka pojawiała się na jego twarzy... i czuła się po prostu niepewnie.
OdpowiedzUsuń-Przychodzisz tu, masz czelność podnieść na mnie rękę i jeszcze mi grozisz? - spojrzała na niego kręcąc głową z niejakim rozbawieniem, które było najprawdopodobniej wynikiem narastającej w niej paniki, bo co jak co, ale stojący przed nią mężczyzna był zdecydowanie nie obliczany.
-I co masz zamiar tym osiągnąć? - podeszła do niego, a jej ton i samo spojrzenie było na tyle bezczelne, że mogłoby się wydawać, jakoby chciała go jeszcze bardziej rozjuszyć.
-Bo jak na razie usiłujesz chyba to spieprzyć, stąpasz po cienkim lodzie.
[Nooo<3 jaram się nimi jak Petunia Dudleyem, masz jakiegoś gifa czy coś, żeby do powiązań walnąć? :D]
Nadia.
Otworzyła usta z zaskoczenia. Że co, do cholery? Będzie mieszkała u niego? Będzie mieszkała z nim?!
OdpowiedzUsuń- Nie mam ubrań na zmianę, więc jeśli już muszę z tobą mieszkać, to chociaż podjedźmy po moje ubrania. Nie będę chodziła po twoim domu w małej czarnej i szpilkach - powiedziała spokojnie, jednak rosyjski akcent już niemal całkowicie pochłonął nienaganny angielski Jeleny.
Posłusznie podała mu dłoń. Skojarzyło się jej to z głaskaniem żmii. Szczerze powiedziawszy, wolała odciąć jej łeb.
Myśl, że będzie z nim mieszkała, dopóki się jej znudzi, była nie do zniesienia. I w dodatku to, że musiała się z nim kochać... Jelena zacisnęła zęby. Miała wrażenie, że zaraz trafi ją szlag.
Jelena
[Kuźwa. Nie wyświetla mi się na telefonie... ^^ ale obczaje jak do domu wrócę:D]
OdpowiedzUsuńJuż miała się odezwać, już chciała powiedzieć coś, czego mogłaby później gorzko pożałować, kiedy to wyciągnął w jej stronę dłonie, zamykając w stanowczym uścisku jej szyję. Cień strachu błysnął w jej jasnych tęczówkach; mógł podziwiać go przez dłuższą chwilę, chyba po raz pierwszy w życiu w starciu z jego osobą wyszło na wierzch to nieprzyjemne uczucie. Zacisnęła zęby przysłuchując się jego słowom I uniosła obie dłonie do jego rąk, zaciskając drobne palce na jego nadgarstkach. Spojrzała mu prosto w oczy wbijając paznokcie w jego skórę i bez głębszego zastanowienia odezwała się w końcu - Zrób to... - syknęła w jego stronę z nieprzeniknionym wyrazem twarzy - Oboje będziemy mieć święty spokój.
Nadia...
love & hate
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZamknął ponownie oczy, gdy poczuł na sobie dłonie starszego. Jeszcze bardziej opuścił głowę. Błagał w myślach jakąś siłę tam u góry, by to już się skończyło. Ale wiedział, że to nie nastąpi. Sam był niewierzący. Miał gdzieś czy się po śmierci odrodzi, pójdzie do piekła czy też zgnije i już go nie będzie. Zagryzł wargę by nie krzyknąć gdy poczuł szarpnięcie. Mimowolnie spojrzał w oczy swojego szefa. Bał się, jak cholera.
OdpowiedzUsuń- Ja... - zawahał się. Uciekł wzrokiem, przenosząc go na ramiona. - Strach. - Udzielił w końcu odpowiedzi.
Nick
[To co z naszym wątkiem? Pomysł masz podany wyżej :)]
OdpowiedzUsuńStukot szpilek był słyszalny na długo przed tym, nim kobieca sylwetka pojawiła się w kręgu bladego światła ulicznej latarni. Harvey była zdania, że szpilki są nieodłącznym atrybutem każdej kobiety. Nie ważne, czy uwodziła ona właśnie kolejnego bogatego biznesmena, pozbywała się niewygodnego świadka czy nadzorowała odbiór nowej dostawy narkotyków. Nigdy nie przejmowała się tym, że hałaśliwe obuwie mogą stać się przyczyną jej problemów. Szpilki są atrybutem kobiety, a ona była kobietą i już. Jednak tego wieczoru nawet te pozornie płytkie myśli nie zaprzątały jej głowy. Całą swoją uwagę poświęciła na znajdowanie coraz to nowych, wyszukanych włoskich przekleństw, mających opisać niekompetencję jej podwładnych. Podczas dzisiejszej akcji omal nie stracili całego towaru i nie wywołali wojny z nowojorskim gangiem. Ci idioci nie nadawali się nawet do mycia podłóg w brudelach The Cross! Wszyszli z tego cało tylko dzięki temu, że kobieta bardziej od życia kilku swoich ludzi ceniła sobie kontakty. A teraz jedyne co jej pozostało to wrócić do siedziby Bertore i zażądać podwyżki w postaci butelki przyzwoitego włoskiego wina. Niestety, wszechświat postanowił pożałować jej nawet tej krótkiej chwili odpoczynku. Kłopoty rozpoczęły się, gdy Harvey, nie zdając sobie z tego sprawy, skręciła w zaułek, w którym tej nocy załatwiał swoje szemrane interesy naczelnik The Cross.
OdpowiedzUsuń[Jest jak jest. Rozkręcę się, obiecuję.]
Harvey.
Spodziewała się tego, że koszmar zacznie się już w samochodzie. Dlatego też nie była zaskoczona, gdy poczuła męską dłoń na wewnętrznej stronie swojego uda. I to pod sukienką, która i tak była dość kusa.
OdpowiedzUsuń- Mam ci za to podziękować? - zapytała, czując jego usta na swojej delikatnej skórze. - Poczekaj chociaż, aż dojedziemy...
Nie mogła zataić nutki obrzydzenia w swoim głosie. Przez chwilę poczuła coś na kształt dumy: oparła mu się, chociaż przez chwilę. Wiedziała, że może nie było to najlepsze posunięcie, ale... dopóki nie dojechali do jego domu, miała to minimalne wręcz poczucie bezpieczeństwa.
Jelena
Lustrowała jego twarz z kamiennym wyrazem twarzy, dopóki jej nie puścił; nie była w stanie wykonać najmniejszego nawet ruchu, stała tak na środku salonu wpatrując się w pustą przestrzeń, którą przed chwilą on wypełniał. Podniosła spojrzenie dopiero kiedy usłyszała jego słowa, przeczesała palcami ciemne włosy i westchnęła cicho - Naprawdę powinieneś już iść. - powiedziała cicho, w sumie nie mając pewności, że w ogóle ją usłyszał.
OdpowiedzUsuń[Wykminiłam jeszcze, że można by ich wysłać razem gdzieś np. do jakiegoś miasta, żeby zalatwili jakąś transakcję, początkowo miałaby jechać sama, a tu w samolocie zdziwienie bo jest i on. Dodatkowo mógł zarezerwować wspólny apartament w hotelu :D to tak wybiegajac w przyszłość trochę. :3]
Nadia równie kochana.
Założyła nogę na nogę, rozsiadając się wygodnie. Nie bywała w gabinecie zbyt często, jednakże uwielbiała te fotele! - Widzę, że w dobrym momencie trafiłam z tą kawą. - Zawsze trafiała. Już ile razy zanosiła kawę, kiedy była komuś potrzebna. Lubiła zaskakiwać. Posada początkującej pani sekretarz była dla niej idealna. Przesuwając dłońmi po oparciach wbiła się bardziej tyłkiem w fotel, mrucząc pod nosem z zadowolenia. Po chwili zastanowienia oraz przyglądaniu mu się w końcu odpowiedziała na pytanie.
OdpowiedzUsuń- Nie. Wpadłam, bo wpadłam. Pomóc w czymś?
A.H.
Po tych słowach zrobił taką minę, jakby dostał w twarz i to co najmniej butlą z gazem. Przecież on za nic w świecie się teraz nie podnieci! Stał tak i się patrzył, sam nie wiedząc na co czekał. No przecież to jawnie wyglądało, że się na tym nie skończy. Opadł więc na fotel naprzeciwko Adriana, a potem nieśmiało ujął swojego penisa w dłoń. Przełknął ślinę, no ludzie to jednak mają chore fetysze. Zelo czuł się fatalnie. Nie dosyć, że mężczyzna pozbawił go jego maski to jeszcze teraz zamierzał pozbawić go wstydu. Ale co miał zrobić? Wiedział już, że Naczelnik nie ma zamiaru go zabijać, więc bał mu się przeciwstawić. Znowu czuł się jak ostatnia szmata. Poczuł jak do jego oczu napływają łzy. Jednak nie zamknął ich, ani nie odwrócił spojrzenia. Patrzał się wprost na Adriana, a chwilę potem zaczął poruszać swoją ręką. Oddychał przez usta, by było mu łatwiej, jednak i tak szło mu to dosyć opornie.
OdpowiedzUsuńNick
Zastanawiał się czy to zdanie miało go pobudzić do działania czy jeszcze bardziej pogrążyć. Westchnął po chwili, analiza tego w takim momencie nie wróżyła niczego dobrego. Cały czas patrzał się w oczy starszemu, lekko przyśpieszając ruchy ręką. Po pewnym czasie poczuł jak zaczyna twardnieć, a z niego ust wypływają płytkie oddechy i sapnięcia. Na nic więcej sobie nie pozwalał. Przygryzł dolną wargę tak, aby nie jęknąć. I tak już wystarczająco czuł się upokorzony. Miał nadzieję, że jak już jego kara dobiegnie końca, mężczyzna okaże mu łaskę i po prostu zabije, chociaż.. powiedział że teraz jest jego zabawką? Przymknął na chwilę oczy, nie nie mógł o tym myśleć nie teraz. Poczuł łzy na polikach i znów spojrzał na Naczelnika.
OdpowiedzUsuńNick
Przełknęła ślinę, gdy Adrian wpatrywał się w jej zielone oczy w ciszy. Czuła jego dłoń na swoim udzie i zastanawiała się, co teraz będzie. Miała nadzieję, że nie zirytowała go jakoś szczególnie mocno...
OdpowiedzUsuńJednak mężczyzna zaczął tylko mówić swoją tyradę, co dobiło Jelenę już do granic możliwości. Ten wieczór nie tak miał się skończyć.
- Jestem od zadowalania ciebie - odpowiedziała spokojnie.
Miał rację. W tej chwili nie powinna kwestionować jego słów, ani robić czegoś jeszcze głupszego. Wiedziała także, że to, co ma się stać, nie odstanie się.
Chwyciła jego rękę i odciągnęła ją od swojego czułego miejsca. Zamiast tego umieściła ją na lewej, dość pokaźnej piersi. Swoją rękę położyła natomiast na jednym z guzików jego koszuli, posyłając mu pytające spojrzenie. W końcu niektórzy faceci woleli, jak tylko kobiecie brakuje bluzki czy sukienki...
Jelena w jednej chwili poczuła się jak tania, pospolita kurwa.
Jelena
Nick przewrócił tylko oczyma. Z kolejnymi ruchami, ten wstyd i upokorzenie jakoś nie grały sporej roli, chociaż dalej były dla niego odczuwalne. Jęknął cicho, zaraz potem ponownie przygryzając wargę. Zaczął się zastanawiać jak nisko w tej chwili upadł i czy się po tym w ogóle pozbiera. Gdzieś w środku kłębiła się nadzieja, że jak odegra dobrze rolę męskiej dziwki to może szef nie umieści go w burdelu. Tak więc postanowił zachowywać się tak jak przy swoim poprzednim właścicielu. Być tym czego żądał, wtedy mniej boli. Przyśpieszył ruchy ręką, aktualnie wyzywająco spoglądając na Adriana. Nie kontrolował nawet odgłosów, które wydobywały się z jego ust. Raz urwane, raz przeciągnięte jęki, które tak bardzo uwielbiał jego dawny pan. Co jak co, ale po ponad dwóch latach można dojść do wprawy...
OdpowiedzUsuńNick
[Gif taki mraśny <3 Ale miałam gdzieś takiego lepiej wyrażającego "toksyczność" tej ich relacji, jak go znajdę to podrzucę do oceny ;3]
OdpowiedzUsuńKiedy do niej podszedł odsunęła się momentalnie, nie trudno było wyczuć w niej tą obawę z którą się zmagała; w starciu z nim nie miałaby najmniejszych szans. Minęła go z nadzieją, że nie podąży za nią w wędrówce do barku, wyciągnęła ze środka czystą szklankę i wypełniła ją niemal po same brzegi bursztynowym płynem... To było coś czego teraz potrzebowała, coś co mogło ją uspokoić i ukoić zszargane nerwy; w żaden sposób nie skomentowała jego, na swój sposób przepraszających słów. Upiła spory łyk alkoholu i zamknęła oczy czując jak gorycz whiskey zalewa jej usta, w następstwie rozluźniając nieco jej spięte ciało. Oparła dłoń o blat baru, w drugiej ściskając szklankę z alkoholem, wbiła spojrzenie w szklaną ścianę za którą rozciągał się krajobraz miasta.
-Za kilka godzin mam samolot do Paryża, mam tam dopilnować jednej z transakcji, ale wszystko było z Tobą przedyskutowane... Do środy będziesz miał raport na swoim biurku. - oznajmiła chłodno, nawet na niego nie patrząc. Nie mogła.
Nadia tak bardzo zraniona.
Wydawało się, że to trwa wieczność, a chłopak stara się odgonić wszystkie niepotrzebne myśli. Szło mu ciężko, ale przecież odgrywał taką rolę przez dwa lata. Nie było to coś, do czego chciał kiedykolwiek wracać, a teraz został do tego zmuszony. Zagryzł wargi. Naprawdę nie powinien rozmyślać nad tym, powinien się skupić i robi wszystko by szef był zadowolony. Och Zelo, tak nisko przyszło ci upaść...
OdpowiedzUsuńJakiś czas później, jego męka się skończyła. Chłopak wydał z siebie zduszony jęk, a następnie wygiął się w łuk, brudząc sobie brzuch i rękę. Czuł jak do jego oczu cisną się łzy. Znów się czuł jak bezwartościowa szmata, której powiesz hop to bez zastanowienia skoczy w przepaść. Bo musi i tego od niej oczekiwano. Znów był zabawką. Miał szansę, zmarnował ją i wrócił do punktu wyjścia. Podciągnął nogi do brzucha, kładąc głowę na kolanach. Nie płakał, po prostu siedział. Miał nadzieję, że Adrian go tutaj zostawi, ale wiedział że to nikłe marzenie. A on przecież wiedział, że te nigdy się nie spełniają.
Nick
Chłopak przełknął ślinę, słysząc te słowa. Nadzieja matkę głupich, jak to mówią. Podniósł swój łeb, by następnie spojrzeć na Adriana. Nie żartował, on naprawdę chciał go zabić, ale psychicznie. Poczuł jak te cholerne łzy napływają mu do oczu, nie powinien się mazać. Zacisnął tylko pięści, z wolna podnosząc się z fotela. Przeszedł dzielącą ich odległość niemal tiptopem, sam nie wiedział czemu. Nie lepiej zrobić to szybko niż się męczyć? Nachylił się nad swoim szefem, po czym bez jakiś większych problemów rozpiął mu koszulę, gdzieś w połowie siadają Naczelnikowi na kolana. Tak było wygodniej i dla niego i dla starszego. Czując, a przede wszystkim widzą umięśniony tors, zagryzł wargi. Był biseksualny, tak samo podobali mu się faceci jak i kobiety. Jednak ze spodniami miał już lekki opór. Wiedział co go czeka, bał się tego. Jego ciało ogarnęła fala wstydu, co poskutkowało zamknięciem powiek i dreszczem. Już nie liczył na współczucie czy łaskę. Po prostu czekał na dalsze instrukcje. Sam nie wiedział jak ma się zachowywać, jego poprzedni pan miał masę różnych zachcianek. Raz musiał być napalonym nastolatkiem, raz ekskluzywną dziwką, a innym razem miał się zachowywać jakby robił to po raz pierwszy. W takiej chwili po prostu nie potrafił decydować za siebie.
OdpowiedzUsuńNick
Nie lubił gdy ktoś go dotykał, wręcz tego nienawidził. Jednak teraz rządził nim strach, nawet nie miał zamiaru się przeciwstawiać. Wydał z siebie zaskoczony jęk, gdy ręka Adriana znalazła się na jego penisie. Łzy wezbrały mu się w kącikach oczu, a Nick nie mógł nawet odwrócić głowy, trzymany przez szefa. Nie chciał już dłużej tego przeciągać. Wolał już zostać ostatecznie pozbawiony tej resztki wstydu jaką aktualnie posiada. Starszy się nim bawił zadając mu takie pytania, a on nie mógł nic zrobić.
OdpowiedzUsuń- A jaka jest prawidłowa odpowiedź? - Odpowiedział pytaniem na pytanie. Co miał mu odpowiedzieć, że chce aby zostawi go w spokoju, że myśli o tym że znów jest szmatą? To nie miało sensu. Wolał poczekać, aż ten wreszcie powie jaką rolę ma odgrywać. Nie chciał być sobą podczas tego wszystkiego, nie potrafił.
Nick
Zadrżała nieznacznie czując jego bliskość, jednak nie odsunęła się, nie miała nawet siły uciekać; chwycił butelkę pociągając z niej kilka sporych łyków, a zaraz po ty wyszedł, nie odzywając się przy tym nawet słowem. W końcu zostawił ją samą, za co w tej chwili była mu niezwykle wdzięczna. Ciężkie drzwi windy zasunęły się, w momencie, w którym dopijała resztę alkoholu ze szklanki...
OdpowiedzUsuńJego wizyta wywarła na niej tak duży wpływ, że nie była w stanie nawet na chwilę zmrużyć oczu; po długich godzinach, które spędziła na przekręcaniu się z boku na bok w miękkiej pościeli podniosła się w końcu z łóżka; wzięła długą kąpiel, dzięki której udało jej się nieco bardziej rozluźnić i w zasadzie byłaby już w stanie zdrzemnąć się chociaż godzinę, jednak w momencie, w którym wychodziła z łazienki zadzwonił jej budzik. Westchnęła ciężko wyłączając alarm. Dziękowała niebiosom za ten wyjazd, transakcja nie należała do najłatwiejszych, ale nawet mimo tego cieszyła się z kilku dni, które będzie dane jej spędzić z dala od niego... Zeszła do kuchni automatycznie sięgając po kubek do którego nalała mocną kawę, a kiedy była już gotowa wybrała numer kierowcy, który miał odwieźć ją na lotnisko. Pojawiła się w holu apartamentowca z chwilą, w której czarna limuzyna zatrzymała się przed głównym wejściem, odetchnęła głęboko, kiedy delikatny, poranny wietrzyk musnął jej twarz i wślizgnęła się na tylną kanapę praktycznie bez słowa. Dzięki wczesnej porze ruch na ulicach był niewielki, dlatego też dotarcie do celu nie zajęło im dużo czasu; zanim kierowca zdążył wysiąść z samochodu, by otworzyć jej drzwi ona kroczyła już pewnym krokiem po płycie prywatnego lotniska, w stronę samolotu, w którym spędzić miała najbliższych kilka godzin. Wspięła się po schodkach na pokład prywatnego odrzutowca lekkim uśmiechem witając obsługę, która miała jej towarzyszyć... Nie tylko ona zresztą, jak zauważyła już po chwili. Pobladła nieznacznie widząc Adriana siedzącego w jednym z wygodnych foteli i w pierwszym odruchu miała ochotę się po prostu wycofać. Zacisnęła zęby walcząc z uczuciem nieprzyjemnego ścisku w żołądku i przestąpiła kilka kroków na przód; opadła na obitą kremową skórą kanapę i zmierzyła go spojrzeniem.
