Strony

sobota, 9 maja 2015

I'm cute guy. Deadly cute.

Nick "ZELO" Bartov
21 lat ♦ Dawniej domowa zabawka, dzisiaj Kat ♦  The Cross ♦ Piętno morderstwa na swoim właścicielu ♦ Niewinny dzieciak z nocnymi koszmarami ♦ Nigdy nie rozstaje się ze swoją bronią ♦ Nieufny ♦ Pusta skorupa, marzeń wyzbył się kilka lat temu ♦ Zabijam, bo to lepsze niż prostytucja  ♦ Kiedyś łudził się, że życie jest kolorowe, teraz czeka na śmierć ♦ Biseksualista  ♦ Cierpliwość największym sprzymierzeńcem ♦ Podstępna żmija ♦ Tysiąc masek ♦ Jedna wielka enigma ♦ Tatuaż na karku ♦ Umiłowanie do bandanek oraz masek.

20 października 2010 roku, dla większości zwykła data, a dla tego chłopaka w tym dniu zaczął się koszmar. Został dłużej po lekcjach, chciał przećwiczyć swój układ taneczny by następnego dnia zdobyć najwyższą ocenę. Niestety został porwany i już tydzień później robił jako zabawka u jakiegoś bogatego biznesmena. Z początku krzyczał, płakał, bronił się i próbował uciekać, ale po dwóch miesiącach mu się znudziło. Stwierdził, że stanie się dobrą lalką, wtedy zaoszczędzi sobie bólu. I tak się stało. Po roku był idealnym chłopakiem, który wiedział co i kiedy ma robić, a jego właściciel zaczął mu ufać, w końcu był idealny. Gdy Robert przychodził z pracy miał posprzątane, kolacja na stole, a młodzieniec chętnie rozstawiał przed nim nogi. Po dwóch latach Nick niemalże przyzwyczaił się do aktualnego życia, działał jak robot wedle zasady "Rób to, czego od ciebie wymagają". Jednak zaczynało go to wszystko irytować. Obmyślił idealny plan działania, który powoli realizował. Zbliżył się do jednego gościa z The Cross, załatwił sobie broń, nauczył się strzelać, bić, wciąż w domu pozostającym tym słodkim i uroczym nastolatkiem. Jednak 27 października 1013 przyszedł czas na zemstę. Chłopak zabił bez cienia zawahania swojego właściciela, po czym udał się do siedziby mafii, tak zbieranie informacji to dla niego pikuś. Zażądał spotkania z Boss'em, przy okazji zabijając dwóch ochroniarzy, zranił pięciu. To zaimponowało Naczelnikowi, który umieścił go w swoich szeregach. I tak właśnie oto ten niby niewinny chłopczyk znalazł się w mafii.
Kartoteka ♦ Pamiętnik ♦ Galeria ♦ Powiązania 
- Jesteś taki młody... dlaczego akurat czymś takim się zajmujesz?
- Tylko na tym znam się dobrze. Nie mam wyrzutów sumienia, działam jak maszyna. Jestem zabójcą wręcz idealnym. I będę dopóki się nie popsuję.
- Mówisz to w taki sposób jakbyś myślał o sobie jako robocie...
- Jestem maszyną. 





________________________________________________________________
Witam.

116 komentarzy:

  1. [ Zdjątko Pana jest przeurocze. <3 Troszkę mi go żal, ale wróżę mu świetlaną przyszłość! Niczym wróżbita Maciej.
    A teraz czekam, jak zaczniesz wątek z Jeleną. :D ]

    j e l e n a

    OdpowiedzUsuń
  2. Jelena spojrzała w lustro, które wisiało na jednej ze ścian podziemnych pokojów znajdujących się pod wieżowcem SS Company. Poprawiła swoje rude włosy i ruszyła przed siebie. Wyjątkowo nie miała dziś na sobie szpilek, a zwykłe czerwone trampki. Było to spowodowane tym, że osoba, od której miała wyłudzić haracz, była niebezpieczna. A szpilki nie nadawały się do wyjątkowych pokazów umiejętności fizycznych.
    Nie podobało się jej to, że musiał z nią iść niejaki Nick Bartov, Kat. Elena zwyczajnie go nie lubiła. Po pierwsze — był od niej wyżej w mafijnej hierarchii, a po drugie — nie przypominał jej człowieka, a robota. Proste? Proste.
    Zerknęła na czarny zegarek znajdujący się na jej nadgarstku i zaklęła po rosyjsku, przyspieszając. Była już spóźniona, a naprawdę jeszcze wolała nie pokazywać temu gówniarzowi pazurków. Kiedyś na pewno przyjdzie na to czas, ale jeszcze nie teraz.
    Po krótkiej chwili dotarła do miejsca, w którym miała się z nim spotkać. Otworzyła drzwi, po czym zapytała spokojnie (ze swoim nieodłącznym, rosyjskim akcentem):
    — Idziemy już?

    j e l e n a

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy ją wyminął, Jelena przewróciła oczami. Naprawdę nie znosiła takich jak on. Odwróciła się i ruszyła za nim, po chwili ponownie przyspieszając kroku. Nie chciała pozostać z tyłu.
    — Właśnie kończy jeść drogi obiad w barze chińskim Ha Long, który znajduje się dokładnie naprzeciwko naszego burdelu — odpowiedziała równie chłodnym głosem.
    W końcu doszli do nissana, którego właścicielem był Zelo. Jelena poczekała, aż chłopak otworzy auto, po czym otworzyła drzwi i usiadła na miejscu pasażera.
    Otworzyła torebkę i wyjęła z niej kartkę. Napisane na niej było, za co miała wyłudzić haracz. Mafia udzielała niejakiemu Nathanowi Smithowi "ochrony". Jemu, jak i jego firmie, która nie była do końca legalna. Facet przez tydzień zalegał z opłatą, więc do akcji wkraczała Jelena.
    Podniosła głowę znad kartki, gdy usłyszała, że Nick siada koło niej.

    j e l e n a

    OdpowiedzUsuń
  4. [Jak zobaczyłam gifa to musiałam go dodac :D Daj pomysł :D ]

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  5. Jelena uniosła jedną brew.
    — Oczywiście, że tradycyjnie. Spokojnie tam wejdziemy i porozmawiamy z nim, a jeśli będzie sprawiał problemy, wyjdziemy. Wraz z nim — odpowiedziała. — To jest ten ubrany w koszulę w kratę, ścięty na jeża i starający się dyskretnie dłubać w nosie. Jest umięśniony, co pewnie widzisz.
    Ruszyła w kierunku wejścia do restauracji. Gdy już znalazła się w jej progach, pewnym krokiem ruszyła ku mężczyźnie. Usiadła tuż przed nim, a Nick — obok niej.
    — Ej, to miejsce jest zarezerwowane! — krzyknął niemal Nathan, a w jego głosie słychać było złość.
    — Spokojnie, Nathan. Chyba nie chcesz, żeby ktoś usłyszał naszą rozmowę, prawda? — Matrioszka posłała mu rozbawione spojrzenie. — Wiesz kim jestem? Zbieram haracz. W imię The Cross, którym ty zalegasz już od tygodnia.
    Głos Jeleny stał się twardszy, a jej wzrok wwiercał się w czaszkę mężczyzny. Wiedziała, że miał jednego syna, którego bardzo kochał. I to był jego słaby punkt.
    — Jakie The Cross? Ja o niczym nie wiem. — Spróbował skłamać.
    — Ale twój syn się dowie, jeżeli w tej chwili nie wstaniesz i stąd nie wyjdziesz. Porozmawiamy o twoim długu na zewnątrz, Nathanie. Idź i grzecznie zapłać, my z kolegą wyjdziemy... masz minutę — oświadczyła, po czym wstała z miejsca.
    Doszła spokojnie do wyjścia, nie dając po sobie poznać, jaką rozmowę właśnie odbyła. Gdy wyszła, oparła się o ścianę i poczekała na Nicka. Nie miała wątpliwości, że kiedy Nathan wyjdzie, będzie chciał ich pobić. Widziała wściekłość w jego oczach i zauważyła także, że kiedy wspomniała o jego synu, uniósł pięść. Nieznacznie, ale jednak. Dlatego chciała wyjść na zewnątrz. Jeśli Nathan się na nią zamachnie, Nick ją obroni. Nie dlatego, że ją lubi, ale dlatego, że nie chce narazić się bossowi.
    Uśmiechnęła się cynicznie.

    Jelena

    OdpowiedzUsuń
  6. Jelena spojrzała na niego, gdy wygłosił swoją uwagę i westchnęła ciężko.
    — Zaraz wyjdzie — odpowiedziała. — Zbyt bardzo mnie nie lubi, żeby tam zostać. Poza tym... z tego chińczyka jest tylko to wyjście, drugie jest dla personelu.
    Powróciła wzrokiem na drzwi do restauracji. Po paru chwilach wyszedł z niej Nathan, którego twarz wyraźnie wskazywała na wściekłość.
    Na parkingu przed restauracją nie było nikogo... poza tym wkurzonym mężczyzną, samą Jeleną oraz Nickiem, który już zmierzał w ich stronę.
    — Twój dług... — zaczęła spokojnie Elena, już napinając mięśnie nóg, żeby odskoczyć.
    I bardzo słusznie.
    Wielka, zaciśnięta w pięść dłoń już szykowała się do zadania ciosu. Rosjanka skoczyła w bok, cudem unikając zderzenia z Zelo. Zaklęła po rosyjsku. Co prawda wiedziała, że to się tak potoczy, ale bardzo nie lubiła, gdy ktoś chciał ją uderzyć... co chyba dziwne nie było.

    Jelena

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Oczywiście, że chcę wątek. Relacja mi odpowiada, jeszcze wyczytałam, że ona mianowała go swoim zastępcą, więc muszą być sobie bliscy, to na pewno. Czyli on jest taką jedną z nielicznych osób dla niej ważnych, o których troszczy się i nawet powalczy. Nawet jest trochę jej słabym punktem, oby nie dał się porwać :D Natashy pewnie nie podobałoby się bycie szantażowaną i to uczucie strachu o Nicka... To się rozpisałam nie wiem po co :) Dokładamy do ich relacji jakiś bonus czy zostajemy przy takich rodzinnych relacjach typu brat-siostra od innej matki i ojca? Moglibyśmy im coś dodać coby nam się nie nudziło, ale pozostawiam to do Twojej decyzji, nie naciskam. ]

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  8. Spokojnie patrzyła się na to, jak mężczyzna zostaje postrzelony, a następnie obezwładniony. Nie ruszało jej to, zbyt dużo takich akcji widziała. Zresztą, uczucia w ogóle by tutaj nie pomogły.
    — Posłuchaj, Nathan — zaczęła spokojnie. Podeszła do klęczącego mięśniaka i przykucnęła, by być mniej więcej na poziomie jego twarzy. — Rozumiem, że być może nie zależy ci na własnym życiu... — Mężczyzna próbował coś powiedzieć, ale Nick najwyraźniej musiał wbić mu lufę pistoletu w głowę, bo ten tylko coś mruknął. — Ale myślę, że twój syn interesuje cię nieco bardziej?
    Milczała przez chwilę, wpatrując się w jego oczy. Wiedziała, że jej spokojny ton głosu oraz obojętne spojrzenie tylko potęgują wściekłość i strach tego mężczyzny. Nie takie sztuczki już stosowała.
    — Zalegasz z długiem, rozumiesz? My cię chronimy, a ty nawet nie chcesz nam za to zapłacić? Nie jesteśmy jakąś pieprzoną firmą ochroniarską, Nathan. Masz czas do jutra, do godziny siedemnastej — oświadczyła chłodnym tonem głosu.
    — Nie zdobędę tych pieniędzy w tak krótkim czasie! — krzyknął w odpowiedzi.
    — Myślisz, że nas to interesuje? Zapewniam cię, że tak nie jest. — Jelena wstała. — Nick... jeżeli chcesz się wyżyć, proszę bardzo. Zostaw go tylko żywego i takiego, żeby nie wylądował na OIOM-ie.

    Jelena

    OdpowiedzUsuń
  9. Uśmiechnęła się jednym ze swoich najbardziej sarkastycznych uśmiechów, na jakie było ją stać.
    — Całe szczęście, że nie cierpisz na sklerozę — powiedziała do Nathana. — Bo wiesz... wielu bogaczy ma trochę inne preferencje seksualne. I ciągnie ich do małych chłopczyków. — Puściła do mężczyzny oko i dokończyła tonem głosu, który wręcz ociekał jadem i sarkazmem:
    — Twój synek może któremuś z nich się spodobać.
    Po czym najzwyczajniej w świecie odwróciła się tyłem do mężczyzny i ruszyła szybkim krokiem w kierunku zakrętu, za którym czekał samochód Nicka. Ledwo co zniknęli Nathanowi z oczu i Jelena poczuła szarpnięcie.

    Jelena

    OdpowiedzUsuń
  10. [Przybywam, przybywam, i dziękuję za miłe słowa. Ochota na wątek jest, tylko nie mam pomysłu :C]
    Mia

    OdpowiedzUsuń
  11. Jej oczy mimowolnie rozszerzyły się, gdy tuż przed jej oczami wylądowała lufa pistoletu. Zaraz jednak opanowała swój strach i tylko wypuściła powoli powietrze.
    Nie mógł jej zastrzelić. Znaczy się, w teorii nie mógł, w praktyce nie była już tego taka pewna. Z pewnością nie chciał mieć wizyty u Bossa, ale z drugiej strony Jelena musiała go porządnie zdenerwować.
    Jej mózg pracował na najwyższych obrotach. Jaki błąd popełniła? Co powiedziała nie... ach. Zasłyszała kiedyś od Nathalie, swojej bardzo dobrej koleżanki, że Nick kiedyś był taką osobistą zabawką. Najwyraźniej Nick cały czas głęboko te czasy odczuwał... Zakodowała sobie w myślach, żeby nigdy więcej tego nie powtarzać.
    — Możesz już to ode mnie odsunąć — powiedziała spokojnym, wręcz pozbawionym emocji głosem. — Chyba, że zależy ci na wizycie u Bossa, w takim wypadku strzelaj śmiało.

    Jelena

    OdpowiedzUsuń
  12. [Dziękuję bardzo. A na wątek przystanę chętnie, po to tu jestem. Może mam pomysł. Tak sobie pomyślałam, że skoro są w tym samym wieku, to mogli się znać jeszcze zanim Nick został porwany. Razem w szkole czy cokolwiek. Nie widzieli się, odkąd go uprowadzono.
    W The Cross mogli zadecydować, że Mei jednak za dużo już wie o mafii i zaczyna stwarzać pewne zagrożenie. A co się z takimi robi? Da, eliminuje.]

    Mei Fischer

    OdpowiedzUsuń
  13. [Nie no, Adrian raczej bez powodu nie zabijał by dziecka :D Może to właśnie mojemu Adusiowi wtedy zaimponował. Przez co był by jego dobrą zdobyczą. Może nawaliłby podczas jednego z zadań, przez co ten zaprowadziłby go do miejsca, gdzie sprawował role zabawki, grożąc że jesli znowu zawiedzie, jego życie znów będzie toczyło sie po tych kołach. Co ty na to?]