-Co Ty tutaj robisz?
[http://31.media.tumblr.com/f0e69b2d1b14e9e020c34e3cae8f21bd/tumblr_mkldn5T1Zv1qlmawuo1_500.gif - to nie ten gif o którym myślałam, ale... zakochałam się w nim! <3]
Nadia
Przełknął głośno ślinę, a jego wyraz twarzy zmienił się na błagalny. Już nawet mógł schować swoją dumę w kieszeń i tylko błagać by dał mu spokój. Ból psychiczny był o wiele razy gorszy niż ten fizyczny. Wykańczał człowieka i nie dało się z tym nic zrobić. Nie owiniesz tego bandażem, nie posmarujesz maścią ani nie przyłożysz lodu.
OdpowiedzUsuń- Ja... - zaczął, ale mężczyzna chwycił jego dłoń i zaczął prowadzić ją po swoim torsie finalnie kończąc na kroczu. - Ja właściwie o niczym nie myślę. - Odparł po chwili, słabym głosem, ledwo słyszalnym. - Nie wiem czy dobrą odpowiedzią jest to, że myślę o tym w jaki sposób zginę. - Kontynuował. - O tym, że znowu jestem nic nie wart. - Dodał po chwili, mając głowę odwróconą w bok. Cudowne myśli zważając na sytuację.
Nick
Jelena spojrzała na niego z bólem, gdy boleśnie ścisnął jej pierś. Nie jęknęła jednak. Nie zareagowała, kiedy wprost zerwał z niej czarne, koronkowe majtki. Spodziewała się tego. To było logiczne, że nie będzie się bawił w jakąś delikatność.
OdpowiedzUsuńA kiedy poczuła w sobie jego dwa palce, z jej ust wydobyło się coś pomiędzy jękiem a pomrukiem zadowolenia. Była w końcu kobietą, a Adrian był przystojnym mężczyzną.
Jelena wyciągnęła lewą dłoń i zacisnęła zgrabne palce na jego strategicznym miejscu.
Jelena
[Coś tam niby uroczego jest... takie "lofki i hejty" ;3]
OdpowiedzUsuńSłysząc jego słowa spiorunowała go spojrzeniem i jedynie prychnęła pod nosem zakładając za ucho kosmyk ciemnych włosów - Nigdy nie potrzebowałam nadzoru. Każda akcja i transakcja przeprowadzona jest przeze mnie z największą precyzją. - rzuciła obojętnie odwracając spojrzenie od jego twarzy, na której można by dostrzec coś na kształt zadowolenia i rozbawienia, co tylko dodatkowo ją zirytowało.
- Mam rozumieć, że teraz będziesz wtrącać się w każde moje zlecenie, tylko dlatego, że nie powiedziałam Ci o spotkaniu, jakie odbyłam w imieniu mojego ojca? - spojrzała na niego kątem oka, a kiedy usłyszała o "mieście zakochanych" miała ochotę sięgnąć po broń i przystawiając ją sobie do głowy pociągnąć za spust... Jak nikt inny potrafił doprowadzić ją na skraj wytrzymałości.
-Tracimy tylko czas. - zauważyła, co w zasadzie było zgodne z prawdą, w końcu osobno mogliby załatwić znacznie więcej.
Nadia, tak bardzo mająca ochotę go zabić.;3
Wiedział, że jego odpowiedź go zadowoliła, w końcu o to chodziło. Chciał mu dać do zrozumienia, że popełnił kolosalny błąd, za który musi teraz pocierpieć. Znowu wydał z siebie zaskoczony jęk, gdy ten przyciągnął go do siebie. Palce na jego karku niemalże go paliły. Naprawdę nie lubił dotyku innych...
OdpowiedzUsuńPo tej wypowiedzi, blondyn tylko posłusznie kiwnął głową, na znak że rozumie. Odsunął się od Naczelnika, a potem uklęknął przed nim. To akurat robił tysiące razy, więc miał wprawę. Pomimo to, upokorzenie jakie czuł coraz bardziej go dręczyło. Znowu czuł to samo, co w wieku szesnastu lat, gdy go tu przyprowadzili.
Bądź dobrą i grzeczną zabawką. Mniej boli. Powtarzał sobie w myślał. Ujął członka mężczyzny w dłonie, po czym złapał go za człon, przejeżdżając kciukiem po jego główce, by chwilę potem umieścić ją w swoich ustach. Z początku poruszał głową wolno, aż w końcu dodał do tej "zabawy" dosyć sprawny język.
Nick
Patrzyła na niego niemal z obrzydzeniem, do tej pory nie mogła pozbyć się wspomnień z ubiegłego wieczoru... i chyba McCoys na łeb upadł, jeśli myślał, że będzie w stanie chociażby z nim normalnie rozmawiać.
OdpowiedzUsuńMiała dokonać transakcji, zadowolić klientów, dopilnować porządku, najnormalniejsza w świecie akcja i nikt nie mógł zmusić jej do tego, żeby zwracała na niego jakąkolwiek uwagę. Prychnęła pod nosem "polecenie bossa", może i rzeczywiście tak było, ale Nadia była niemal w stu procentach pewna, że sam Adrian w tej decyzji maczał palce, tylko po to, by wyprowadzić ją z równowagi.
-Jesteś chory. - stwierdziła chłodno słysząc jego słowa o tym w jaki sposób mogliby wykorzystać ten czas. Fakt, może i był przystojny, może i wzbudzał w niej dziwne, nieznane jej do tej pory, na pierwszy rzut oka sprzeczne uczucia, ale po tym co odstawił w jej mieszkaniu, teraz nie tknęłaby go nawet palcem... Spojrzała na swoje nadgarstki, żeby utwierdzić się w tym przekonaniu; zacisnęła zęby sięgając po torbę z laptopem, w taki sposób, by i on mógł zauważyć sińce jakie widniały na jej delikatnych przegubach.
Nadia, która cieszy się, że nowy wizerunek się podoba <3
Starał się o niczym nie myśleć. I mozolnie mu to wychodziło. Czasami przyłapywał siebie na rozmyślaniu, czy na tym się skończy czy mężczyzna postanowi doszczętnie go zniszczyć dając mu bolesną lekcję.
OdpowiedzUsuńSłysząc jęk, przyśpieszył ruchy głowy jak i języka. Jedną dłonią zaczął masować jądra szefa, a drugą drażnił lekkim dotykiem palców wewnętrzną stronę jego ud. Ile razy to już robił? To wszystko było mechaniczne, nie musiał się nad tym zastanawiać. Po prostu robił to, czego od niego oczekiwano.
Nick
Jelena prawie krzyknęła, gdy Adrian po prostu wcisnął kciuk do jej środka. Zacisnęła jednak usta, co w porę ją przed tym uchroniła. Nie potrafiła jednak powstrzymać się przed cichymi jękami i pomrukami.
OdpowiedzUsuńCzuła się upokorzona. Pierwszy raz od kilku lat miała wrażenie, że nie liczy się już jako człowiek, a zabawka. To było najokropniejsze uczucie, jakie kiedykolwiek jej towarzyszyło.
W końcu palce zostały z niej wyjęte. Nastąpiły za to słowa, które upokorzyły ją jeszcze bardziej. "Robisz to, co ci każę" oraz "Pierwsza lekcja dla zabawek" sprawiły, że bezsilność ogarnęła całe jej ciało.
Ale nie umysł. Jelena była twarda i trzeba było czegoś znacznie gorszego, by ją złamać. Silny charakter stanowił jej podporę, a Adrian nie mógł jej zniszczyć.
Spojrzała na resztki swojej sukienki, a potem na rzucony gdzieś w bok stanik. Jedyne, co na sobie miała, to naszyjnik i szpilki. Jednak nie obchodziło ją to. Skierowała wzrok na Adriana, którego dłonie bezczelnie opierały się na jej piersiach.
Jelena
Skrzywił się, gdy poczuł słony smak w ustach. Chciał już wszystko wypluć, bo zrobiło mu się niedobrze. Podniósł błagalny wzrok na mężczyznę przed nim, ale wiedział że to i tak nic nie da. Zalazł mu za skórę i to potwornie. I, o ile wiąż utrzyma swoją posadę, nigdy więcej nie popełni tego błędu. Nie liczył jednak na to. Adrian wyraźnie powiedział, że skończy albo w burdelu albo znów jako zabaweczka.
OdpowiedzUsuńPrzełamał się i połknął całe nasienie, starając się przy tym nie krzywić. Gdy to zrobił, otarł nadgarstkiem swoje usta. Spojrzał się na swoje ubrania, rzucone w jednym kącie. Miał tą cholerną nadzieję, że mężczyzna powie coś w stylu " Możesz się ubrać " i zostawi go w spokoju.
Nick
Syknęła z bólu, który odczuwała z jej kobiecości i piersi. Adrian nie miał w sobie za grosz delikatności, traktował ją jak...och, zabawkę. W sumie, Jelena się nią stała.
OdpowiedzUsuńDlatego leżała teraz na fotelu z kolanami przy biodrach Adriana, niemal całkiem naga i obdarta z godności, jęcząca z bólu i niechcianej rozkoszy. To było okropne.
- Masz to zamiar... uch... dzisiaj skończyć? - zapytała, warknęła wręcz.
[ Może jej zaprzedać liścia? :D ]
Jelena
Musiała przyznać, że czasami i jej niejaką przyjemność sprawiały te ich docinki, czy słownie potyczki; dziś jednak daleko jej było do tego, by trzymać się tej niepisanej tradycji i odgryźć się zaczepnie na jakiekolwiek z jego słów. To czego wczoraj była świadkiem zdecydowanie ją przerosło. Owszem, wiedziała, że jest porywczy, nieobliczalny, a czasami wręcz agresywny, jednak nigdy wcześniej nie było jej dane poczuć jego gniewu na własnej skórze... Jedynym plusem tego, że jej nadgarstki zdobiły teraz fioletowe sińce, które przez kilka najbliższych dni będzie musiała ukrywać pod ciężkimi bransoletami, był fakt, że na ich widok zamknął się w końcu, a z jego twarzy zniknął ten cholernie irytujący uśmieszek. Otworzyła pokrowiec wyciągając ze środka laptopa, całkowicie go przy tym ignorując, miała własne sprawy, którymi powinna się zająć. Ustawiła swojego macbook'a na kolanach, zaraz po tym sięgnęła do torby po kalendarz po brzegi zapisany terminami umówionych spotkań, zaszyfrowanych akcji i innych ważnych dla niej rzeczy i z kamiennym wyrazem przerzuciła kilka stron. Cieszyła się z ciszy jaka panowała na pokładzie, którą przerywało jedynie miarowe stukanie jej paznokci w klawiaturę, a kiedy zadał jej to dość dziwne jak na niego pytanie jedynie zmarszczyła brwi. Po dłuższej chwili podniosła spojrzenie znad dokumentu, który właśnie uzupełniała wlepiając spojrzenie jasnych tęczówek w jego twarz.
OdpowiedzUsuń-Siniaki, czy to, że nie potrafisz zdobyć się na minimum szacunku, którego sam oczkujesz?
[W ogóle mam pomysł! (Kolejny, bo przecież po co zajmować się pracą skoro można siedzieć i myśleć nad wątkami ;3) Nie wiem czy serial "Plotkara" jest Ci znany, ale szukając zdjęć dla Nadii przypomniałam sobie, że jest tam scena jak Blair tańczy burleskę i tak sobie pomyślałam, że może by uderzyć w taki klimat? Jeśli można by założyć, że The Cross nie działa tylko w Miami, ale ściąga haracze też z innych miejsc na całym świecie, czy coś takiego, może mieliby jeszcze skontrolować jak idą interesy właśnie z jednym z takich klubów z burleską? Wypiją drinka, czy dwa... Ciekawa jestem jak Adrian zareaguje jak Nadia wparuje na scenę i da pokaz swoich ukrytych talentów ;3 Co Ty na to? :D]
Nadia
Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w jego twarz, chcąc tym samym uchwycić jego spojrzenie... Sama tak właściwie nie wiedziała dlaczego, może miała nadzieję, że wyraz jej jasnych tęczówek w jakiś sposób go złamie? Marzenie ściętej głowy... - przemknęło jej przez myśl, kiedy usłyszała jego pierwsze słowa. Spuściła wzrok i przybierając na twarz maskę chłodnej obojętności powróciła do swojego zajęcia, jednak nie potrafiła myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, jak bardzo chciałaby już wrócić do domu. Zanurzyć się w ciepłej wodzie z ulubionym olejkiem do kąpieli, butelką wina u boku i wyrzucić go ze swojej głowy. Słysząc jak wypowiada jej imię automatycznie podniosła na niego spojrzenie, które przybrało pytający wyraz. Nie chciał jej skrzywdzić... było mu z tym źle... Ha! Prawie zaczęła mu współczuć.
OdpowiedzUsuń-Ty po prostu nie potrafisz inaczej - wypaliła bez chwili zastanowienia z wyrzutem, który wyczuć można by było wyczuć już z odległości kilku mil.
Nadia, tak bardzo nieugięta i zła! ;3
[JARAM SIĘ! <3 Nadia chyba znajdzie sobie nowe ulubione zajęcie - doprowadzanie go do obłędu na wszystkich płaszczyznach :D
A co do kontaktu to tylko mail(ale tam jest ten cały "Google Hangouts" czy coś), bo żadnych komunikatorów już nie instaluję, bo nie mam do nich szczęścia i zawsze mi się musi jakiś wirus wjebać na kompa...xd Tak więc, jak coś to: panna.niewidzialna@gmail.com]
Widziała jego reakcję i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że był już niemal na granicy i właściwie bardzo prawdopodobnym było, że za chwilę znów wybuchnie. Nie było zbyt rozsądnym wbijać szpile w jego ego jeszcze mocniej, zwłaszcza na tak małej powierzchni prywatnego odrzutowca znajdującego się x kilometrów nad ziemią. Podjęła jednak to ryzyko i zmrużyła oczy spoglądając na niego chłodno - Nie. - odparła stanowczo - Bo to oznaczałoby, że w jakiś sposób mi na tobie zależy, a prawda jest zupełnie inna. Jesteś po prostu jedną z wielu osób które muszę tolerować przez wzgląd na dobro wspólnych interesów. Nie mogłyby mniej obchodzić mnie Twoje problemy z agresją, ale nigdy więcej nie waż się mnie dotknąć. - niemal warknęła w jego stronę.
OdpowiedzUsuńNadia, która jak zwykle sama prosi się o wpierdo... :D
Ten wstyd zastąpił strach. Syknął z bólu gdy mężczyzna złapał go za włosy i podciągnął do góry. Po jego słowach czuł się już całkowicie jak przedmiot. Naprawdę żałował tego, że zawiódł. Nie miał zamiaru, to... samo wyszło. Gdyby to tylko nie była jego stara znajoma... nie wahał się. Jednak los lubił sobie z niego zakpić. Nawet po pchnięciu uderzył się plecami i drewniany element. Poczuł ogromny ból, ale nie przejął się tym. Skulił się tylko, ze starem obserwując szefa.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam... - Powiedział. Te słowa prawie nigdy nie padały z jego ust. - Przepraszam! - Powtórzył. Gdy mężczyzna zażądał by odwrócił się tyłem, otworzył szerzej oczy, a po jego polikach zaczęły lecieć łzy. - Nie... proszę nie... - Jęknął. Czuł się sparaliżowany. Już nawet nie miał nadziei, że jego prośby zostaną wysłuchane. Tutaj musiał stać się co najmniej cud!
Nick
Zamurowało ją, najzwyczajniej w świecie po prostu zatkało, kiedy usłyszała te słowa. Pozwalał sobie na zdecydowanie za dużo, przekroczył cienką granicę cierpliwości Rosjanki, która mierzyła go wściekłym spojrzeniem. Zamknęła laptopa i odkładając go na bok razem z notatkami podniosła się z miejsca zachowując kamienny wyraz twarzy - Takie uwagi zachowaj dla swoich parszywych dziwek - syknęła w jego stronę i już miała odejść z zamiarem spędzenia reszty lotu w osobnym pomieszczeniu, które przeznaczone było dla obsługi, bo teraz nawet lot w luku bagażowym byłby lepszy od jego towarzystwa. Zatrzymała się jednak w pół kroku i odwracając się w jego stronę wymierzyła mu siarczysty policzek, który spadł na jego twarz zanim zdążył zareagować.
OdpowiedzUsuńNadia wściekła:3
Krzyknął czując ten ból i dyskomfort. Łzy zaczęły ściekać po nim strumieniami. To bolało cholernie. Jakby ktoś rozrywał go od środka. Już dawno tego nie czuł i łudził się, że tego nie poczuje. Ponownie wydał z siebie ochrypnięty okrzyk, gdy ten przyśpieszył ruchy.
OdpowiedzUsuń- To....mnie zabij. - Udało mu się powiedzieć, ale i tak krztusił się własnymi łzami. Był już nawet o to błagać. Błagać o litość, byle by tylko przerwać ten koszmar. Nie chciał się czuć jak ostatnia szmata, jak przedmiot i to bezwartościowy.
Nick
Gdy przestał i został tak odrzucony, nawet nie spojrzał na szefa. Po prostu skulił się w kłębek, tylko słuchając co starszy ma mu do powiedzenia. Nie odezwał się, bo nie widział sensu. Wszystko zaczęło go boleć, a on sam czuł się jak kartka, którą ktoś podarł na tysiąc kawałków, bo niechcący zrobił złą linię. Nie wiedział ile tak siedział. Nie ruszył się przez długi okres czasu, zwyczajnie płacząc, bo i tak nic nie miało sensu. Niby nie został pozbawiony stanowiska, ale... nie był pewien ile zajmie mu powrót do dawnego tryby życia. W głowie wciąż dudniły mu słowa Adriana, które powodowały tylko jeszcze większy ból i niechęć do samego siebie.
OdpowiedzUsuńGdy już odzyskał siły, chwiejnym krokiem podszedł do swoich ubrań, powolnie się w nie ubierając. Musiał sobie jakoś poradzić. Wiedział to, tylko nie do końca znał przepis na wykonanie.
Półtora tygodnia później, które spędził w swoim osobnym mieszkaniu, dostał zlecenie. To, że chwilowo nie mieszkał w bazie, co było spowodowane tym, że naczelnika unikał jak ognia, nie oznaczało iż nie miał obowiązków. Znowu starał sobie poradzić, zabijając innych.
Aktualnie został przyparty do muru przez jakiegoś faceta z podwórkowego gangu. Byli strasznie upierdliwi, a na dodatek udało im się zabić jednego z towarzyszy Nicka, z którymi wykonywał akcję. Drugi leżał gdzieś nieprzytomny. Zelo miał ich w nosie i kompletnie nie starał się im pomóc. Wyciągnął szybko swoją broń, strzelając facetowi w biodro. Gdy ten upadł, dodatkowo wpakował mu kule w gardło. Czemu tam? Taka zachcianka. Nawet nie poczuł, kiedy ktoś wykręcił mu rękę i wyrwał mu broń, przykładając ją do skroni.
- Czterech was było. - Podsumował, kompletnie nie przejmując się zaistniałą sytuacją. W kieszeni miał jeszcze nóż, wystarczyło, że do niego sięgnie.
Nick
Szczerze powiedziawszy sama się tego po sobie nie spodziewała; musiała bowiem przyznać, że było to posunięcie dość ryzykowne, którego boleśnie mogłaby pożałować... Jednak nie miała zamiaru pozwolić mu na to, żeby poniżał ją w jakikolwiek sposób. Automatycznie cofnęła się o krok, widząc jak zrywa się z miejsca, jednak nie zdążyła uciec za daleko, bo zaraz złapał ją za, jeszcze i tak obolały, nadgarstek, drugą dłoń stanowczo zaciskając na jej szczęce. Szarpnęła się niespokojnie, bezskutecznie próbując się od niego uwolnić. Jęknęła cicho, kiedy popchnął ją na fotel jednocześnie chwytając oba jej nadgarstki, na co zareagowała syknięciem, co w połączeniu ze świeczkami, które stanęły w jej szeroko otwartych oczach były jednoznaczną oznaką bólu, jaki jej w tym momencie sprawiał. Cała wiązanka niepochlebnych wyzwisk przeszła jej przez myśl, jednak nie była w stanie wydusić z siebie nic więcej, niż zduszony jęk. Miał nad nią znaczną przewagę fizyczną, nie miała z nim żadnych szans; znów poczuła ten gryzący strach, za który sama miała ochotę strzelić sobie w łeb. Odsunął się od niej, a ona sama wcisnęła się jeszcze mocniej w oparcie skórzanego fotela, odgarniając z twarzy kilka ciemnych kosmyków, które podczas całej tej szamotaniny opadły jej na pobladłą twarz... Miała ochotę roześmiać się gorzko na samo wspomnienie jego słów, w których zapewniał ją, jeszcze kilkanaście minut temu, że nie chciał jej skrzywdzić. Pierdolenie. Wlepiła beznamiętne spojrzenie w okrągłe okienko znajdujące się po jej prawej stronie i opierając głowę o zagłówek z ulgą przyjęła fakt, że zostawił ją samą.
OdpowiedzUsuńSłysząc komunikat informujący o tym, że zbliżają się do lądowania zgarnęła swoje rzeczy niedbale wciskając laptopa i notes do pokrowca cały czas trzymając się nadziei, że nie będzie musiała spędzić z nim więcej czasu, niż było to absolutnie konieczne, podczas finalizowania transakcji.
Nadia, która na zawał zejdzie jak się dowie, że mają wspólny apartament ;3
Kiedy wyszedł z kabiny pilotów spojrzała na niego jedynie kątem oka, podniosła się z miejsca zabierając swoją torebkę i walizkę z laptopem po czym ruszyła w stronę wyjścia; zeszła na płytę lotniska podchodząc do czarnej limuzyny, kierowca otworzył przed nimi drzwi, a ona bez słowa zajęła miejsce na skórzanej kanapie. Kiedy zajął miejsce obok niej poczuła naglącą chęć ucieczki, przez chwilę zastanawiała się nawet nad tym czy nie wysiąść i zamówić taksówkę, która zawiozłaby ją do najbliższego baru; zanim jednak zdążyła wykonać jakikolwiek ruch samochód ruszył. Wlepiła spojrzenie w okno starając się ignorować jego obecność. Podróż niby nie trwała długo, ale dla niej i tak ciągnęło się to niemal w nieskończoność. Kiedy w końcu zatrzymali się pod hotelem wysiadła nie czekając nawet, aż kierowca otworzy przed nimi drzwi; przebywanie z nim na tak małej powierzchni sprawiało, że nie mogła nawet spokojnie oddychać. Była przekonana, że pokoje jak zwykle zostały wcześniej zarezerwowane, ale najwidoczniej, jeśli ona się czymś nie zajęła, to oczywiście nie mogło być zrobione...
OdpowiedzUsuń-Chyba sobie żartujesz. - nieco szerzej otworzyła oczy widząc wnętrze pokoju, jakim był małżeński apartament...
Nadia, która mu oczy kiedyś w końcu wydrapie :D
Nick słysząc strzał, nawet nie drgnął. Ściągnął ze sobą brwi, po czym uważnie spojrzał na zwłoki, które miał przed sobą. Po chwili kopnięciem, przewrócił denata na plecy, odbierając swoją broń. Sądził, że to któryś z jego towarzyszy się ocknął, a on sam nie był pewien czy pozbyli się już wszystkich. Powolnym krokiem podszedł do tego z przestrzelonym gardłem z niesmakiem obserwując, że ten jeszcze dycha. Chyba trafił obok tchawicy... Tak czy inaczej, przekręcił swoją broń w dłoniach i patrząc mu w oczy, tym razem wykonał dwa celne strzały. Beznamiętnie gapił się chwilę na niego, mechanicznym ruchem, zmieniając magazynek. Dopiero wtedy przeniósł wzrok na osobę, która zabiła napastnika. I to był błąd. Mimowolnie się spiął, patrząc na mężczyznę ze zdziwieniem. W środku dalej drżał na samą myśl o nim. Było z nim lepiej, ale wciąż było mu trudno. Dzięki małej pomocy, oczywiście, ale nie chciał się do tego przyznawać. Był Katem, machiną. Tego próbował się trzymać.
OdpowiedzUsuń- Sam bym sobie poradził, nie trzeba było się fatygować. - Oznajmił chłodno. Nie chciał by ten myślał, że on sam jest słaby. I tyle. Wciągnął do paska sztylet, wciąż trzymając w dłoni swoją broń. Tak na wszelki wypadek.
Nick
Rozejrzała się po pokoju, przestronny apartament urządzony w gustowny sposób, gdyby nie fakt, że w tym momencie i on był włączony w pakiet, mogłoby jej się tu nawet spodobać. Przeczesała palcami ciemne włosy, które luźno opadły na zgrabne ramiona i w dół pleców; przymknęła powieki, zupełnie jakby chciała się w ten sposób uspokoić, bo pomimo tego, że nie pokazywała tego na zewnątrz cała buzowała w środku z czystej furii. Czym, do jasnej cholery sobie na to zasłużyła?! Słysząc jego głos spojrzała na niego niejako z zaskoczeniem, sama nie wiedziała dlaczego się dziwiła... nie powinna spodziewać się przecież, że nagle zmieni się w gentleman. Chociaż gdzieś tam w głębi duszy być może liczyła na cud. Nadziej matką głupich. Trudno! Najwyżej nabawi się skrzywienia kręgosłupa gnieżdżąc się na ustawionym pod oknem szezlongu.
OdpowiedzUsuń-Jakoś mnie to nie dziwi. - obrzuciła go niemal oceniającym spojrzeniem - Przecież nie można się po Tobie spodziewać nawet odrobiny przyzwoitości. - dodała dość wrednie odkładając torbę z laptopem na jeden ze stojący przy niskiej szklanej ławie foteli, które tworzyły swego rodzaju salon otwarty na resztę przestrzeni.
Nadia, która nie podziela jego entuzjazmu :D
Wywróciła jedynie oczami słysząc jego słowa, było w tym sporo racji, a jednak... Podeszła do barku i wyciągnęła ze środka szklankę, do której po chwili nalała sporą ilość bursztynowego płynu o wysokiej zawartości alkoholu. Bez drobnej pomocy i kojącego wpływu whiskey nie uda jej się znieść jego towarzystwa.
OdpowiedzUsuń-Wolałabym wydłubać sobie oczy nożem do masła niż położyć się z Tobą w tym pieprzonym łóżku. - warknęła w odpowiedzi na jego słowa, zaraz po tym upijając spory łyk swojego prostego drinka, a na wzmiankę o tym, że go nie pociąga jedynie zmarszczyła brwi... zachowywał się zupełnie, jakby myślał, że zależy jej na jego opinii.
Podeszła do swojej torebki wyciągając ze środka paczkę wiśniowych djarumów i telefon. Wyszła na taras i opierając się o szeroką barierkę wlepiła spojrzenie w rozciągający się przed nią paryski krajobraz. Przekręciła w palcach metalową zapalniczkę i po dłuższej chwili odpaliła papierosa... Dzięki Bogu za używki, które mogły ją chociaż trochę uspokoić, inaczej pewnie rzuciłaby się z tego przeklętego balkonu.
Nadia, która pewnie zadźga go we śnie <3
Jednostajny krok kobiety został zakłócony przez ostry dźwięk dzwonka telefonu. Harvey zwolniła i rzucając ostatnie przekleństwo, wyszarpnęła urządzenie z kieszeni. Gdy tylko jej oczy przywykły do jasnego blasku wyświetlacza, odszukała wzrokiem ostatnią wiadomość. Numer zastrzeżony. To pewnie naczelnik. Szybko otworzyła SMSa i odczytała zawartość. Policja w sektorze IX. Pięknie. Czyli nie ma co liczyć na wino. Zatrzymała się, oderwała wzrok od telefonu, i rozejrzała się dookoła. Była pewna, że już dobrych kilkanaście minut temu opuściła dziewiątkę. Nie pomyliła przecież drogi. Prawda? Spośród odgłosów nocnego życia Miami wybił się odgłos syreny policyjnej. Z ust kobiety wyrwało się poirytowane warknięcie. Była w dziewiątce. Sygnał policji stawał się coraz głośniejszy, a ona miała przy sobie tylko krótki nóż sprężynowy, nadający się jedynie do otwierania mniejszych przesyłek z narkotykami. Stukot obcasów ponownie rozniósł się po zaułku, gdy kobieta wznowiła swoją wędrówkę, tym razem szybszym i bardziej zdecydowanym krokiem. Nie udało się jej jednak ujść daleko. Po kilku krokach wypadła prosto w ramiona wysokiego mężczyzny. Zakołysała się na obcasach, starając się odzyskać równowagę po uderzeniu o tors szatyna.
OdpowiedzUsuń- Uważaj, mio amico - wymruczała, odsuwając się od mężczyzny. - Nocą ta dzielnica nie jest tak przyjazna jak ja.
Harvey.
Nie paliła dużo, nie można było powiedzieć, żeby była uzależniona, jednak w sytuacjach takich jak te, kiedy to poziom jej wkurwienia przekraczał wszelkie granice zdecydowanie bardziej wolała zapalić niż dać ponieść się zbędnym emocjom. Upiła kolejny łyk whiskey i wymamrotała pod nosem litanie obelg skierowanych w jego stronę. Podniosła telefon sprawdzając godzinę. Najwyższa pora zadzwonić do kupca, którego zdążyła już dość dobrze poznać. Wybrała numer jednego z asystentów, a kiedy po drugiej stronie odezwał się zachrypnięty głos przedstawiła się pełnym imieniem i nazwiskiem już po chwili nawiązując bezpośrednią rozmowę z ich stałym klientem. Francuski był jednym z tych języków, którymi płynnie się posługiwała, na tyle dobrze, że niemożliwym było wyczuć w jej wymowie charakterystycznego rosyjskiego akcentu, którego swoją drogą wyzbyła się już dawno. Rozmowa trwała kilka minut, była szczegółowa, jednak nie za bardzo i szczerze powiedziała przypominała raczej rozmowę dwójki znajomych, którzy umawiają się na drinka, a nie na dobicie targu.
OdpowiedzUsuń-Dzisiaj o ósmej. Mam nadzieję, że poskromisz swój pociąg do kobiet lekkiego obyczaju. - powiedziała chłodno wchodząc do pokoju.
Nadia, która mu pokaże co znaczy kobieta pociągająca :3
Nie była sztywna, potrafiła się bawić, ale w tym wypadku to sama jego obecność odbierała jej jakąkolwiek przyjemność, którą mogłaby czerpać z tego wyjazdu... Ba! Z całego życia, bo ostatnimi czasy zmuszona była na oglądanie jego twarzy niemal codziennie. Prychnęła pod nosem słysząc jego słowa i dopijając drinka odstawiła pustą szklankę na niski kawowy stolik. Podeszła do hotelowego wózka bagażowego, chwyciła wisząc na nim czarny pokrowiec na ubranie.
OdpowiedzUsuń- Jestem w pracy. - rzuciła obojętnie kierując się w stronę łazienki, której drzwiami trzasnęła być może zbyt mocno. Przysiadła na brzegu dużej wanny i odkręcając kurek z gorącą wodą westchnęła ciężko upinając ciemne włosy w wysokiego koka... Zrzuciła ubrania zanurzając się w ciepłej wodzie, która z każdą chwilą rozluźniała jej spięte ciało. Biorąc pod uwagę fakt, że za drzwiami siedział mężczyzna, któremu niejednokrotnie miała ochotę wydrapać oczy, nie miała najmniejszej ochoty opuszczać swego rodzaju samotni. Nie miała jednak zbyt wiele czasu i w końcu musiała stąd wyjść. Poprawiła delikatny makijaż, rozpuściła włosy i ubrała się w bordową, sukienkę odkrywającą smukłe ramiona i założyła czarne szpilki, dodające jej kilka centymetrów. Otworzyła drzwi wygładzając dłońmi nieco rozkloszowany dół, sięgającego połowy uda ubrania spoglądając na niego wyczekująco... Nie miała zamiaru na niego czekać.
Nadia, tak pełna niespodzianek.
Słysząc jego słowa zmarszczyła brwi przyglądając mu się badawczo - Naćpałeś się? Bo zaczynasz bredzić... Zresztą nieważne. - mruknęła cicho, jednak zaraz pokręciła głową spoglądając na zegarek zasłaniający jeden z jej siniaków na przegubach, na drugim nadgarstku miała szeroką bransoletkę, pod którą ukrywała ślady wczorajszej awantury.
OdpowiedzUsuńMiejscem spotkania był klub Paradise - przybytek rozkoszy… i rozpusty, miejsce dla gentlemanów, którzy po ciężkim dniu spędzonym na zarabianiu fortuny mają ochotę na odrobinę relaksu, alkohol z najwyższej półki i piękne panie dające co wieczór niesamowity pokaz burleski… Niby nic nadzwyczajnego, jednak warto było wspomnieć, że w podziemiach znajdowało się „serce” tego miejsca – drugi klub, otwarty jedynie dla zaproszonych, pełen nielegalnych uciech i pań, które za odpowiednią opłatą dadzą nie tylko prywatny pokaz, ale i równie chętnie rozłożą nogi... To właśnie właściciel tego miejsca był jednym z ich najlepszych klientów na arenie europejskiej.
Była do tego przyzwyczajona, jednak nie chciała tam spędzać więcej czasu niż było to konieczne; zdecydowanie bardziej wolała zająć jedną z najlepszych loży na górze, tuż przed sceną, na której kobiety pokazywała coś znacznie więcej niż nagie ciała. Wystarczyło jedynie spojrzenie, a do stolika niemal od razu przyniesiono schłodzoną butelkę najlepszego szampana i błyszczące w półmroku kryształowe kieliszki. Klimatyczna muzyka, taniec świateł podkreślający nastrój i piękne kobiety na podwyższeniu… trzeba było przyznać, że rozpalało to nie tylko męskie zmysły. Z lekkim uśmiechem na ustach, niczym zahipnotyzowana obserwowała kolejny już tego wieczoru występ, praktycznie nie odrywając roziskrzonego spojrzenia od swoistego przedstawienia, jakie rozgrywało się zaledwie kilka kroków od niej. Upiła kolejny łyk szampana nieznacznie marszcząc brwi, nie po raz pierwszy w jej głowie pojawiła się ta dziwna myśl, podsycana przez pytanie brzmiące w jej głowie – dlaczego by nie?
Spojrzała kątem oka na Adriana, który wyłaniając się z "podziemnego" świata najwyraźniej postanowił do niej dołączyć.
Naduśka, która jeszcze mu pokarze co potrafi! <3
Przebywanie w towarzystwie szefa, naprawdę go denerwowało. Nie pokazywał tego, ale w tym momencie miał ochotę uciec. Tak jakby bał się powtórki z rozrywki. Nic jednak nie zrobił, po prostu stał i spoglądał na ciała, które znajdowały się w pomieszczeniu. Wiedział, że to pułapka. Odkąd przekroczyli progi tego budynku, zostali zaatakowani. Nick jednak był doświadczony, udało mu się schować i z dobrego punktu zlikwidować kilku napastników. Reszta... miała mniej szczęścia. Jednak pech był w tym, że nie wiedział czy to koniec czy jeszcze nie.
OdpowiedzUsuńNa polecenie kiwnął głową w zrozumieniu. Ruszył kilka kroków, wciąż ściskając swoją broń. Druga wciąż tkwiła w kaburze przy jego lewym udzie. Ogółem nie był dwuręczny, nauczył się po prostu strzelać lewą ręką i tyle.
- A tym ledwo żywym mam ukrócić cierpienie? - Spytał poważnie. Znów był tą maszyną, a bynajmniej z zewnątrz. Nie wahał się zabić któregoś ze swoich. Nie był do nich przywiązany, nie miał dobrych relacji z nimi. Tylko wykonywał zadnie. - Zanim zostaną przewiezieni do bazy, niektórzy i tak umrą. Nie widzę sensu w czołganiu trupów. - Wyjaśnił swoje pytanie.
Patrzył się w kierunku szefa, ale nie na niego samego .