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  14. Miała wrażenie, że świat się zatrzymał, gdy kula z pistoletu minęła wręcz o milimetry jej głowę. Nie drgnęła jednak nawet, a kiedy usłyszała, że pocisk trafił w jakiś budynek, zamknęła oczy z ulgą. Nie mogła jeszcze umrzeć. Nie teraz.
    Nick odwrócił się, a ona wciąż stała. Oddychając szybko, z gniewną miną i spojrzeniem, które niemal rzucało gromy. Jelena poczuła się obrażona tym, że ten szczyl prawie ją postrzelił. To była wręcz zniewaga!
    Ale uspokoiła się, mimo szalejącym w niej gniewie. Uśmiechnęła i pomyślała, że przecież na razie jest niższa od niego rangą. I tak właściwie, to nie ma nic do gadania. Ruszyła za nim szybkim krokiem, a kiedy już wsiadła do auta i zapięła pasy bezpieczeństwa, posłała mu spojrzenie mówiące jedno: Ty będziesz pierwszy.

    Jelena

    OdpowiedzUsuń
  15. [Może Kosma nawieje w jakiś sposób od swojego właściciela i podczas ucieczki spotka Zelo.]

    OdpowiedzUsuń
  16. [Aaaa widzisz :D Zaczynaj :p]

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  17. [O, o, właśnie o coś takiego mi chodziło. Pasuje bardzo.]

    Mei Fischer

    OdpowiedzUsuń
  18. [Ooooo, a może jeden z nowych członków Bartone został uprowadzony właśnie przez The cross, i ktoś złapał Nicka. Przyprowadzą go do bazy, i Mia będzie go przesłuchiwać, bo ich kata akurat nie będzie? Nie będzie zbyt brutalnie, obiecuję :P]
    Mia

    OdpowiedzUsuń
  19. [ Mi odpowiada, tylko potrzebuję trochę więcej szczegółów dotyczących Twojego pomysłu, by zacząć wątek. Nick został wysłany gdzieś ( nie zrozumiałam gdzie ) no i go poturbowali i co dalej? Natasha opatrzy jego rany czy jak? :D ]

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  20. Mężczyzna, kiedy dowiedział sir o zawalonym zadaniu jego jednego z lepszych katów, wkurzył sie. Ta kobieta wiedziała za dużo, była zagrożeniem dla jego gangu. Nie miała prawa bytu w tym świecie. A on tak zwyczajnie pozwolił mu uciec. Tym razem, nie wzywał go do gabinetu. Poszedł do niego, specjalnie sie pofatygował. Znał jego przeszłość, to on wyciągnął go z bagna. Nie mógł zrozumieć, dlaczego zawalił tak banalne zadanie.
    Zapukał w drzwi, ubrany w ciemne spodnie, białą koszulę i czerwony krawat. Marynarkę zostawił w samochodzie, zdecydowanie było mu za ciepło. Kiedy blond chłopak otworzył drzwi, przywitał go chłodnym oraz zawiedzionym spojrzeniem.
    - Niespodzianka - powiedział głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji. - Zbieraj się. Jedziemy na wycieczkę - oznajmił, nie przyjmując do wiadomości sprzeciwu.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  21. Natasha dosyć często odwiedzała bazę The Cross, a głównym powodem tych wizyt był zazwyczaj Nicholas, pewnie nigdy głośno się do tego nie przyzna, ale chłopak jest dla niej na prawdę ważny. Darzy go silnym opiekuńczym uczuciem, którym nie obdarzyła dotychczas jeszcze nikogo. Od dziecka pragnęła by był przy niej ktoś bliski, ktoś dla kogo chciałaby umrzeć i wreszcie po tylu latach pojawił się Nick z tym swoim słodkim uśmieszkiem i wyzbytymi emocjami, choć ona i tak wie, że chłopak jest kopalnią ukrytych uczuć, podobnie zresztą jak ona. Jak widać, pasują do siebie idealnie...
    Cicho maszerując przez korytarz w stronę pokoju Zelo starała się wypatrzeć chociażby drobny ruch, najwyraźniej jednak wszyscy gdzieś wyszli albo byli już w pokojach zajęci swoimi sprawami, w końcu była już późna noc, nie warto było szwendać się po korytarzach, jednakże ona całymi dniami musiała zajmować się jakimiś obowiązkami, a więc to własnie wieczory przeznaczała na spotkania z blondynem. Podchodząc do drzwi nie miała zamiaru zawracać sobie głowy pukaniem co i tak robiła dosyć rzadko i nawet jeśli Nick nie był z tego zadowolony wchodziła bez tzw. ostrzeżenia. Nigdy nie przyłapała go w jakieś krępującej sytuacji, a więc nie czuła potrzeby zmieniania swoich nawyków.

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  22. Podobno czas leczy rany, podobno wszystko się potem zabliźnia. Z łatwością można o wszystkim zapomnieć, jedynie trzeba poczekać. Nieprawda. Mei dalej pamiętała, jak po zniknięciu Nicka gnała na rowerze wszędzie, gdzie ktoś powiedział, że widział kogoś podobnego, chociaż co chwila spadał jej łańcuch. Jak rozwieszała czarno-białe fotografie ze swoim numerem telefonu pod spodem i jak potem słuchała wyśmiewanych słuchawkę „mam go w piwnicy”. „Był smaczny”. Jak biegała od znajomego do znajomego, jak nie dawała żyć policji, jak wyrzucała wszystkim, że nie starają się wystarczająco.
    A Nick się nie odnalazł. Mei wyrwano ze snu i ciśnięto prosto w rzeczywistość. Czas mijał, a nie zmieniało się nic. Przestała się tylko łapać na tym, że chce do niego zadzwonić, albo w porze lunchu usiąść na krześle obok. Później zdała sobie sprawę, o ile bardziej wolałaby, aby ktoś przyszedł i powiedział – znaleźliśmy go martwego. Czekanie i niepewność wykańczały.
    Od stacji benzynowej do domu miała dziesięć minut drogi. Było grubo po pierwszej w nocy, a ją naszła ochota na Doritos. Wsunęła na stopy porwane trampki, narzuciła wiatrówkę, aby nie zmarznąć po drodze i zgarnęła do kieszeni parę dolarów i kilka monet leżących na szafce w kuchni.
    Ulice o tej godzinie w tej części miasta były praktycznie opustoszałe. Tylko w niektórych oknach bloków świeciły się światła. Stacja benzynowa, błyszcząc wśród nocy, wyglądała jak miejsce, do którego poprowadziłaby Gwiazda Betlejemska. Ekspedientka za kontuarem nie podzielała atmosfery świętości i ze skrajnym znudzeniem wydała jednego dolara i jednego centa.
    Z paczką pod pachą Mei skręciła w jedną z węższych uliczek, aby nieco skrócić drogę. Drobne i klucze do mieszkania pobrzękiwały w kieszeni. Przestały, kiedy zatrzymała się, gdy ktoś zaszedł jej drogę.
    – Myślałam, że nie żyjesz.

    Mei Fischer

    OdpowiedzUsuń
  23. Szedł do samochodu w milczeniu. Wiedział, że Nick mógł miec wątpliwości czy dożyję kolejnego dnia. W końcu Adrian słynął z tego, że był konsekwentny i naprawde nie lubił, gdy go zawodzono.
    - Przekonasz sie sam - odpowiedział, zerkając na niego kątem oka, zakładając następnie na siebie ciemne okulary. Zaparkował po chwili przed sporych rozmiarów willą. Przed nią widniała tabliczka o tym, że jest na sprzedaż. Najwidoczniej do tego czasu, jeszcze nikt nie postanowił tu zamieszkać. Wysiadł i gestem dłoni to samo rozkazał chłopakowi. Uważnie obserwował reakcje blondyna na odwiedziny w tym domu.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  24. Chłopak miał takiego pecha, że Adrian znał jego najsłabsze punkty. W praktyce tylko on wiedział, jak dotrzeć do głębi jego lęków i co widac, nie wahał sie tego użyć przeciw niemu. Przyglądał mu się z nieodgadnioną miną. Wysunął na wierzch jego przeszłość, cieszył sie na widok strachu w oczach. To nie był teraz kat, którego spotkał za pierwszym razem. Aktualnie był to psychiczny wrak chłopca.
    - Pokażesz mi go od środka? - zapytał, nie przejmując sie niczym. Powrót do tego domu był większą dla niego karą, niżeli kulka w głowę. Zwłaszcza, że tacy ludzie jak Nick z reguły nie boją sie samej śmierci.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  25. [Wątek jak najchętniej :D Niby szukamy Kata który współpracowałby z Thijsem, ale myślisz że Nick by się nadał?]

    //Thijs

    OdpowiedzUsuń
  26. Otworzyła już usta, by wypowiedzieć najmarniejsze nawet słowa protestu. Hej, ten gościu próbował ją postrzelić! Nie miała jednak nic do gadania, więc posłusznie milczała. Jej twarz wyrażała jednak, że nie jest z tego nawet w najmniejszym stopniu zadowolona.
    — Spędzimy razem na pewno dużo czasu. Jak ja się cieszę! — mruknęła i wcale nie zdziwiłaby się, gdyby Nick jej nie zrozumiał.
    Dlaczego? Bo kiedy była bardzo zła, jej rosyjski akcent jeszcze bardziej się zaostrzał, przez co naprawdę ciężko było ją zrozumieć. Jelena bardzo tego nie lubiła, gdyż każdy mógł poznać, że traci nad sobą kontrolę.

    Jelena

    OdpowiedzUsuń
  27. [A dziękuję ;3 Minimalizm zawsze spoko, jestem zwolenniczką przedstawiania postaci w wątkach, więcej możliwości i nie trzeba się trzymać tego co się napisało. ;3
    Masz może jakiś pomysł na wątek, bo ja chodzę dziś jak zaćmiona... ^^]

    Nadia

    OdpowiedzUsuń
  28. Otwierając drzwi na pewno nie była przygotowana na taki widok. Stanęła w miejscu jak wryta przyglądając się chłopaki. Oczywiście już nie raz przed oczami miała podobne widoki, przecież czasami nawet spoglądała na trupa, którego osobiście zabiła, jednakże widok Nicka w takim stanie nie był czymś codziennym, nie chciała go takim widzieć. Rzecz jasna wiedziała, iż oboje pracują w dosyć specyficznej branży i każdy dzień ciągnie za sobą niebezpieczeństwo, jednak wcześniej nie przejmowała się nikim tak jak Zelo. Przecież nie mogła go stracić, nie na darmo tak się o niego troszczy by ten przy pierwszej lepszej okazji dał się zabić.
    - Co do cholery! - warknęła podchodząc do chłopaka, czułym gestem złapała go za podbródek przekrzywiając twarz delikatnie w jedną i drugą stronę przyglądając się jak bardzo jest zmasakrowana. Nie było aż tak tragicznie, ale dobrze wcale. Jej twarz była gniewna, tak jakby to blondyn był winny swojego pobicia, jednak jeśli się lepiej przyjrzeć w oczach można było dostrzec współczucie i lęk.
    - Coś ty znowu robił idioto? - warknęła krzyżując ramiona na piersi...

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  29. Obserwował go dosłownie w każdej sekundzie, bawiły go jego reakcje. Tego sie spodziewał. Pragnął widzieć ten strach i ból wypisane na twarzy.
    - Zdaje mi się Nick, że miałeś oprowadzić mnie po posesji. Nie otworzyć drzwi - odezwał sie surowo, bez żadnego zawahania. Nie było mu go żal. - Chce tez, byś opowiedział mi o swoim najbardziej traumatycznym wspomnieniu należącym do każdego pokoju, w którym będziemy - dodał poważnie. Niech wie czym skutkuje zawiedzenie samego naczelnika. Nie potrzebują w The Cross mięczaków.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  30. Mialem już tego wszystkiego dosyć. Już drugi rok meczylem się tutaj. Oddychalem tym zatrutym powietrzem. I zylem wśród jeszcze bardziej zatrutych ludzi. To wszystko wokół było chore.
    Mój właściciel rzadko kiedy zostawiał mnie samego. Wszak już kilka razy mu uciekłem. Niestety bezowocnie bo od razu mnie odnajdowali. Później zamykal mnie w piwnicy. Szkoda śliwa na to co robił.
    Dzisiaj mialem trochę więcej szczęścia. Martin musiał wyjechać. Mieli mnie pilnowac jego goryle. Ale tamci mieli rozum mieli wielkości gorczycy. Chwycilem jakieś pieniądze, buty i kurtkę. Wybiegłem z rezydencji. Mialem z jakieś trzy minuty przewagi nad nimi. Biegle przed siebie ile tylko mialem pędu w nogach. Na lotnisko musialem się dostać. Uciec pierwszym lepszym samolotem. Już witalem się z wolnością, kiedy brutalnie zderzylem się z kimś. Spojrzalslem na chłopaka i otworzylem szeroko oczy, podnoszac się z ziemi. Nie byłem w stanie nic powiedzieć. Normalnie zamarlwm w bezruchu. Musialem wygladac jak siedem nieszczęść. Wszak nosilem wszędzie oznaki "miłości" Martina w na swym ciele w kolorze każdej ze śliwek.

    OdpowiedzUsuń
  31. Rozejrzał sie po kuchni, uważnie słuchając opowieści chłopaka. Nie robiła na nim najmniejszego wrażenia. Jako naczelnik, był świadkiem znacznie gorszych rzeczy, więc jego mina była całkowicie obojętna, nie wyrażała kompletnie nic. Milczał, bo nie widział sensu tego komentować. To jego koszmar, powrót do niedalekiej przeszłości, którą on mu ponownie zafundował. Nie miał zamiaru go pocieszać, czy klepnąć po plecach. To nie ten typ, miał to gdzies.
    - Czym teraz chcesz się pochwalić? - zapytał beznamiętnie, jakby był w jakimś muzeum, a Nick go oprowadzał jak jakiś przewodnik.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  32. Czasami okazuje się, że tak wytarte frazesy jak czas stanął w miejscu nie należą tylko do książek w miękkich oprawach sprzedawanych za dolara dziewięćdziesiąt dziewięć we wszystkich supermarketach. Nie widziała Nicka zbyt dobrze, jego twarz była słabo oświetlona przez odległe latarnie. Mimo to Mei wiedziała, a może przeczuwała, że zmienił się całkowicie. Biła od niego obcość, pewna surowość. To nie był ten sam chłopak, którego parę lat temu wyciągała po dzwonku za mury szkoły i wypalała połamane fajki.
    - Myślałam, że nie żyjesz! - powtórzyła zwierzęcym, charczącym głosem. Wyobrażała sobie ten moment zupełnie inaczej. Że odnajdzie go i nagle wszystko zacznie być po staremu. Nick miał wyciągnąć rękę i powiedzieć coś w stylu: już będzie dobrze.
    Wyciągał pistolet. Z lufą wycelowaną prosto między jej oczy. Zanim się zorientowała, zaczęła płakać. Nie. Skomleć. Stała, z kolanami i ramionami trzęsącymi się tak mocno, jakby miały za chwilę wypaść ze stawów.
    - Nie, nie, nie – wykrztusiła. Dusiła się gwałtownie nabieranymi haustami powietrza, z nosa ciekło jej strużką.