Nick
Spojrzała kątem oka na mężczyznę, który usiadł obok niej, co raz bardziej wczuwając się w panujący dookoła niej nastrój. Krótka przerwa, zapowiedź następnego występu i kolejny łyk alkoholu… Wszystko to skumulowało się w niej na tyle mocno, by bez zastanowienia podniosła się z miejsca, kiedy na sali rozbrzmiały pierwsze dźwięki piosenki „Sohodolls – I’m Not Cool”. Odstawiła kieliszek i ignorując zdziwione spojrzenie Adriana ruszyła w stronę schodów prowadzących na scenę. Sama nie była chyba pewna co tak właściwie robi, jednak nie zamierzała się wycofać... Wspięła się po stopniach od razu odnajdując się w rytmie muzyki. Chyba wszystkie spojrzenia osób obecnych na Sali skierowały się w jej stronę, a uśmiechy tańczących kobiet jedynie zachęcały ją do podjęcia kolejnych kroków. Zwróciła się tyłem do publiczności zmysłowo poruszając biodrami, odwróciła głowę spoglądając przez ramię na lożę, w której jeszcze przed chwilą siedziała i kierując wzrok na twarz siedzącego tam w dalszym ciągu Adriana uśmiechnęła się tajemniczo. W jej tęczówkach dostrzec można było kuszący blask, kiedy sięgnęła dłonią do zamka sukienki, który biegł wzdłuż jej prawego boku. Rozpięła go powoli, nie odwracając spojrzenia od jego oczu, tym samym podsycając w nim złudne wrażenie, jakoby tańczyła jedynie dla niego. Materiał bordowej sukienki zsunął się po jej kształtnym ciele, na co publiczność zareagowała znacznym ożywieniem... Stała na środku sceny odziana jedynie w koronkowy pół gorset, wykonane z tego samego materiału wycięte figi, które razem z górą tworzyły zgrany komplet czarnej, piekielnie drogiej bielizny, która okrywała jej smukłe ciało, którego atutu podkreślały dodatkowo wysokie szpilki, dzięki którym jej nogi wydawały się być jeszcze dłuższe. Każdy jej ruch wydawał się być wręcz instynktowny, kokieteryjny, subtelny… Daleki od tych wyuzdanych i wyzywających, jakimi posługiwały się pracownice „Lotosu”. Podobało jej się to. Naprawdę jej się to podobało, wszystkie te spojrzenia i świadomość, że najprostszym, odpowiednio wykonanym ruchem jest w stanie rozpalić i uwieść najprawdopodobniej każdego mężczyznę, sprawiały jej niemalże dziką przyjemność.
OdpowiedzUsuńNadia... tak bardzo sztywna ; 3
Sytuacja była kompletnie beznadziejna. Harvey przeklinała się w duchu za to, że nie przystała na propozycję odwiezienia jej do siedziby Bertone jednym z służbowych samochodów. Siedziałaby teraz luksusowym apartamencie najprawdopodobniej flirtując ze spotkanym po drodze mężczyzną. Zamiast tego stała naprzeciw szatyna z irytującym, zagadkowym spojrzeniem, a zza zakrętu dobiegały ją odgłosy ciężkich kroków. Dlaczego tylko ona miała takie szczęście? Przez krótką chwilę spojrzała na mężczyznę taksując go wzrokiem. Był wysoki i dobrze zbudowany. Musiał mieć wielkie powodzenie u kobiet. A może nie tylko u nich. W innych okolicznościach pewnie skusiłaby się na wspólne wyjście i kieliszek wina. Harvey przeklęła w myślach swoje włoskie korzenie. Ta chwilą bynajmniej nie była odpowiednia. Zresztą błysk w oczach mężczyzny przypominał jej przyczajone i gotowe do ataku zwierzę. Czy twarz jego nie wydawała jej się znajoma? Harvey była niemal pewna, że już ją kiedyś widziała.
OdpowiedzUsuńWszystkie te myśli przemknęły przez jej głowę w ciągu kilku sekund, jednak nawet to pozwoliło policjantom znacznie się zbliżyć. Byli już na rogu ulicy. Przez moment w zielonych oczach brunetki pojawiło się przerażenie, zaraz jednak zastąpiła je pewność siebie. Podjęła decyzję. Błyskawicznie oparła swoje dłonie na klatce piersiowej mężczyzny, przypierając go do ściany w najmniej oświetlonym miejscu. Kątem oka zarejestrowała policjantów wbiegających do zaułka. Szybko zarzuciła ręce na szyję szatyna i przycisnęła zimne wargi do jego ust w namiętnym pocałunku. Miała nadzieję, że nikt nie zwróci uwagi na parę zakochanych obściskującą się w ciemności.
Harvey, której włoskie pochodzenie powinno usprawiedliwiać rzucanie się na przypadkowych, obcych mężczyzn.
Zniżyła się do poziomu parkietu, co wymagało niezwykłej uwagi, co jak co ale utrzymanie równowagi w tak niebotycznie wysokich szpilkach na platformie dla większości kobiet stanowiło niebywałe wyzwanie. Nie dla niej, jej ruchy wciąż były delikatnie, niemal kocie... Przesunęła dłonią po kostce biegnąc smukłymi palcami wyżej po łydce i smukłym udzie. Nawet na ułamek sekundy nie odwróciła spojrzenia od jego twarzy, zupełnie jakby wszystko inne przestało się liczyć. Widziała to... widziała to pożądanie w jego oczach, a podobno go nie pociągała. Nakręciło ją to jeszcze bardziej. Wyraz jej filigranowej twarzy był kokieteryjny i uwodzicielski, tak samo jak i spojrzenie, które wyrażało coś jeszcze. Coś sprzecznego z całą resztą, coś co krzyczało "Nigdy nie będę Twoja." To była jego kara... za to jak ją wczoraj potraktował, za to, że odważył się porównać ją do swoich dziewek, za to, że uznał ją za sztywną.
OdpowiedzUsuńPodniosła się powoli i znów odwróciła tyłem, kolejnym subtelnym ruchem odsunęła kaskadę ciemnych włosów na jedno ramię muskając palcami widoczny na jej karku tatuaż.
Nadia, która da mu nauczkę, póki jeszcze całkiem nie wpadła jak śliwka w "zatruty" kompot <3
Starała się nie okazywałać irytacji, gdy dłonie mężczyzny wylądowały na jej pośladkach, a on sam przyparł ją do zimnej ściany. Kolejny napaleniec. Czy nie istnieje coś takiego jak 'włoskie szczęście'? Cholerni Irlandczycy zawsze dostają to, co najlepsze. Mimo, że w tej chwili Harley miała wielką ochotę wbić obcas swojej czarnej szpilki w nogę szatyna to nie było tak źle. Mężczyzna nie wydał jej funkcjonariuszom, a ona nie miała pojęcia dlaczego. Starała skupić się na całej ich krótkiej, dotychczasowej rozmowie i znaleźć powody jego zachowania, ale ręce ściskające jej pośladki skutecznie jej to uniemożliwiały. Nie mogła zebrać myśli. Nigdy nie przyznałaby się do tego, ale nieznajomy całował wyśmienicie. Po raz kolejny kobieta żałowała, że nie spotkali się w innych okolicznościach. Zatracona we własnych myślach oraz ustach szatyna tańczących na jej własnych, nie zauważyła nawet momentu, kiedy policjanci oddalili się, a w zaułku zapanowała cisza. Gdy tylko udało jej się naprawić ten karygodny błąd, zacisnęła palce na koszuli mężczyzny i spróbowała odepchnąć go od siebie.
OdpowiedzUsuńHarvey, która postanowiła sobie przypomnieć że jednak nie zna Adriana.
Zaskoczył ją swoim wyjściem, zaskoczył i na swój sposób... zdenerwował. Jak zawsze musiał działać jej na nerwy. Odprowadziła go spojrzeniem, jednak nie miała zamiaru przedwcześnie przerwać swojego pokazu. Muzyka w końcu jednak ucichła, a jej miejsce zajęły wiwaty, usłyszała nawet kilka wykrzyczanych próśb o więcej, jedna z nich padła nawet z ust siedzącej z przodu kobiety, która zachęcała ją do dalszego tańca. Nie podjęła się tego jednak, uśmiechnęła się jedynie i porwała ze sceny swoją sukienkę, którą założyła i zeszła ze sceny wracając do loży. Na stole stało jeszcze naczynie z lodem i zakopaną w nim butelką szampana, którą pochwyciła nalewając alkohol do swojego kieliszka. Wypiła musujący płyn duszkiem, zaraz uzupełniając go kolejną porcją. Przywarła plecami do oparcia wygodnej sofy i zakładając nogę na nogę wlepiła spojrzenie w nowe tancerki, które pojawiły się na scenie. Nie miała zamiaru za nim iść, za cholerę i chociaż mimowolnie zastanawiała się gdzie jest, duma nie pozwalała jej ruszyć się z miejsca.
OdpowiedzUsuńNadia, taka zła i niedobra ;3
Siedziała tak przez kilka kolejnych utworów leniwie sącząc szampana. Cała ekscytacja wywołana jej wcześniejszym występem opadła z niej równie szybko, co delikatna pianka, jaka tworzyła się kiedy nalewała do kieliszka kolejną i kolejną porcję alkoholu. Spojrzała na zegarek, minęła już ponad godzina, najwyraźniej nie miał zamiaru już tu wracać. Westchnęła cicho, było jej trochę... żal? Podniosła się z miejsca zaciskając drobne palce na czarnej kopertówce i ruszyła w stronę wyjścia, po drodze zaczepił ją jeszcze właściciel całego ów dobytku i z typowym dla siebie, niby to flirciarskim uśmieszkiem, pół żartem pół serio zaproponował etat, jeśli tylko znudziłaby jej się posada zastępcy w The Cross. Wymieniła z nim kilka zdań i wykręcając się zmęczeniem odmówiła wypicia wspólnego drinka, obiecując, że pojawi się tu niedługo prywatnie. Wyszła przed budynek wyciągając z torebki telefon, zadzwoniła do kierowcy z pytaniem gdzie on do jasnej cholery jest.
OdpowiedzUsuń-Pan McCoys jakiś czas temu kazał odwieźć się do hotelu, mówił, że wróci Pani sama.- usłyszała w słuchawce.
-Niech Cię szlag trafi, McCoys - prychnęła pod nosem i ścisnęła nieco mocniej poły płaszcza, cała dygocąc z zimna... przeklęty europejski klimat.
-Przyjechać po Panią?
-Nie, sama wrócę. - jak powiedziała tak i zrobiła, zatrzymała pierwszą przejeżdżającą taksówkę i usiadła na tylnym siedzeniu podając kierowcy adres. Po drodze zdążyła jeszcze zabukować lot powrotny do Miami, nie miała ochoty spędzić tu ani chwili dłużej... Weszła do pokoju z nadzieją, że jednak go nie ma lub też zasnął, nie miała ochoty na spotkanie z nim twarzą w twarz. Na nadziejach się jednak skończyło, siedział na kanapie wpatrzony w telewizor. Nie odezwała się ani słowem, zamknęła za sobą drzwi i nawet nie zdejmując płaszcza podeszła do swojej walizki, którą zamknęła i podniosła z podłogi, by móc jak najszybciej stąd wyjść.
Nadia, która mu zaraz spierdoli :D
Prawie w niego wlazła, kiedy zerwał się z miejsca i zagrodził jej drogę. Zatrzymała się w ostatniej chwili znacznie mocniej niż by chciała zaciskając palce na rączce niedużej walizki.
OdpowiedzUsuń-Transakcja została sfinalizowana, więc nie ma sensu tu zostawać. - wzruszyła obojętnie smukłymi ramionami i zmierzyła go wyczekującym spojrzeniem, normalnie minęłaby go i wyszła nie zwracając na niego najmniejszej uwagi, unosząc się swoją dumą, jednak w tym momencie niemal przypierał plecami do drzwi, co uniemożliwiało ich otworzenie.
-Możesz się przesunąć? Za czterdzieści minut mam samolot. - dodała jeszcze z cichym westchnieniem, zupełnie jakby zmęczona samym jego towarzystwem.
Nadia, tak bardzo tego nie doceniająca <3
-Ja Ciebie denerwuję? - prychnęła pod nosem i pokręciła głową w niby to gorzkim rozbawieniu. Doprawdy mógłby chociaż raz spojrzeć na siebie i swoje zachowanie... Gotowała się w środku, sama chyba do końca nie wiedząc dlaczego. Chodziło o jego postawę, czy może raczej o fakt, że tak po prostu wyszedł i zostawił ją samą, co przecież nie obchodziło jej nawet w najmniejszym stopniu, a bynajmniej nie powinno. Nie miała siły się z nim kłócić ani szarpać, więc koniec końców oddała mu tą przeklętą walizkę i zdjęła krótki płaszcz rzucając go na oparcie fotela. Odgarnęła z twarzy kilka kosmyków ciemnych włosów i odetchnęła głęboko... Nie miała jednak zamiaru go słuchać, co to to nie. Chwyciła małą torebkę i korzystając z faktu, że odsunął się od drzwi położyła dłoń na klamce. Pomimo wypitego wcześniej alkoholu była daleka od stanu upojenia, a jeśli miała w jakiś sposób przetrwać do rana musiała to zmienić. Musiała stąd wyjść inaczej z pewnością by wybuchła.
OdpowiedzUsuń-Może i jestem zbyt pijana, żeby wrócić do Miami, ale zdecydowanie zbyt trzeźwa jak na to, żeby spędzić noc z Tobą w jednym pokoju.
Nadia, tak bardzo niewiedząca czego chce.
O dziwo nie wyrywała się, kiedy chwycił ją za łokieć i przyciągnął do siebie, jedynie westchnęła z irytacją unosząc spojrzenie na jego twarz, by na dłuższą chwilę zawiesić je na jego niebieskich oczach i przeraziła się, naprawdę się przeraziła, kiedy dotarło do niej, że tak naprawdę chciałaby, żeby patrzył na nią tak jak wtedy w klubie... Boże dziewczyno, chyba jednak rzeczywiście za dużo wypiłaś, albo ktoś dosypał Ci czegoś do drinka!
OdpowiedzUsuń-Nie mógłby obchodzić mnie mniej ten fakt, że wyszedłeś. Nie zrobiłam tego dla Ciebie. - rzuciła w jego stronę nie mniej rozdrażniona i poirytowana, przecząc sama sobie, tego jednak nie musiał wiedzieć.
-Nienawidzę Cię. Nikogo nigdy nienawidziłam bardziej... Każdy nerw w moim ciele pała nienawiścią do Ciebie. - powiedziała nie odrywając od jego oczu spojrzenia, które w tym momencie tak bardzo przypominało to, którym obdarowała go będąc na scenie.
Nadia, tak bardzo zdecydowana, która sama nie wie czego chce i w sumie chciałaby, żeby się na nią rzucił, a z drugiej strony nie. :D
W dziwny sposób zabolała ją ta jego obojętność na jej słowa, ale czego innego mogłaby się po nim spodziewać? Westchnęła cicho, wyraźnie zmęczona obecną sytuacją; zmarszczyła delikatnie brwi czując jak chwyta jej włosy i zaczyna bawić się ciemnymi kosmykami, przymknęła na chwilę oczy próbując się chociaż trochę uspokoić. Dlaczego do jasnej cholery to własnie on musiał tak na nią dziać? Nienawidziła go, naprawdę go nienawidziła, przy nim nie mogła ufać samej sobie i własnym instynktom... Chwyciła w końcu jego rękę i odsunęła ją od swoich włosów - Przestań. - mruknęła cicho odsuwając się od niego o krok.
OdpowiedzUsuńNadia, która zaraz wybuchnie <3
Mało kto i rzadko kiedy zwracał się do niej pełną wersją pierwszego imienia, przywykła do tego, że zazwyczaj zwiastowało to nie małe kłopoty. Tym razem nie było inaczej, o czym przekonała się, kiedy przyszpilił ją do ściany własnym ciałem; nie odepchnęła go, nie szukała w popłochu drogi ucieczki, co z pewnością powinna robić i jedynie patrzyła mu w oczy z tym nieodgadnionym, tajemniczym wyrazem, którego sama najprawdopodobniej nie potrafiłaby rozszyfrować. Słysząc jego pytanie delikatnie zmarszczyła brwi, jakby zastanawiając się nad sensowną odpowiedzią, która i tak nie nadeszła.
OdpowiedzUsuń-Ja... Nie wiem. - powiedziała cicho przylegając jeszcze ciaśniej do ściany, która wznosiła się za nią, chcąc tym samym zwiększyć w jakiś sposób ten dystans między nimi, który w tym momencie stanowiło jedynie kilka marnych milimetrów... Gdzieś tam między całą tą irytacją i nienawiścią, działał na nią jak jeszcze żaden mężczyzna i chociaż do tej pory uparcie przed tym uczuciem uciekała, ta bliskość jego ciała sprawiała, że co raz trudniej było zachować jej zdrowy rozsądek.
Nadia, jeszcze walcząca sama ze sobą <3
Oparła głowę o siedzenie. Odetchnęła głęboko i powiedziała sobie, że już gorsze rzeczy przeżywała. Dotykanie siebie? To tylko marna próba powtórzenia tego, czego doświadczała kiedyś.
OdpowiedzUsuńProblemem było to, że przez brak delikatności Adriana wszystko ją bolało i nieco bała się zacząć. Powtórzyła w myślach jedno zdanie, które kiedyś musiała wbijać sobie do głowy niemal codziennie: dasz radę.
I, do cholery, zrobiła to.
Jej jęki i westchnienia poniosły się po samochodzie. Od czasu do czasu zauważała jakieś spojrzenia w jej kierunku rzucane przez Adriana. Zamknęła jednak oczy i po prostu to ignorowała.
W końcu auto się zatrzymało. Jelena przestała robić to, co jej kazano, i spojrzała pytająco na Adriana, jednocześnie zbierając skrawki jej sukienki. Musiała się czymś okryć.
Jelena
Zamknęła oczy czując jego dotyk na swoim policzku i dłoń, którą stanowczo, jednak i na swój sposób delikatnie ułożył na jej biodrze. Gdy musnął ustami linię jej szczęki otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, jednak zamiast tego mógł usłyszeć jedynie ciche westchnienie, które zdradzało ją niemal całkowicie. Opamiętała się jednak słysząc jego słowa i odsunęła swoją twarz od jego ust wlepiając spojrzenie w jego oczy - Nie mogę - wyszeptała cicho, zupełnie jakby sama zawiedziona swoimi słowami, oparła drobne dłonie na jego piersi i odetchnęła ciężko - Znam Cię, znam Twoje podejście do kobiet, wiem jak je traktujesz... Jak zabawki, a ja nigdy nie będę jedną z nich. Nie mogę. - powiedziała cicho, bez wyrzutu, ale z zawodem, widocznym w jej tęczówkach.
OdpowiedzUsuńNadia, która liczy sama nie wie na co <3
Przeniosła spojrzenie na jego ręce, którymi nakrył jej delikatne dłonie, słuchając jego słów; nie mogła mieć pewności, że nie mówił tego wszystkiego tylko po to, by osiągnąć cel, jednak w głębi duszy miała nadzieję, że tak nie jest. Nie chciała zostać zraniona, a kiedy mu ulegnie sama da mu nad sobą taką władze... Bała się, w dziwny, niewyjaśniony sposób bała się swoich własnych uczuć i pragnień, które nasilały się w jego obecności; zupełnie jakby ta nienawiść, z którą się obnosiła była tylko maską obronną, pod którą skrywała coś diametralnie innego.
OdpowiedzUsuń-Boje się. - powiedziała cicho ponownie patrząc mu w oczy, z niejakim zaskoczeniem, zupełnie jakby sama się swoim słowom dziwiła - Przy Tobie nie mogę ufać sama sobie, nie jestem w stanie zapanować nad tym wszystkim, co potrafisz we mnie obudzić i nawet pomimo tego, jak bardzo Cię pragnę, wiem, że jeśli posunę się dalej będziesz miał nade mną przewagę... - mówiąc to ani na chwilę nie oberwała spojrzenia od jego oczu, uwolniła jedną dłoń z jego delikatnego uścisku i uniosła ją do twarzy mężczyzny, przesunęła palcami po jego policzku, w jednej chwili zmieniając się z silnej i niezależnej kobiety, w całkowicie bezbronną wobec jego wpływu istotę.