    Mei Fischer

    OdpowiedzUsuń
  33. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  34. Wysłuchała go w spokoju, jednak krew się w niej gotowała. Nienawidziła gdy chłopak się narażał i nie chciała by działał tak pochopnie co najwyraźniej było sprzeczne z jego naturą. Był dla niej ważne i właściwie sama nie wiedziała czy traktuje go jak brata czy kogoś bliższego. Nigdy się nad tym nie zastanawiała, był jej bliski i to jej wystarczało, nie zamierzała wszystkiego komplikować rozmyślaniem nad uczuciami, ona zdecydowanie nie należy do grupy panienek, które po stokroć rozmyślają nad najdrobniejszą emocją starając się dopatrzyć w niej drugiego dna...
    - Nie chciało Ci się poczekać? Kilka minut by Cię chyba nie zbawiło, nie sądzisz? - nawet nie starała się uspokoić swojego tonu, choć na co dzień była opanowaną osobą teraz jednak, a raczej zawsze przy Nicku ta maska znikała, a na świat wyłaziły skrywane głęboko emocje. - Nie baw się w herosa, rozumiesz? Jeśli jeszcze raz zachowasz się tak bezmyślnie obiecuję, że to ja będę tą, która popchnie Cię do grobu. - dodała, jednak już nieco spokojniej. Rozluźniła ramiona by po chwili wziąć do ręki apteczkę i kiwnąć na chłopaka by usiadł. Ona sama zaś zaczęła szperać w apteczce przysiadając się obok niego.

    OdpowiedzUsuń
  35. [Cholera, coś pochrzaniłam z kartami.
    Fajnie, że ktoś rozpoznał Metallicę.
    Nick ma piękne zdjęcie. Aż mi go szkoda po przeczytaniu karty.]

    Harvey.

    OdpowiedzUsuń
  36. Również spostrzegł ślad, na który wzrok wlepił Nick. To było zabawne do czego ulegli mogą sie posunąć, kiedy właściciel na chwile odwróci sie do nich tyłem. Bawiło go to. Szczerze mówiąc, sam nie miał nigdy zabawki, choć ostatnio nad jedną poważnie sie zastanawiał. Ale to głownie dlatego, że tej osobie nie ufał i chciał utrzeć jej nosa. Odechciało mu się jednak wycieczki po reszcie domostwa, wiec usiadł sobie wygodnie na fotelu, który pochłonął w myślach chłopaka. Przyjrzał mu się w milczeniu i przejechał kciukiem po swym podbródku.
    - Rozbierz się. Kompletnie - zażądał bez cienia rozbawienia. Mówił poważnie, a jemu w tym momencie nie miał prawa odmawiać. Poczuje sie znowu jak zabawka, nie tylko przywróci wspomnienia. Równie dobrze mógł go zabić, a czuł że śmierć w tym domu będąc kompletnie poniżonym mogłaby być dla niego...bolesna.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  37. [W takim razie, moja droga, masz genialny gust muzyczny.
    Wątek zawsze i chętnie, ale musimy sprecyzować jakiś pomysł. Masz coś?]

    Harvey.

    OdpowiedzUsuń
  38. - Twoja awersja do siebie czasami przerasta wszystko. Jesteś lepszy niż sądzisz, a jeśli nie wierzysz spójrz na to z tej strony - przecież nie zajmowałabym się pierwszym lepszym szczylem. Koniec już tego smęcenia, byłe prostytu.... - urwała w pół słowa nie chcąc dalej drążyć tego tematu. Nie lubiła wracać do przeszłości, okres spędzony w domu publicznym nie należał do zbyt przyjemnych i choć jest z siebie dumna, że przetrwała aż tyle, a nawet prawie stamtąd uciekła wstydzi się swojej przeszłości, co pewnie wydaje się ironiczne, gdyż teraz sama skazuje na podobny los wiele niewinnych istot.
    Obracając jego twarz w swoją stronę delikatnie przemyła mu łuk brwiowy, który prawdę mówiąc wyglądał tragicznie. Delikatnie podmuchała ranę by trochę przyćmić nieprzyjemne pieczenie, które pozostawiała woda utleniona, rzecz jasna to uczucie nijak miało się do bólu, który odniósł podczas walki ale po co dokładać do pieca?

    OdpowiedzUsuń
  39. To nie mogło być dla niego przyjemne. Adrian nigdy w takich sprawach nie żartował, wręcz był niezwykle poważny. Przychodziło mu to z trudem. Zastanawiał sie, jak tak długo można ściągać z siebie rękawiczki? Grał na czas, typowe. Szkoda tylko, że na niego to kompletnie nie działało.
    - Spokojnie, nie śpiesz sie. Z takim tempem w przyszłych klientach zbudzisz ciekawość i apetyt. Bardzo dobrze przemyślane, Nick- powiedział, unosząc brew do góry. Tymi słowami mógł tylko bardziej go dobić, o to szło. - Im dłużej twój penis jest w schowku, tym bardziej przyciągniesz potencjalnych kupców. A ponoć masz się czym pochwalić, genialna strategia! - dodał, uśmiechając sie przy tym dumnie.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  40. [A może tak - Nick i Harvey spotykają się, powiedzmy na dyskotece, oboje trochę podpici. Zaczyna dochodzić do czegoś więcej, jakiś taniec, kolejny drink zamówiony dla Nicka. Harvey zaczyna namawiać mężczyznę na zakup jej towaru, ponieważ podpity powinien być łatwiejszy. Wybierają się do małego mieszkania, w którym Bertone urządziło tymczasowy magazyn. W międzyczasie Nick zaczyna trzeźwieć i zwraca uwagę na czarno-białą bandanę Harvey. Uznaje to jednak za coś normalnego. Docierają do mieszkania i... W sumie to nie wiem. Mężczyzna może zauważyć tatuaż mojej postaci i postanowić ją upić albo torturować (co to za postać bez zniszczonego życia?), żeby wydobyć informacje o Bertone. Albo... Albo wymyśl coś lepszego.]

    Harvey.

    OdpowiedzUsuń
  41. Wstrzymała na chwilę powietrze. Po chwili oddychała już spokojnie, powoli. Szybkim ruchem otarła oczy. W dłoni dalej kurczowo ściskała paczkę nachos. Paczkę, która przyspieszyła jej śmierć o kilka godzin. Uniosła głowę i hardo spojrzała na Nicka ponad lufą. W głębi duszy wiedziała, że to się tak może skończyć, ale codziennie liczyła na wyjście z tego cało. Na zapomnienie o całym tym mafijnym grajdołku.
    Starała się przypomnieć sobie, kiedy wykonała nieostrożny krok, kiedy sprowadziła to na siebie. Jednak jedyne na czym mogła się skupić, to kawał żelastwa kilka centymetrów od jej twarzy.
    – Jestem – odpowiedziała. – Wiesz, Nick, dziewczyna musi zarabiać. – Uśmiechnęła się krzywo.
    Przynajmniej wiedziała, że jest cały. Tajemnica rozwiązana. Wielki finał. Złe zakończenie. Nie chciała umierać. Nie było innego wyboru. Jeśli zacznie biec, oberwie między łopatki. Nie pomoże jej nóż w kieszeni. Będzie leżała z okręgiem krwi wokół głowy, nim choćby zdąży sięgnąć kieszeni. Umysł toczył walkę sam ze sobą. Trzymał mięśnie napięte, gotowe do ucieczki, a z drugiej strony kazał stać w miejscu.
    – Kończmy to. Byle szybko. – Odetchnęła głęboko. – Tylko nie zostawiaj mnie tu potem. – Z ostatnimi słowami głos jej się złamał.

    Mei Fischer

    OdpowiedzUsuń
  42. Obserwował. Słuchał jego przyspieszonego oddechu. Widział ból, ktorym praktycznie promieniował. Niepewność, strach o przyszłość. Do tego dążył. Naczelnika sie nie zawodzi. Nigdy. Podniósł sie fotela i ściągnął z siebie krawat, który następnie zawiązał mężczyźnie. Odpiął dwa guziki w swojej koszuli. Zaczął go okrążać powoli, przyglądając się każdej części jego ciała.
    - A chcesz być znów zniewolony? - zapytał, przystając przed nim z pewnym siebie wyrazem twarzy. - A co wolisz? - dodał, bardziej sie prostując. Mogło sie wydawać, że dawał mu wybór. Ale jakby nie patrząc, cóż to był za wybór?

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  43. [Okej, rozumiem, że to kto będzie ogłuszanym, a kto ogłuszającym wyniknie w trakcie wątku. Została ostatnia sprawa - zaczęcie.]

    Harvey.

    OdpowiedzUsuń
  44. - Do usług. - uśmiechnęła się kręcąc teatralnie głową. Wiedziała, że tak proste słowo jak "dziękuję" rzadko występowało w słowniku członków mafii, a jeśli chodzi o Nicka... Było ono rzadko spotykane, dlatego też zrobiło jej się miło, iż potrafi być przy niej szczery i miły tak samo jak ona. Chłopak wkradł się do jej serca tak nagle, że nawet nie wie kiedy stał się dla niej najważniejszy. Obecnie jest chyba jedyną osobą, którą własnym ciałem osłoniłaby przed kulą...
    - Spokojnie, jestem dobra w tym co robię, nie zapominaj. - posłała mu jedno ze swoich wyzywających spojrzeń by po chwili schować wodę utlenioną z powrotem do apteczki i odstawić ją na bok. Odgarnęła za ucho kilka niesfornych loków i wróciła spojrzeniem do chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  45. Przez chwilę uważnie (jednak nadal wystraszonym wzrokiem) obserwowałem blondyna. Kojarzyłem go nieco stamtąd. "Stamtąd" czyli piekiełka na ziemi, jak to ja nazywałem. Był od nich. Przekląłem cicho pod nosem. Chciałem stąd uciec jak najdalej. Jak najdalej od tego miasta i jak najdalej od nich. I kiedy już mi się wydawało, że chwyciłem Pana Boga za nogi, to tu nagle wyskoczył on. Czy chociaż raz mi nie może udać się jakaś cholerna ucieczka? Boże, dlaczego tak mnie karzesz? Przecież nie zrobiłem w życiu nic takiego złego. Nie zabiłem, nie zgwałciłem i nikogo nie okradłem. Mandaty płaciłem, pomagałem innym. Więc o co Ci chodzi?
    Piwnymi oczami spojrzałem na lufę przed swoją twarzą. A więc zamierzał mnie zabić. No, taka opcja też wchodziła w rachubę. Tym bardziej, że u Martina miałem już dwie próby samobójcze. Tak, chciałem już ze sobą skończyć. Problem tylko w tym, że cały czas ktoś mnie pilnował. Szlag by to trafił.
    - Dla kogo pech, to pech. - Stwierdziłem, wzruszając mimowolnie ramionami. - W moim przypadku to będzie istna przysługa. - Spoglądałem to raz na chłopaka, to raz na pistolet. - Sądziłem, że skoro chcesz mnie zabić to raczej nie będzie ciebie interesowało kim jestem. - Odpowiedziałem beznamiętnym, wypranym z jakichkolwiek emocji, głosem. - Więc dlaczego nie strzelisz? Wyładujesz swoje emocje, a mi ulżysz. - Moje życie było kompletnie bez sensu. Z kieszeni wytoczył mi się król od szach. Biały, lekko już obdarty. Miałem go przy sobie od momentu, gdy tutaj trafiłem. I za nic w świecie nie pozwalałem go nikomu dotknąć. Był dla mnie ważny, ale nie pamiętałem z jakiego powodu. Westchnąłem cicho, spuszczając głowę i tym samym ukazując dwie, nowopowstałe, jeszcze świeże blizny po uderzeniu skórzanym paskiem Martina. Bił mnie za wszystko. Wtedy kiedy było źle, i nawet wtedy, kiedy było naprawdę dobrze. Co to za życie, kiedy nie mogłem nic zrobić? Co to za zycie, kiedy ktoś za mnie decydował? Co to za życie, kiedy traktowali mnie jak jakiś zwykły, nic nieznaczący dla nikogo przedmiot.
    - Samobójstwo mi nie wyszło, więc możesz mnie zabić. - Cóż za ironia... Te same słowa powiedziałem kiedyś do jakiegoś chłopaka, kiedy trafiłem do tego piekła. Nie pamiętałem jak dokładnie wyglądał. Ale chyba był nawet trochę podobny do tego co teraz przede mną stał. Nie, tamten był zabawką. Zupełnie tak jak ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiechnął sie pod nosem słysząc jego odpowiedź. Jak bardzo musiał mieć spieprzone życie, by być na to obojętnym. Jak bardzo musiał sie złamać, by tak dobrowolnie pozwalać Adrianowi sterować jego życiem. Przyłożył swoją dłoń do jego klatki piersiowej, a drugą do szyi, kciukiem powoli kreśląc po jego skórze kręgi. Zaplątał na jednym z nadgarstków jego krawat, przybliżając go do siebie w gwałtowny sposób.
      - Co teraz czujesz? - zapytał, zmuszając go do spojrzenia w oczy. Lubił miec całkowitą władzę, a to zdecydowanie go kręciło.

      Adrian

      Usuń
  46. - Ugh... - Westchnąłem cicho ponownie. - A więc dalej mi przyjdzie żyć na tym pieprzonym padole łez. - Powiedziałem pół szeptem. Nie wiem czy to usłyszał, ale raczej mnie to nie interesowało. Nie interesowało mnie to, tak jak i wiele innych spraw, którymi ciekawiłem się jeszcze kilka lat temu. Teraz miałem zupełnie inne priorytety. Kiedyś chciałem zostać jakimś sławnym matematykiem. Albo strategiem. Ba, nawet miałem ku temu całkiem niezłe ciągoty. O ile tak to można było określić. Dzisiaj marzenia odeszły w zapomnienie. Pojawiało się tylko to jedno. Taki mały sen o wolności. Tej fizycznej, jak i psychicznej. Ale najwidoczniej to jeszcze nie dzisiaj. To chyba nie był jeszcze ten czas. Szkoda, naprawdę szkoda.
    - Kim jestem... - Zacząłem zastanawiać się przez chwilę. Odpowiedź była prosta jak drut. Byłem dzieciakiem, za które ktoś wyłożył piękne miliony dolców, aby mnie posiąść. I aby pieprzyć na kuchennym blacie i bić codziennie. Nawet bez żadnego powodu. To było takie żałosne. - Trochę trudno mi jest odpowiedzieć na twoje pytanie. - Odpowiedziałem po długiej chwili milczenia. Podrapałem się lekko w tył głowy. Zazwyczaj tak robiłem w trzech przypadkach. W pierwszym, kiedy byłem jakoś zakłopotany. W drugim, kiedy czegoś nie wiedziałem. W trzecim, gdy nad czymś bardzo intensywnie się zastanawiałem. No, istniał też jeszcze czwarty. Kiedy mnie zaswędziało, ale tego to raczej nie liczyłem. A więc z tych trzech opcji w tym momencie wybrałbym tą drugą. - Nie wiem kim jestem. - Kolejna ironia losu... Ciągle powtarzałem to samo i dla każdego. - To trochę trudne jest do wyjaśnienia. Nawet samemu sobie. - Stwierdziłem, po czym bardziej ściszyłem głos. Do tego stopnia, że ledwo było mnie słychać. - Bo sporo rzeczy nie pamiętam. - Tak, to była prawda. Przeniosłem spojrzenie na jego twarz, kiedy do moich uszu dotarły jego słowa o postrzelonych częściach ciała. - Wykrwawię się. To też jest jakaś wizja śmierci. Długo i boleśnie. A później przyjdzie jakaś ulga. - Ktoś mógłby mnie uznać za umysłowego popaprańca. Jakiegoś popieprzonego fanatyka, który wielbi śmierć i fascynuje się nią. Ugh... Jeszcze kilka lat temu nie myślałem, że mógłbym zginąć w tak idiotyczny sposób.