Nadia, taka wylewna:3
Harvey omal nie odetchnęła z ulgą, gdy mężczyzna odsunął się od niej. Jeszcze chwila i mogłaby się zapomnieć. Dlaczego nieznajomy tak na nią działał? Serce biło jej szybko, wiedziała jednak, że nadal wygląda na opanowaną i spokojną. Mężczyzna nie wyczyta z jej twarzy niczego. Ta pewność i wypowiedź szatyna sprawiły, że na usta kobiety wypłynął bezczelny uśmiech. Męskie ego.
OdpowiedzUsuń- Chyba nie myślisz, że obściskiwanie się z nieznajomym w brudnym zaułku sprawia mi przyjemność? - Brunetka prychnęła, po czym przejechała językiem po wargach w figlarnym geście. - Szczególnie, jeśli ten nieznajomy całuje, delikatnie mówiąc, gorzej niż przeciętnie.
Wiedziała, że posunęła się za daleko. Dumę mężczyzny bardzo łatwo zadrasnąć, nawet jeśli powinien on zdawać sobie sprawę z absurdalności jej wypowiedzi. Nie uzyskując żadnej wyraźnej odpowiedzi ze strony szatyna, Harvey uznała to za koniec ich rozmowy. Strąciła jego dłoń i najzwyczajniej obróciła się na pięcie z zamiarem odejścia.
Harvey.
Nawet jeśli by chciała nie potrafiła, nie mogło się mu już dłużej opierać... Ale przecież nie chciała. Pragnęła go równie mocno, pozwoliła by jej skrywane głęboko fantazje i uśpione pragnienia wzięły nad nią górę, a kiedy poczuła jego usta na swoich delikatnych wargach odsunęła na bok wszelkie obawy. Chciała tego, chciała czuć jego dotyk na swoim ciele, jego bliskość i smak jego ust, nie była już w stanie temu zaprzeczać... a już na pewno przed tym uciekać.
OdpowiedzUsuńSama się do niego przysuwając, przyległa ciałem do jego nagiego torsu odwzajemniając jego pocałunek, którego delikatnością początkowo była zaskoczona.
Nadia, już całkiem jego <3
Przysunęła się do niego jeszcze bardziej, pozwalając na każdy gest i ruch, jaki wykonywał, sunąc dłońmi po jej ciele. Westchnęła cicho, kiedy przygryzł jej dolną wargę i zsuwając dłonie na jego nagi tors odepchnęła go od siebie, tym samym popychając go w głąb apartamentu. Podążyła za nim po chwili zmuszając go do tego by usiadł na brzegu ogromnego łóżka, przesunęła palcami po jego barkach i umięśnionych ramionach uśmiechając się przy tym delikatnie, kokieteryjnie i uwodzicielsko, odsunęła się pół kroku i sięgnęła do zapięcia sukienki, tak samo jak wcześniej nie odrywając spojrzenia od jego oczu. Powoli odpięła zamek i pozwoliła by bordowy materiał opadł na podłogę. Chciał mieć swój prywatny występ, a ona postanowiła spełnić jego zachciankę.
OdpowiedzUsuńNadia, taka kochana <3
Widziała jego spojrzenie, które nakręciło ją jeszcze bardziej niż wtedy w klubie...
OdpowiedzUsuńNie potrzebowała muzyki, jej ruchy i tak były płynne, instynktownie poruszała swoim ciałem, chcąc tym samym doprowadzić go na skraj wytrzymałości. Subtelność jej gestów zamierała się z prowokacją spojrzenia. Nie dało się nie zauważyć, że ten taniec był nieco inny od tego w klubie. Teraz tańczyła tylko i wyłącznie dla niego.
Nadia nie mniej napalona <3
Nieco szerzej otworzyła oczy spoglądając na niego ze swego rodzaju zaskoczeniem, jakim zareagowała na jego dość gwałtowny ruch, jakim przyciągnął ją do siebie i zaraz po tym praktycznie rzucił na łóżko. Mógł zobaczyć lekki uśmiech, jaki w pół mroku mignął mu przed twarzą, kiedy sunął dłońmi po jej półnagim ciele. Zamruczała cicho, nie kryjąc zadowolenia, kiedy wpijał się w jej pełne wargi; sama nie pozostawała bierna, oddawała pocałunki z nie mniejszym zaangażowaniem. Jęknęła cicho, kiedy rozerwał gorset okalający jej kształtne piersi, jednak pozostawiła to bez komentarza. Najwyżej jutro wyrazi swoje niezadowolenie na temat zniszczonego kompletu piekielnie drogiej bielizny. Przesunęła dłońmi po jego umięśnionym torsie czując pod drobnymi palcami każdy napięty, idealnie zarysowany mięsień, popchnęła go w końcu, zmuszając do tego, by przekręcił się na plecy. Usiadła okrakiem na wysokości jego bioder, chwyciła jego nadgarstki przyszpilając je drobnymi dłońmi do pościeli nad jego głową i nachylając się nad nim uśmiechnęła się nieco zaczepnie; jej ciemne włosy opadły po obu stronach jego twarzy, a ona zupełnie jakby się z nim drocząc musnęła lekko jego usta zsuwając wargi na jego policzek, linię żuchwy, a następnie i szyję.
OdpowiedzUsuńNadia, która chce go doprowadzić do szaleństwa.
Harvey miała naprawdę dość natręta. Na tyle, że chętnie zaprezentowałaby mu umiejętności wyniesione z liceum i bynajmniej nie związane z kontaktami damsko-męskimi. Szkoda tylko, że groźby tracą trochę na wartości bez porządnej broni w ręce. Syknęła poirytowana, gdy mężczyzna nie pozwolił jej odejść i wymruczał coś niskim głosem też przy jej uchu. Czuła jego gorący oddech na szyi. Lekko odskoczyła w monencie, kiedy dłoń szatyna ponownie zacisnęła się na jej pośladku, ale dzięki temu tylko mocniej wcisnęła się w jego ramiona. Nispodziewanie usta nieznajomego znalazły się tuż za jej uchem. Harvey ułamek sekundy poddała się jego pieszczotom, ale zaraz się opamiętała. Przecież to nic wielkiego. Nie da się zgwałcić pierwszemu lepszemu dupkowi. Zrobiła jedyną rzecz, jaka przyszła jej do głowy. Z całej siły wbiła ostry obcas swojego buta w nogę szatyna.
OdpowiedzUsuńHarvey.
Całowała jego szyję, obojczyk co i rusz schodząc co raz to niżej; ułożyła dłonie na jego biodrach wsuwając drobne palce pod materiał dresów, jednocześnie zasypując podbrzusze mężczyzny śmiałymi muśnięciami warg. Wydawać by się mogło, że ma zamiar posunąć się dalej... nic bardziej mylnego. Póki co droczyła się z nim, z każdą chwilą dążąc do tego, by rozpalić go jeszcze bardziej; co jak wnioskowała czując pod sobą jego nabrzmiałą męskość, szło jej całkiem dobrze. Wyprostowała się, pokazując mu się w pełnej krasie i po chwili opierając dłonie po obu stronach jego głowy zawisła kilka centymetrów nad jego twarzą wlepiając błyszczące ślepa w jego oczy.
OdpowiedzUsuńNadia, z której wyjdzie diabeł <3
-Nawet nie wiesz jak bardzo. - odpowiedziała szeptem, uśmiechając się nieco zaczepnie, zupełnie jakby chciała tym zachęcić go do działania. Ułożyła dłoń na jego policzku, muskając skórę drobnymi palcami, które zsunęła w dół znacząc na jego torsie niewidzialną ścieżkę prowadzącą do nabrzmiałego męskiego krocza, które zaczęła masować z wyczuciem przez materiał dresowych spodni, jednocześnie całując z zapałem jego szyję.
OdpowiedzUsuńNadia, która igra z ogniem :3
Jęknęła cicho czując jego dłoń na swojej piersi, którą zaczął pieścić delikatnie. Mimowolnie zacisnęła palce nieco mocniej na jego członku, ciągle pieszcząc go przez materiał; przygryzła delikatnie dolną wargę, spoglądając na niego niewinnie, a jej druga dłoń powędrowała pod materiał dresów, delikatnie przesunęła paznokciem po skórze na jego biodrze. Nachyliła się nad nim całując jego usta z pożądaniem, jakiego chyba dawno nie czuła.
OdpowiedzUsuńNadia, która czeka aż w końcu coś zrobi :D
Oduczyłam się pisania porno wątków xD
Uśmiechnęła się lekko czując jego dłonie na swoich biodrach, podniósł ją bez najmniejszego problemu i przekręcił na plecy. Ciche westchnienie, stłumione przez namiętny pocałunek, wyrwało się spomiędzy jej warg, kiedy opadła na miękką pościel. Przesunęła dłońmi po jego bokach, kiedy nachylił się nad nią z zaczepnym spojrzeniem; zagryzł delikatnie dolną wargę czując jego usta i dłonie na swoich piersiach. Zacisnęła wolną dłoń na pościeli, drugą układając na jego barku, by przesunąć w stronę karku i wpleść w końcu w jego gęste włosy. Była gotowa pozwolić mu dosłownie na wszystko, co tylko zechciałby zrobić z jej ciałem. Byle tylko czuć jego bliskość, jego dotyk, którym doprowadzał ją do obłędu.
OdpowiedzUsuńNadia <3
Śmiał się. Ten dupek po prostu zaczął się śmiać. Ten fakt zaniepokoił Harvey na tyle, że zamierzała uciec, od po prostu zwiać, gdy tylko mężczyzna pochylił się na zgniecioną stopą.
OdpowiedzUsuńZanim jednak zdążyła ujść choćby krok, szatyn podniósł się z ziemi. Powiedział coś, ale kobieta nie zwracała uwagi na jego słowa. Wpatrywała się w jego lewy nadgarstek. Mocno odcinając się od koloru jego skóry, widniał tam tatuaż - paszcza węża z której wyłaniał się czarny krzyż. Znak The Cross. W duchu przeklinała właśnie wszystkich znanych jej ludzi, zaczynając od Bossa, nadmieniając naczelnika oraz dilerów i nie oszczędzając nawet barmana w ulubionym klubie. Najobfitszą wiązankę otrzymał oczywiście szatyn. Teraz już widziała kim on jest - Adrian McCoys, ten bogaty adwokat. Nie miała za to pojęcia, jaką rolę mężczyzna pełni w mafijnej społeczności. Nawet jeśli nie był selekcjonerem, kobieta wpakowała się w niezłe kłopoty. A to wszystko tylko i wyłącznie jej wina! Dała się podejść jak nowicjuszka! Jakby od dziecka nie była uczona mafijnego życia! Ojciec byłby zawiedziony. No, gdyby już jej nie wydziedziczył.
Brunetka zastanawiałaby się na swoim losem dłużej, gdyby nie strzykawka szybkim gestem wbita w jej szyję. Skierowała rozjuszone spojrzenie prosto na twarz szatyna.
- Figlio di puttana - syknęła tylko. Patrząc w oczy mężczyzny, wiedziała, że przywykł on do dużo gorszych wyzwisk.
Harvey.
Zadrżała czując jego język na swojej kobiecości, przyjemny dreszcz przeszył jej rozpalone ciało, a słodki jęk wyrwał się spomiędzy jej warg, kiedy do tej pieszczoty, jaką obdarowywał najczulszy punkt jej ciała dodał jeszcze palce. Mogłaby zaprzeczać, ale i tak na nic się by to nie zdało, jej ciało zdradzało całkowicie ją, jak i wszystkie pragnienia jakie zawładnęły nią na skutek jego obecności. Chciała tego, żeby wziął ją tu i teraz, żeby zrobił z nią co tylko zapragnie; była gotowa oddać mu się bez reszty i nie liczyło się już dla niej zupełnie nic... Tylko on, jego dotyk. Poruszyła się niespokojnie, pragnąc zdecydowanie więcej, wplotła dłonie w jego włosy, zaciskając na nich drobne piąstki w całkiem niekontrolowanym odruchu.
OdpowiedzUsuńNaduśka tak bardo jego<3
Poddała się całkiem jego woli, ślepo podążając za każdym jego ruchem; pozwoliła by założył jej nogę na ramię, a drugą sama oplotła go na wysokości bioder. Odchyliła do tyłu głowę ułatwiając mu tym samym dostęp do swojej szyi, którą zasypywał pocałunkami; zamruczała cicho, kiedy poczuła jak przesuwa swoim członkiem po jej delikatnej skórze, zupełnie jakby teraz to on postanowił się z nią podroczyć, odkładając moment, w którym mogłaby poczuć go w sobie, niemal w nieskończoność... Spojrzała mu w oczy, niemal błagalnie, a kiedy wreszcie w nią wszedł całe jej drobne ciało wygięło się w delikatny łuk i wyprężyło pod jego ciężarem. Nie hamowała ponętnych pomruków i westchnień, które z każdym pchnięciem i ruchem w jej ciasnym wnętrzu, przeradzały się w jęki, a te z kolei z każdą chwilą przybierały na intensywności. Przesunęła dłońmi po jego plecach, gdzieniegdzie pozostawiając po sobie ślady w postaci lekkich zadrapań i jedyne o czym była w stanie teraz myśleć to, to jak bardzo chciałaby, żeby trwało to wiecznie. Podniosła głowę odszukując jego usta, w które wpiła się z zapałem.
OdpowiedzUsuńNaduśka, w której obudził nimfomankę <3
Co raz to głośniejsze jęki tłumione były przez mocne, zaborcze wręcz pocałunki, których mogłaby nie przerywać. Przymknęła oczy czując jak wplata dłoń w jej włosy i odchyliła głowę do tyłu, robiąc wszystko czego tylko chciał, jego szepty działały na nią mocniej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać... Ukląkł przed nią, a ona posłusznie oplotła go smukłymi nogami na wysokości bioder, poruszając się niespokojnie, zupełnie jakby w amoku; spojrzała na niego, a w jej roziskrzonych od podniecenia i pożądania oczach dostrzec mógł obłęd. Sprawiał, że przekraczała wszelkie granice, pozwalała mu się najzwyczajniej w świecie pieprzyć i błagała o więcej. Chciała czuć do w sobie jeszcze mocniej, głębiej, intensywniej... Wszystkie emocje były doskonale widoczne na jej delikatnej twarzy, a ona sama zatracała się bez pamięci w tej przyjemności, jaką pozwalał jej poczuć.
OdpowiedzUsuńNadia, uważająca, że oni to w ogóle się dobrali idealnie <3
Nie poznawała sama siebie. Odepchnęła na bok wszelkie wątpliwości i zahamowania, oddając mu się całkowicie, pozwalając zawładnąć każdą, najmniejszą nawet, częścią jej ciała.
OdpowiedzUsuńJeszcze mocniej wtuliła w niego swoje rozgrzane ciało i z delikatnym uśmiechem zadowolenia, który wkradł się na jej kształtne wargi przymknęła oczy. Naprawdę mogłaby spędzić tak całą wieczność, czując smak jego ust, jego zapach i silne dłonie na delikatnej skórze. Nienawidziła go w tej chwili, chyba jeszcze bardziej... Nienawidziła za to co z nią robił, za to że potrafił sprawić jak z kobiety uchodzącej za niezależną stawała się mu całkowicie uległa. Nienawidziła tego uczucia, a jednocześnie... uwielbiała je i stopniowo, co raz mocniej, się od niego uzależniała.
Nie musiał dwa razy powtarzać, czując jak przyspieszył znacznie swoje pchnięcia poddała się temu już kompletnie. Na jej twarz wstąpił błogi grymas, a jej rozkoszne jęki zaczęły przeradzać się niemal w krzyki, kiedy wiła się pod nim w rozkoszy spełnienia, modląc się w duchu o to, by ta chwila trwała wiecznie.
Nadia, kompletnie niewyżyta <3
Odwzajemniła pocałunek i przymknęła oczy czując jak odgarnia z twarzy jej ciemne, wilgotne kosmyki. Wtuliła się w jego tors podnosząc spojrzenie na jego oczy, uśmiechnęła się delikatnie przesuwając palcami po jego policzku, po chwile starła opuszkami kilka kropelek potu z jego czoła i delikatnie musnęła usta Adriana.
OdpowiedzUsuń-Myślałam, że sztywna... - mruknęła półszeptem, spoglądając na niego nieco zadziornie. Leżała tak przez chwilę w jego ramionach, ciesząc się jego bliskością, zupełnie jakby zaraz miał zniknąć, zostawić ją samą... Zmarszczyła brwi próbując odepchnąć od siebie te myśli; podniosła się z miejsca i w zapraszającym geście wyciągnęła w jego stronę delikatną dłoń, uśmiechając się przy tym zachęcająco. Co jak co, ale przydałby się im prysznic.
Nadia, która jeszcze nie raz go zaskoczy <3
Kiedy chwycił jej dłoń automatycznie pociągnęła go w stronę łazienki. Zmarszczyła delikatnie brwi widząc jak nalewa do ogromnej wanny wodę; szczerze powiedziawszy miała ochotę na szybki (no może nie za szybki) prysznic i powrót do łóżka w jego towarzystwie. Mężczyzna jednak najwyraźniej miał inny plan, który w gruncie rzeczy był równie ciekawy i przypadł jej do gustu co wyraziła delikatnym uśmiechem. Musiała lekko jego tors ustami, a jej dłoń mimowolnie powędrowała do jego krocza.
OdpowiedzUsuńNadia, której jeszcze mało <3
Pociągnął ją, a ona posłusznie weszła do wanny siadając między jego nogami. Wtuliła plecy w jego tors i czując jego dłonie na swoich piersiach przymknęła oczy, opierając głowę na jego ramieniu. Zamruczała cicho, wystarczyło tylko kilka godzin, by całkowicie uzależniła się od jego dotyku. Przesunęła palcami po wierzchu jego dłoni, sunąc wyżej po jego nadgarstkach i ramionach. Przechyliła głowę całując lekko linię jego szczęki.
OdpowiedzUsuńNaduśka <3
Co jakiś czas z jej ust wyrywały się ciche pomruki i rozkoszne westchnienia. Wyprężyła swoje drobne ciało, które z wyczuciem pieścił, omijając jej najczulsze punkty, zupełnie jakby specjalnie się z nią drażnił. Sięgnęła do tyłu muskając jego udo znajdujące się pod wodą, po chwili z wyczuciem obejmując jego dumnie prężącą się męskość w drobną dłoń, którą nie sposób było objąć go całego. Poczuła jego zęby na karku, co tylko jeszcze bardziej zachęciło ją do działania.
OdpowiedzUsuńNadia, ukochana nimfomanka :3
Kiedy wsunął w nią swoje palce zagryzła delikatnie dolną wargę instynktownie wypychając w jego stronę swoje biodra. Przyspieszył swoje ruchy, przez co z jej gardła wyrwał się niekontrolowany, donośny, słodki jęk. Ułożyła palce wolnej ręki na jego ręce, którą ją obejmował i pieścił, delikatnie wbijając paznokcie w jego skórę. Jednocześnie poruszała ułożoną na jego penisie dłonią w górę i w dół, po całej jego długości, skupiając się nie tylko na tej przyjemności, jaką jej dawał, ale i na tym, bo go zadowolić. Jej ruchy były znacznie mniej intensywne od jego, subtelne i delikatne, ale i pełne wyczucia.