    OdpowiedzUsuń
  47. Był zadowolony. Z tego jak na niego działał, jak w myślach błagał o litość. Adrian jednak nie zakończył przedstawienia. Puścił go i i ponownie wrócił na fotel.
    - Masturbuj sie. I patrz mi w oczy - zarządził. - Nie próbuj odwracać wzroku, teraz to ja jestem twoim panem - powiedział, unosząc władczo brew do góry. - Chce patrzeć jak się podniecasz dla mnie. Chce widzieć ekstazę w twoich oczach - dodał. I nie żartował, mówił całkiem poważnie.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  48. Trzecia godzina w klubie, ósmy taniec z nieznajomym szatynem i czwarta butelka wina na rachunek przystojnego mężczyzny ze stolika obok. Harvey miała już tego serdecznie dość. Interes w Bertone słabo się kręcił i nawet ona zniżała się do poziomu sprzedaży narkotyków małolatom w pobliskim zaułku. Od godziny jedynym jej zajęciem była obserwacja przystojnego blondyna siedzącego przy barze. Wyglądał już na mocno nietrzeźwego, ale barman raz za razem - na wyraźne życzenie mężczyzny - podsuwał mu następne drinki. Kobieta zastanawiała się, czy zamierza przedawkować. Ostatni raz przykładając prawie pusty kieliszek do ust wstała z kanapy, zwalniając miejsce parze lesbijek zwartej w namiętnym pocałunku. Wolnym krokiem, lekko chwiejąc się na swoich wysokich obcasach ruszyła w kierunku baru. Mijając ludzi rzucających się po parkiecie w jakiejś formie nowoczesnego tańca skupiła swój wzrok na blonydnie. Kalkulując w myślach ilość opróżnionych przez niego szklanek, uznała go za łatwy cel. Mężczyzn nawet nie odwrócił głowy, kiedy zgrabnie zajęła miejsce po jego prawej stronie. Może ten wieczór nie był do końca stracony.

    Harvey.

    OdpowiedzUsuń
  49. [O, Nick szczególnie by mu się spodobał i chciałby go zatrzymać "dla siebie" w burdelu, ale jednak ktoś by go wyprzedził i wysłał chłopaka do biznesmena. A teraz taka miła niespodzianka, bo jego dawna zabawka wraca i dodatkowo ze sobą współpracują - można to rozwinąć na wiele ciekawych sposobów, proponujesz coś konkretnego?]

    //Thijs

    OdpowiedzUsuń
  50. Milczał, nic nie mówił. Nie widział potrzeby. I tak wystarczająco go upokarzał. Szczycił sie tym, obserwując jak opornie mu to idzie. Na widok łez w jego oczach, zmrużył oczy w zastanowieniu. Nie poruszył sie, nawet o minimetr.
    - Postarałbyś sie bardziej. Od tego zależy twoja przyszłość, wiesz? - rzucił, po krótkim czasie. Być może to go zmobilizuje do działania, porządnego. Do tego zależało Adrianowi na tym, by czuł upokorzenie. W końcu sam go upokorzył, darując życie komuś tak niewygodnemu jak tamta dziewczyna. Miał do niego żal, a teraz zwyczajnie sie zemści.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  51. Wiedziałem, że nie mogę tutaj być. Że powinienem być tam. W rezydencji Martina. Że nie miałem zgody na wyjście. Ale coś mnie ciągnęło, aby stamtąd uciec. "Coś ciągnęło"... Raczej nie chciałem już tego więcej przeżywać. Tego upokorzenia, bicia i robienia za seks- niewolnika. To nie było sprawiedliwe. To było okropne i obrzydliwe.
    - Nie wiem po co miałbym to tobie mówić. - Stwierdziłem. Facet był dla mnie kimś obcym... Ale jednak nadal kogoś mi przypominał. Może nawet kiedyś z nim rozmawiałem. Trudno mi było to stwierdzić. "Los do ciebie się uśmiechnął?" - Zapytałem siebie w myśli, słysząc jego słowa. - "Czy tylko blefuje, aby się mną pobawić?" - Z resztą już od dwóch lat robiłem za zabaweczkę. Spuściłem głowę, spoglądając na białe nosy od trampek. - Moje wspomnienia sięgają tylko do dwóch lat wstecz. Wiesz jak to jest, kiedy nie co wcześniej robiłeś? Wydaje mi się, że chyba lubiłem grać w szachy. - W palcach obracałem króla. - Ale nie jestem tego stuprocentowo pewien. Mówili mi, że będzie mi tam dobrze. Gówno prawda. Nic nie jest dobrze. Zawsze kończy się tak samo. - Dłonią zakryłem blizny na szyi. - Moje życie jest bezsensowne. Jaki jest sens egzystowania, kiedy nie pamiętasz co robiłeś przez jakieś szesnaście, czy też siedemnaście lat? Żaden. Bo teraz znowu muszę wszystkiego uczyć się od nowa. - Udzielił mi się jakiś dziwny słowotok. To było dosyć dziwnym zjawiskiem. Na kogoś mojego pokroju. Z resztą powinienem teraz trząść się ze strachu, błagać o darowanie życia, panicznie mówić, że mam rodzinę, dzieci, wujków, babcie, stryjeczne wujków dziadków z drugiego pokolenia na utrzymaniu... Ale tak nie było. Po prostu siedziałem i gadałem, a raczej wyżalałem się (a może robiłem coś w rodzaju spowiedzi przed śmiercią) z gościem, który oświadczył mi właśnie przed chwilą, że mnie zabije. To było takie głupie i bez sensu, że nawet nie wiedziałem jak to ubrać w słowa. Ale mi to było obojętne, bo moje emocje były na bardzo kiepskim poziomie. Czasami wręcz posądzałem siebie o ich kompletny brak. Ale kto by się tym przejmował?
    Ponownie przeniosłem wzrok na blondasa.
    - Jak już mnie zabijesz i zakopiesz w jakimś rowie to mam jedną małą prośbę. Postaw mi tabliczkę z moim imieniem i nazwiskiem. - Powiedziałem. - Nazywam się Kilian. Kosma Kilian. - Przedstawiłem się. - A ty? - Zapytałem. - Wydaje mi się, że kiedyś już ciebie gdzieś widziałem... A może mi się to tak tylko zdaje... - Zacząłem się nad tym faktem zastanawiać. - Nie, na pewno mi się tylko zdaje. - Rzekłem ni to do siebie, ni to do niego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Powinno być "Wiesz jak to jest, kiedy nie pamiętasz co wcześniej robiłeś?"]

      Kosma

      Usuń
  52. Zacisnęła powieki, kiedy skończył mówić. Ostra, wyraźna myśl przebiegła niespodziewanie przez jej umysł. Cholera. Cholera cholera cholera. Zapomniała powiedzieć o psie. Będzie tęsknił, wył, nie wiedząc, co się dzieje. Nikt nie napełni miski, nikt nie naleje świeżej wody. Nigdy nie zostawiała go na dłużej niż paręnaście godzin. Teraz miała nie wrócić. Sąsiedzi może po pewnym czasie się zainteresują, może nawet nie za późno, ale kto mu wytłumaczy, dlaczego zniknęła?
    Wtedy wystrzelił. Odruchowo wcisnęła głowę między gniazdo ramion. Przez chwilę nie czuła nic, pochłaniała nieskończoność całą sobą, aż wreszcie zdała sobie sprawę, że nie zginęła. Stała dalej w ciemnej alejce. Powoli otworzyła oczy. Bezwiednie sięgnęła palcami czoła, ale nie znalazła choćby kropli krwi.
    Pokręciła powoli głową.
    – I co teraz zrobisz? – spytała cicho. – Nie możesz wrócić i powiedzieć, że nie wepchnąłeś mi kulki w łeb, bo się znaliśmy. Wiem, jak to wszystko działa.
    Zatoczyła się. Nie miała już siły na więcej.
    – Nie chcę umrzeć. Ale jak nie umrę ja, to umrzemy oboje – stwierdziła.

    Mei Fischer

    OdpowiedzUsuń
  53. Przedstawienie było nad wyraz interesujące, zwłaszcza cierpienie w oczach mężczyzny. Tego dnia Adrian miał zamiar sie zabawić jego kosztem. Nie żeby cierpienie swoich podwładnych dodawałaby mu niejakiej rozrywki... No dobra. Było tak.
    - Nick, dlaczego sie powytrzymujesz? Zdecydowanie wole wiedzieć, czego mogę się spodziewać po swojej zabawce - powiedział, nie zwracając uwagi nawet na jego łzy. Chciał by doszedł, chciał widzieć jego emocje. Słyszeć je, to wszystko było dla niego ważne.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  54. Dla jednych utrata pamięci byłaby istnym błogosławieństwem, które zesłały niebiosa. Ale dla niektórych, na przykład dla mnie, to było przekleństwem. Pamietalem tylko te zle rzeczy. Żadnej przyjemne, bo takowych w moim "nowym życiu" nie było. To całe "nowe życie" było jakąś totalną porażka. Jakąś mega ogromną pomyłka.
    Spojrzalem na niego uważnie. Skads znałem to imię i nazwisko... Czekaj, czekaj... Cholera jasna! To był on. To na pewno był tamten chłopak. Ale jak on tutaj? Co tu do groma jasnego się dzieje? Może też uciekł. Wyglądał znacznie lepiej ode mnie. Albo może miał laskawszego właściciela? Nie wiem. Ale moglem się dowiedzieć.
    - Coś w ten desen. - Stwierdzilem z jakąś dziwna nutka malenkiej radości w głosie. - Co ty tutaj robisz? - Zapytałem z czystej ciekawości. Pamiętam jak wtedy go "właściciel" przyprowadził tam do burdelu. Bo podobno gdzieś jechał. Rozmawiali trochę. Tak, Nick był nawet miły dla niego. Pamiętam jak jedlismy jakieś ciastka, które udało mi się skitrać. Chyba jedno miłe wspomnienie na milion tych złych. - Co zrobiłeś, aby móc teraz spokojnie chodzic po mieście? - Też bym tak chciał. Ale niestety nie moglem. - Zwialem mu doslownie przed kilkoma minutami. Już pewnie wie, że dałem nogę. - Zagryzlem warge. Cienka skórka pękła i zaraz potoczyla się malutka kropla krwi. Szybko ją wytarlem dłonią. - Nie chcę tam wracać. - Głos mi się zalamal. Zaraz jednak odchrzaknalem. Nie moglem się mazac. Ale to tak wszystko mnie niszczylo... Że aż Mialem ochotę umrzec i wyć z rozpaczy. Albo najpierw powyc trochę z rozpaczy a dopiero później umierać. - Zabierz mnie stąd. - Niemalze go blagalem. - Albo pociagnij za spust. Tobie to tylko jedna kulka. Dla mnie... Ucieczka od jego pasa i pięści... - No i czasami kija i wszystkiego innego co akurat miał pod ręką, aby mnie uderzyć.

    OdpowiedzUsuń
  55. Czy czuł sie winny? Winny upokorzenia i odrywania suchych strupów, powodując tym napływ najgorszych k najprzykrzejszych emocji blondyna? Powinien w jakiś sposób odczuć te poczucie, żal że rani swojego człowieka w sposób, od którego niegdyś go uwolnił. Ale tak nie było. Nie czuł żalu, smutku czy poczucia winny. Chełpił sie swoją władzą jaką miał nad Nickiem.
    Gdy jego dźwięki, a raczej mocne jęki przybierały coraz bardziej na sile, uśmiechnął sie zadziornie. To wszystko należało do niego, aktualnie cały on był jego własnością. I podobała mu się ta myśl.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  56. Długo to trwało, ale mężczyzna na szczęście był cierpliwy. Miał do wykorzystania sporo czasu, a sprawami The Cross mogli zająć sie zastępcy. W końcu od czego oni byli, prawd? Na jego twarzy pojawił się władczy uśmiech, gdy ten, wydając przyjemny dla ucha jęk, w końcu osiągnął spełnienie. Jeśli w tym przypadku spełnieniem to można było nazwać. Postanowił dać mu chwile odsapnąć, bo dlaczego by nie? Adrian z nim jeszcze nie skończył, wiec w ten sposób ich zajecie tylko się przedłuży. Jemu to odpowiadała.
    Po paru minutach obserwowania jak białawy płyn spływa wzdłuż jego nóg, westchnął i zacisnął usta.
    - Skończyłeś sie już nad sobą użalać?- zapytał sucho, marszcząc przy tym czoło. - Wstań i podejdź do mnie. - zażądał stanowczo, nie odrywając od niego wzroku. - rozepnij mi guziki od koszuli. Gdy to zrobisz, to samo z spodniami - poinformował, nie zważając czy to mu się może podobać czy też nie.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  57. Nie lubiłem tego, gdy ktoś mi się przyglądał. Nie w takim stabilne w jakim znajdowalem się w tej chwili. Czułem się jaj jakiś eksponat na wystawie. To było okropne uczucie. Nie rozumiałem tego jak jeden może tak traktować drugiego. Najwidoczniej może i co gorsza- nie widzi w tym nic zupełnie złego.
    - Jakby nie patrzec to mamy trochę czasu. Do momentu póki mnie nikt nie znajdzie. - Skrzywilem się na sama myśl. Wiedziałem co mnie czeka... Ale wolność kusił mnie jeszcze bardziej. Szkoda tylko, że jej cena była taka ogromna.
    Zastanawiałem się co on teraz ze mną zrobi. Czy mi pomoże, cze też mnie wyda im. Nietrudno było dostrzec, że nie udałem już nikomu. Nawet samemu sobie. Jako tako byłem przyzwyczajony do tego, że cały czas ktoś mi rozkazywal. Dlatego też teraz podnioslem się z ziemi. Schylilem głowę tak jak mi powiedział. Nie lubiłem wykonywania czyichs rozkazów... Ale cóż poradzisz na to? Nic nie poradzisz panie dziejaszku. Teraz raczej nie Mialem innego wyjścia. Odruchowo strzepalem jego dłoń ze swojego ramienia. Każdy obcy dotyk mnie denerwował. Aż nadto, abym pozostał na to obojętny. - Proszę cię... Nie dotykaj mnie. - Powiedzialem cicho pod nosem. Nie lubilem tego. I raczej nic nie wskazywało na to, abym w najbliższym czasie polubił. - Dokąd masz zamiar mnie zaprowadzić? - Zapytałem nawet na niego nie patrząc . To wszystko było takie upierdliwe. - Co teraz ze mną będzie? - To było bardzo dobre pytanie. Kiedy uciekłem to plan był najprostszy z możliwych. Dostać się na jakiś dworzec, kupić bilet i wsiąść w pierwszy lepszy pociąg. I wyjechać stąd jak najdalej. To była piękna wizja. Później sytuacja całkiem nieźle się skoplikowala. I teraz byłem tutaj. A nie gdzieś indziej. To takie kłopotliwe...