OdpowiedzUsuńNadia, która zatrudni go na etat jako towarzysza do kąpieli.<3
Opadła na niego, z zadowoleniem przyjmując fakt, że wbijał się w nią do samego końca. Zacisnęła obie strony na brzegach wanny, czując jak zalewa ją kolejna fala rozkoszy; rozbudził ją swoimi palcami do tego stopnia, że jeszcze intensywniej czuła każdy milimetr jego męskości, którą ją wypełniał. Sama zaczęła poruszać biodrami, powoli, delikatnie... Specjalnie to przedłużając. Nie przejmowała się nawet tym, że woda już niemal całkiem wystygła, nie zwracała na to najmniejszej uwagi, jego dotyk rozgrzewał ją wystarczająco. Jęczała przy każdym ruchu, co raz bardziej na niego napierając, krzyczała jego imię błagając o więcej, zupełnie zapominając o tym, że jednak nie są do końca sami... hotelowe ściany bywały naprawdę cienkie, nie ważne... Doprowadził ją do szaleństwa.
OdpowiedzUsuńNadia, zadowolona ze swojego pracownika :3
Oparła się plecami o jego tors, tym samym wtulając się w niego z zamkniętymi oczami. Odetchnęła cicho, starając się zapanować nad przyspieszonym oddechem i ciężko bijącym sercem, nie mogła jeszcze dojść do siebie po tym co przed chwilą przeżyła. Uśmiechnęła się lekko czując jak oplata ją rękoma na wysokości pasa i ułożyła dłonie na jego przedramionach. Słysząc jego pytanie jedynie pokręciła głową - Nie wiem... - wyszeptała w końcu - Przy Tobie nie poznaje sama siebie. - wyznała przekręcając się w jego stronę, by pocałować usta Adriana, krótko, ale i intensywnie. Podniosła się w końcu i sięgając po jeden z ręczników, zaraz po tym wychodząc z wanny; miłe zmęczenie zaczynało ją powoli ogarniać, jednak widząc jak idzie w jej ślady i sam po chwili staje na mokrych płytkach zbliżyła się do niego i wspinając na palce znów wpiła się w jego usta, tym razem nie przerywając tego pocałunku zbyt szybko. Kiedy to zrobiła zsunęła usta na jego szyję, gdzie i ona pozostawiła po sobie ślad w postaci drobnej malinki. Nie poprzestała na tym zasypywała pocałunkami jego tors schodząc co raz niżej... Spragniona jego ciała uklękła przed nim podnosząc ku błyszczące tajemniczo tęczówki, by wbić spojrzenie w jego oczy. Przesunęła dłońmi po jego biodrach, wewnętrznej stronie ud, by zaraz po tym zamknąć w delikatnym uścisku ob dłoni jego penisa, po którego długości w końcu przesunęła językiem, nawet na chwilę nie odrywając spojrzenia od jego oczu.
OdpowiedzUsuńNadia, która z chęcią da mu podwyżkę;3
Warknęła ze złości, gdy mężczyzna zaczął tłumaczyć jej działanie narkotyku. Była dilerką, do cholery! Na własnej skórze przetestowała zdecydowaną większość używek! Niektóre z nich zażywała nawet regularnie, żeby uodpornić się na nie, a przynajmniej opóźnić czas ich działania. Doskonale znała właściwości narkotyku, a już na pewno lepiej od mężczyzny. Ciekawa była ile razy on wstrzykiwał płyn obezwładniający we własną szyję, tylko po to, żeby sprawdzić jak długo uda mu się wytrzymać. Zdawała sobie sprawę z tego, że kiedy szatyn mówił o minucie, jej pozostały przynajmniej dwie i pół. Jednak to była tylko chwila. Harvey wiedziała, że nie uda się jej uciec, ale mogła przynajmniej sprawić mężczyźnie trochę bólu. Błyskawicznie sięgnęła do wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki i zacisnęła dłoń na rączce sprężynowego noża. Wyciągnęła broń, jednocześnie naciskając przycisk i otwierając ostrze. Odpierając narastające zmęczenie, szerszej otworzyła oczy i zamachnęła się. Cięcie nie było głębokie, ale mężczyzna na pewno boleśnie je odczuł. Chwiejnie cofała się, aż jej plecy dotknęły muru. Z rosnącą satysfakcją obserwowała ranę, z której pod rozerwaną marynarką i koszulą zaczęła sączyć się krew. Uśmiechnęła się po swojemu, ostatni raz spoglądając w oczy szatyna i pozwoliła jej powiekom opaść.
OdpowiedzUsuńHarvey.
Zdumiewający był fakt, jak pod jego wpływem w jednej chwili z pewnej siebie, silnej kobiety - damy, potrafiła zmienić się niemal w zwykłą dziwkę, która jest gotowa zrobić wszystko, czego tylko zapragnął. Jednak nie mogła powiedzieć, by czuła się z tym źle... Zdecydowanie nie w tym momencie. Zupełnie jakby całkiem zapominając o tym, że obiecywała sobie, że nigdy nie będzie własnością jakiegoś mężczyzny, teraz wyglądało to zgoła inaczej; zupełnie jakby tylko do niego należała.
OdpowiedzUsuńW jej oczach błysnęło coś na kształt uległości, kiedy wplótł palce w jej ciemne włosy, a ona sama z najbardziej niewinnym wyrazem twarzy na jaki było ją w tej chwili stać objęła ustami jego męskość. Zajęło jej chwilę przyzwyczajenie się do jego wielkości, do uczucia wypełnienia w ustach, jednak nie miała zamiaru przerwać. Chciała doprowadzić go do tego samego obłędu, w jaki on ją wpędził.
Nadia, taka wspaniała przyszła żona <3
Zamruczała cicho czując jak mocniej zaciska palce w jej włosach, do swoich ust dołączyła i dłonie, pieszcząc delikatnie jego męskość. Nie odrywając spojrzenia od jego twarzy na której mogła dostrzec wyraz zadowolenia. Jego pomruki działał na nią niczym płachta na byka. Przyspieszyła znacznie swoje ruchy. pochłaniając go niemal całego. Co jakiś czas jednak zwalniała wciąż przeciągając chwilę jego spełnienia, teraz to ona miała nad nim swego rodzaju władzę. Pozwoliła, żeby doszedł w jej ustach, patrząc ponętnie prosto w jego oczy.
OdpowiedzUsuńNaduśka najlepsza<3
Odwzajemniła pocałunek z ochotą i równie chętnie dała się poprowadzić z powrotem do sypialni. Położyła się obok wtulając w niego nagie ciało. Przez dłuższą chwilę lustrowała jego twarz, nieznacznie marszcząc przy tym brwi; zupełnie jakby zastanawiała się jak bardzo będzie żałować tego, że na tyle mu pozwoliła... Że pozwoliła mu zawładnąć nie tylko swoim ciałem, ale i myślami. Odepchnęła jednak wszystkie wątpliwości gdzieś w najodleglejszy zakątek umysłu i uśmiechając się delikatnie uniosła dłoń no jego twarzy musnęła palcami skórę na jego policzku, po chwili wplatając koniuszki palców w ciemne włosy mężczyzny. Przesunęła się do niego jeszcze bliżej z niejaką ufnością układając głowę na jego nagim torsie. Kilka wilgotnych kosmyków opadło na jej twarz, nie przejęła się tym jednak zbytnio; zamknęła oczy rozkoszując się jego bliskością.
OdpowiedzUsuńNaduśka <3
Delikatny uśmiech wpłynął na jej usta, kiedy w pół śnie poczuła jak otula ją swoim ramieniem; nawet nie wiedziała kiedy zasnęła, była tak zmęczona tym co między nimi zaszło, że odpłynęła niemal od razu...
OdpowiedzUsuńObudziła się czując na twarzy ciepłe promienie wiosennego słońca i delikatny powiew świeżego powietrza, które wdzierało się do pokoju przez uchylone tarasowe drzwi. Zmarszczyła brwi dostrzegając brak mężczyzny. Wszystko co się między nimi stało było tak nieprawdopodobne, że budząc się miała dziwne wrażenie, że był to jedynie sen... rozejrzała się badawczo po hotelowym apartamencie i zagryzła delikatnie dolną wargę dostrzegając go stojącego na tarasie. Podniosła się z łóżka odnajdując dolną część swojej koronkowej bielizny, która w przeciwieństwie do góry została nienaruszona; wciągnęła cienki materiał na krągłe pośladki i sięgnęła po wiszącą na oparciu fotela błękitną koszulę, którą miał wczoraj na sobie. Delikatny materiał otulił jej nagie ciało, a ona uśmiechnęła się mimowolnie, kiedy dotarł do niej zapach jego wody kolońskiej. Przeczesała palcami ciemne włosy i zapinając kolka guzików wyszła na taras.
-Dzień dobry. - mruknęła cicho podchodząc do niego objęła go ramionami w pasie wtulając się tym samym w jego plecy, zupełnie jakby niepewnie... Jakby w jakiś dziwny, niewyjaśniony sposób bała się, że jednak może ją odtrącić.
Naduśka Filiżanka taka niepewna. ;3
Chyba właśnie tego potrzebowała, przekonać się, że nie potraktował jej jak większości kobiet - przedmiotowo, jak zabawkę... czy przygodę na jedną noc. Chociaż i tak nie wiedziała czego powinna oczekiwać, co czuć. W głowie miała mętlik, przepełniona sprzecznymi emocjami i odczuciami. W dalszym ciągu bała się tego, że koniec końców zostanie zraniona, jeśli tylko za bardzo go do siebie dopuści. Instynktownie wiedziała, że nie powinna tego robić, jednak to i tak się na nic nie zdało, zupełnie jakby było już za późno. Westchnęła cicho czując jego dłonie na swoich, posłała mu delikatny uśmiech, kiedy odwrócił w jej stronę głowę. - Tak... - mruknęła cicho i przygryzając delikatnie dolną wargę odsunęła się od niego i stanęła obok opierając się plecami o balustradę przy której stał. Ułożyła dłonie na poręczy i zacisnęła na niej drobne palce, podniosła spojrzenie na jego twarz i przez chwilę przyglądała mu się z nieprzeniknionym wyrazem.
OdpowiedzUsuń-O czym myślisz?
Naduśka gryząca się z myślami <3
Zamyśliła się przez chwilę słysząc jego słowa, które w zasadzie nie były żadną nowością, dla kogoś kto mógł go już trochę poznać. Nie miał w sobie ani jednej romantycznej kości, a przynajmniej takie utrzymywał pozory; w jego przypadku nic nie było wiadome. Ona sama zresztą nie była inna, tylko przy nim zmieniała się w kogoś, kogo skrzętnie ukrywała pod wyćwiczoną maską. Zacisnęła usta w wąską linię słysząc jego kolejne słowa, przyjrzała mu się dokładnie i uśmiechnęła lekko, jakby... smutno?
OdpowiedzUsuń-Ale...? - wlepiła spojrzenie w jego oczy, zastanawiając się w sumie tylko nad jednym... Dlaczego do cholery to musiał być własnie on? Westchnęła cicho i spuściła głowę, jej filigranową twarz przysłoniło kilka ciemnych kosmyków, trwała tak przez moment bijąc się z własnymi myślami; wyprostowała się w końcu i wzruszyła lekko delikatnymi ramionami.
-To nie jest to czego oczekujesz. - sama sobie odpowiedziała na zadane przed chwilą pytanie, nieznacznie marszcząc brwi. - Prawda? - spojrzała na niego wyczekująco i chociaż sama nie wiedziała czy było to najlepsze rozwiązanie, takie wrażenie wydawała się sprawiać.
Nadia, że niby taka rozsądna ;3
Dobrze o tym wiedziała... Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie może liczyć na nic więcej. Nie istniała przecież siła na niebie i ziemi, która byłaby w stanie go zmienić. Zmienić ich oboje. Była rozdarta w środku, toczyła się w niej walka między nienawiścią, a tym dziwnym uczuciem, jakie w niej rozbudził. Słuchając jednak zdrowego rozsądku postanowiła trzymać się tego pierwszego... chociaż najprawdopodobniej, koniec końców, wszystko sprowadzało się do jednego, z każdą chwilą bowiem z przerażeniem odkrywała, że ta cała nienawiść była tylko pozorna. Zupełnie jakby była to funkcja samoobronna jej organizmu na niego.
OdpowiedzUsuńZamknęła oczy czując jak delikatnie muska palcami jej policzek zakładając za ucho kosmyk jej włosów i zagryzła wewnętrzną stronę dolnej wargi odwracając od niego spojrzenie.
-Masz rację... - powiedziała cicho, a kiedy od niej odszedł poczuła się dziwnie... pusta w środku, zupełnie jakby zabrał ze sobą jakąś część jej samej.
Nadia, ba dum tsss.. drama, płacz, lament i zgrzytanie zębami <3
[Niedobrze mi idą damsko-męskie, więc po wątek zgłaszam się tutaj. Gorzej z pomysłem.]/Wasilij
OdpowiedzUsuńPodniosła spojrzenie przez chwilę wpatrując się w miejsce, w którym przed chwilą stał. Miała wrażenie, że z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia, nie ma złotego środka, a ona będzie żałować dosłownie każdej podjętej przez siebie decyzji... Pytanie tylko: której bardziej? Chyba nie chciała się o tym przekonać, bała się posunąć choćby o jeden krok za daleko i zagłębić bezpowrotnie w tej relacji; trzymanie się od niego z daleka i wyrzucenie go ze swojej głowy wydawało się być najlepszym rozwiązaniem... Tylko jak do cholery miała to zrobić, kiedy kręcił się w jej myślach jak jakiś natręt, który nie ma zamiaru odpuścić?! Usiadła na jednym z rozstawionych na tarasie leżaków i wystawiając twarz w stronę wiosennego słońca starała się nie myśleć... Po prostu wyłączyć to wszystko, te dziwne uczucia, wspomnienia zeszłej nocy... inaczej nie byłaby w stanie funkcjonować.
OdpowiedzUsuńNie zauważyła kiedy wyszedł, więc wracając do środka zdziwiła się nieco, w pierwszej chwili miała wrażenie, że już wyjechał, jednak pozostawione przez niego rzeczy sugerowały inaczej. Zdjęła jego koszulę i odwiesiła ją na miejsce, sięgając do walizki po świeże rzeczy. Wzięła szybki prysznic, musnęła delikatne policzki różem, a rzęsy tuszem i pozwalając wilgotnym włosom opaść w niejakim nieładzie na kształtne ramiona. Zakryła swoje ciało, na którym widniało kilka pamiątek po nim, delikatną, zwiewną pastelową koszulą. Smukłe nogi zostały podkreślone przez opięte czarne rurki. Kiedy wróciła do pokoju jeszcze go nie było, wyciągnęła z pokrowca laptopa i dokument rozkładając się z pracą na niskim kawowym stoliku, zadzwoniła do recepcji by zamówić śniadanie i czarną kawę... Ostatecznie jednak z jedzenia zrezygnowała, dochodząc do wniosku, że i tak nie będzie w stanie przełknąć nawet kęsa.
Pracownik hotelu pojawił się z jej zamówieniem dosłownie po kilku minutach i zanim Nadia zdążyła sięgnąć po portfel by dać mu napiwek, palnął coś w stylu "Gratuluję na nowej drodze życia"... Rosjanka wybuchła śmiechem, na krótko, kiedy się uspokoiła spojrzała na niego morderczym wzrokiem i zatrzasnęła drzwi przed nosem. Usiadła w fotelu, podciągnęła jedną nogę pod brodę i próbowała zająć się pracą, naprawdę próbowała... jednak nic nie mogła poradzić na to, że co jakiś czas zerka w stronę drzwi, zupełnie jakby na niego czekała.
Naduśka <3
Kiedy wszedł do pokoju spojrzała na niego kątem oka, jednak niemal od razu też odwróciła wzrok, wlepiając oczy w ekran laptopa. Założyła za ucho kosmyk ciemnych włosów i spięła się w sobie starając się go całkowicie zignorować i zająć się pracą, jednak fakt, że znajdowała się teraz zaledwie kilka metrów od niej, znacznie jej to utrudniał. Westchnęła cicho, zapisała plik i zamknęła komputer przy okazji zgarniając ze stołu porozrzucane dokumenty. Dopiła kawę i odstawiła na bok filiżankę, podnosząc się z miejsca, zebrała swoje rzeczy i spakowała walizkę, mruknęła coś pod nosem, dając mu znak, że przyjęła do wiadomości informację o godzinie lotu i wcisnęła laptopa, jak i papiery do dużej torebki Michaela Korsa i spojrzała na niego z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
OdpowiedzUsuń-Muszę jeszcze coś załatwić - powiedziała cicho zaciskając palce na pasku skórzanej torebki - Spotkamy się na lotnisku - rzuciła jeszcze i nie czekając na jego odpowiedź wyszła z apartamentu...
Na lotnisku się nie pokazała, wysłała mu wiadomość o spotkaniu, które się przedłożyło i poinformowała go, że wróci wieczorem i chociaż może jej plany mijały się nieco z prawdą, bo w końcu picie drinka w jednym z paryskich barów nie było sprawą życia i śmierci, ale skoro miała go unikać... Wspólny kilkugodzinny lot nie był chyba najlepszym rozwiązaniem.
Nadia, czekająca na jakiś znak z nieba XD
[Witam. Ten odpis to chyba nie do mnie. W każdym bądź razie zapraszam na wątek do Ariela.]
OdpowiedzUsuńWróciła do Miami dopiero następnego dnia, musiała odpocząć, poukładać myśli, co i tak nie za dobrze jej wyszło, ale przynajmniej chociaż trochę mogła pocieszyć się względnym spokojem; chociaż dziwny brak jego osoby odczuła, kiedy kładła się do pustego łóżka.
OdpowiedzUsuńPrzez ponad tydzień unikała go jak ognia, w zasadzie w ogóle nie pojawiała się w jednostce, a wszystkie sprawy załatwiała przez drugiego zastępcę... Nie było to może zbyt profesjonalne, ale najwyraźniej i jemu to nie przeszkadzało. Chciał w końcu, by trzymała się od niego z daleka, a ona miała zamiar to robić... Jakoś się z niego "wyleczyć", jednak póki co, w jego towarzystwie nie mogłaby zaufać sama sobie.
Przyjęcia takie jak te nie były dla niej nic nowym, w końcu to między innymi do niej należało utrzymywanie dobrych relacji z policją i przedstawicielami polityki, tym bardziej, że ogromny wpływ miało to bezpośrednio na rodzinne interesy.