    Kosma

    OdpowiedzUsuń
  58. Z rozbawieniem przyglądał sie mężczyźnie. Wyglądał, jakby dosłownie szedł na ścięcie, co w jakiś sposób podobało sie Adrianowi. Lubił kontrolować wszystko i wszystkich, zwłaszcza w takich sytuacjach jak ta.
    Nie skomentował tego, gdy przysiadł na jego kolanach, w myślach go nawet pochwalił. W dodatku zdawał sobie sprawę, że jego sylwetka może sie innym podobać. Dbał o siebie i za darmo takich pokaźnych mięśni sobie nie wyhodował. Czując, jak zrobił ostatnie polecenie, spojrzał mu w oczy, lekko chwytając go za szczękę. Drugą dłonią pochwycił jego lepkiego od wcześniejszego wytrysku członka, stopniowo przy tum go ściskając.
    - O czym myślisz? - zapytał, przesuwając nim nadgarstkiem stopniowo w górę, by znów zjechać w dół.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  59. Nie miał zamiaru niczego mu ułatwiać, to by było zbyt proste. Nie chciał dotrzeć do wykreowanej przez niego osoby, w którą on mógłby sie teraz wcielić. Pragnął dostać się do jego głowy. Jego myśli, emocji. Chciał uderzyć w każdy słaby punkt, doprowadzić go do skraju nerwowego. To było brutalne, owszem. Jednakże fakt, że przez jego niekompetencję The Cross moze być zagrożone, doprowadzał Adriana do istnej wściekłości. Tą wściekłość miał zamiar pokazać Nickowi na jego własnej skórze.
    - Ciebie sie pytam - stwierdził, puszczając jego twarz. Chwycił jego dłoń i powoli przejechał nią po swoim torsie. Zjeżdżał nią coraz niżej i niżej, by na moment zatrzymać sie przed swoim penisem. Z prowokującym uśmiechem wsadził ją pod swą bieliznę, zmuszając go tym samym do dotknięcia swojego penisa.
    - Co myślisz? - powtórzył stanowczo.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  60. Westchnął słysząc jego odpowiedź, która nawet go zadawała. Zastanawiało go tylko, kiedy dojdzie do tego etapu, że zacznie go błagać o litość. Pochwycił jego twarz w swoje dłonie, by po raz któryś spojrzeć w jego zaszklone oczy.
    - Są tego chciałeś. Prosiłeś o to wtedy, gdy puściłeś tą dziewczynę wolno. Chce byś żałował, że żyje - wyznał uśmiechając sie cwaniacko. Zjechał palcami po jego szyi w dół, przez chwile milczał. Chwycił go za kark i delikatnie przyciągnął go do siebie. Zagryzł lekko opłatek jego ucha.
    - Spraw, bym spuścił ci się w usta - szepnął mu w taki sposób, jakby zapraszał go do fajnej zabawy.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  61. Czasami nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo pochłaniała go praca. Decydowanie o losie osób, które we własnym umyśle porównywał do larw pełzających w błocie, zajmowało naprawdę dużo czasu i dawało tyle samo satysfakcji, ale i trochę oddalało go od innych spraw zarówno cieleśnie, jak i umysłowo. Jego mózg przepełniony był informacjami tego, co ostatnio się wydarzyło i cały czas starał się znaleźć idealne rozwiązanie na każdy z problemów: młoda dziewica z głęboko podrapanymi przedramionami, która zaczęła grozić próbą samobójstwa przez to, że umieścili ją w burdelu, powolny upadek ilości osób, które byłyby idealne dla coraz bardziej licznych i niecierpliwych biznesmenów, jeden niezadowolony klient domu publicznego. Thijs był odpowiedzialny za naprawdę każde rozwiązanie dla tych uszczerbków i to właśnie on musiał zadbać o perfekcję i wygodę usług, które oferowali młode kobiety i młodzi mężczyźni; w tym tłoku informacji i logicznych ścieżek do możliwych wytłumaczeń, informacja o tym, że jego ulubiona męska dziwka teraz bawiła się w robienie krzywdy ludziom, tylko połechtała niezauważalnie jego słuch, jednak bardzo dobrze wpisała się w jego pamięć.
    Teraz, gdy wreszcie większość spraw była załatwiona, ten daleki głos któregoś z Katów, z którym zazwyczaj współpracował, powrócił raz jeszcze aby męczyć jego umysł. Siergiejew pamiętał doskonale test, któremu podjął młodego chłopaka, a jego podniecenie znów zdawało się żywe gdy tylko przypominał sobie to imię i nazwisko. A pomyśleć, że mógł mieć go dla siebie! Niestety, zanim mógł zdecydować o tym, ilu mężczyzn na dzień pieprzyłoby go w burdelu i o której godzinie musiałby go odwiedzać, aby Bartov był jeszcze skory na igraszki, ktoś inny wysłał białowłosego do szczególnie niecierpliwego biznesmena, który chciał mieć na kim wyładować swój stres tu i teraz. Siergiejew teraz był zdeterminowany aby nie dać okazji ponownego przelecenia chłopaka umknąć mu po raz kolejny, a gdy on coś decydował, tak miało być - nie pomyślał jeszcze o dokładnym planie akcji jednak wiedział, że nie zadowoliłby się czymś przechodnim i jednorazowym. Potrzebował zaufania i całodobowego, bezkarnego dostępu do tego młodego ciała, na które miał tak wielką ochotę.
    Aby móc myśleć czyściej, potrzebował zasłaniającego wszystko dymu we własnych płucach. Wyszedł więc z bazy pod wieczór, gdyż nocą myślało mu się najlepiej, aby udać się na małe zakupy do jednego z najbliższych, lecz zaufanych sklepów - los chciał, aby już z daleka rozpoznał tą białą czuprynę, która szła w przeciwnym do niego kierunku. Delikatny, cyniczny uśmiech uformował się pod nosem Toma, który miał zamiar udawać, że niczego nie zauważył przynajmniej do momentu, w którym dzieliłyby ich tylko dwa kroki; podczas gdy się do siebie zbliżali, a Nick jeszcze o niczym nie miał pojęcia, wytatuowany mężczyzna zaczął szybko myśleć. Jego plan działania pojawił się w jego głowie w ekspresowym tempie gdy tylko ujrzał nie najlepszy stan fizyczny swojego młodszego kolegi z branży, w tym ślady łez ciągle brutalnie wysuszanych jednym rękawem. Twarz chłopaka wyglądała tak niebiańsko niewinnie, co działało na fantazję Holendra.
    - Co się stało? - złapawszy go za ramię, Thijs wypowiedział to pytanie bez żadnej gry wstępnej, z namacalnym zmartwieniem w tonie swojego głosu.

    //Thijs Siergiejew

    OdpowiedzUsuń
  62. Mężczyzna widział ból w oczach chłopaka za nim zabrał się do wypełnienia jego zadania. Powinien żałować, współczuć. Może nawet odpuścić. Oszczędzić jego zszargane nerwy. Jednak... Nie widział takiej potrzeby. Tylko dwie osoby działały na jego w taki sposób, by zaczął się zastanawiać nad tym, co robi. Przy pierwszej tracił kompletnie rozum i logikę, przy drugiej żałował swoich czynów. Nick jednak nie zaliczał sie do żadnej z nich, co dosłownie działało na jego niekorzyść. Napajał sie jego cierpieniem. Łzami w oczach. Czy robiło to z niego potwora? Być może. Ale gdyby nie był tym cholernym potworem, nie znalazłby sie na swoim stanowisku. Nie zarządzał by wszystkimi z The Cross, nie zapracowałby sobie na uznanie oraz szacunek innych ludzi. Konsekwencja, zaufanie - to było dla niego bardzo ważne. Tak samo stanowczość czy sumienne wykonywanie przydzielonych przez niego poleceń. Chłopak zszargał wszystkie cechy, które on sobie cenił. I teraz za to płacił.
    Napiął sie, czując jego dłoń na swym penisie. Rozkoszował sie jego dotykiem ust, który z poczatku był mało odczuwalny. Trudno go było zadowolić, trudno go było podniecić w taki sposób, by on stracił swoje zmysły. Ale kiedy dołączył do tego swój język, nie mógł sie powstrzymać od wydania cichego jęku zadowolenia.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  63. Gdy chłopak podniósł gwałtownie głowę i spojrzał na niego, w jego oczach Thijs ujrzał łzy. Gdyby nie było to kompletnie nie na miejscu i, w związku z tym, gdyby nie niszczyło to jego planu, mężczyzna chętnie teraz uśmiechnąłby się ironicznie, bo ta sytuacja kompletnie mu sprzyjała. Musiał tylko na moment ukryć swoje zamiary, oferować pomoc, owinąć ramieniem i przyjąć pod własne skrzydła, a pierwsza część tego, co wymyślił sobie w przeciągu paru sekund, byłaby już za nim. Słowa młodego chłopaka były kolejnym potencjalnym powodem do cwaniackiego wyrazu twarzy, która jednak wciąż była owinięta w ekspresję zmartwienia. Jeszcze prosiłby go o to, aby nigdy nie przestawał go dotykać - ale zanim do tego doszli, Siergiejew odsunął się od białowłosego o tyle ile podejrzewał, że powinno mu wystarczyć. Był bardzo roztrzęsiony i mężczyzna nie miał pojęcia, co było tego powodem.
    - Spokojnie - odezwał się cicho tonem, który miał nadzieję, że przekazywał drugiemu chociaż trochę spokoju wewnętrznego. - Ktoś cię napadł? Wiesz, że możemy to bardzo szybko załatwić. U nas dba się o wszystkich, a wyeliminowanie jednej nic nie znaczącej osoby nie sprawia najmniejszego kłopotu.

    //Thijs Siergiejew

    OdpowiedzUsuń
  64. Po kolejnej szklance whisky Harvey doszła do wniosku, że ten wieczór zaczyna się rozkręcać. A może to tylko przez zawroty głowy cała sala zdawała się tańczyć. Odrzucając wszystkie myśli jakie tylko przychodzą pijanemu człowiekowi do głowy, skupiła swoją uwagę na blondynie. Jej sąsiad był już naprawdę zdenerwowany. Kobieta nie wiedziała tylko czy chodzi mu o jej obecność, czy może o przesłuchującego go barmana. Kiedy mężczyzna napełniając kolejną szklankę rzucił coś o dziewczynie blondyna mimowolnie przygryzła wargę, powstrzymując rozbawiony uśmiech. Co się z nią dzieje? Zachowywała się jak zakochana nastolatka po pierwszym drinku. Szybko spoważniała i ponownie skupiła się na mężczyznach. Blondynek właśnie oświadczył, że jest gejem. To dobrze, może przynajmniej nie będzie próbował jej przelecieć. Kiedy lekko odwrócił głowę i przelotnie na nią spojrzał, Harvey zakodowała groźny błysk w jego oczach. Na jego miejscu już dawno podszepnęłaby rozmówcy słodkim głosem prosto do ucha Va a cagare… Była pewna, że tym razem barman odpuści sobie spełnianie marzeń o zostaniu psychoterapeutą. Przecież nie mógł być aż tak głupi. Jednak Amerykaninie wyraźnie sprzymierzyli się chcąc udowodnić Harvey swoją bezmyślność na każdym kroku. Barman z zatroskanym, matczynym uśmiechem zadał kolejne pytanie. To przeważyło szalę. Kobieta lekko podskoczyła, gdy blondyn gwałtownym ruchem przysunął się do mężczyzny za barem, wyszeptał mu do ucha kilka ostrych słów i błyskawicznie wrócił na swoje miejsce. Nie spodziewała się tego. Szybko pozbyła się ze swojej twarzy wyrazu zaskoczenia, choć w głębi ducha zyskała uznanie dla mężczyzny. Odetchnęła. W końcu podsunęła blondynowi już wcześniej zamówiony mocny trunek i odwróciła się do niego z udawaną nonszalancją.

    Harvey.

    OdpowiedzUsuń
  65. Wiedział co robi i wcale go to nie dziwiło. Miał w tym doświadczenie i cóż rzec, gdyby nie to musiałby dłużej zastanawiać nad karą dla niego. A zabić kogoś, kogo wyciągnęło sie z dołka i dostrzegło potencjał, było szkoda. To byłaby porażka dla mężczyzny, zła decyzja. Miał nadzieje, że dzisiejsza lekcja czegos go nauczy.
    Po jakimś czasie, gdy chłopak doprowadził jego przyrodzenie do praktycznego spełnienia, odetchnął czując jednocześnie ulgę spowodowaną wytryskiem wprost w usta Nicka. Rozluźnił sie i przeczesał wolną dłonią swe włosy, było mu dobrze. W przeciwieństwie do jego towarzysza.
    - Nie zmarnuj tego - sapnął, co miało jasno oznaczać, iż ma połknąć jego płyny. To co tu się dzieje, zapamięta do konca zycia.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  66. Poszedlem za nim do (jak się okazało) mieszkania. Tak dokladniej to nie wiedziałem czy tak właśnie wygląda zwykle mieszkanie... Ale było w nim nawet przytulnie. Rozejrzalem się dookola niepewnie. Nie było tu nikogo od nich. Nawet odetchnalem z ulgą. No i stos kamieni spadł mi z serca. Mam kilka chwil spokoju. Chwalić Pana za to. Jednak coś sprawiało, że czulem się w tym miejscu tak nieswojo.
    - Dosyć ciekawy ten patent z drutem zamiast klucza. - Usmiechnalem się delikatnie w jego kierunku. Trochę niemrawo, ale jednak. - Ładnie masz tutaj, ale chyba rzadko kiedy w tym mieszkaniu przebywasz. - Stwierdzilem, przecierahac palcem wskazujacym lewej dłoni po półce. Pokazalem chłopakowi na nim kurz.
    Spojrzalem na niego ze znakiem zapytania na twarzy. Tak dokładnie to nie wiedziałem, co oznacza "rozgoscicsię" w jego języku. W języku Martina oznaczało to mniej więcej, że mam się rozebrać, bo będzie mnie pieprzyl. Ale u chłopaka brzmiało to tak nawet miło dla ucha. Skinalem lekko głową, po czym podszedlem do półki z książkami. Wzrokiem powiodlem po ich tytułach. Żaden z nich nic mi nie mówił. No, ale skoro nic prawie nie Pamietalem... Nie było więc czemu się dziwić. Usiadlem na fotelu, stawiajac na nim nogi i podciagajac je aż pod sama brodę.
    - Jak ci się udało uciec stamtąd? - Zapytałem, bo cały czas mnie to ciekawego. Jak to się stało, że nikt go nie złapał? Chyba, że w jakiś magiczny sposób "awansował" na kogoś tam w hierarchii mafii. Ale na to raczej były nikłe szanse... Chociaż z drugiej strony co ja o tym moglem wiedzieć? Ziewnalem przeciagle, zasłaniając dłonią buzię. Tak bardzo chciało mi się spać...