Pojawiła się w sali balowej, jednego z ekskluzywnych hoteli w towarzystwie prawej ręki ojca - Dimitr Fiodorow, był dla niej jak starszy brat, jednak nie trudno było zauważyć, że relacje te zaczęły się z jego strony dziwnie zmieniać. Zignorowała jednak ten fakt, w końcu boje mieli pojawić się tam służbowo. Poprawiła ręcznie zdobiony gorset granatowej, wieczorowej sukni, której delikatny tern ciągnął się za nią, zupełnie jakby tylko czyhając, aby delikatny materiał zaplątał się w wysokie obcasy. Rozejrzała się po zgromadzonych gościach uśmiechając się delikatnie w stronę organizatorów i zamarła... Dosłownie zamarła, kiedy wśród tłumu dostrzegła Adriana w towarzystwie, najwyraźniej zadowolonej z życia kobiet. Automatycznie nieco mocniej zacisnęła palce na ramieniu towarzysza i odwróciła spojrzenie. Musiała przyznać przed samą sobą, że poczuła dziwne ukłucie, zupełnie jakby... zazdrości?
Naduśka <3
Kobieta lustrowała pomieszczenie z pod półprzymkniętych powiek. Mimo, że ocknęła się już dobre kilkanaście minut temu, ostre, białe światło nadal raziło jej oczy. Ból głowy, wywołany narkotykiem zelżał jednak na tyle, że mogła spodnie przeanalizować swoją sytuację. Włoszka podejrzewała, że mężczyzna przetransportował ją do siedziby The Cross. Nie miała żadnych szans na ucieczkę. Była przywiązana do krzesła, a pomieszczeniu nie było żadnego okna. Pokręciła głową, w reakcji na własne, lekko bezsensowne myśli. Ciekawe jak okno miałoby pomóc w ucieczce z wieżowca? Brunetka nie liczyła na ratunek. Nigdy nie była typem damy w opałach, nikt z Bertone nawet nie próbowałby jej pomagać. Przecież zawsze doskonale radziła sobie sama, a na próby ewentualnej pomocy reagowała złością. No, może tym razem nie poszło do końca po jej myśli. Poruszyła lekko rękami, starając się zapewnić odrobinę swobody związym za oparciem krzesła dłoniom. Była cała obolała. Chyba naprawdę nie miała ochoty wiedzieć, co mężczyzna z nią robił. Dosyć pesymistyczne rozmyślania przerwał dopiero dźwięk otwieranych drzwi. Harvey natychmiast utkwiła czujny wzrok w przybyszu.
OdpowiedzUsuńHarvey.
[Tfu, *spokojnie.
UsuńAutokorekta.]
[Ariel potraktuje trochę ostro agresywnego klienta. Ten poskarzy się naczelnkowi. A naczelnik postanowi ukarać Ariela.]
OdpowiedzUsuńWzięła do ręki kieliszek szampana, który podał jej Dimitr i od razu upiła spory łyk musującego płynu. Powinna się domyślić, że go tu spotka, było to przecież nawet bardziej niż oczywiste, jednak do tej pory chyba po prostu wolała o tym nie myśleć. O nim nie myśleć... Słysząc znajomy głos dobiegający ją zza pleców odwróciła się i przywołała na twarz delikatny, wręcz dyplomatyczny uśmiech, starając się zbyt ostentacyjnie nie przyglądać jego partnerce(która swoją drogą samą swoją obecnością wzbudzała w niej dziwną chęć mordu). Lepiła się do niego jak rzep, a on najwyraźniej się z tego cieszył, nie powinno ją to obchodzić... a jednak. Westchnęła cicho i podniosła wzrok na jego twarz, wlepiając spojrzenie w jego oczy.
OdpowiedzUsuńOdejdź... po prostu odejdź.- przebiegło jej przez myśl.
-Ciebie również. - powiedziała cicho. Była zdenerwowana, niesamowicie zdenerwowana w końcu to była pierwsza ich rozmowa od TAMTEGO dnia i Nadia prawdę powiedziawszy wyobrażało ją sobie nieco inaczej.
- Adrian... - Fiodorow najwyraźniej również nie był do końca zadowolony z jego obecności, skinął mu jednak głowę i z szarmancją ucałował dłoń towarzyszki McCoys'a.
Nadia, która zaraz kogoś zabije <3
Zmarszczyła brwi słysząc jego pytanie i mimowolnie przeniosła spojrzenie na wyciągniętą ku niej dłoń mężczyzny, którą powinna odtrącić. Spojrzała nieco przepraszająco na przyjaciela i przyjęła zaproszenie... Dosłownie czuła w kościach, że będzie tego żałowała, ale nic nie mogła na to poradzić; tęskniła za nim na swój udziwniony sposób za jego bliskością, dotykiem, czy samą obecnością. Westchnęła cicho pozwalając poprowadzić się w stronę parkietu, kiedy znaleźli się niemal na środku ułożyła drugą dłoń na jego ramieniu i zaciskając usta w cienką kreskę podniosła spojrzenie na jego twarz, wlepiając oczy w jego błękitne tęczówki.
OdpowiedzUsuń-Co Ty wyprawiasz? - spytała nieznacznie marszcząc brwi, odwróciła wzrok wbijając spojrzenie w martwy punkt ponad jego ramieniem - Dość jasno wyraziłeś się co do tego, żebym trzymała się od Ciebie z daleka.
Nadia, która chyba traci cierpliwość..;3
Wywróciła oczami i przeklęła do w duchu... Miał rację, to musiała mu przyznać. Podszedł ją jak małe dziecko. Westchnęła cicho i ponownie spojrzała na jego twarz.
OdpowiedzUsuń-To Ty postawiłeś mnie pod ścianą. Miałabym odmówić swojemu naczelnikowi na oczach ludzi, którzy są dla nas cennym poparciem? Ktoś mógłby pomyśleć, że przedkładamy sprawy prywatne ponad interesy, a to raczej nie spotkałoby się z aprobatą. - ten jego uśmieszek podziałał na nią niczym płachta na byka. Trzeba było jednak przyznać, że w jej słowach było dużo racji... ale chyba oboje wiedzieli, że nie to było w jej głowie, kiedy ślepo za nim podążyła. Westchnęła cicho i pokręciła głową.
-A prawda jest taka, że nie mogę... - szepnęła ponownie wbijając spojrzenie prosto w jego oczy. -Sama nie potrafię trzymać się od Ciebie z daleka i szczerze powiedziawszy nie wiem dlaczego powinnam. Czego się boisz?
Nadia, która urządzi sobie przesłuchanie <3
Zadrżała nieznacznie pod jego dotykiem i przymknęła oczy, kiedy przysunął ją do siebie tak, że niemal opierała się o jego tors. Spojrzała na niego z zaskoczeniem słysząc jego słowa.
OdpowiedzUsuń-To tylko wymówki. - powiedziała hardo, pewna swoich racji marszcząc przy tym brwi, a słysząc jego zapewnienie o tym, że ją zrani westchnęła cicho - Nie bardziej niż trzymając mnie na dystans - przesunęła dłoń na jego policzek, zbliżyła twarz do jego, nawet nie chwilę nie spuszczając spojrzenia z jego oczu.
-Wiem, że mnie pragniesz. - szepnęła cicho, niemal muskając przy tym jego usta - Przyznaj to, daj temu szansę. - dodała i w jednej chwili cofnęła twarz z konsternacją marszcząc brwi. - Albo odejdź, zapomnij o mnie i obiecaj, że sam się do mnie nie zbliżysz...
Nadia taka stanowcza <3
Nie spodziewała się, że jego słowa mogłyby ją tak zaboleć. W zasadzie chyba, w ogóle nie spodziewała się takiego obrotu sprawy,,, głupia optymistka. W odpowiedzi na jego słowa wbiła w jego oczy spojrzenie, zupełnie inne od tych, jakich mógł już doświadczyć, zupełnie puste, pozbawione jakichkolwiek emocji; uśmiechnęła się lekko, ledwie zauważalnie, kiedy całował jej dłoń, a kiedy odszedł... Poczuła jak coś ściska jej gardło, a oczy zaczynają piec niebezpiecznie. Odetchnęła ciężko i zaciskając powieki, zrozumiała, że to po prostu nie mogło skończyć się inaczej.
OdpowiedzUsuńNadia, tak bardzo zraniona ;<
Przez kilka kolejnych dni w ogóle nie pojawiała się w jednostce, nawet przez myśl jej to nie przeszło, nie mogła ryzykować spotkania z nim, więc zrzucając swoje obowiązki na drugiego zastępcę zajęła się swoimi legalnymi interesami, do czasu... Do momentu, w który została napadnięta przez człowieka z Bertone i doprowadzona na przesłuchanie, zupełnie jakby ktoś myślał, że mógłby ją złamać. Nie powiedziała nic, oprócz obelg i wyzwisk, a skutki jej milczenia objawiały się na jej delikatnym ciele. Nie miała pewności dlaczego jej nie zabili, jednak nie miała zamiaru teraz o tym myśleć. Udało jej się ujść z życiem, w tym momencie to było najważniejsze.
OdpowiedzUsuńZatrzymała się w jednym z zalanych mrokiem, ciasnych zaułków, wybrała numer Natalie... Kobieta, która z wyróżnieniem ukończyła studia medyczne, a zamiast pracować jako ordynator jakiegoś prywatnego szpitala, wolała składać do kupy członków mafii. Pojawiła się na miejscu po kilkunastu minutach i niemal wciągnęła Rosjankę do swojego samochodu, nie bacząc na jej protesty, prośby i groźby, ignorując polecenia służbowe odnośnie tego, że powinna odwieźć ją do domu zatrzymała się dopiero pod bazą z przerażeniem stwierdzając, że Nadia prawie straciła przytomność. Przywołała wartownika kręcącego się po podziemnym parkingu i tonem nieznoszącym sprzeciwu nakazała zanieść brunetkę do ambulatorium.
Nadia taka nieprzytomna :D
Miała dziwne wrażenie jakby dryfowała gdzieś w przestrzeni, zupełnie nieobecna, a jednocześnie świadoma. Ocknęła się na moment, kiedy Nadia zszywała jedną z jej ran na brzuchu - Nie ruszaj się! - nakazała kobieta, a drobna brunetka posłusznie wykonała jej polecenie leżąc na plecach wpatrzona w sufit, wirujący niebezpiecznie, zupełnie jakby tuż nad jej głową, kobieta mówiła coś jeszcze o jakiś lekach, ale Nadia nie mogła skupić się na żadnym jej słowie, odpływała powoli w błogą nicość...
OdpowiedzUsuń-Dostała mocne leki, ale niedługo powinna się obudzić. - powiedziała kątem oka spoglądając na młodszą od siebie kobietę, pokręciła głową z niejakim smutkiem w jasnych tęczówkach, mafijny świat chyba nigdy nie przestanie jej zadziwiać.
Rosjanka poruszyła się niespokojnie, środki przeciwbólowe najwyraźniej przestały działać, bo zaczynała czuć każdą zalaną bólem najmniejszą nawet cząstkę swojego ciała. Syknęła cicho i otworzyła oczy, niemal od razu je zamykając, kiedy oślepiło ją jasne światło. Dopiero po chwili zauważyła jego obecność - Co Ty tutaj robisz? - spytała cicho, zachrypniętym głosem.
Nadia naćpana <3
Westchnęła cicho, na dźwięk jego słów... Czego się spodziewała? Odwróciła spojrzenie od jego twarzy - Nie masz się o co martwić, nic im nie powiedziałam - powiedziała cicho i dźwignęła się z miejsca siadając na lekarskiej kozetce zdecydowanie zbyt szybko, po szwy pociągnęły skórę na jej brzuchu przez co rana była jedynie bardziej bolesna. Skrzywiła się automatycznie łapiąc za bolące miejsce. Palce drugiej dłoni zacisnęła na brzegu leżanki i spuściła głowę pozwalając by ciemne włosy przysłoniły jej twarz. Siedziała tak przez chwilę starając się dojść do siebie.
OdpowiedzUsuń-Nathalie mnie poskładała, więc mogę już chyba jechać do domu - odezwała się cicho, próbowała być twarda i nie pokazywać po sobie nic, ale prawda była taka, że w środku cała się trzęsła.
Zeskoczyła z kozetki i niemal od razu straciła równowagę, zamknęła oczy czując jak wszystko wokół zaczyna wirować.
Naduśka <3
Gdyby nie jego ramiona z pewnością upadłaby na zimne płytki, zamknęła oczy czując jak ją obejmuje. Naprawdę nie miała siły z nim walczyć, nawet po tym co powiedział jej ostatnio. Zamknęła oczy słuchając jego głosu, uspokoiła się nieco, w jego ramionach czuła się dziwnie bezpiecznie; niepewność i strach niemal całkiem ją opuściły.
OdpowiedzUsuń-Zabierz mnie do domu - poprosiła cicho opierając głowę na jego ramieniu.
Nadia <3
Zamknęła oczy, kiedy posadził ją na miejscu pasażera i oparła głowę o zagłówek. Westchnęła cicho, dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego jak bardzo jest zmęczona. Kiedy dotarli na miejsce spojrzała na niego dość specyficznym spojrzeniem; pozwoliła mu poprowadzić się do swojego mieszkania, nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardo go potrzebowała. Ona w zasadzie też, dopóki w jej głowie nie pojawiła się myśl, że mógłby w każdej chwili wyjść. Pokręciła jedynie głową w odpowiedzi na jego pytanie i podniosła się z łóżka - Wezmę tylko prysznic, - powiedziała cicho ruszając wolnym krokiem w stronę łazienki, zatrzymała się w połowie drogi i spojrzała na niego badawczo
OdpowiedzUsuń-Zostaniesz tu? - spytała, a w jej głosie dało się słyszeć pewnego rodzaju panikę, sprowokowaną myślą o tym, że mogłaby zostać sama... A tego nie chciała, trudno jej było przyznać to przed samą sobą, ale naprawdę się bała.
Naduśka taka biedna ;< (<3)
Uśmiechnęła się blado, delikatnie, na tyle na ile pozwalało jej zmęczenie i weszła do łazienki. Zamknęła za sobą drzwi i powoli, uważając by nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów pozbyła się pobrudzonych ubrań. Zasunęła za sobą szklane drzwi kabiny i odkręciła wodę, regulując temperaturę tak, by jej ciało otuliły raczej chłodne strumienie. Zmyła z siebie zaschniętą krew uważając by przypadkiem nie zmoczyć za bardzo opatrunków pod którymi kryły się szwy i wychodząc spod prysznica doznała szoku... Czuła się źle i wiedziała, że nie wyglądało to dobrze, jednak to teraz po raz pierwszy mogła zobaczyć wszystkie swoje rany, na plecach widniały sine pręgi i skaleczenia, cała była w siniakach, jednak najbardziej zabolał ją widok jej własnej twarzy posiniaczonej i bestialsko pociętej. Sięgnęła po ręcznik i owijając się nim delikatnie zacisnęła drobną dłoń na umywalce przyglądając się swojemu lustrzanemu odbiciu, zacisnęła zęby czując jak do oczu napływają jej łzy, które były wynikiem narastającej w niej furii... Trudno było ją za to dziwić, jaka kobieta przyjęłaby na spokojnie fakt, że została najzwyczajniej w świecie oszpecona? Wprawdzie siniaki w końcu znikną, blizny będzie można usunąć chirurgicznie, jednak ten widok pozostanie z nią na całe życie... W niekontrolowanym odruchu uderzyła pięścią w szklaną taflę, z siłą która sprawiła, że lustro rozpadło się na drobne części dodatkowo raniąc jej dłoń.
OdpowiedzUsuńNadia taka wsciekła<3
W pierwszej chwili miała zamiar go odepchnąć, nie chciała by ktokolwiek oglądał ją w takim stanie... by ON oglądał ją w takim stanie; jednak kiedy poczuła jego silne ramiona zorientowała się, że jest kompletnie bezsilna wobec tego uczucia. Chciała jedynie czuć się bezpiecznie, a dzięki niemu tak było. Wtuliła się w niego i zacisnęła powieki, cała trzęsła się od targających nią emocji.
OdpowiedzUsuńNaduśka <3
Uspokoiła się po chwili i jedynie westchnęła cicho, kiedy wziął ją na ręce. Skuliła się w jego ramionach, a kiedy posadził ją na łóżku podkuliła nogi, opierając brodę na zgiętych kolanach.
OdpowiedzUsuń-W kuchni. - mruknęła cicho i spojrzała na niego, jakby chciała się upewnić, że na pewno ją usłyszał.
Naduśka
Spojrzała na niego i mimo początkowej niechęci pozwoliła mu na opatrzenie jej dłoni bez zbędnych "cyrków". Zacisnęła zęby, kiedy wyciągał z jej dłoni odłamki szkła i na pierwszy rzut oka wydawała się być niczym nie wzruszona. Przyglądała mu się jednak uważnie, a kiedy się odezwał podniosła na jego twarz spojrzenie i po chwili zamknęła oczy -Dziękuję...- szepnęła cicho i w jednej chwili przypominając sobie jego słowa z bankietu spięła wszystkie mięśnie.
OdpowiedzUsuń-Nie musisz czuć się za mnie odpowiedzialny. - szepnęła cicho, wbijając w jego oczy niemal niewinne spojrzenie. Nie chciała zatrzymywać go przy sobie siłą... litości by nie zniosła.
-Przepraszam za dzisiejszy wieczór...
Nadia<3
Zmarszczyła brwi słysząc jego słowa... Naprawdę nie musiał uświadamiać jej w tym, że sama była sobie winna. Powinna być bardziej czujna, ostrożna. Westchnęła cicho i chwyciła go za rękę, był doprawdy "mistrzem" w pocieszeniu, ale mimo wszystko nie chciała, żeby ją zostawił.
OdpowiedzUsuń-Dobrze. - powiedziała na jego kolejne słowa i wbiła, dziwnie płochliwe spojrzenie w jego oczy. - Bo naprawdę Cię teraz potrzebuje.
Naduśka <3
Zamknęła oczy instynktownie jeszcze bardziej się w niego wtulając. Powinna go nienawidzić, ale nie mogła... chyba po prostu nie potrafiła. Zwłaszcza teraz, kiedy czuła się bezpiecznie tylko w jego ramionach. Westchnęła cicho czując jak całuje ją w czubek głowy i niemal od razu zasnęła. Trudno się dziwić, była po prostu wykończona. Obudziła się nad ranem, niemal z krzykiem... Nie łatwo było zapomnieć o tym co ją spotkało i chociaż próbowała zablokować swoje myśli na te wspomnienia, ślady na jej ciele i przeszywający ból znacznie jej to utrudniało.
OdpowiedzUsuńSpojrzała kątem oka na śpiącego obok mężczyznę i starając się go nie obudzić wysunęła się z jego objęć.
Nadusia <3
Odwróciła głowę spoglądając na niego przez ramię. Odgarnęła z twarzy kilka ciemnych kosmyków -Nie mogę spać. - westchnęła cicho, i wróciła na swoje miejsce układając się na poduszce twarzą do niego. Przez chwilę przyglądała się jego twarzy z nieprzeniknionym wyrazem.
OdpowiedzUsuń-Dziękuję. - szepnęła wlepiając spojrzenie w jego oczy.
Nadia <3
Przymknęła oczy czując jak przesuwa dłonią po jej policzku.
OdpowiedzUsuń-Złamałeś... - przyznała mu rację znów podnosząc spojrzenie na jego oczy - Dlaczego? - spytała nieznacznie marszcząc brwi; nie była pewna jego motywów, po ich ostatniej rozmowie niczego nie była pewna. Ewidentnie przeczył sam sobie.
Nadia
-Bo nie chcę przed tym uciekać. - powiedziała nie spuszczając spojrzenia z jego twarzy, westchnęła cicho i zagryzła delikatnie obolałą wargę. Zmrużyła lekko oczy podnosząc dłoń do jego twarzy, musnęła palcami policzek mężczyzny.
OdpowiedzUsuń-Kłamałeś... Wtedy na bankiecie.
Naduśka <3
Słysząc jego słowa jedynie wywróciła oczami, naprawdę nie potrafiła go zrozumieć... Nie potrafiła zrozumieć tego co działo się z nią w jego obecności, ale według niej cała ta gra była warta świeczki.
OdpowiedzUsuń-Jesteś tchórzem. - powiedziała twardo wbijając w niego taksujące spojrzenie. - Zasłaniasz się masą wymówek i nawet nie próbujesz spojrzeć prawdzie w oczy. Mówisz, że boisz się, że mnie zranisz... na to już chyba za późno bo w ten sposób własnie to robisz. Naprawdę chciałbyś, żebym była z Dimitrem? - zmarszczyła brwi wzdychając cicho. - Bo widziałam jak wtedy na niego patrzyłeś... Ale tu nawet nie chodzi o to. Mogli mnie dziś zabić i jednej rzeczy się dzięki temu nauczyłam, życie jest zbyt krótkie na takie pieprzenie...
Nadia, filozofka <3
-Niczego nie jestem pewna, ale nie chcę przed tym uciekać. - powiedziała przymykając oczy, kiedy przesunął palcami po jej twarzy; sama przysunęła się do niego jeszcze bliżej, starając się chociaż na chwilę zapomnieć o przeszywającym każdą, nawet najmniejszą komórkę jej ciała, bólu.
OdpowiedzUsuń-Chcę podjąć to ryzyko, nie wiem dlaczego, ale nie potrafię się od Ciebie uwolnić.
Nadia ryzykantka <3
Wolała nie myśleć o ewentualnych konsekwencjach, nie zastanawiać się nad tym co będzie... Być może miała gorzko żałować swojej decyzji, ale w tym momencie zdecydowanie była szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńOddała jego pocałunek podnosząc dłoń do jego twarzy, muskała delikatnie jego policzek wplatając po chwili smukłe palce w jego ciemne włosy. Odsunęła się po chwili i w dalszym ciągu bawiąc się ciemnymi włosami mężczyzny uśmiechnęła się delikatnie, zaraz po tym wtulając w niego całe ciało.
Naduśka <3
Odetchnęła wewnętrznie. Jej twarz nie wyrażała jednak żadnych emocji. Wyszła z samochodu, będąc całkowicie naga. Zimne, nocne powietrze przesunęło się po jej ciele, wywołując gęsią skórkę. Nie przejęła się tym jednak. Zadrżała, gdyż zrobiło się jej chłodno.
OdpowiedzUsuń— Mam piętnaście minut na co? — zapytała spokojnie.
Jelena, coraz bardziej upokarzana. XD
Uśmiechnęła się lekko na jego słowa i pokręciła głową wywracając oczami; przyganiał kocioł garnkowi, przebiegło jej przez myśl, jednak w żaden sposób nie skomentowała wzmianki o swojej upierdliwości. Nie miała ani siły, ani ochoty na jakiekolwiek potyczki słowne, nawet te o dobrym zabarwieniu emocjonalnym... Chyba jednak potrzebowała nieco więcej czasu, żeby dojść do siebie.
OdpowiedzUsuń-Mamy dużo czasu, żeby to nadrobić... - powiedziała cicho oplatając go smukłymi ramionami, ułożyła głowę na jego ramieniu i zamknęła oczy ciesząc się jego bliskością. Przebiegła smukłymi palcami po jego barkach odzianych w jasną koszulę, sama nie miała by nic przeciwko małej powtórce z Paryża, jednak nie była nawet w stanie wykonać jakiegoś bardziej gwałtownego ruchu, nie czując przy tym przeraźliwego bólu, który promieniował na całe jej drobne ciało.
Ukochana przyszła pani McCoys ;3
Dzisiejszy dzień utwierdził ją w przekonaniu, że życie jest zdecydowanie za krótkie na to, by przejmować się wątpliwościami... Poza tym, z własnego doświadczenia wiedziała, że nic nie jest łatwe, lekkie i przyjemne, zawsze pojawią się jakieś problem, czy niedogodności, jednak najgorszym co można było by zrobić, to pozwolenie na to, aby strach przed działaniem wykluczał z gry. Ona nie miała zamiaru na to pozwalać, chciała podjąć ryzyko, dać temu szansę, może i kiedyś jeszcze będzie przez to cierpieć, ale pocieszająca będzie świadomość, że chociaż spróbowała... W końcu nie mogła spędzić całego życia na gdybaniu. Jego słowa tylko ją w tym przekonaniu utwierdziły, Uśmiechnęła się i poniosła głowę spoglądając na niego spod kilku niesfornych, ciemnych kosmyków, które opadły na jej delikatną twarz, a jej tęczówki błyszczały wesoło w półmroku.
OdpowiedzUsuń-Mógłbyś to powtórzyć? Bo chyba nie dosłyszałam... - mruknęła zadziornie uśmiechając się w jego stronę z zadowoleniem, czuła dziwne, chyba nie znane do tej pory przyjemne uczucie jakie ją ogarnęło kiedy wypowiadał te słowa. Czuła się zupełnie jak jakaś zakochana nastolatka i szczerze powiedziawszy... ani trochę jej to nie przeszkadzało.
-Chociaż z drugiej strony chyba powinien zmartwić mnie fakt, że musiałam zostać pobita i okaleczona, żebyś nazwał siebie moim facetem. - dodała z teatralnym zastanowieniem i ucałowała delikatnie jego usta; najwyraźniej zaczynała już, psychicznie, dochodzić do siebie, skoro mogła żartować z tej sytuacji. Ucałowała jego usta, delikatnie, bo tylko na tyle pozwalała jej obolała dolna warga.
Nadia, która wpadła po uszy i tak bardzo kocha przyszłego mężulka <3
Słysząc jego słowa zmarszczyła brwi i zaśmiała się krótko.
OdpowiedzUsuń-na Twoim miejscu dobrze bym to przemyślała, biorąc pod uwagę mój zawód i moje szczęście może się to zdarzyć prędzej niż myślisz. - powiedziała zaczepnie, chociaż zdecydowanie nie spieszyło się jej do tego, żeby znaleźć się na takiej granicy. Póki co wrażeń jej naprawdę wystarczy.
Zamknęła oczy kiedy ją do siebie przytulił i układając głowę na jego torsie zasnęła z delikatnym uśmiechem na ustach. Naprawdę była szczęśliwa i jak na razie wolała nie myśleć o tym, że nic nie trwa wiecznie .
Ukochana przyszła żona <3
Obudziła się dopiero popołudniu... Nie można jej było mieć tego za złe, w końcu potrzebowała trochę czasu na regenerację, która swoją drogą i tak nie przyniosła skutków; kiedy wstawała z łóżka czuła się co najmniej tak, jakby przeżyła bliskie spotkanie z pociągiem. Leki przestały działać, poziom adrenaliny opadł, a ona czuła każdy, najmniejszy nawet kawałek swojego ciała, rozrywany przez piekielny ból. Skrzywiła się i z głuchym jękiem podniosła z łóżka, dopiero po chwili zauważając jego nieobecność. Od razu sięgnęła do szafki nocnej, na której stała buteleczka mocnych środków przeciwbólowych, które wczoraj najwyraźniej dała jej Nathalie; wzięła dwie tabletki i zbierając siły dźwignęła się z łóżka. Ubrała się, a kiedy leki zaczęły działać doprowadziła do, w miarę, normalnego stanu i dochodząc do wniosku, że nie może tak po prostu siedzieć bezczynnie...a przede wszystkim, nie chce być sama, wyszła z mieszkania i zjechała na parking. Wsiadła do samochodu kierując się w stronę bazy, po kilkunastu minutach była już w środku i ignorując słowa kobiety, która wczoraj uratowała jej skórę, na temat tego, że powinna odpocząć, dojść do siebie i dać sobie czas zamknęła się w swoim gabinecie zabierając się za uporządkowanie papierkowej roboty. Pieprzona biurokracja najwyraźniej dorwała również i mafię. Uzupełniła zaległe raporty i sprawozdania, o które Adrian domagał się już od kilku dni... ba! Tygodni i po dwóch godzinach spędzonych nad papierami, w towarzystwie mocnej kawy, którą popijała równie mocne leki wyszła na korytarz wolnym krokiem zmierzając w stronę jego gabinetu. Zapukała cicho i nie czekając na odpowiedź uchyliła drzwi, uśmiechnęła się delikatnie widząc go siedzącego w fotelu i przekroczyła próg trzymając pod pachą pokaźną teczkę pełną zaległości. Podeszła do niego, nawet na chwilę nie odrywając spojrzenia od twarzy mężczyzny; położyła dokumenty na biurku i omijając je oparła się w końcu o jego blat tuż przed nosem Adriana.
OdpowiedzUsuń-Okropna z Ciebie niańka... - powiedziała zaczepnie i splotła ramiona na wysokości piersi - Mogłeś mnie obudzić. - mruknęła niby to z wyrzutem.
Nadia - ukochana, upierdliwa żona <3
Odgłos obcasa uderzającego o podłogę. Kilka sekund ciszy i kolejne uderzenie. Harvey zrezygnowała z prób opanowania tego nerwowego odruchu. Następnym objawem jej obecnego stanu była niemiłosiernie mocno przygryziona dolna warga. Sama kobieta ocknęła się już dobrych kilkanaście minut temu. W tym czasie zdołała wymyślić ze cztery plany wydostania się z tego bagna, w które - nawiasem mówiąc - wpakowała się na własne życzenie. Każdy z nich był wręcz banalny w wykonaniu, a w razie niepowodzenia łatwo można było zmienić strategię. Wystarczyłoby delikatnie zasugerować odpowiednim osobom parę wygodnych rozwiązań oraz skorzystać z fałszywych nazwisk i kontaktów.
OdpowiedzUsuńAle możliwość ucieczki nie wprawiłaby kobiety w tak nerwowy nastrój. Ledwie przed sekundami, gdy wywołany narkotykiem ból głowy trochę zelżał, brunetka zorientowała się, że musiało być stosunkowo wcześnie. Chociaż w pomieszczeniu nie było okien, Harvey była pewna, że jeszcze nie zaczęło świtać. Sen, w który zapadła po przyswojeniu obezwładniacza, u przeciętnej osoby powinien trwać co najmniej kilka godzin. Na szczęście, a raczej nieszczęście dla osoby w takim położeniu, jej organizm był przystosowany do tego rodzaju objawów. Musiała ocknąć się po półtorej, może dwóch godzinach. To wykluczało szansę ucieczki. Jej plany opierały się na przedstawieniu jej w świetle pomniejszego pracownika Bertone, pracującego tam nie z własnej woli i gotowego zmienić stronę. Ale nikt nie uwierzy, że zwykła sekretarka byłaby tak dobrze wyszkolona. Cholera.
Kilka szybkich uderzeń buta. Pozostało jej tylko liczyć na to, że sprawa nie dojdzie do selekcjonera lub naczelnika. Reszta nie powinna zauważyć różnicy. Musi być jakieś wyjście.
Włoszka westchnęła bezgłośnie. Cudowna sobotnia noc.
Harvey.
Nie dało się, po prostu nie dało nie zauważyć, że Adrian ostatnimi czasy zachowywał się dziwnie… chociaż powinna już przywyknąć do jego humorków i w zasadzie chyba nawet to zrobiła, jednak tym razem było inaczej. Częste awantury, których powodem mogła być najgłupsza nawet błahostka; jego spojrzenie, trzaskanie drzwiami, czy jakieś odzywki, których w stosunku do samej siebie nigdy by się nie spodziewała(bo to jak traktował inne kobiety, było chyba wszystkim znane, ale nie ją… nie swoją ŻONĘ). Pomimo tej przedziwnej relacji, którą zapewne powinna zakończyć i odejść, nadal trwała u jego boku, jako najpiękniejsza żona w całym Miami, wybaczała mu wszystkie skoki w bok, jedynie czasami odpłacając mu się pięknym za nadobne, oczywiście z nadzieją, że nigdy się o tym nie dowie… Poza tym dziwnym przywiązaniem i miłością, jaką bezsprzecznie go darzyła, jawił się jeszcze jeden dość istotny fakt, że nawet jeśliby chciała nie mogłaby od niego odejść, dopóki by jej na to nie pozwolił – o rozwodzie nie było nawet mowy. Był nie tylko zastępcą i mafiosem siejącym postrach chyba wszędzie, ale i cholernie dobrym prawnikiem, jednym z najlepszych w Miami, a może i nie tylko, poza tym miał znajomości, przez co sprawa ciągnęłaby się latami i za pewne w ogóle nie przyniosłaby rezultatów. Drugą sprawą było to, że kiedy już doprosiłaby się ów ewentualnego rozwodu straciłaby dosłownie wszystko – ojciec, przepisując cały majątek, łącznie z tym co przysługiwało Nadii, na Adriana miał chyba nadzieję, że jest to ta wielka, jedyna miłość taka sama jaka połączyła go z Olgą… Szczerze powiedziawszy sama Nadia właśnie tak wtedy myślała i z ochotą składała swój podpis na odpowiednich dokumentach, zaraz przed tym jak oboje stanęli na ślubnym kobiercu.
OdpowiedzUsuńA teraz? Teraz trochę się pozmieniało, kochała go, ale jednocześnie miała, jeszcze większą ochotę niż kiedykolwiek, rozszarpać go gołymi rękoma; zwłaszcza w chwili, kiedy urocza blondyneczka oznajmiła jej ze strachem w oczach, że „Pani konto zostało zablokowane przez męża”; gdyby mogła zabijać spojrzeniem pracownica banku miałaby właśnie urządzany pogrzeb. Zamiast tego jednak, z wysoko uniesioną głową i resztką godności jakiej się trzymała wymaszerowała z budynku i wsiadając do samochodu wyklinała w myślach swojego męża.
Do domu wpadła jak burza, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że siedzi najprawdopodobniej w swoim domowym gabinecie, albo obraca jakąś dziwkę, z myślą, że Rosjanka nie wróci wcześniej… Pomyliła się jednak co do obu tych kwestii, bo kiedy tylko trzasnęła drzwiami, z siła, która o mały włos nie wyrwała ich z zawiasów i przemaszerowała przez hol zauważyła go w kuchni. Rzuciła torebkę na szafkę stojącą pod lustrem w przedpokoju i kiedy w jej rękach znalazł się pierwszy lepszy, dość ciężki, wazon ze świeżo ściętymi kwiatami, nie trzeba było długo czekać na to, żeby poleciał on w jego stronę.
-Mam nadzieję, że masz jakąś cholernie dobrą odpowiedź na to dlaczego nie mam dostępu do swoich pieniędzy?! – wrzasnęła początkowo mając zamiar obrzucić go całą masą wyzwisk, ostatecznie jednak doszła do wniosku, że zostawi je sobie na później.
Ukochana żona<3
Spojrzała na niego ze zdziwieniem, jej brwi automatycznie podskoczyły do góry… Co do jasnej cholery miało jedno do drugiego?! Dopiero po chwili dotarło do niej, że Adrian wie! Wie o jej małym romansie… skąd?! Nad tym zastanowi się później, chociaż wielce prawdopodobnym było, że zbyt długi język miała jakaś napalona na niego dziwka, która liczyła na „coś więcej” ze strony szefa. Przyjdzie czas, że i tą plotkarą się zajmie, teraz musiała jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Najrozsądniejszym rozwiązaniem byłoby się wszystkiego wyprzeć, użyć swoich wpływów, które z pewnością by na niego zadziałały… Nie mogła, była po prostu wściekła i nic nie wskazywało na to, że się uspokoi.
OdpowiedzUsuń-Ty pieprzony hipokryto! – wrzasnęła wbijając spojrzenie w jego oczy, podeszła do niego szybkim krokiem; dzięki tym piekielnie wysokim i jeszcze droższym szpilkom, które dodawały jej kilkanaście centymetrów, była z nim prawie równa przez co niemal stykali się nosami. – Rżniesz każdą dziwkę jaka się nawinie! Myślisz, że będę na to spokojnie patrzeć?! – warknęła w jego stronę, jej spojrzenie ciskało w niego pioruny, a ona zaciskając drobne dłonie w pięści miała ochotę rozszarpać go gołymi rękoma.
-Spójrz na siebie… Jakbyś zachowywał się jak mąż, jak prawdziwy facet nie musiałabym rozkładać nóg przed innymi! – jej drobne pięści uderzyły w tors mężczyzny z siłą, której chyba nikt by się po niej nie spodziewał.
Nadia<3
Widziała tą złość w jego oczach, furię, którą zdradzała cała jego postawa i znów poczuła tą przeklętą niepewność. Od naprawdę długiego czasu nie czuła strachu względem jego osoby, jednak powrócił on do niej ze zdwojoną siłą, kiedy tylko poczuła dłoń męża zaciskającą się wokół jej szyi. Głuchy jęk wyrwał się spomiędzy warg, gdy przycisnął ją do ściany. Odkąd byli razem nigdy nie pozwalał sobie na takie zachowanie względem jej osoby, zawsze w jakiś sposób się hamował, to zawsze dodawało jej odwagi, która teraz gdzieś zniknęła. Rozmyła się jak bańka mydlana pozostawiając po sobie jedynie ten znienawidzony przez nią strach, który zasłaniała wściekłością bijącą z jasnych tęczówek, kiedy utkwiła spojrzenie w jego oczach.
OdpowiedzUsuń-Puść mnie! – jej dłoń momentalnie powędrowała do nadgarstka mężczyzny, wbiła w jego skórę równo opiłowane paznokcie i kilkakrotnie spróbowała go od siebie odepchnąć, co i tak z góry było skazane na porażkę. Poruszyła się niespokojnie, zaciskając wolną dłoń na jego koszuli, by po raz kolejny spróbować ucieczki.
-Nie masz prawa mnie tak traktować. – wycedziła przez zęby ani na chwilę nie odwracając spojrzenia od jego twarzy – To był jeden, jedyny nic nieznaczący raz, podczas gdy Ty pieprzysz każdą, jaka tylko stanie Ci na drodze!
Naduśka, żona jedyna w swoim rodzaju <3
[Poprawione. Lecimy z jakimś wątkiem? Co powiesz, aby nasze postacie się przyjaźniły? Albo Adrian mógłby traktować Marinę jak młodszą siostrę? I na przykład pocieszać po tym jak rzuci ją chłopak? I później mogliby planować iście szatańską zemstę >w< ]
OdpowiedzUsuń