    Kosma

    OdpowiedzUsuń
  67. Dziękuję serdecznie za przywitanie! Zazwyczaj nie dołączam do bloga, by zaraz potem z niego odejść, także wszystko zależy od wątków i innych autorów. Życzę powodzenia z postacią i niekończących się pokładów weny. :)

    ROBERT PATH

    OdpowiedzUsuń
  68. Słowa białowłosego chciały coś udowodnić, jednak jego mowa ciała wykrzykiwała coś zupełnie innego. Jeśli miałby być szczery, Toma trochę to zagubiło jedynie dlatego, że nie spodziewał się niczego podobnego: z drugiej strony, miał od czasu do czasu styczność z podobnymi przypadkami pośród porywanych i przedstawianych jemu ludzi, więc orientował się w tym, co powinien zrobić i jakie były możliwe reakcje. Przede wszystkim, nie mógł go dotykać, chłopak wtedy mógłby posunąć się do przemocy i może Siergiejew by sobie z nim poradził, ale nie stał tutaj po to, aby zrobić mu krzywdę i go do siebie zrazić - wręcz przeciwnie. Poza tym, z jego ust nie mogły paść nieodpowiednie słowa, które zdawałyby się unicestwić poczucie wartości Nicka: miał go pocieszyć, jakkolwiek patetycznie i beznadziejnie to brzmiało, ale mężczyzna czuł, że właśnie to musiał zrobić aby się przypodobać i zbliżyć całkowicie bezpiecznie. Nie lubił udawać emocji i zdecydowanie łatwiej przychodziło mu okazywać ich kompletny brak, jednak był osobą szczególnie cierpliwą jeśli chodziło o coś, co naprawdę chciał osiągnąć.
    - Musiałem się upewnić. Nie przyjmują między szeregi nieudaczników, więc na pewno jest powód, dla którego teraz z nami jesteś - odezwał się natychmiast. Teraz nawet papierosy przestały być ważne: o wiele lepsze od planowania było wcielanie planu w życie. - Chodź, jesteś cały roztrzęsiony. Później mi wytłumaczysz - odezwał się ciepło, drobnym ruchem dłoni wskazując na drogę, od której przed momentem się oddalał.

    //Thijs Siergiejew

    OdpowiedzUsuń
  69. - Dadzą mi spokój? - prawie krzyknęła. - Nick, słyszysz siebie? Ja wiem, że może nie liczę się tak bardzo, że pięć minut im zajmie znalezienie kogoś na moje miejsce, ale to nie znaczy, że tak po prostu mnie puszczą. Ja wiem, Nick. Wiem rzeczy. Bardzo dużo rzeczy. O wszystkich. Nie mogą mi dać spokoju.
    Schowała twarz w dłoniach. Paczka nachos leżała już porzucona na ziemi. Mei przetarła oczy nadgarstkami. Mocno, jakby chcąc wcisnąć gałki do czaszki. W takich momentach człowiek spodziewałby się gonitwy myśli. Obrazów z całego życia. Tymczasem ona nie mogła skupić się na niczym. Pustka.
    - Nie chcesz mnie zabić, dobra. Dobra. - Obróciła się, twarzą w stronę jednej ze ścian. - Boże, boże. Nick, czemu akurat ty?

    Mei Fischer

    OdpowiedzUsuń
  70. Spoglądał na niego aktualnie z pogarda. To był ten sam kat, z którego przepełniała go duma. Satysfakcja. Miał do niego żal.
    - Spójrz na siebie - powiedział, podnosząc się z fotelu. Chwycił go za włosy i również podniósł chłopaka gwałtownie. - Kat, uważany za maszynę bez emocji - mowił, a następnie rzucił go na tapczan. - Teraz wygląda jak siedem nieszczęść, błagający spojrzeniem o litość. Połykający moją własną spermę - Prychnął, patrząc na niego. - Odwróć sie tyłem do mnie, dziwko - rozkazał, wolno do niego podchodząc.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  71. Patrzył na nim pozbawiony całkowicie jakichkolwiek emocji. Przyłożył do jego pośladków swą dłoń, ścisnął je w milczeniu słuchając jak błaga o litość, jak przeprasza, jak beczy. Przejechał kciukiem po jego głównym wejściu do tyłka. Następnie delikatnie go tam zanurzył. Dołączył palec wskazujący i agresywnie zaczął nimi poruszać.
    - Co mi po twoich przeprosinach? Zawiodłeś mnie. Zawiodłeś gang, który reprezentujesz. Nie zasługujesz na ten tatuaż! - stwierdził, przyspieszając gwałtownie swoje ruchy.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  72. Thijs podążył za chłopakiem, utrzymując mu kroku i uważnie przyglądając się zgarbionej posturze oraz motywacji ewidentnie pod podeszwą butów białowłosego. Mimo tego, że troska w stosunku do niego była udawana od początku do końca, naprawdę zaczęło go zastanawiać i ciekawić to, dlaczego był on teraz w takim stanie: był przecież Katem i dodatkowo podobno dość dobrą osobą w walce, jak coś takiego było możliwe? Siergiejew był przekonany, że prędzej czy później by tą informację z niego wyciągnął, nie ważne jakimi metodami. Cierpliwość przecież się opłacała.
    Spojrzał na Nicka po części zaskoczony, po części zagubiony, gdy ten zadał to dziwne pytanie. Nie był w stanie stwierdzić, czy mówił to jako zaczepkę, czy naprawdę oczekiwał odpowiedzi co do tego, czy w najbliższym czasie mężczyzna uczestniczył w orgii, gdyż dwudziestolatek w tym momencie używał tego samego zrezygnowanego tonu głosu w każdym kontekście. Konwersacja z żywym trupem okazywała się być nieco kłopotliwa.
    - Nie, ale sporo ostatnio pracowałem - odezwał się. - Bycie przydatnym w tej branży poprawia humor.
    Gdy powoli zbliżali się do budynku bazy Tom po raz kolejny usłyszał, jak chłopak z białymi włosami pociągnął nosem.
    - Wybacz młody, dałbym ci chusteczkę, gdybym jakąś miał - rzucił w jego stronę, skręcając razem z nich w jedną z mniejszych uliczek. - Mieszkasz w bazie? W sumie, nieważne, jeśli chcesz, możesz się na chwilę zatrzymać u mnie.

    //Thijs

    OdpowiedzUsuń
  73. Słuchałem uważnie co do mnie mówił. To brzmiało niewiarygodnie. Zupełnie jak jakaś bajka. Ta cała jego historia. Dalsza część nieco mnie rozczarowała. Ale nie dałem po sobie tego poznać. Raczej nie chciałbym zasilić szeregów mafii. Nie miałem aż takich "ambicji". I chyba nie byłem aż tak bardzo popaprany, aby pracować dla kogoś, kto najpierw mnie zniszczył i upokorzył. To tak jakby najpierw pokopać psa, a później pogłaskać go po łbie. Ygh... Chyba nie jestem dobry w porównaniach. Tak czy inaczej, to nie wchodziło w rachubę. Przynajmniej nie w moim przypadku.
    - A mnie ten stary pryk nawet do okna na czwartym piętrze nie pozwala podejść. - Stwierdziłem z jakąś dozą goryczy w głosie. - Kiedy ma gdzieś wyjechać to zamyka mnie w ciemnej, ziemnej i ciasnej piwnicy. - Powiedziałem to głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji. - Ciemności już się nie boję. Przywykłem do niej. - Spojrzałem na chłopaka piwnymi oczami. - Gorzej jest z małymi pomieszczeniami... - Sam nie wiem dlaczego mu to powiedziałem. Może to było coś w rodzaju rewanżu "Ty mi powiedziałeś coś o sobie, to ja opowiem tobie o mnie." Nie wiem... To było takie kłopotliwe. - W moim przypadku zdobycie jego zaufania raczej nie przejdzie. Ja go nie lubię, a on o tym wie. I kiedy staram się być nawet miły to myśli, że wietrzę jakiś podstęp. - W sumie to miał po części rację. Ale nie tak do samego końca.
    - Nie, to jest bardzo dobre miejsce. - Powiedziałem, kładąc głowę na kolanach. Po tylu "noclegach" w piwnicy ta pozycja była dla mnie bardzo wygodna. - Rozumiem. - Przymknąłem oczy, próbując się kimnąć. - Yhym... - Mruknąłem sennie. Po koc już nawet nie poszedłem. Przyzwyczaiłem się spać bez tego.

    [Wybacz, że tak krótko, ale padam już na twarz]
    Kosmiątko

    OdpowiedzUsuń
  74. Nie zadał kolejnych niewygodnych pytań po to, aby zachować je na później. Podążył za chłopakiem i udał odruch potrzeby złapania go za ramię, gdy jego nogi zdały się zaplątać na schodach, chociaż z drugiej strony nie chciał ingerować w jego strefę osobistą, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Było wciąż za wcześnie. Poszedł za nim aż do jego pokoju, gdzie spokojnie poczekał domyślając się, że chłopak prawdopodobnie wiedział o jego obecności tutaj. Plusem było to, że jeszcze nie powiedział mu, aby się od niego odczepił: może prawdopodobieństwo powodzenia tego planu było większe, niż przypuszczał na początku tego spotkania. Cały czas zastanawiał się nad tym, co mogło się stać przed pojawieniem się go przed białowłosym na ulicy, a jeszcze większe wyobrażenia co do tego dał mu spory siniak na młodzieńczych plecach, chociaż widząc dwudziestolatka bez koszulki mężczyźnie nie tylko takie myśli krążyły po głowie. W takich momentach zachowanie cierpliwości było szczególnie trudne, bo palce aż mrowiły, chcąc wysunąć się w kierunku tego ciała, ale było w porządku, mógł dać radę. Był wystarczająco wytrzymały.
    - Wiem już, że nie chcesz mi zdradzić wiele na temat tego, co ci się stało, ale... - udał, że ważył dokładnie własne słowa, podczas gdy tak naprawdę chciał tylko aby chłopak wstrzymał oddech, dla całego efektu tej sceny. - Ale mimo tego chcę się upewnić, że teraz będzie z tobą wszystko w porządku. Tu ci nic nie grozi, ale może czegoś potrzebujesz?

    //Thijs

    OdpowiedzUsuń
  75. Nie przestał od razu, jeszcze chwile postanowił go pomęczyć. Słuchał jęków, płaczu, pociągania nosem, pisków, krzyków... Wszystkiego. To wszystko tworzyło dla niego istna muzykę dla uszu. W końcu przestał i odepchnął go.
    - Zabić cie? To by była dla ciebie nagroda. - stwierdził, podciągając spodnie do góry. Zapiął swój pasek i westchnął. - Nie rycz, nie mam zamiaru cie rżnąć. Brzydzę sie - oznajmił patrząc na niego z góry. Chwycił koszule z fotelu i założył ją na siebie. - Dostaniesz ostatnią szanse, ale pamiętaj. Nawet będąc katem, mogę bardzo łatwo rozkruszyć twoją skorupę i załatwić ci jeszcze bardziej brutalnego i obrzydliwego faceta szukającego swej zabawki. To nie problem. Gdy następnym zadaniem dostaniesz jakieś zadanie... Nie schrzań go, łamago. - odpowiedział i jakby nigdy nic, wyszedł nawet się na niego nie oglądając. Zostawił go samego, pogrążonego w wstydzie i rozpaczy. Osiągnął co chciał.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  76. Przez ten cały czas nie spotkał chłopaka ani razu. Nie przeszkadzało mu to, liczył sie tylko fakt, iż wypełniał solidnie obowiązki, które mu przydzielał. Nie robił tego osobiście, ale i tak go obserwował.
    Jednego jednak dnia dowiedział sie o zasadce zastawionej na jego ludzi. Było za późno by ich ostrzec, a mimo wszystko - nie mógł zostawić ich na pewna śmierć nie próbując jakos to powstrzymać. Wsiadł w samochód, ruszył na miejsce zdarzenia wczesniej informując o akcji pare osób. Jako naczelnik mógł spokojnie czekać w swoim biurze, ale nie był taki.
    Wszedł do środka, gdzie rozejrzał sie dookoła. Jego ludzie leżeli albo martwi albo nieprzytomni. Westchnął i ruszył dalej. Dostrzegł jak jeden facet wykręca rękę blondaskowi, któremu ostatnio zalazł za skore. Mógł dać mu umrzeć, jednak nadal należał do The Cross. Wymierzył swoją lufę w jego stronę i jednym precyzyjnym strzałem wycelował trafnie w głowę napastnika bez mrugnięcia okiem. Padł martwy na ziemie przy nogach Nicka, wypuszczając z ręki swoją zabaweczkę.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  77. Fakt, nie Mialem szczęścia. Podobno mialem jakiś wypadek. Po nim stracilem pamięć. Znaleźli mnie jacyś obcy ludzie. Podobno miało być mi tu dobrze... Nie było żadnego "dobrze".
    Tkwilem w tym miejscu dłuższy czas. Bez jakiejkolwiek wizji na lepsze jutro. Czasami zastanawialem się czym na to wszystko sobie zasluzylem. Za co to mnie spotykało? Dlaczego nie moglem żyć jak normalny, szary i przeciętny człowiek?
    Przetworzylem lekko powieki, słysząc ciche mruknieciemojego towarzysza . Co znowu tym razem? Przez chwile rozwazalem w głowie jego propozycje. Poczulem się dziwnie i nieswojo. Każde "dzielenie" z kimś łóżka przypominało mi tylko o jednym. O tym całym złu, które wyrzadzal mi Martin. Nie wiem czy kiedykolwiek wyszedł się tego całego wstręt i obrzydzenia, kiedy inni, nawet jeśli przez przypadek, mnie dotykali. Reagowalem na to wtedy bardzo agresywnie. Aż co niektórzy zaczynali w danym momencie mnie się bać.
    - Na łóżko? - Zapytałem niepewnie. - Tutaj też jest dla mnie wygodnie. - Usmiechnalrm się lekko do niego. Martin nigdy nie pozwalał mi nic robić bez jego pozwolenia. - Ale na pewno tu mogę? - Wolalem się upewnić na sto procent. "Nie, kurwa, możesz na podłogę." - Mimowolnie to mi przemknelo przez myśl.
    Wstalem z fotela i powoli podszedlem tam, kiedy blondyn zszedł.
    - Nie powiesz im nic o mnie? - Zapytalem, kładąc się na łóżku. Z kieszeni wyleciał mi mój biały król. Przez kilka sekund obracalem go w palcach. Po chwili jednak znowu wlozylem go na swoje miejsce. Nie chciałem go za nic w świecie zgubić. - Dziękuje. - Powiedzialem. - Nie jesteś taki zły na jakiego chcesz wygladac. - Dodalem po kilku sekundach milczenia. Słysząc jego zalecenia skinalem głową. - Jasne. - Rzeklem i kiedy wyszedł zakluczylem się od środka. Zaraz jednak wrocilem do łóżka i zasnalem.

    OdpowiedzUsuń
  78. Obserwował jak Nick z kamiennym wyrazem twarzy dobija przeciwnika. Mimowolnie na twarzy Adriana pojawił się delikatny uśmiech. Znów cieszył sie widokiem tego ambitnego chłopaka, którego wyciągnął z życia zabawki. Znów widział w nim kata, którego dostrzegł przy ich pierwszym spotkaniu.
    - Tak myślisz? - zapytał, unosząc brew. Bawiła go jedynie reakcja na jego osobę. Oczywiście nie spodziewał sie oklasków czy okrzyków radości, nie był głupi. - Zabawa sie nie skończyła. To pułapka - oznajmił z pewną siebie miną, ktora nie wyrażała nic. - Oceń, który z naszych ma jeszcze szanse i pomóż mu. W kazdej chwili powinno dotrzeć wsparcie, ale póki co jestesmy zdani na siebie - oznajmił. Można mu było wiele zarzucić. Ale dbał o swoich ludzi. Nie zostawiał ich na pastwę losu.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  79. Popatrzył na niego i westchnął cicho. W odpowiedzi kiwnął tylko głową. Następnie rozejrzał sie dookoła uważnie, szukając jakiegoś innego wyjścia. Wychodząc lewą czy prawą stroną i tak napotkają wrogów. Miał nadzieje, że będzie jakaś inna droga wyjścia. Jakakolwiek. Dostrzegł mały szyb wentylacyjny zasłonięty przez wielkie kartony.
    - Wiesz dokąd prowadzi? - spytał, kopnięciem odsuwając przeszkodę z drogi.

    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  80. Obserwował chłopaka za jego plecami, nie wiedząc dokładnie jakie miał zamiary i coraz głębiej zastanawiając się nad tym, czy sytuacja sprzyjałaby w dalszym ciągu temu, co zaplanował. Gdyby jednak droga po dobroci okazała się niedostępna, Thijs bez wahania sięgnąłby po przemoc czy nawet szantaż: obiecał sobie przecież, że będzie go miał, że nie pozwoli mu uciec po raz kolejny. Patrzenie na jego marny wysiłek i tą bezradność kierowało myśli Siergiejewa do dość interesujących wyobrażeń, które jedynie podsycały jego ochotę na to młode ciało wypełnione tak wieloma kontrastującymi między sobą emocjami. Niby z natury był cierpliwi ale nie był pewny, czy tym razem wytrzymałby czekając na coś tak kuszącego, czy nie rzuciłby się na niego przed czasem.
    Zrobił krok do przodu gdy chłopak upadł na kolana, jednak nie zbliżył się bardziej aby nie naruszyć przez przypadek jego przestrzeni osobistej. Dopiero gdy Zelo go o to poprosił, wykonał parę kolejnych kroków i pierw pomógł mu wstać na nogi, a następnie wziął jego torbę i zarzucił ją sobie na ramię. Musiało być z nim naprawdę źle, skoro nie dawał sobie z nią rady. Na jego twarzy wyczytał rezygnację i złość podczas gdy swoją pokazał, że "naprawdę" się o niego martwił.
    - Gdzie chcesz to wynieść?

    //Thijs Siergiejew

    OdpowiedzUsuń
  81. Thijs wyczuwał, że gdyby dał Nickowi teraz postawić na swoim, jego szanse na otrzymanie tego, czego chciał po dobroci zmniejszyłyby się drastycznie. Musiał zrobić coś, co skłoniłoby Bartova do myśli, że może lepiej zostać i nabrać sił, bo ewidentnie był osłabiony i prawdopodobnie rozdarty także emocjonalnie. Mężczyzna podniósł torbę z podłogi i słuchając tego, co chłopak miał do powiedzenia, poruszył przecząco, powoli i ostrożnie, głową jakby tym jednym ruchem chciał mu powiedzieć, że to wcale nie było dobrym pomysłem.
    - Chyba sam nie jesteś pewien tego, czy uda ci się ją zanieść do mieszkania. Posłuchaj - odezwał się, opuszczając ponownie torbę; przyjął jak najbardziej przekonujący nie tylko ton głosu, ale i wyraz twarzy. - Widzisz przecież, że jesteś osłabiony. Powinieneś jak odpocząć i dojść do siebie, zadbać o twoje ciało. Samotność w tym momencie nie jest najlepszym pomysłem, a ja mogę ci pomóc. Jestem do twojej dyspozycji.

    //Thijs Siergiejew

    OdpowiedzUsuń
  82. [Myślałam, myślałam i wykoncypowałam sobie coś takiego - skoro kaci pomagają zastępcą w przesłuchaniach, to może polecieć w te klimaty? Bo Nadia nie lubi sobie rąk brudzić o ile nie jest to absolutnie konieczne. Na horyzoncie mógłby pojawić się też jakiś problem, np. jeniec uciekł czy coś takiego? ;3]

    Nadia

    OdpowiedzUsuń
  83. Obserwował go i słuchał jego słów niezdecydowanych co do tego, co w tej chwili zrobić. Uprowadził sporo ludzi podczas swojej kariery i aby dojść do niektórych z nich pierw musiał sprawić, aby im zaufali: jednak z każdym z nich używał jakichś gestów, fizycznych oznak przywiązania. Z Nickiem coś tak oklepanego, jak objęcie jednym ramieniem czy złapanie za dłoń nie zadziałałoby, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Thijs musiał grać słowami, tonem głosu i wyrazem twarzy.
    Podniósł po raz kolejny torbę chłopaka z podłogi i tym razem zarzucił ją sobie na ramię, podchodząc o parę kroków bliżej łóżka. Oczywiście ciekawiło go niesamowicie, o kim Dobrev mógł w tej chwili mówić, ale zadanie takiego pytania było zbyt niebezpieczne. Mógł tylko oferować mu swoją pomoc i bliskość.
    - Zawiozę cię tam - odezwał się tonem, który nie chciał słyszeć żadnych wymówek. - Nie mam z tym problemu. Później pomyślimy nad tym, jak poskładać cię do jednego kawałka, chodź.

    //Thijs Siergiejew

    OdpowiedzUsuń
  84. Spałem. Ciągle spałem od momentu jego wyjścia. Ale to było silniejsze ode mnie. Zdarzało mi się zasypiać w różnych miejscach, jak i sytuacjach. Z jednej strony to było trochę denerwujące, bo przesypiałem życie. Ale co to za takie życie jako zabawka jakiegoś pieprzonego burżuja? Żadne. Z drugiej strony uważałem, że to nawet i lepiej. Nie myślałem wtedy o tych wszystkich przykrych rzeczach, które mnie spotykał. Czasami lepiej jest po prostu spać...
    Wydawało mi się, że nie będę miał koszmarów. Jednakże bardzo się przeliczyłem. Obudziełem się cały spocony i wystraszony. Serce mi waliło jak oszalałe. Puls przyspieszył tak, że mało co nie zszedłem na zawał. Ciężko przy tym dyszałem i nieudolnie próbowałem zdusić w poduszce atak kaszlu. Od jakiegoś czasu już tak miałem. Wydaje mi się, że to było na tle nerwowym.
    Kiedy tak gwałtownie się obudziłem, Nick był już w mieszkaniu. Chyba nawet gdzieś w głębi to ucieszyłem się na jego widok. Można by rzec, że odetchnąłem z ulgą. Sam tak dokładnie nie wiedziałem dlaczego. Przetarłem lewą dłonią swoje czoło. To zdecydowanie nie był najlepszy sen.
    - Co robisz? - Zapytałem, wstając z łóżka. Usiadłem na krześle, które stało niedaleko blondyna. - Tak się zastanawiam co ze mną będzie... - Powiedziałem. - Nie mogę u ciebie cały czas siedzieć. Obaj o tym bardzo dobrze wiemy. - Spojrzałem na niego uważnie. Piwnym spojrzeniem lustrowałem bacznie jego sylwetkę. - Masz może kawę? - Zapytałem. Tamten stary skurwiel nie pozwalał mi jej pić. Ale kiedy go nie było i zostawałem z całą masą ochroniarzy to stary Jeff- szef tej całej hałastry- częstował mnie "małą- czarną". Bardzo to lubiłem. Podobał mi się ten smak i aromat. A teraz właśnie miałem na to ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  85. Jakiejś części jego ulżyło ogromnie gdy jednak okazało się, że Nick nie miał zamiaru robić z tego żadnych innych histerii. Miał nadzieję że po tym pierwszym, trudniejszym kroku wszystko nabrałoby tempa i poszło gładko, szybko i bezboleśnie, chociaż to ostatnie było kwestią posłuszeństwa lub przynajmniej tego, kto po której stronie stał.
    Skierowali się razem do parkingu i uwadze Siergiejewa oczywiście nie umknął fakt, że Dobrev co chwilę zerkał na niego jakby chciał się upewnić, czy wszystko było pod kontrolą. Jeszcze mu w pełni nie ufał, ale już niedługo... Młodszy chłopak nawet nie wyobrażał sobie tego, co go czekało.
    Thijs wsiadł z nim do samochodu i wysłuchał ostrożnie opisu trasy. Wiedział gdzie mięli się skierować mimo tego, że nigdy nie zwrócił specjalnie uwagi na omawiany budynek; zdążył zaledwie uruchomić silnik i przesunąć auto z miejsca, w którym było zaparkowane, gdy ze strony miejsca pasażera padło pytanie, które Tom przewidział już parę minut temu. Mimo tego, nie miał zamiaru zmyślać w jakikolwiek sposób i kłamać, bo po prostu nie było takiej potrzeby - miałby realne powody do pomagania temu chłopakowi jednak jego pech, że tak cholernie go pociągał. W tym przypadku sprawa obracała się kompletnie egoistycznie, dla Toma.
    - Ta branża to dla mnie jak rodzina - odpowiedział zgodnie z prawdą. - Wszyscy działamy w jednym celu i jesteśmy razem w tym gównie. Na początku mojej kariery także dostałem drobną pomoc i wiem, że właśnie tak powinno być. Jeśli chodzi o The Cross, wszystkich traktuję z należytym szacunkiem.

    //Thijs Siergiejew

    OdpowiedzUsuń
  86. Harvey z cieniem uśmiechu błąkającym się w kąciku jej ust czekała na reakcję mężczyzny. Jeśli miało dojść do transakcji, to on musiał wykonać pierwszy krok. I nie musiała czekać długo. Po krótkiej chwili blondyn odwrócił się w jej kierunku. Otaksował ją spojrzeniem, ale kobieta nie przejęła się zbytnio tą prowokacją. Nie miała powodów, żeby czuć się nieswojo. Po krótkim milczeniu mężczyzna wreszcie zdecydował się odezwać. Brunetka była szczerze rozbawiona, choć nie wiedziała czy większy udział miała w tym wypowiedź potencjalnego klienta, czy raczej alkochol, z którym dzisiaj naprawdę mocno przesadziła.
    - Zabawne - stwierdziła. - Od kilkunastu minut to ja zastanawiam się nad zadaniem panu tego pytania.

    Harvey.

    OdpowiedzUsuń
  87. [Spoko, ja całe życie na nieogarze, więc rozumiem! :D
    No coś w tym stylu, przesłuchanie = zabawa w dobrego i złego glinę, gdzie Naduśka, o dziwo, byłaby dobrym gliną, ale cierpliwości w niej za grosz, więc wezwie Kata, żeby mógł się zabawić z gościem i wyciągnąć z niego informacje. ;3
    To ten tego... zaczniesz? ;3]

    Nadia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Plus! To przesłuchanie mogłoby się odbyć w jakimś doku, bez ochrony (no bo z bazy to by więzień nie uciekł raczej). Nie chcę wyjść na wścibską, ale rzuciło mi się w oczy, że on ma teraz u naczelnika trochę przejebane... No a jakby wyszło, że jeniec uciekł na jego "warcie" nie byłoby za ciekawie, mógłby jej o tym powiedzieć (oszczędzając szczegółów), więc dobroduszna Nadia wzięłaby winę na siebie. Co Ty na to? :3]

      Usuń
  88. W sumie to chyba nie było u niego tak znowu najgorzej z tym jedzeniem w kuchni. Żadnych współlokatorów w postaci próbującego przemówić budyniu nie miał. Więc było naprawdę całkiem cacy. Skinąłem głową, tym samym przystając na jego propozycję. Trudno mi było jednak przewidzieć jak dużo przyjmie mój żołądek. Nie jadłem od kilku dni. Oczywiście za karę. Na szczęście dostawałem coś do picia. To coś było ohydne. Obstawiałem, że to pewnie ta jego ulubiona zielona herbata. Tyle, że bez ani grama cukru.
    - Też tak myślałem o ucieczce. Tylko pytanie ile to potrwa... - Zacząłem się nad tym zastanawiać. Zdarzało się, że kogoś szukali kilka dni. I po tych kilku dniach odnajdowali tego kogoś. Słyszałem to i owo. Próbowałem rozważyć wszystkie opcje. Ciężko mi to szło.
    - No, czarną... - Odpowiedziałem mu. - Kawy innego koloru to ja jeszcze nie widziałem. - Stwierdziłem, patrząc na niego ze znakiem zapytania na twarzy. - Chociaż nie... Widziałem taką wymieszaną z mlekiem. Miała odcień kobiecych rajstop. - Zaśmiałem się cicho pod nosem. - Operacja plastyczna... Może od razu jeszcze operacja zmiany płci? - Próbowałem żartować, ale chyba jakoś marnie mi to szło. - Jakbym się ukrył gdzieś na jakimś zadupskim zadupiu zadupia (w skrócie ZZZ) to może by coś się udało. - Uśmiechnąłem się delikatnie w jego kierunku.

    OdpowiedzUsuń
  89. Na ulicy zaczęło się już ściemniać, jednak mieszkanie Nicka było dość blisko, dzięki czemu dojechali tam prędko. Thijs wszedł za chłopakiem do małego mieszkania i gdy Bartov odebrał swoją torbę, Siergiejew stanął w miejscu i rozglądnął się dookoła. Nadal ciekawiło go to, co stało się blondynowi.
    - Będziesz teraz mieszkał tutaj?

    //Thijs Siergiejew

    OdpowiedzUsuń
  90. [Co powiedz na dodatkowy wątek dwóch katów?]

    OdpowiedzUsuń
  91. -Dziwka.- syknął szary, na pierwszy rzut oka nic nie znaczący kurier Bertone. Jednak według ich kreta we wrogim gangu, był kimś znacznie ważniejszym, posiadającym przydatne im informacje... Rosjanka wywróciła jedynie oczami, nic nie robiąc sobie z wyzwiska, jednak cierpliwość powoli jej się kończyła.
    Nie lubiła sama brudzić sobie rąk torturami i całe szczęście nie musiała, w końcu od czego byli kaci? Większość z nich zajmowała się zadaniami, które zresztą sama porozdzielała, na posterunku został jedynie dwudziestoletni chłopak, któremu łaskawy naczelnik podarował drugie życie. Wyciągnęła z kieszeni parki telefon i wysłała na jego numer smsa z adresem. Nie musiała czekać długo, już po kilkunastu minutach usłyszała warkot silnika; na wszelki wypadek odbezpieczyła broń, w końcu nie mogła mieć pewności, że to nie wsparcie wysłane przez wrogi gang w celu odbicia swojego człowieka. Podeszła do ciężkich drzwi oddzielających wnętrze opuszczonego magazynu od reszty świata, uchyliła je i opuściła broń widząc blondyna. Spojrzała przez ramię na przywiązanego do krzesła mężczyznę i popchnęła ciężkie drzwi otwierając je szerzej.
    -Zmuś go do gadania... Tylko nie zapędzaj się za daleko, martwy nic nam nie powie. - odezwała się, kiedy stanął obok niej.

    [U mnie też nie lepiej bo z telefonu i z pracy XD]

    Nadia

    OdpowiedzUsuń
  92. Stanął przed łóżkiem, przed owijającym się w kołdrę chłopakiem. Wbił w jego swój wzrok, zaobserwował każdy ruch i gest, każde poruszenie oczami czy ustami, wysłuchał jego słów. Naprawdę potrzebował poczucia bezpieczeństwa a to, co stało się przed przybyciem Siergiejewa zostawiło w nim piętno swojej obecności: Thijs mógł to zobaczyć chociażby w sposobie, w którym na niego patrzył. Chciał, żeby ten się zmienił. Chciał, żeby Bartov zaczął widzieć w nim swoją jedyną deskę ratunku. Dopiero gdy blondyn zamilkł, Tom usiadł na łóżku obok niego, odwrócony nie do przodu, jednak w trzech czwartych do chłopaka.
    - Chcesz tak cały czas uciekać? - zapytał. - Przed czym?

    //Thijs Siergiejew

    OdpowiedzUsuń
  93. Zauważyła, że kaci byli często małomówni... Oczywiście miało to swoje plusy, nie mogli na przykład kwestionować jej decyzji, ani metod, jednak fakt, że byli równie mało wylewni podczas chociażby składania raportów znacznie utrudniał jej pracę... Blondyn wszedł do środka, a ona zatrzasnęła za nim ciężkie drzwi chowając pistolet do kabury udowej ukrytej pod dłuższą zieloną kurtką. Stanęła z boku z zainteresowanie przyglądając się jego poczynaniom; zawsze ją to w pewien sposób ciekawiło, fakt, że wydawali się zupełnie całkiem wyłączyć i stać się po prostu... maszyną. Chociaż z drugiej strony nie powinno to nikogo dziwić, biorąc pod uwagę ilość morderstw i okaleczeć dokonywali tygodniowo, zbytnia emocjonalność mogłaby ich samych zaprowadzić do piachu.
    Mężczyzna z Bertone nie był zbyt rozmowny, co zauważyła już wcześniej, w końcu nie wezwała tu Nicka z byle powodu, miała nadzieję, że w jakiś sposób pociągnie go za język.

    Nadia.

    OdpowiedzUsuń
  94. [Witam, witam. Na wątek zawsze znajdą się chęci. A jak z pomysłami u Ciebie?]/Wasilij

    OdpowiedzUsuń
  95. [Nick może zobaczyć jak Ariel szybko ustawia do pionu zbyt agresywnego klienta. Później mógłby rozmawiać z nim na temat tego zajścia.]

    OdpowiedzUsuń
  96. Wiedziałem, że ucieczka stąd nie będzie czymś łatwym. Ale nie przypuszczałem, że będzie aż tak bardzo trudna. Szlag by to trafił i krew nagła zalała. Sam nie wiedziałem co mam o tym wszystkim tak dokładnie myśleć. Ale jednego byłem na sto procent pewien. Do niego nie wrócę. I chociażby mnie wołami i zaprzęgami ciągnęli... Nie, nie dam się. Jeżeli znowu coś się nie powiedzie (odpukać w niemalowane) to znowu będę szukał jakiegoś sposobu ucieczki. Z czyjąś pomocą- chociaż na tą to raczje liczyć nie mogłem- albo sam. To drugie chyba szybciej już wchodziło w rachubę.
    - Stwierdza, że jestem jedynym jego źródłem soczystych orgazmów na stare lata. - Zrobiłem odruch wymiotny, sugerując co mam do powiedzenia na ten temat. - Dziwię mu się, że do tej pory mnie jeszcze nie zwrócił. Po tylu ucieczkach... Co miesiąc jakaś nowa. - Wyszczerzyłem się w jego kierunku. - Chyba raczej piję zwykłą. Taką mnie zazwyczaj częstowali. Przez te dwa lata. Bo reszty nie pamiętam. - Uśmiechnąłem się na myśl o Azji. - Albo do takiej Polski.

    OdpowiedzUsuń
  97. Wzdrygnalem się na myśl o burdelu. Z dwojga złego to wybralbym znowu tą trzecia opcje. Czyli próbę ucieczki. Plan mialem zawsze dobry. Tylko wykonanie kiepskie niestety. Z drugiej strony pojawiał się jakiś lęk. Przed zyciem w innej rzeczywistości. Ale ten lęk zawsze był przeganiany chęcią poczucia wolności.
    - Nie pamiętam... Czasami mam tylko takie jakieś mgliste przeblyski. Ostatnio w tych przeblyskach był taki tłum i dwóch facetów na telebimie. Mieli takie śmieszne makijaze. Jeden z nich miał ogromnie długi język i plul krwią. Drugi zaś miał czarną gwiazdę na oku. - Narysowalem mu obu panów. - No Polska. Ostatnio o tym czytalem w takiej jednej książce.


    [Tych dwóch panów to Gene Simmons i Paul Stanley z KISS. Nick mógłby uswiadomic w tym Kosme.]

    OdpowiedzUsuń
  98. [Ojej, jak ja kocham Zelo i innych Koreańskich panów *_*" A może Selene, może się w nim zakochać? Nie no, żartuję sobie (tak, wiem, że to nie było śmieszne), ale na wątek jestem jak najbardziej chętna. Masz jakiś pomysł na powiązanie lub właśnie wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  99. [Powracam :D]

    Zaskoczyło go to, co usłyszał od chłopaka. Nie spodziewał się, że członek The Cross mógłby czuć się niebezpiecznie we własnej bazie... Relacje Siergiejewa z tą społecznością nie były najlepsze, ale z czasem ci ludzie naprawdę stali się dla niego rodziną, z którą widywał się codziennie. Jak wszędzie istniały jakieś spięcia, jednak do tej pory nie było to niczym poważnym, a przeszłość była przeszłością: Thijs był człowiekiem zdania, że wszystko to, co kiedyś mu się przytrafiło doprowadziło do sytuacji teraźniejszej, która przecież nie była zła, wręcz przeciwnie.
    - Ktoś stamtąd cię męczy? - zapytał się, marszcząc brwi. Teraz był zbyt zaciekawiony zaistniałą sytuacją, aby móc skoncentrować się nad tonem własnego głosu, chociaż ten wciąż był miękki i delikatny. - Nigdy bym się tego nie spodziewał... Ale w końcu masz pozycję Kata, więc i jakiś autorytet.

    //Thijs Siergiejew

    OdpowiedzUsuń
  100. [Hehe :3]

    Przysiadł na łóżku Nicka, utrzymując jednak odległość bezpieczeństwa, od której strefa osobista chłopaka nie mogła poczuć się zagrożona. Na szybsze zmniejszanie odległości fizycznej jeszcze był czas, teraz Thijs musiał grać głównie na psychice i zaufaniu.
    - Hej - odezwał się, gdy usłyszał od jego strony prychnięcie. - Nie powiem ci, żebyś patrzył stuprocentowo pozytywnie, ale może żebyś głębiej nad tym pomyślał. Nie wyrzucili cię na śmietnik, prawda? Bo nie chcą cię stracić. Jesteś potrzebny. Masz pracę i własny dach nad głową, to zdecydowanie lepiej, niż jakiś czas temu.
    Nie wypowiedział tych słów dla czystego kłamstwa, po to, aby go do siebie przekonać; były to naprawdę jego myśli, chociaż gdyby nie chciał wykorzystać takiej okazji, nigdy czegoś takiego by nie powiedział. Mafiozie przecież nie wypada, prawda?

    //Thijs Siergiejew

    OdpowiedzUsuń
  101. Kiwnął niemalże niezauważalnie głową, gdy Nick poprosił go o zrobienie kawy. Wstał z łóżka i skierował się do kuchni, która w gruncie rzeczy nie była wcale trudna do znalezienia, po czym według wskazówek chłopaka wyciągnął wszystko, co potrzebne i zagotował wodę. Czekając na klasyczny dźwięk który wskazałby mu, że mógł już ją wlać do filiżanki, zerknął poprzez otwarte drzwi na siedzącego, owiniętego w kołdrę chłopaka. Była już ósma, a on chciał kawy... Thijs przyniósł mu ją na małej podstawce i położył ją przed nim na stoliku, gdyż na razie filiżanka była zbyt gorąca aby w ogóle mógł jej dotknąć.

    //Thijs Siergiejew

    OdpowiedzUsuń
  102. Zastanawialem się nad tym kim mogą być ci goście, skoro to ich właśnie sobie przypomnialem. Najwidoczniej musiało to być jakieś ważne wydarzenie w moim poprzednim życiu, skoro tak się stalo. Powtorzylem zaskoczony imiona i nazwiska obu panów. A także i nazwę owego zespołu. Najwidoczniej wcześniej Musialem słuchać takiej muzyki i lubić to.
    Usmiechnalem się lekko ni to do siebie, ni to do blondyna. Ciężko było tak żyć bez wspomnień. Nie wiedziałem kim byłem, co lubilem, jak wygladalo tamto zycie. Ale sądząc po jakichś przeblyskach w mojej pamięci i domyślać to sądzę, że było mi tam bardzo dobrze. O wiele lepiej niż w tym miejscu.
    - Musieli być dla mnie ważni, albo mieć na mnie jakiś wpływ... Skoro moja wybrakowana i mocno uszczerbiona pamięć mi ich podsunela. - Stwierdzilem, drapiac się lekko w tył swojej glowy.

    OdpowiedzUsuń
  103. [Nie da się ukryć. :) W sumie to skoro on jest Katem, może pomóc Lunie w wymyślaniu jakiś tortur, które może używać w treningach. Ponieważ od czasu do czasu musi zmienić program, a czasami trudno wymyślić dla każdego inne tortury. To jedyne co mam na obecną chwilę.]

    Selene

    OdpowiedzUsuń
  104. Powoli rozwijający się, w idealnym stanie plan był kolejnym dowodem na to, że cierpliwość popłacała. Thijs zdobywał zaufanie chłopaka dzień po dniu, w małych kawałeczkach i małymi kroczkami, niezauważalnie i niebezpiecznie zbliżając się coraz bardziej do jego wnętrza. Sprawił, że Nick przyzwyczaił się do jego wizyt i do troski, którą wykładał mu na złotej tacy razem z ciepłymi uśmiechami i rozmowami na tematy mniej lub bardziej poważne. Mimo tego, że Siergiejew czuł zbliżającą się metę, nie mógł przyśpieszyć na tym ostatnim odcinku biegu, który był może nawet jeszcze bardziej delikatny niż początek maratonu. Wprawdzie Bartov nie miał już nic przeciwko drobnemu dotyku, ale mężczyzna wciąż czekał na moment i sytuację idealne, sprzyjające ich znajomości. W jakiś sposób musiał obrócić to tak, aby nie skończyło się na jednym przypadkowym razie, więc może i całkowicie specjalnie posyłał chłopakowi pewne spojrzenia czy pewne gesty. Chciał zagubić go tak bardzo, aż byłby pewny swoich własnych myśli co do niego.
    Tego wieczoru miał zamiar zrobić kolejny krok naprzód. Pomysł wpadł mu do głowy poprzedniego dnia w pracy i pomyślał nad nim podczas nocy, jednak przez wiele zajęć nie mógł zrealizować go przed późniejszą godziną, co koniec końców nie było takie złe. Nie potrafił powiedzieć, ile razy jego auto pokryło dystans pomiędzy bazą The Cross, a malutkim mieszkaniem chłopaka, ale od tego dnia miało robić to zdecydowanie częściej. Zaparkował na tym samym parkingu, co zawsze, i wszedł na to samo piętro, jednak tym razem mieszkanie było całkowicie puste.

    //Thijs Siergiejew

    OdpowiedzUsuń
  105. Słyszał coś o tej ważnej misji na którą udała się dość duża grupa z The Cross, jednak do tej pory nawet nie pomyślał o tym, że Nick także brał w niej udział; wywnioskował to dopiero z pustego mieszkanie które nawet nie musiał przeszukiwać chcąc znaleźć chłopaka, gdyż było zbyt małe. Zdecydował jednak, że zostałby i poczekał na jego powrót, bo skoro już zdecydował co konkretnie stałoby się tego wieczoru, nie miał zamiaru odpuścić. Miłą niespodzianką okazał się szybki powrót Bartova, który gdy tylko wszedł stanął w progu i oparł się o framugę drzwi. Thijsowi już z takiej odległości wydało się, że tego wieczoru było w nim coś innego i podejrzewał, że musiało mieć to związek z misją. Chłopak mierzył go wzrokiem w taki sposób, jak nigdy wcześniej, co sprawiało że Siergiejew nie wiedział jeszcze jak zareagować na wzrastającą ochotę rzucenia się na niego tu i teraz. Jego zaskoczenie było jeszcze większe, gdy Nick usiadł mu na kolanach, jednak chwile później wszystko stało się jasne: gdy chłopak przycisnął swoje usta do jego, poczuł od niego alkohol. Uśmiechnął się pod nosem do samego siebie, bo lepsza okazja chyba nie mogła mu się przytrafić. Słowa chłopaka wypowiedziane tak blisko niego zadziałały może nawet bardziej, niż miały zamiar: Tom do tej pory uciskał w sobie wszelkie fantazje o tym, co mógł z tym atrakcyjnym, młodym ciałem zrobić gdyby znaleźli się sam na sam, jednak świadomość tego, że wreszcie miał okazję przeistoczyć je w rzeczywistość była jeszcze bardziej podniecająca. Sam Nick ujął to tak pięknie i ładnie o to poprosił, jak mógłby mu odmówić? Zrobiłby dziś z niego swoją własną dziwkę, dokładnie tak, jak w dniu ich pierwszego spotkania. Siergiejew pamiętał to ciało doskonale; zacisnął teraz palce na jego biodrach, przyciskając bliżej do własnego podbrzusza, podczas gdy druga dłoń wsunęła się pomiędzy jasne włosy i złapała za nie, kierując usta Bartova centralnie na te Siergiejewa, które wsunęły pomiędzy nie język.
    - Będziesz tak rozkosznie jęczał tego wieczoru.

    //Thijs Siergiejew

    OdpowiedzUsuń
  106. [Wątek jak najbardziej tak, ale nie mam pomysłu. Jedyne co to taki banał mogłabym próbować cie z operować. Choć liczę że wykombinujemy coś lepszego]
    Chole

    OdpowiedzUsuń
  107. [Wątek jak najbardziej tak, ale nie mam pomysłu. Jedyne co to taki banał mogłabym próbować cie z operować. Choć liczę że wykombinujemy coś lepszego]
    Chole

    OdpowiedzUsuń
  108. Jego palce opadły na nadgarstek chłopaka, podczas gdy ten wsuwał dłoń pod jego koszulkę; w pierwszym momencie mogłoby się wydawać, że chciał za niego chwycić, jednak w efekcie opuszki przesunęły się po całej długości ramienia Bartova, aż wreszcie zacisnęły się na ciele w okolicy szyi. W ten sposób pociągnął go mocniej w swoją stronę, następnie ujął w dłoń jego żuchwę i zmusił do kontynuacji poprzedniego, gwałtownego pocałunku. Nie wydawał z siebie żadnych dźwięków prócz ciężkich oddechów podczas tych krótkich momentów, w których ich usta nie kolidowały ze sobą, namiętnie, wilgotnie, zaborczo, podczas gdy starał się wydobyć ich jak najwięcej z drugiego chłopaka: gdy pozbył się jego koszulki, zacisnął palce na gołej skórze jego bioder, jakby chciał wypalić w nich ślady po sobie, a zbliżając usta do jego obojczyka zaczął nieregularnie zaciskać w tym miejscu zęby. Siergiejew nie znał delikatności w seksie, a z pewnością nie był w stanie być chociażby chwilę dłużej cierpliwy. Jego ofiara podała mu się na złotym talerzu z własnej woli, jak mógł odmówić?

    OdpowiedzUsuń
  109. [Wszystko uzupełnione. Może wątek z Mariną?]

    OdpowiedzUsuń